Trudne czasy, artystyczny boom
Plakat przetrwał kilka trudnych, powojennych lat, kiedy zdominowany był przez socrealizm, po to aby w końcu przechytrzyć cenzurę i rozbłysnąć zjawiskiem Polskiej Szkoły Plakatu. Na ogół uznaje się,że Polska Szkoła Plakatu „narodziła się” w latach 60. XX wieku, kiedy artyści zajęli się tworzeniem coraz większej ilości plakatów o tematyce kulturalnej. Istnieją jednak opinie, które początki tego zjawiska sytuują już w latach przedwojennych. Władysław Serwatowski pisał: „Już w latach 20. XX wieku pojawiła się Polska Szkoła Plakatu. Ten styl historycy sztuki nazywają Stylem 1925 albo Stylem II Republiki”[2]. Pojawia się także informacja, że termin „Polska Szkoła Plakatu” stworzył Jan Lenica, który jako pierwszy użył tego określenia na łamach szwajcarskiego czasopisma „Graphis”.
Polska Szkoła Plakatu niejednokrotnie budziła wiele kontrowersji. W 1963 roku wspomniane wyżej czasopismo wyraziło obawę, że oderwanie polskiej szkoły od komercji może sprawić, że przez swoje formalne zindywidualizowanie plakat zatraci użytkowy sens. Janusz Górski pisał: „Polska Szkoła Plakatu była festiwalem niepraktyczności (…) Plakat w socjalistycznej Polsce nie musiał niczego sprzedawać – był placem zabaw artystów. Kiedy stawiano przed nim konkretne zadania – jak w plakacie politycznym, w którym o artystycznej swobodzie mowy być nie mogło – rezultatem były ceglane gołąbki, jak w znanym projekcie Śliwki”[3]. Plakaty, które wyszły z tego nurtu, to dzieła różnorodne pod względem stylistycznym, lapidarne i oszczędne w formie.
Co ważne szczególnie w kontekście aktualnej wystawy w Muzeum Plakatu – Polska Szkoła Plakatu współistniała z Polską Szkołą Filmową i stanowiła niejako jej „wizytówkę”. Był to najbardziej płodny okres dla twórczości plakacistów, którzy tworzyli wówczas realizacje na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Zaczęli eksperymentować, łącząc swoje prace z fotografią i grafiką. Kompozycje poprzez swoją mocną i intrygującą formę zaczęły angażować widza i zyskiwały coraz większe grono wielbicieli. Możliwości rozwojowe polskiej sztuki plakatowej były ogromne. Wypowiedź plastyczna twórców Polskiej Szkoły Plakatu charakteryzowała się przede wszystkim prostotą, dowcipem, żartem w ujmowaniu tematów, wrażliwością na kolor. Kilkudziesięcioletni rozwój nurtu pozostawił pokaźny dorobek.
O randze Polskiej Szkoły Plakatu świadczy chociażby nagroda uzyskana na I Międzynarodowym Biennale Plakatu przez Jana Lenicę. Artysta ten odwoływał się do metafory, jego prace cechowała dojrzała i pełna ekspresji forma plastyczna. Sam Lenica w następujący sposób wypowiadał się o swoim stosunku do plakatu: „Robiłem, robię i będę robił plakaty. Jest to dziedzina plastyki licząca w swoim założeniu na kontakt z licznym odbiorcą, tak jak film. A ta świadomość jest mi potrzebna”[4]. Wystarczy spojrzeć na chyba najbardziej znany plakat Jana Lenicy, z 1964 roku, stworzony do opery Wozzeck Albana Berga. Głównym elementem kompozycji są tu otwarte usta umieszczone w środku koncentrycznie rozchodzących się nieregularnych, czerwono-różowych pasów, tworzących zarys głowy. Ramiona oraz tło przedstawione zostały jako kolorowe wstęgi. Inna jest już metafora, która występuje w plakacie Franciszka Starowieyskiego z 1977 roku do filmu Krzysztofa Zanussiego Barwy ochronne. Artysta pozostawił odbiorcy duże pole do interpretacji. Ciężko jest odczytać główny motyw kompozycji: z jednej strony przypomina on fantastyczne zwierzę, z drugiej odchody. W tle ukazany jest sielski krajobraz, a na niebie figura geometryczna złożona z różnokolorowych rombów. W historii polskiego plakatu nietrudno znaleźć też plakaty o prostym przekazie. Taki na przykład jest ten autorstwa Macieja Urbańca, Nie hałasuj niepotrzebnie. Przedstawiono tu tu czerwony balon, zbliżającą się do niego dłoń ze szpilką i hasło: „Nie hałasuj niepotrzebnie”. Jak widać wystarczą proste znaki, by zbudować prosty, ale wyrazisty, przekaz.
