Św. Tomasz z Akwinu
Kolejna kanoniczna postać dla myśli zachodniej, chronologicznie o dobre kilkaset lat późniejsza od obu wyżej wymienionych. Ze względu na cokolwiek dziwną tendencję do przedstawiania biografii, jak i rozmaitych idei Tomasza w wybitnie nudny bądź przeintelektualizowany sposób, zdecydowanie zniechęcający do samodzielnej wędrówki przez choćby elementarne założenia myśliciela, najciekawsze w mojej ocenie wątki postaram się, tradycyjnie, przybliżyć po swojemu. Wróćmy więc najpierw na momencik do Augustyna. O ile bowiem u dumnego biskupa Hippony, jak wspominałem, widoczna była fascynacja Platonem, tak u Tomasza „zainteresowania badawcze” w podobnym natężeniu skoncentrowały się na Arystotelesie. Mamy więc dwie, całkiem łatwe do zapamiętania pary, stanowiące – na wzór save’a z wymagających gier zręcznościowych – bezpieczny, przeznaczony do „nieustannego wczytywania”, gdy zdarzy nam się pobłądzić w labiryntach teorii, punkt startowy.
Z opisywanym w poprzedniej części Stagirytą łączyło Tomasza bardzo wiele, m.in. krytyczne nastawienie do anamnezy, pozafilozoficzne, przyziemne zainteresowania (np. botanika), pogląd o człowieku jako „zwierzęciu politycznym” czy ciągotki, z pewnością grzeszne w oczach wielu mu współczesnych, do postrzegania rzeczywistości przez pryzmat mickiewiczowskiego „szkiełka i oka”. Jego przełomowość polega też na tym, że posunął się do dość radykalnego intelektualnie (jak na swoje czasy) „występku”, wyraźnie artykułując konieczność oddzielenia od siebie dwóch niewspółmiernych porządków: wiary i poznania rozumowego, z czym ściśle łączy się być może najpopularniejszy w środowisku akademickim wątek powiązany z myślą św. Tomasza, czyli wyprowadzony przez dominikanina rozumowy dowód na istnienie Boga.
Ze starannie dobranych, jak najbardziej logicznych przesłanek wnioskował tedy Tomasz, że ktoś/coś musiał/musiało przecież zapoczątkować wszelki, nieustający ruch – od wiatru po nurt rzek – oraz, że co najmniej rozsądne byłoby założenie, że wszystko co istnieje posiada swoją wspólną pierwszą przyczynę. Pierwszą, gdyż np. przyczyną dymu unoszącego się nad ogniskiem – przykład mój – jest płonący ogień, przyczyną tego ognia choćby rozpalenie go przez człowieka, który zapałki nabył w sklepie x od sklepikarza y, który to sklepikarz sprowadził je z kolei z… itd. Tomasz miał tu oczywiście na myśli praźródło pokrewnego powyższemu łańcucha powiązań. Idźmy dalej. Kolejny argument, w skrócie, przedstawiał się następująco: skoro jesteśmy zależni od czasu, po prostu musi istnieć jakiś byt odeń i od wszelkich innych ograniczeń niezależny. Tomasz domniemywał też, że wobec tak wielu rzeczy doskonałych (wszelkie ożywione i nieożywione istoty obecne na świecie) niemożliwym jest, by nie istniała gdzieś ta najdoskonalsza. Wątkiem piątym i jednocześnie ostatnim był wreszcie klasyczny, przeciekawie obalany potem m.in. przez Immanuela Kanta, dowód bazujący na porządku i niezwykłej logice kierującej światem przyrody (innymi słowy – światem przez kogoś zaprojektowanym). Napisałem klasyczny, gdyż chyba najczęściej ze wszystkich wymienionych wykorzystywany jest dziś przez osoby wierzące, starające się zobiektywizować przy jego pomocy metafizykę w sporach światopoglądowych. Przyznacie, że wszystkie te przykłady, tu oczywiście haniebnie wręcz uproszczone, składają się na całkiem ciekawy kolaż wyraźnie godzący odgrodzone dotychczas światy: boski i ludzki.
W związku z owym podziałem zakładał więc Tomasz z Akwinu, że możemy zaobserwować następstwa pewnych rzeczy, stanów, sytuacji, mimo że nie jesteśmy w stanie w pełni dotrzeć do ich źródła rozumowo (ot, choćby problematyka stworzenia świata i to zadziwiające uczucie, gdy człowiek bezskutecznie próbuje dociec, jak z niczego mogło wyłonić się coś). Wszystko dlatego, że zarówno porządek metafizyczny jak i namacalny nie stoją ze sobą w sprzeczności – gwarantem ich kooperacji jest właśnie figura wszechmocnego Boga.
