„Kto chce widzieć ludność miejscową w jej odświętnych strojach, niechaj wybierze się do Zaleszczyk w dzień targowy, do miejskiej cerkwi w niedzielę lub na doroczne odpusty w Winiatyńcach (15 sierpnia) lub kaplicy Iwana Suczawskiego pod Zaleszczykami (21 maja), gdzie zbierają się tysiące ludu z okolicy – pisał w 1913 roku Mieczysław Orłowicz, wybitny krajoznawca pochodzący z Komarna pod Lwowem – a niemal co wieś, to strój inny, chociażby w pewnych szczegółach. W zasadzie dominuje kolor bronzowy, czarny, biały i czerwony. Dziewczęta i kobiety noszą sznurowane wysokie trzewiki, długie, po kostki niemal koszule o bogato haftowanych ręcznie rękawach i kołnierzach, bronzowe, od kolan do wnętrza podgięte spódnice i białe serdaki z czarnym haftem. Włosy zaczesywane w węzły nad uchem zdobią wstążki i paciorki, u piersi sznury korali i monet, wśród których dominują naturalnie wizerunki cesarzy austriackich, nie braknie jednak królów polskich, brodatych baszów tureckich, a nawet imperatorów rzymskich” . Kontrast dla tego bogactwa „miejscowej ludności ruskiej” stanowi „rzadka w powiecie ludność polska”, która „nawet po wsiach wyzbyła się już całkowicie strojów ludowych, a nosi kosmopolityczną podmiejską tandetę lub stare mundury wojskowe”.
Najlepszą okazję do podziwiania krasy zaleszczyckich strojów i haftów stwarzały oczywiście dożynki. Między świętem Spasa a świętem Michała, „kiedy wiatry czarnomorskie układają cienkie pajęczyny babiego lata na krzewach winorośli, na mikołajkach i bodiakach polnych, kiedy rozbrzmiewają śpiewy po winnicach i polach kukurydzy, a z plantacji tytoniu znoszą liście do suszarni, rozpoczynają się na Podolu obrzędy dożynek. Odbywają się one prastarym zwyczajem po dworach i zagrodach i mają w poszczególnych ośrodkach nieco odrębny charakter”.
W połowie lat trzydziestych zaczęto organizować je pod hasłem „Winobranie w Zaleszczykach”, promując zarówno kultywowane tu od XIX wieku tradycje winiarstwa, ale też „posezonowy”, wrześniowy wypoczynek w Zaleszczykach. „Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – donosiła ówczesna prasa. Pierwsze okazałe święto Winobrania, anonsowane afiszem Wiery Spiczakow, odbyło się między15 a30 września 1935 pod patronatem samego premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego. Odtąd, do wybuchu wojny, tłumy turystów ciągnęły we wrześniu do Zaleszczyk, by uczestniczyć w dziesiątkach organizowanych wówczas imprez. Można było zatem podziwiać wystawy owoców oraz „przemysłu ludowego i krajobrazu podolskiego”, brać udział w finiszu ogólnopolskiego spływu kajaków Dniestrem, zawodach kajakowych, pływackich i łodzi rybackich, w finiszu zjazdu gwiaździstego samochodowo-motocyklowego, zawodach konnych, wycieczkach po ziemi podolskiej.
Jednak największą atrakcją skupiającą uwagę gości był pochód grup winiarskich i dożynkowych, podczas którego swój dorobek i osiągnięcia prezentowały wszystkie gminy i wsie powiatu zaleszczyckiego.
„Pobyt w Zaleszczykach okazał się istnym wprost cudem. Cały czas letnia pogoda, upały, błogie powietrze, moc winogron i przepysznych owoców wszelkiego rodzaju – po prostu raj ziemski, zalany słońcem. Plażowaliśmy po cztery godziny dziennie, a ja co dzień prawie kąpałam się w Dniestrze. Wróciliśmy […] pełni radości, że jest w Polsce taki zakątek” – notowała w dzienniku 26 września 1937 Maria Dąbrowska.
Za sprawą zaleszczyckich entuzjastów i starosty Józefa Krzyżanowskiego miasteczko, oblane z trzech stron wodami Dniestru, doczekało się w połowie lat 30. dwóch plaż godnych francuskiej riwiery – Słonecznej i Cienistej. Zaopatrzone w ławki, stoliki z parasolami, huśtawki dla dzieci, wypożyczalnie sprzętów plażowych i sportowych oferowały wiele atrakcji: „Słoneczna, rzucona wysoko na rozpalonych skałach, […] urządzona jest pięknie, posiada liczne kosze, leżaki, elegancką restaurację i żywą orkiestrę plażową. Tu przychodzą głównie ci, co chcą się opalać, ewentualnie schodzą do rzeki, biorą kajak i płyną w złocistą dal. Po drugiej stronie Zaleszczyk leży plaża Cienista. Ta posiada wspaniałe, gęsto zadrzewione aleje i zalaną słońcem plażę z białym piaskiem nad samym brzegiem Dniestru. Ta plaża to raj pływaków i dzieci. Gwarno tutaj od samego rana. Woda Dniestru ciepła, o ósmej rano ma 22–21 stopni, a w południe ponad35”– donosił „Ilustrowany Tygodnik As”. Ustawiony na niej, kilkumetrowej wysokości termometr wskazywał nierzadko temperaturę50 stopni Celsjusza. Mistrz reportażu Melchior Wańkowicz kwitował krótko: „smaży się zaleszczycka patelnia”. Frywolny klimat zaleszczycki pozwalał mężczyznom nosić na plaży piżamy, zdarzali się też plażowicze bez kostiumów, bo za podwójnym, drewnianym płotem kryły się dwa boiska (męskie i damskie) dla amatorów nagich kąpieli słonecznych.
Taki też klimat beztroskiej, rozświetlonej słońcem „polskiej riwiery” emanował z folderów i ulotek wydawanych staraniem m.in. Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich czy Ligi Popierania Turystyki. Ostatnie, z barwnymi grafikami autorstwa Janiny Petry-Przybylskiej, wydano w 1939 roku. Z tego też roku pochodzi fotografia nieznanej dziewczyny brodzącej w nurtach Dniestru. Na rewersie zdjęcia widnieje odręczna adnotacja: „1939 – sierpień, Zaleszczyki przed samą wojną. Ostatnie moje wakacje”…
1 comment
Warto pogłębić temat Polskiej Riwiery czyli Zaleszczyk i przedmościa rumuńskiego.Moze zwrocic sie do ludzi o pamiątki ,foldery,ulotki czy lokalne gazety i poświecić cały numer waszego wydawnictwa.Nadmieniam,ze temat Zaleszczyk staje sie modny ,gdyz media internetowe go podjęły np. wp.
Comments are closed.