Wajda na plakacie
Na wystawie Filmy Andrzeja Wajdy w światowym plakacie filmowym można oglądać prace Romana Cieślewicza, Wojciecha Zamecznika, Wojciecha Fangora, Jana Lenicy, Waldemara Świerzego, a więc najważniejszych przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu. Obok nich znalazły się plakaty Andrzeja Pągowskiego, Rafała Olbińskiego, Marcina Mroszczaka, a także artystów zagranicznych: Petera Strausfelda, Alaina Lyncha, Otto Kummerta, Milana Grygara.
Większość plakatów zgromadzonych na wystawie prezentuje najwyższy poziom artystyczny. Weźmy na przykład plakat Waldemara Świerzego z 1975 roku do filmu Ziemia obiecana. Jest to portret mężczyzny w cylindrze. Twarz jednak została całkowicie zacieniona. Główną uwagę widz skupia na dwóch istotnych detalach: białym szaliku i czerwonej plamie, która wypływa spod niego niczym krew. Plakat aż sam prosi się o interpretację. Podczas otwarcia warszawskiej ekspozycji sam Wajda przytaczał anegdoty, dotyczące powstania kilku plakatów. „Widzę tutaj «Człowieka z marmuru», włoski plakat. Przyjechaliśmy z Krystyną [Zachwatowicz – dop. D. P.] do Rzymu i bardzo szczęśliwy włoski dystrybutor filmu pokazuje mi plakat, tylko że tam jest sierp i młot. Myślałem, że zdechnę. Mówię: «Panie! Przecież Pan mi podrzyna gardło. Przecież jeżeli to jest sierp i młot, to ten film już nigdzie i nigdy nie pójdzie za granicą». A oni byli szczęśliwi, że skoro jest we Włoszech partia komunistyczna, to sierp i młot jest w sam raz. No i ubłagałem go, żeby coś wsadził do tej głowy. Wsadził gołąbka pokoju”.
Warto spojrzeć na plakaty do filmów Wajdy z perspektywy kilkudziesięciu lat, które upłynęły od powstania pierwszego z nich. Wystawa jest potwierdzeniem ogromnej popularności polskiego reżysera oraz jego filmów na całym świecie, a także świadectwem wysokiej rangi Polskiej Szkoły Plakatu. Warto pamiętać, że pomysłodawcą zorganizowania wystawy jest Muzeum Kinematografii w Łodzi, które posiada największy na świecie zbiór plakatów do filmów Wajdy. Do tej pory zgromadzono 424 obiekty, w tym 117 polskich. Można pokusić się o stwierdzenie, że chociaż w wielu przypadkach forma artystyczna polskich i obcych plakatów jest podobna, rodzime wyróżniają się przemyślaną, metaforyczną, a czasem przewrotną, treścią. Czyżby żaden zagraniczny artysta nie rozumiał Wajdy tak dobrze jak polski plakacista? Dodatkowo wystawa potwierdza, że warto interpretować plakat nie tylko jako nośnik informacji, ale także jako dzieło sztuki. I świadczy o niesamowitej dojrzałości polskiego plakatu.