Miałem obsikać ściany
O powody, dla których składają ofiarę z własnej intymności, czasem lepiej nie pytać samych artystów i poprzestać na uzasadnieniach kuratorów wystaw czy krytyków sztuki. Dla przykładu przytoczę fragment rozmowy Artura Żmijewskiego z Jackiem Markiewiczem, zamieszczony w zbiorze rozmów z artystami pt. Drżące ciała:
„Dlaczego powstała praca o onanizmie?
Ponieważ bardzo często waliłem konia. Czasem parę razy dziennie.
Czy pokazywanie zdjęć samogwałtu zawstydzało cię?
Byłem bardzo skrępowany. Jednocześnie była to przynosząca mi ulgę publiczna spowiedź […]
Nakupkałeś w Galerii w Orońsku…
Pierwotny pomysł był inny, miałem obsikać ściany. Wystawa nazywała się Miejsca nie miejsca. Chciałem oznaczyć moczem swoje terytorium. A kupa to był impuls, nagła reakcja, do późna w nocy jeszcze robiłem…
…?!
Stelaż konstrukcji oczywiście, aby pokazać właściwą pracę.
Pokazywanie swoich wydalin jest krępujące. Nie było ci wstyd, że ludzie oglądają twój „ekstremalny artefakt”?
Nie. To była reakcja na to, co się tam działo. Byłem bardzo zdenerwowany. Poza tym interesowały mnie różne wydzieliny z człowieka. Wcześniej pokazywałem już ślinę-plwocinę, krew i mocz. Przyszedł czas na kupę. Był i taki projekt, aby grono znajomych, wśród których się obracałem, wspólnie pokazało swoje wydzieliny; został później zrealizowany.
Dlaczego wydzieliny? Co interesującego jest w krwi miesięcznej, w ślinie, w spermie?
Coś bardzo ludzkiego, trudno mi to nazwać […]”.
Czytanie tego zbioru (również wypowiedzi innych artystów, z którymi Żmijewski przeprowadza wywiady) wprawia w zakłopotanie. Wydaje się, że wybrani przez Żmijewskiego twórcy nie realizują jakiegokolwiek artystycznego planu, a raczej naturalnie siłą własnych popędów zaspokajają swoje atawistyczne i ekshibicjonistyczne potrzeby, zyskując zainteresowanie świata sztuki. Przypomina to bardziej sytuację, w której świat sztuki odkrył Nikifora. Podobnie z fotografiami skrajnie wychudzonego oraz wyniszczonego biczowaniem i samookaleczeniem ciała Davida Nebredy – stały się niezwykle cenne dopiero w rękach pewnego marszanda.
Corpus Nancy’ego
Wystawa prac odnoszących się do tematu ciała pt. Corpus w Zachęcie była, zgodnie z deklaracją kuratorki Marii Brewińskiej, inspirowana książkami Jean-Luca Nancy‘ego. Faktycznie dla Nancy’ego ciało jest punktem wyjścia – dusza potrzebuje ciała, dyskurs potrzebuje ciała i bóg/absolut potrzebuje ciała. Nancy zauważa, że ciało jest zadziwiająco obce, że nawet samo to słowo brzmi nienaturalnie i przywołuje na myśl „jakąś pornoskopię”. Jak dotknąć ciała? Nancy odpowiada, że zdarza się to w piśmie, kiedy sens staje się dotknięciem, a to możliwe jest tylko tam, gdzie pismo staje na granicy samego siebie, czyli na granicy sensu. Tekst umożliwia oddalenie, eksponujące ciało. Wystawa Corpus w Zachęcie z pewnością zwróciła uwagę na ciało i jego wielokontekstowość, ale czy poza zaczerpnięciem tematu i tytułu wystawy z książek autora Corpusu i Corpusu II. Writings on sexuality stanowiła twórczy przekład idei Nancy’ego na język sztuki?
