Ostatnie miesiące przebiegają pod znakiem wzmożonej dyskusji na temat ładu przestrzennego, czyli czegoś o czym, zdaniem Filipa Springera, „każdy w Polsce słyszał, ale nikt od dawna tego nie widział”, a także naglącej potrzeby uporządkowania naszej przestrzeni – między innymi poprzez rozprawienie się z kwestią zaśmiecających krajobraz wielkoformatowych reklam (vide: prezydencka „ustawa krajobrazowa”).
Tymczasem artyści coraz częściej decydują się na wykorzystywanie billboardów do swoich akcji artystycznych, tłumacząc, że sztuka może, a nawet powinna przenikać do przestrzeni miejskiej. Trafia w ten sposób do szerszego grona odbiorców, równocześnie zmieniając nośnik reklamowy w sugestywny znak skłaniający do refleksji.
O to, czy wykorzystywanie reklamy wielkoformatowej do akcji kulturalnych i artystycznych ma sens oraz czy artysta wykorzystujący w swojej działalności billboardy ponosi odpowiedzialność za ich wpływ nie tylko na odbiorcę, ale też na ład przestrzenny, postanowiliśmy zapytać Pawła Jarodzkiego oraz Rafała Góralskiego z Galerii Rusz.
Paweł Jarodzki:
Billboardy są elementem rzeczywistości, jednym z wielu elementów, który po prostu jest i nie mam na niego żadnego wpływu. Dostałem kiedyś propozycję zrobienia billboardu dla nieistniejącej już Galerii Zewnętrznej AMS i wykonałem pracę z napisem: „Kto nie kupuje, ten nie je”. Miało to oczywiście charakter ironiczny i nawet nie przypuszczałem, że agencja reklamowa zdecyduje się to pokazać. Moja opinia o reklamie jest jak najgorsza, ale podobne zdanie mam o wielu innych rzeczach. Zawsze bardzo podobało mi się to, co robił Toscani, i myślałem, że może to zmieni coś w reklamie, lecz nie zmieniło niczego. Dla mnie jest ona tym samym, czym była propaganda za czasów PRL-u, a może nawet czymś jeszcze gorszym, bo jest ładna i kolorowa. Najgorsze, że ona jednak działa i artyści nie mogą jej ignorować. Okazuje się, że to jeszcze jedno medium do artystycznego wykorzystania.
Walczyć o ład przestrzenny oczywiście trzeba. Jest to walka o przestrzeń publiczną, bez względu na to, czy należy ona do agencji reklamowych, wielkich koncernów albo nawet agresywnych, małych macherów, czy może w ramach demokracji należy ona do wszystkich. Mam wrażenie, że wybrani przez nas rządzący, zamiast nam służyć, rozsprzedają bezczelnie to, co im powierzyliśmy, czyli właśnie przestrzeń publiczną.
Czy artyści są odpowiedzialni za to, co się dzieje? Pewnie tak, ale odpowiedzialni są wszyscy. Sztuka sama niczego nie zmieni – może tylko zadawać pytania, a nie, tak jak reklama czy propaganda, udzielać jednie słusznych odpowiedzi.
Czy ludzie już się uodpornili na reklamę? Pewnie tak. Tylko że ona chyba nie służy do tego, by przekonać do kupienia produktu, lecz by pokazać, kto tu rządzi, kto jest mocniejszy i kto „wywali” jeszcze większą kasę na coś bardzo dużego i idiotycznego. To element zastraszenia nie tylko konkurencji, ale też zwykłych ludzi, aby wiedzieli, że nie mają na nic wpływu i nic nie znaczą. Wiktor Pielewin opisał to w Generacji P, ale oczywiście literatura, nawet ta najlepsza, też niczego nie zmieni.
Dlatego bardzo cenię artystów ulicy, którzy nielegalnie umieszczają różne rzeczy w przestrzeni publicznej. Są oni na pierwszej linii frontu i często płacą za swoją działalność bardzo dużo. Może nawet są to jedyni autentycznie zaangażowani artyści w dzisiejszych czasach. I do tego zupełnie bezinteresowni.
Rafał Góralski:
Od samego początku wyszliśmy z założenia, że opuszczając bezpieczną przestrzeń tradycyjnych galerii sztuki i działając na ulicy, a tym bardziej wykorzystując do naszych działań bilbord – nośnik wymyślony do prezentacji reklam – jesteśmy skazani na walkę z chaosem i śmietniskiem, zarówno wizualnym, jak i ideowym. W obecnych czasach musimy obcować z natłokiem i chaosem idei oraz obrazów, wszędzie, nie tylko w przestrzeni miejskiej. Jakoś musimy sobie z tym radzić. My w tym wszystkim usiłujemy odnaleźć własną drogę dla naszej sztuki, a przede wszystkim odnaleźć w przestrzeni publicznej miejsce dla refleksji, wolności i wolnego myślenia. W tym sensie dla nas ważniejszy jest ład idei, niż ład przestrzeni, choć oczywiście nasze artystyczne bilbordy w chaosie wizualno-przestrzennym muszą zaistnieć i się z niego wyróżnić, by dotrzeć do widza/odbiorcy.