Sto lat temu w Radomiu zmarł jeden z najważniejszych polskich realistów. Wybitny przedstawiciel nurtu batalistycznego, przywódca polskiej bohemy artystycznej skupionej w Monachium, malarz nurtu historyczno-rodzajowego, właściciel Orońska. Józef Brandt jest dziś znany nie tylko w Polsce, ale także poza granicami kraju.
W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku trwa właśnie wystawa malarstwa Józefa Brandta zorganizowana z okazji 100. rocznicy śmierci artysty. Wystawa przypomina nie tylko o jego wybitnej twórczości, ale także o biografii i związku z Orońskiem – ukochanym miejscem malarza. Wystawa choć przekrojowa, nie rości sobie praw do bycia całościowym kompendium wiedzy na temat twórczości Józefa Brandta. Kuratorzy skupili się na ukazaniu powiązań największego, polskiego realisty z Orońskiem oraz wpływu jego dorobku na twórczość współczesnych artystów. Jedno jest pewne. Brandt był artystą rozpiętym pomiędzy Monachium a Orońskiem. To właśnie w Orońsku odpoczywał, spędzał wolny czas, prowadził bardzo aktywne życie towarzyskie. Uwielbiał spotykać się z ludźmi, zapraszać gości do swojego majątku, stać przy sztalugach, kiedy wokół toczyło się gwarne życie. Podkreślał, że „gdy staje przed sztalugami bez towarzystwa, zaraz czuje się rozdrażniony i rozprasza się” .
Od małego Brandt otoczony był ludźmi, może właśnie dlatego szybko stał się „duszą towarzystwa”. Wyrastał w zamożnym i kulturalnym domu, w którym pełno było artystów i społeczników. Urodził się w szlacheckiej rodzinie o artystycznych, ale też medycznych pasjach. Matka – Krystyna z Lesslów była malarką i rysowniczką, natomiast dziadek Franciszek i ojciec Alfons – lekarzami. Mały Józio poszedł jednak w ślady matki, choć kiedy w 1858 roku opuszczał Warszawę, aby przenieść się do Paryża, nie przypuszczał, że wkracza w świat wielkiej bohemy artystycznej.
Zapewne spotkanie z Juliuszem Kossakiem uświadomiło Brandtowi, że to właśnie malarstwu chce się poświęcić. Od strony formalnej początkowa twórczość Brandta niejednokrotnie wykazywała podobieństwo z delikatną, akwarelową stylistyką Juliusza Kossaka. Jednak dość szybko zapoczątkował swoją oryginalną technikę, mistrzowsko inscenizując kompozycję, a także eksperymentując ze światłem i fotografią. Eksperymentował głównie w Monachium, gdzie od 1862 roku studiował w Akademii, w pracowni Franza Adama. Wówczas nie miał oporów przed najnowszymi trendami zachodniej sztuki. Cztery lata później postanowił otworzyć własną pracownię, która zgromadziła przyszłych wielkich, polskich artystów. Z czasem niewielka pracownia przy Schillerstrasse przerodziła się w rodzaj prywatnej szkoły. Brandt dla swoich uczniów był nie tylko doskonałym mentorem, ale przede wszystkim serdecznym i gościnnym przyjacielem. Kiedy w 1877 roku poślubił Helenę z Woyciechowskich Pruszakową stał się właścicielem ziemskim i gospodarzem orońskiego majątku. Często zabierał swoich uczniów właśnie do Orońska, gdzie organizował plenery dla tzw. Wolnej Akademii Orońskiej, czyli samozwańczej, wakacyjnej grupy rezydentów. Oroński, romantyczny dwór, wypełniony dziełami sztuki, zachwycał wszystkich, a malarze wprost uwielbiali w nim bywać. Brandt urządzał w nim staropolskie święta, Wielkanoc, zabawy, najbardziej lubił przebywać tam głównie w okresie od wiosny do jesieni, resztę roku spędzał bowiem w Monachium.
Specjalnością Brandta były sceny batalistyczne, ujęte jednak rodzajowo, a rzadko kiedy historycznie. Sceny na płótnach Brandta rozgrywają się w stepowym, ukraińskim krajobrazie, w którym trudno odnaleźć konkretne postaci historyczne. Jego sztuka przesiąknięta była polskością, obrazy podpisywał „Józef Brandt z Warszawy”. Życie Brandta było nieprzerwanym pasmem życiowych sukcesów. W poczuciu właściwie wybranej drogi umacniały go nagrody, tytuły oraz świetna pozycja finansowa i towarzyska. Woda sodowa nie uderzyła mu jednak do głowy. Kiedy w 1894 roku otrzymał propozycję objęcia stanowiska dyrektora krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, nie przyjął jej, polecając Juliana Fałata.
