Z wielką pompą zakończono 64. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. Dyrektor Berlinale, Dieter Kosslick oraz członkowie międzynarodowyego jury pod przewodnictwem Jamesa Schamusa wręczyli nagrody laureatom. Na sali byli obecni politycy, dyplomaci, ambasadorzy Argentyny, Brazylii, Danii Włoch, Austrii, Hiszpanii, Urugwaju, Chin. Austriacki Minister Kultury, niemieccy politycy. A wśród czołówki niemieckojęzycznych aktorów i reżyserów: Volker Schlöndorff, Wolfgang Kohlhaase, Hannelore Elsner, Martina Gedeck, Michael Gwisdek, Klaus Hoffmann, Christoph Waltz. Nie zabrakło też laureatów Złotych i Srebrnych Niedźwiedzi z lat poprzednich, jak Jasmili Žbanić czy Nazif Mujic.
Wypada na dłużej zatrzymać się przy tym drugim nazwisku, bo skłania ono do zastanowienia się nad słusznością wyborów jury. Zauważyć można bowiem, że niemiecki festiwal instrumentalizuje swe nagrody, podążając za polityczną koniunkturą. Tak było między innymi w 2013 roku, kiedy jury 63. Berlinale pod przewodnictwem Wong Kar-Waia przyznało Srebrnego Niedźwiedzia za najlepsze aktorstwo debiutantowi i amatorowi, Romowi Nazifowi Mujicowi. Dziennikarze byli zaskoczeni, gdyż wielu zawodowych aktorów stworzyło lepsze kreacje od grającego samego siebie w Senada (Epizod z życia zbieracza złomu) Mujica. Odtwarzający rolę księdza w filmie Małgośki Szumowskiej W Imię Ojca Andrzej Chyra, ze względu na aktorski kunszt, niewątpliwie bardziej zasługiwał na tę wysoką nagrodę. Berlińskiemu jury chodziło jednak o zwrócenie uwagi na uciskaną w Bośni i Hercegowinie mniejszość romską. Szampan, owacje, blichtr przyjęć zmieniły chwilowe życie Nazifa Mujica. Gdy po powrocie do wsi, w której mieszkał, Poljice koło Sarajewa, ubrany w elegancki garnitur wywijał statuetką, radość okolicznych mieszkańców nie znała granic. Witała go lokalna telewizja, a arabska Al Jazeera nakręciła o nim reportaż. Dzieci zrobiły ogromny transparent z napisem: „Tutaj mieszka najlepszy aktor z Bośni i Hercegowiny”. Sąsiedzi, znajomi i krewni, skandując jego imię, zgotowali mu przyjęcie godne bohatera. Nazif Mujic został prominentem. Był rozpoznawalny nawet w Sarajewie. „O, pan dostał Niedźwiedzia i nominację do Oscara! A więc jest pan bogaty i może płacić tyle, ile zażądamy” – mówili różni ludzie. Mujica ogarniał strach.
Nagroda Srebrnego Niedźwiedzia nie jest nagrodą pieniężną, ale prestiżową. Aktorowi nie przyniosła więc nic oprócz krótkotrwałego triumfu na czerwonym dywanie. Spopularyzowała natomiast film i reżysera. Zainteresowanie mediów szybko minęło, a Nazif Mujic nie otrzymał kolejnych propozycji. Ponownie stał się tym, kim był, a więc zbieraczem drewna i złomu. Rozczarowany i załamany, podejrzewał, że okradł go rząd Bośni i Hercegowiny oraz reżyser Danis Tanovic. Ten zaś twierdził, że jego film, wykonany za siedemnaście tysięcy Euro, stanowił niskobudżetową produkcję. Producentka do dziś zresztą spłaca kredyt w banku. Niektórzy pracownicy zespołu, w tym sam reżyser, dobrowolnie zrezygnowali z honorariów. Tanovic podkreślał, że traktował Mujica z szacunkiem i respektem. Na planie zarówno on, jak i jego żona za jeden dzień zdjęciowy otrzymywali pięćdziesiąt Euro. Każde z nich zarobiło więc pięćset Euro. Cóż, Bośnia i Hercegowina to ubogie państwo, gdzie najbiedniejszą społeczność stanowi właśnie grupa dziesięciu tysięcy Romów. Ponad 70% nie ma żadnej pracy. Ich osady, pozbawione dopływu prądu i wody, charakteryzuje również brak dostępu do środków transportu…
Nazif Mujic mocno wierzył w swój berliński sukces. Dlatego pod koniec 2013 roku wraz z żoną i córkami przyjechał do Niemiec. Zamieszkał w domu dla uchodźców w Berlinie, w mieście, w którym stał się gwiazdorem. Ale tym razem nie miał szczęścia. Nie dostał azylu. Uzasadnienie emigracji – bieda – nie jest bowiem wystarczającym powodem przyznania stałego prawa pobytu. Srebrny Niedźwiedź nie pomógł. Dziewiątego marca 2014 roku Nazif Mujic wraz z rodziną musi więc opuścić Niemcy. Jeśli tego nie zrobi, zostanie przymusowo wydalony. Według informacji prasowej z dnia siódmego lutego tego roku, dzięki interwencji szefa Berlinale, Dietera Kosslicka, Urząd do spraw Emigrantów i Uchodźców (Bundesamt für Migration und Flüchtlinge) przedłużył pobyt Mujica w Berlinie o dwa tygodnie. Co będzie potem z nim i jego rodziną? Nie wiadomo. Nazif Mujic nie widzi już dla siebie przyszłości, a Srebrny Niedźwiedź stał się dla niego prawdziwym problemem. Poza tym, z powodu choroby przepukliny dysku, nie może już pracować jako zbieracz złomu. Zamierza więc oddać nagrodę w zamian za możliwość życia i pracy w Niemczech. „Jestem prostym człowiekiem. Nigdy nie kradłem. Pragnę tylko normalnie żyć. Chcę, by moje dzieci zdobyły wykształcenie. Moja córka podrzuca sobie tego dwu i półkilogramowego niedźwiedzia, bo to jedyna zabawka jaką ma. Głupio będzie, gdyby dzieci mówiły o mnie: «Nasz ojciec jako najlepszy aktor nie zostawił nam nic oprócz tej statuetki»”.
Berlinale zaprosiło Nazifa Mujica na otwarcie tegorocznego festiwalu. Całej rodzinie zafundowano hotel średniej klasy. Mujicowi kupiono buty, koszulę i garnitur, by mógł godnie celebrować swój ubiegłoroczny sukces. Aktor nadal czeka na propozycje ról, bo do Bośni już nie wróci. „Wolę się powiesić niż dalej mieszkać w Bośni…” – powiedział dziennikarzom. W ramach pomocy Mujicowi w domu Südost w Berlinie zorganizowano specjalne projekcje filmu Senada oraz spotkania z aktorem.
1 comment
Co za smutna historia. Zapewne nie jedyna w swym rodzaju, bo tak bardzo często kończy się politycznie poprawne uszczęśliwianie na siłe, czyli dawanie ryby zamiast wędki, jakże często połączone z zaburzeniem tożsamości osoby, wykorzenianiem jej z kultury, ustalonego trybu życia, rugowaniem jej z własnego miejsca, niszy jaką osoba wypracowala sobie w społeczeństwie.
To nasz, zachodnio-atlantycki grzech pychy i bezmyślności.
Comments are closed.