Trzeba zaznaczyć, że niektóre prace z zebranych na wystawie rzeczywiście mogły stanowić ilustracje dla poszczególnych myśli filozofa, na przykład wideo Dominika Lejmana pt. Status (godzina z timecodem), na którym kamera przez godzinę rejestruje bezruch leżącego martwego ciała mężczyzny, a upływający czas nagrania pokazuje timecode na dole ekranu, można interpretować zgodnie z następującą myślą Nancy’ego: „Przez całe swoje życie ciało jest również ciałem martwym, ciałem zmarłego, to jest tego zmarłego, którym jestem, żyjąc. Martwy czy żywy – ani martwy, ani żywy – jestem otwarciem, grobem lub ustami, grobem w ustach, ustami w grobie”.
Czy to wystarczy jednak, by cały zbiór bardzo różnych prac, które łączy tylko temat lub odniesienie do ciała i to podejmowany w sposób wcale nieoryginalny, tj. zgodnie z panującym trendem, legitymizować koncepcyjnie dziełem filozoficznym o ciele?
Nie mogę w tym miejscu powstrzymać przed skomentowaniem zdania z opisu wystawy Corpus, zamieszczonego na stronie internetowej Zachęty:
„Film Zbigniewa Libery «Obrzędy intymne» jest traktatem filozoficznym o ciele i ostatniej trosce, jaką mu ofiarujemy”.
Skoro film Libery jest traktatem filozoficznym, to cała wystawa może być „dwiema książkami” Nancy’ego.
Wystawa bez wątpienia stworzyła jakąś nową intelektualno-artystyczną całość poprzez samo usytuowanie prac w kontekście myśli Nancy’ego. Wydaje się, że w tym zestawieniu brakowało jednak równowagi – dominująca pozycja filozofii sprowokowała podejrzenie o nadinterpretację sztuki. Co pozostałoby, gdy pominąć Nancy’ego? Czy jest jakiś klucz stanowiący o wyborze tych konkretnych dzieł? Czy ich kompilacja z dziełem filozofa jest twórcza i unikalna? Czy nie jest raczej tak, że równie dobrze można by było wystawę Corpus legitymizować inspiracją Świadomością ciała Shustermana lub Atlasem anatomicznym dla artystów?
Autor Corpusu podejmuje temat ciała, gdyż w jego przekonaniu ciało zbyt długo było lekceważone przez dyskurs filozoficzny. Tymczasem w sztuce ten temat jest stale obecny, a nurt ukazywania go w sposób prezentowany na wystawie w Zachęcie zdążył się już w niej zadomowić, począwszy co najmniej od połowy dwudziestego wieku.
Można zaryzykować twierdzenie, iż najbardziej radykalny wymiar tego nurtu ma swój początek w latach sześćdziesiątych XX wieku, w sztuce akcjonistów wiedeńskich pełnej fascynacji przemocą i sprofanowanym ciałem. Współcześnie artyści chętniej rozwijają wątek ograniczeń ciała, jego wydzielin i wszystkich jego aspektów, które w naszej kulturze uznawane są za intymne i budzące obrzydzenie.
Podobnie jak uzasadnienia dla obszaru zainteresowań akcjonistów wiedeńskich należy szukać w szerszej perspektywie rzeczywistości powojennego Wiednia, tak uzasadnienia dla fascynacji sztuki biologicznością ciała należy szukać w szerszej perspektywie rzeczywistości i myśli współczesnej. Pomijając dyskusję nad tym, co jest sztuką, a co nią nie jest, oraz fakt, że wielu komentatorów krytykujących nurt abject art odwołuje się do mało aktualnego rozumienia sztuki, warto zastanowić się nad fenomenem omawianego zwrotu, gdyż sama już skala tego zjawiska stanowi o jego istotności. Odpowiedzi można szukać w filozofii, w szerszym kontekście, wykraczającym poza zmianę rozumienia sztuki.