Z okazji wyjątkowego jubileuszu Centrum Rzeźby w Orońsku przygotowało obszerny program, na który składa się nie tylko sama wystawa twórczości Brandta, ale także szereg innych punktów. Ekspozycję Kłus, stęp i cwał można oglądać w Galerii Oranżeria, a projekt polsko-niemiecko-ukraiński w Galerii Kaplica, we wnętrzach pałacu, na tarasie kawiarni Domu Rzeźbiarza oraz w przestrzeni parku. Nie tylko same wystawy są atrakcją dla zwiedzających. Część ekspozycji została poświęcona rekonstrukcji malarni Brandta, tzw. „ula”, który został zaprojektowany przez samego artystę. Miejsce to miało służyć do pracy w plenerze. Na wystawie zostały zaprezentowane prace z licznych polskich kolekcji, muzeów, a także z Narodowej Galerii Sztuki we Lwowie. Obok dzieł malarskich Brandta można obejrzeć zachowane w archiwach pamiątki: listy, dokumenty, fotografie ze zbiorów Muzeum Jacka Malczewskiego w Radomiu oraz orońskich rodzin – Prusaków, Daszewskich i Stachurów. Oddzielnie została także zaaranżowana kolekcja militariów, które Brandt zgromadził podczas swoich licznych podróży, m.in. na Wołyń i Podole. W środowisku monachijskim pokaźna kolekcja artysty wzbudzała ogromny podziw. Dziś jest ona własnością warszawskiego Muzeum Wojska Polskiego.
Jednym z ważniejszych elementów orońskich wydarzeń, związanych z rocznicą śmierci Brandta, jest recepcja jego twórczości w sztuce współczesnej. Artyści z Niemiec, Polski i Ukrainy interpretują sztukę Brandta poprzez różnorodne prace: instalacje, filmy wideo, performance, czy różnego rodzaju obiekty. W pałacu można obejrzeć wirtualne rzeźby stworzone pod kierunkiem Grzegorza Rogali, który na co dzień zajmuje się filmem, fotografią i grafiką artystyczną. Prace zostały wykonane przez studentów grafiki z warszawskiej Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej i Zarządzania. Forma jest niezwykle nowoczesna technologicznie – widzowie za pomocą telefonów komórkowych mogą obejrzeć trójwymiarowe obiekty, a także odczytać informacje na ich temat. Wśród artystów, którzy wzięli udział w tym innowacyjnym projekcie, znalazły się nazwiska, takie jak: Anna Orlikowska, Vlodko Kauffman, Christoph Both-Asmus, Vasylyna Buryanyk, Olexa Furdijak, Sergiy Petlyuk, czy Natalka Shymin. Każdy z nich inaczej zinterpretował sztukę Brandta we współczesnym kontekście.
Instalacja wideo Anny Orlikowskiej odnosi się do koncepcji bryły architektonicznej pałacu Brandta rozumianej jako rzeźba, rozdzielająca przestrzeń wnętrza pałacowego od przestrzeni otaczającego go parku. Sama artystka przyznaje, że odwołała się do cytatu z Kompozycji przestrzennej. Obliczenia rytmu czasoprzestrzennego Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego, który mówi o rzeźbie zamykającej w sobie przestrzeń. Autorka swoją instalacją pokazała w jaki sposób dwa, pozornie nieprzystające do siebie światy mogą się przenikać. Na wystawie spektakularnie prezentują się także prace ukraińskich artystów, zaproszonych do projektu przez Vlodko Kaufmana – architekta, artystę i animatora kultury. Jedną z prac jest instalacja uformowana na kształt jaskółczego gniazda, odnosząca się do miejsca kultu i idei ochrony rodzinnych tradycji. Została ona wykonana z różnorodnych materiałów, takich jak gałęzie, metalowe elementy czy sztuczne tworzywa. Wiele z prac zostało przygotowanych specjalnie na tę wyjątkową okazję i doskonale komponują się one z orońskim krajobrazem. I tak rzeźba Olexa Furdiyaka czy instalacje z tkanin autorstwa Vasylyny Buryanyk nawiązują do posiadłości Brandta. Przed wejściem do orońskiego pałacu został także wykonany performance autorstwa niemieckiego artysty Christopha Both-Asmusa Tree Walker. A Moment in Time. Pomimo zdecydowanego, formalnego kontrastu prac współczesnych artystów z realistycznymi dziełami Józefa Brandta, prace tworzą jednolitą całość.
Trzeba przyznać, że malarstwo Brandta mieściło się w ramach realistycznej interpretacji dziejów – porywającego, bohaterskiego patriotyzmu, pełnego emocji, a niekiedy patosu. Obrazy Brandta mają charakter historycznej relacji, nie za pomocą odniesień do historii, lecz poprzez kreowanie narracyjnego wojennego obrazu, niejednokrotnie wzbudzającego zachwyt także w dzisiejszych czasach.