Warto przyjrzeć się wreszcie, oczywiście przez pryzmat swobodniejszej, „przyjaznej” optyki, czterem ważnym dla myśli Tomasza terminom – substancji, uniwersaliom, istocie i istnieniu, które dla ułatwienia możemy sobie jeszcze rozdzielić na dwie pary. Rozpocznijmy od substancji, pojęcia zapożyczonego z, a jakże, rozważań Arystotelesa i odnoszącego się do pojedynczych bytów/przedmiotów, występujących w takiej formie, w jakiej stykamy się z nimi na co dzień. Przykłady? Konkretny, dobrze odżywiony kot, określony egzemplarz nowej płyty Swans, zniszczone ferrari Mario Balotellego. Żeby jednak nie było zbyt przyjemnie, w nieco szerszej, bo pozazmysłowej perspektywie te formy odnajdują się jako uniwersalia (powszechniki). W przeciwieństwie do indywidualnego charakteru substancji, w tym przypadku mamy do czynienia z pojęciami ogólnymi, obejmującymi swym zakresem zbiory konkretnych bytów. Uniwersaliami, trzymając się tych samych przykładów, byłyby więc po prostu ogólne, teoretyczne kategorie, to jest: kot, płyta winylowa, samochód. Relacja pomiędzy obydwoma porządkami, jak łatwo się domyślić, wywoływała na przestrzeni lat liczne spory, i to właśnie Tomaszowi umiejętnie udało się (triadycznie) połączyć różne punkty widzenia w jeden spójny, kompilujący wszystkie dotychczasowe idee system. Do zobrazowania specyfiki tegoż systemu raz jeszcze wykorzystam mojego wyimaginowanego statystę – nieco przekarmionego futrzaka. Pierwsze stanowisko wiązało się ze ścisłym powiązaniem substancji
z powszechnikiem (konkretny kot odzwierciedla swoją „osobą” ogólną wizję kota), drugie, bardziej abstrakcyjne, za powszechnik miało ogólne pojęcia oderwane od substancji (wszystko, co przychodzi nam na myśl, gdy pomyślimy sobie o słowie „kot”), trzecie zaś było już skrajnie metafizyczne, przypisując wątek uniwersaliów kompetencjom i „myślom” boskim. Tomasz zrównał je wszystkie.
Czas na drugą parę. Pojęcie istoty ściśle wiąże się z zakładaną przez Tomasza wizją człowieka, którego traktował jako konglomerat duszy i ciała. Do tej pory nie było to tak oczywiste, gdyż różnej maści miłośnicy mądrości lubowali się w przesadnej wręcz gloryfikacji pierwiastka duchowego bądź też bezdyskusyjnie zakładali rozdział obu wspomnianych składowych (jak np. nasz dobry znajomy – św. Augustyn). Niemniej, istotą byłby u Tomasza oczywiście np. każdy kot, każda płyta, każdy samochód. Tu jednak pojawia się kluczowe rozróżnienie, istotniejsze (nomen omen) od nieskończonej wyliczanki desygnatów, gdyż sam fakt bytności tych form nie daje nam żadnych podstaw do wywnioskowania, że determinują jednocześnie swoje istnienie. Z pomocą przychodzi nam na szczęście kluczowe w dociekaniach Tomasza pojęcie istnienia. Pojęcie, jak chyba żadne inne, podkreślające niepojmowalny geniusz Boga, jaki filozof pierwszemu poruszycielowi przypisywał. Z samej myśli o istocie stwórcy wynika bowiem przekonanie o tym, że jako byt wszechmocny to on jest odpowiedzialny za swoje istnienie. Inne istoty – przywołany kot czy samochód – tej, uprośćmy, autoprzyczynowości, w sobie nie posiadają, a tym samym, skoro mimo to trwają (w postaci materialnej), zasadny jest według Tomasza wniosek, że ich istnienie zależne jest wyłącznie od bytu ponadczasowego.
Wszystko to to oczywiście zaledwie zalążek zbudowanego przez Tomasza filozoficznego systemu, ale że kot wydaje się już wyeksploatowany, dajmy zwierzakowi spokój i posłuchajmy w zamian kompatybilnej z aurą muzyki. W końcu tekst miał za zadanie dostarczyć jedynie klucza i motywacji do własnych poszukiwań. Jeśli choć jedną osobę udało mi się do nich zachęcić, ucieszyłbym się niezmiernie. Myśl samego Tomasza, obfitująca w dziesiątki podobnych powyższym rozważań, dywagacji, prób wyjaśnienia rzeczywistości, doskonale ma się zaś po dziś dzień, czego dowodem jest chociażby prężnie funkcjonujący nurt określany tajemniczo neotomizmem. Wszystkich, których nie zanudziłem jeszcze na śmierć, odsyłam więc do ciekawego, traktującego o nim artykułu, zaś sam na dziś będę już powoli kończył. W kolejnej części chciałbym przenieść środek ciężkości z rozważań metafizyczno-organizacyjnych, które ewidentnie zdominowały wątek merytoryczny dzisiejszego odcinka, na myśl polityczną i społeczną. A, byłbym zapomniał, na dole, tradycyjnie, załączam pełną listę wykorzystanych w tekście utworów. Do przeczytania następnym razem!
1. Modeselektor feat. Otto von Schirach – Evil Twin
2. Kendrick Lamar – m.A.A.d city
3. Ezequiel Vinao – Arcanum: Part II: Augustine (De Civitate Dei, XI)
4. Jeff Buckley – Grace
5. Gil Scott-Heron – Free Will
6. INXS – Original Sin
7. The Wrens – Jane Fakes a Hug
8. Radiohead – How To Disappear Completely
9. Charles Mingus – Precognition
10. The Cranberries – Salvation
11. Com Truise – Mind
12. XTC – Senses Working Overtime
13. Sam Smith, Nile Rodgers, Disclosure, Jimmy Napes – Together
14. The National – Conversation 16
15. Greco Casadesus – Monastic Peace
16. Wu-Tang Clan – The Abbot
17. Cinemascape – Private Property
18. Aretha Franklin – I Say a Little Prayer
19. PJ Harvey – Working For The Man
20. Shpongle – Botanical Dimensions
21. George Michael – Faith
22. Gang Gang Dance – Mindkilla
23. Baxter – Proof
24. Mausi – Move
25. Rodriguez – Cause
26. The Soft Moon – Out of Time
27. The Dodos – Substance
28. Blur – The Universal
29. Bon Iver – Creature Fear
30. Pet Shop Boys – Being Boring