Descending Light wyraźnie zaznacza swoje pochodzenie i gra z pojęciem „chińskości”, jednakowoż dopuszcza, a właściwie zachęca do poszerzania odniesień także poza obszar kultury chińskiej. W Europie latarnia konotowała pewien rodzaj oświecenia, wiedzy i odkrycia prawdy. Stanowiła remedium na zacofanie i głupotę. Jako dowód posłużyć może anegdota o poszukiwaniach człowieka przez Diogenesa z Synopy.
Ai Weiwei realizuje setki projektów rocznie. Nieustannie poszukuje nowych środków wyrazu do opisania kondycji sztuki chińskiej po rewolucji kulturalnej. Jednym z nich jest porcelana. Zastosował ją w przywołanej już instalacji Sunflower Seeds (Ziarna słonecznika), wystawionej w Tate Modern w ramach projektu Unilever Series. Między październikiem 2010 a kwietniem 2011 roku, tysiąc metrów kwadratowych posadzki w Turbin Hall pokrywało sto milionów porcelanowych, ręcznie malowanych ziaren słonecznika. To osobliwe pole stanowiło końcowy efekt kilkuletniej pracy artysty, a także jego pomocników z miasteczka Jingdezhen, położonego tysiąc kilometrów od Pekinu. Mieszkańcy tej części Chin od wieków zajmowali się produkcją najdoskonalszej porcelany dla cesarskiego dworu, zyskując ogólnokrajową sławę. Tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie nie zniszczyła nawet rewolucja kulturalna. Obecnie jednak lokalna społeczność boryka się z ogromnym bezrobociem i biedą. Inicjatywa Ai Weiwei ożywiła tamtejszy rynek pracy. Do wyrobu porcelanowych ziaren artysta zatrudnił ponad półtora tysiąca rzemieślników. Ich technika produkcji nie zmieniła się od wieków – począwszy od wydobycia kwarcu i skalenia, mieszania z kaolinem, przez wypał w piecach, po ręczne malowanie.
Choć zaangażowani w projekt chińscy robotnicy nie wiedzieli, czemu ma on służyć, wykonywali swoja pracę z oddaniem. Już za sprawą samego procesu wykonawczego – wytwarzania czegoś bezużytecznego – Ai Weiwei konfrontuje przeszłość z teraźniejszością. Wskazuje na nieetyczne czerpanie zysków z taniej siły roboczej w Chinach. Skłania do refleksji nad krajem, w którym można zaangażować (za bardzo małe pieniądze) prawie wszystkich mieszkańców małego miasta do wykonywania absurdalnego i poniekąd surrealistycznego zajęcia, jakim jest malowanie pestek słonecznika. „Chiny ślepo odpowiadają na zapotrzebowania światowej gospodarki… Moja praca w dużej mierze do tego nawiązuje. Jest częścią całego procesu, co jest tak naprawdę bezsensowne.” – opowiada artysta[6].
Ai był zafascynowany kołami rękodzielników z Jingdezhen – tymi rodzinnymi grupami (dosłownie i w przenośni). Zawiązywanie się takich kolektywów budzi skojarzenia z czasami Mao Tse-tunga, gdy nakazywano tworzenie komun artystycznych[7]. Za ich współczesny odpowiednik uznać można rzemieślnicze grupy, jak choćby ta zaangażowana przez Ai, za sprawą której ziarna słonecznika urosły do rangi mitu. W czasie rewolucji kulturalnej w propagandowych przekazach ukazywano Przewodniczącego Mao jako słońce, w stronę którego zwracały się wszystkie słoneczniki – obywatele. Stanowił on personifikację życiodajnej siły, a także wzór do naśladowania. Ten schemat ikonograficzny pojawiał się nie tylko na papierowych afiszach, lecz także na orderach, przypinkach, przedmiotach codziennego użytku. Instalacja Ai nawiązywała więc do relacji między władzą a podporządkowanym jej społeczeństwem. Autor nie tylko zezwolił, ale nawet zachęcał londyńską publiczność do wstępowania na „szary dywan”, jaki utworzyły nasiona słonecznika; przesypywania ich przez palce, rozgarniania, oddzielania, usypywania różnych form – do bezpośredniego kontaktu z nimi. W ten sposób widz wchodził w relację z materią dzieła, którą odczytuje się symbolicznie. Pojedyncze ziarno to człowiek – Chińczyk. Można nawiązać z nim więź, przyjrzeć się z bliska i dostrzec to, czego nie wychwyci się w tłumie bądź z odległości: indywidualizm, cechy charakterystyczne, wyróżniki. Poszczególne jednostki tworzą „lud”, którym manipuluje władza. Porcelanowe pestki nigdy nie zakwitną, nie rozwiną się, nie wyzwolą, bowiem stanowią zbitą masę, zatracają tożsamość i przywiązanie do rodzimego dziedzictwa. Spacerowanie po monochromatycznej i ascetycznej powierzchni, siadanie, kładzenie się na niej rozumieć można jako przejaw dominacji nad ową szarym mrowiem.
Sunflower Seeds to także – w pewien sposób optymistyczne – nawiązanie Ai Weiwei do bolesnych wspomnień z przeszłości. W czasach zbrodni, terroru i głodu nasiona słonecznika stanowiły dla Chińczyków istotne pożywienie, którym potrafili się dzielić między sobą. Wyrażają więc one nadzieję i przypominają o altruizmie i solidarności.
Instalacja zaprezentowana w Tate Modern stanowi odważny komentarz polityczny i ważny głos w obronie praw człowieka.
Za pomocą wyrafinowanych, pełnych ekspresji form, Ai Weiwei kreśli werystyczny portret Chińskiej Republiki Ludowej, której kształt formowała epoka autarchii Mao Tse-tunga, a także następujący po niej – nie mniej represyjny – czas „odwilży” (po 1978 roku). Z niemal reporterskim wyczuciem i poświęceniem ujawnia liczne przejawy odhumanizowanej polityki, które dowodzą aktualności stosowania mechanizmów maoistycznego terroru. Ai – Chińczyk – ma sposobność uwiarygodnienia tegoż wizerunku, który na Zachodzie jawi się zgoła inaczej; złagodzony, a przez to w znacznej mierze zakłamany. Zaangażowanie, z jakim artysta się wypowiada, przydaje mu rzeszy admiratorów i popleczników-aktywistów; wystawia go jednak także na atak ze strony partyjnych władz. Prześladowany przez własne państwo, daje upust emocjom w sztuce, którą traktuje jako najdoskonalsze i najsilniej oddziałujące narzędzie w walce z zakłamaniem dotykającym dziś cały naród chiński i jego samego.