Na kartach książki często spotykamy pojęcia etyczne: „dobroć”, „współodczuwanie”, „cierpliwość”, „pracowitość”, „poświęcenie”. Kapuściński nie boi się używać wzniosłych słów, choć ma świadomość, że mogą zabrzmieć patetycznie, zwłaszcza w przekazie kierowanym do ludzi młodych. W rolę mentora wchodzi świadomie, przy czym relacja, którą ustanawia ze słuchaczami, odbiega od stereotypowego układu sił między nauczycielem a uczniami, co znakomicie uchwyciła Maria Nadotti w posłowiu, przywołując zapamiętane słowa reportera: „młodzież z definicji skazana jest na zwycięstwo. (…) Nie ma innego sposobu, oni i tak zwyciężą. Chociażby dlatego, że my będziemy już martwi, kiedy oni tu wciąż będą. Kto wierzy, że doświadczenie i sukcesy automatycznie gwarantują szacunek i akceptację, grubo się myli. W naszych społeczeństwach władza nie opiera się już na wieku i na wiedzy, którą wcześniej otrzymaliśmy, i nie dochodzi się do niej z upływem lat, jak miało to miejsce w przeszłości. (…) Rady dla dorosłych? Słuchać młodych, poświęcać im uwagę, rezygnować z pozycji zwycięzcy. (…) Kluczem jest wzajemna ciekawość” (ss. 227-228). Adam Michnik niezwykle trafnie konstatuje, że „patos etyczny wyznacza projekt duchowy (tego, przyp. – A. W.) pisarstwa” i bynajmniej nie wyklucza skromności (s. 235).
Etyka społeczna w propagowanym przez autora Hebanu modelu dziennikarstwa współwystępuje z etyką artysty, świadomego konieczności poszukiwania odpowiednich środków wyrazu, które posłużą do przekazania tego, co przeżyte i przemyślane. Przekonanie, że praca nad stylem wypowiedzi jest jednocześnie pracą nad jej sensem, jest u Kapuścińskiego bardzo silne. Uciążliwość narracyjnego schematu, dotkliwej bolączki prasy dawnej i współczesnej, odczuwał on już w latach 70., tworząc Cesarza: „Po napisaniu pierwszych dwóch stron powiedziałem sobie: nie, wystarczy. Dalej tak nie mogę. (…) dziennikarska monotonia, w której to, co najważniejsze, pozostaje niewypowiedziane. Tak nie można pisać…”[2]. W zbiorze To nie jest zawód dla cyników wątek ten powraca kilkakrotnie. Reporter ubolewa nad „językiem gazet”, niezdolnym „oddać wszystkich niuansów rzeczywistości” (s. 55). Zwraca uwagę zarówno na warstwę leksykalną („słownictwo tradycyjnego dziennikarstwa codziennego jest bardzo ubogie: średnio operuje zaledwie tysiącem wyrazów. Naturalnie za pomocą tego słownictwa nie sposób opisać świata w całym jego bogactwie”, s. 55), jak i składniową („zdania, które można pisać automatycznie, niemal na śpiąco (…), zamknięty, zbyt ogólnikowy i ograniczony zbiór zdań, krępujący swobodę i rozwój”, ss. 55-56). Z tymi kwestiami ściśle wiąże się problem konwencji gatunkowych, które mogą krępować twórczą swobodę. Aby przeciwdziałać stylistycznym ograniczeniom, Kapuściński proponuje zwrócić się ku literaturze i w niej szukać inspiracji oraz „instrumentów i technik, wzbogacających opis faktów” (s. 56). Prezentacja owego programu artystycznego, kojarzonego z nurtem Nowego Dziennikarstwa, zajmuje w zbiorze eksponowane miejsce.
Należy wymienić jeszcze jeden walor książki, świadczący o jej wyjątkowości. Otóż z wypowiedzi Ryszarda Kapuścińskiego, pracowicie spisanych i opracowanych przez południowoamerykańskich oraz włoskich przyjaciół i entuzjastów jego twórczości, a następnie udatnie przetłumaczonych na nasz język ojczysty, wyłania się charakterystyczna cecha osobowości reportera, a mianowicie nieprzeciętny talent do budowania relacji z drugim człowiekiem. Czytamy na przykład: „Jeszcze trzecia ważna rzecz – na dziennikarstwie nie dorobicie się fortuny. Wiele innych zawodów pozwala zarobić lepiej i szybciej. Dziennikarstwo nie daje korzyści materialnych. Prawie każdy początkujący dziennikarz to człowiek biedny (…). Wszystko to jest częścią naszej profesji. Musicie być cierpliwi i pracowici. Czytelnicy, słuchacze i widzowie szybko rozpoznają wartość naszej pracy i tak samo szybko potrafią przypisać ją do konkretnego nazwiska” (s. 145, wyr. – A. W.). Warto zwrócić uwagę, jak Kapuściński operował tu zaimkami pierwszej i drugiej osoby liczby mnogiej oraz fleksją czasowników, by za ich pomocą w jednej chwili włączyć samego siebie do grona rozmówców, w następnej zaś wejść w rolę autorytetu, co z pewnością czynił intuicyjnie. Zarejestrowanie przekazu mówionego stworzyło okazję, by tę spontaniczną strategię uchwycić. Lektura takiego tekstu, co prawda wtórnie zapisanego, ale zachowującego istotne cechy wypowiedzi ustnej, stwarza unikatowe wrażenie kontaktu z osobą autora.
Wspomnijmy na koniec o edytorskim profesjonalizmie. Redaktorzy zbioru zadbali nie tylko o rzetelne przypisy biograficzne i bibliograficzne, lecz także o merytoryczną weryfikację treści wypowiedzi, które złożyły się na tom. Na przykład na stronie 187 znajdujemy następującą uwagę Kapuścińskiego na temat afrykańskich krajów: „Niektórym państwom udało się zachować równowagę. (…) Inne (…) są jeszcze zagubione, wojny domowe zdewastowały i ciągle jeszcze niszczą Angolę, Sudan, Liberię, Sierra Leone. Somalia nie istnieje. Kongo-Brazzaville ma dwa rządy, które rywalizują o władzę”. W stopce natomiast możemy przeczytać o aktualnej sytuacji politycznej na tym obszarze. Staranność w tym zakresie znacząco podnosi faktograficzną wartość książki.
- Z wywiadu Hansa Magnusa Enzensbergera z Ryszardem Kapuścińskim, zob. R. Kapuściński: Parabola władzy (w:) Cesarz. Postscriptum, Zbigniew Zapasiewicz czyta „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego. Red. B. Dudko, M. Szczygieł. Warszawa 2008, s. 7.↵