wołyń
jak tam kipiałem
wesoły
ciężko i gęsto rosnąc
w miasteczku o cerkwie białe
grzmiała moja majowa wiosna
Józef Czechowicz: autoportret (PZ 1, 127)[1]
W moim szkicu pragnę skupić się na trzech zasadniczych składnikach językowego obrazu świata ewokowanego w pisarstwie Józefa Czechowicza przez słowo „Wołyń”. Chciałbym ten obraz pokazać poprzez fakty z życia autora lata na wołyniu[2], poprzez jego ideę Wołynia jako historycznego siedliska wielokulturowej społeczności polsko-ruskiej i po trzecie – co dla mnie najciekawsze – poprzez lekturę „wcieleń” Wołynia w dziełach autora Poematu o mieście Lublinie.
Zanim przystąpię do systematycznego przedstawiania wskazanych pól aktywności Józefa Czechowicza, pragnę podkreślić, że Wołyń zajmuje w jego twórczości miejsce ogromnie znaczące i wybitne. Jest nie tylko źródłem inspiracji dla licznych tekstów zarówno poetyckich, prozatorskich, jak i publicystycznych, ale także miejscem dojrzewania ideowego i artystycznego poety. Nie powinno nas to nadmiernie dziwić, bowiem Czechowicz spędził na Wołyniu zachodnim, tj. we Włodzimierzu Wołyńskim i okolicach, ponad cztery lata (oczywiście z przerwami, podczas których na dłuższy lub krótszy czas powracał do rodzinnego Lublina). Dodajmy, że kraina ta nigdy nie była dla autora lata na wołyniu „obczyzną” czy „bliższą zagranicą”, lecz zawsze stanowiła integralną część jego życia i wyobraźni twórczej. Jak zresztą mogło by być inaczej, skoro od ponad tysiąca lat ziemie wołyńskie bezpośrednio graniczyły z krajem Lachów, a nieraz stanowiły również teren ich raz intensywniejszej, a raz słabszej ekspansji…
Zacznijmy od wątków biograficznych. Po wojnie polsko-bolszewickiej, w której siedemnastoletni Czechowicz uczestniczył jako ochotnik i dzięki której po raz pierwszy otarł się o Wołyń i Białoruś, niedoszły podoficer Wojska Polskiego wrócił do Lublina z poobcieranymi nogami, by dokończyć przerwaną naukę w seminarium nauczycielskim. Latem 1921 roku ruszył na północno-wschodni kraniec Rzeczypospolitej, do Brasławia w województwie wileńskim, by podjąć pracę na stanowisku nauczyciela w szkole podstawowej. Po pewnym czasie przeniósł się do nieodległej[3] od powiatowego miasteczka Słobódki, gdzie w szkółce wiejskiej uczył prawdopodobnie „wszystkiego”. Pięknie położone miejsce odegrało istotną rolę w rozwoju duchowym poety. To właśnie tam – wśród borów i jezior, wśród na wpół pierwotnej roślinności i niezwykłych ludzi – zdarzyło się coś dramatycznego. Nie wiemy dokładnie, co to było, być może do głosu doszły homoseksualne skłonności młodego nauczyciela i z tego powodu musiał on zmienić miejsce pobytu i pracy. W marcu 1923 roku Czechowicz uczył już w jednoklasowej szkółce powszechnej w Marianówce-Smolarach (w pobliżu Włodzimierza Wołyńskiego). Po kilku miesiącach został przeniesiony do samego Włodzimierza i tu od września 1923 roku do końca sierpnia 1926 roku pracował jako nauczyciel: najpierw w siedmioklasowej Szkole Powszechnej nr 3 (w latach 1923-1924), a następnie w Szkole Powszechnej nr 1. Na początku września 1926 roku poeta uzyskał przeniesienie do Lublina. W trakcie służby nauczycielskiej na Wołyniu zdobył dyplom Wyższego Kursu Nauczycielskiego, prowadzonego na KUL-u, a jego praca dyplomowa na temat ballady Lilije Adama Mickiewicza została wydana drukiem w serii Wyższych Kursów Nauczycielskich[4]. W przeddzień wyjazdu Czechowicz żegnał się z piękną krainą, objeżdżając ją „służbowo”, o czym pisał z Włodzimierza do Wacława Gralewskiego 2 lipca 1926 roku: „Właściwie nie uczę już od połowy maja, jeżdżąc po różnych kątach Wołynia jako oficer do specjalnych poruczeń Kuratorium” (PZ 8, 76).
Wyraziste ślady tych kilku lat spędzonych na Wołyniu znajdujemy zarówno w tekstach artystycznych, jak i publicystycznych. Z tych ostatnich warto przywołać bardzo interesujące – choć zachowane jedynie w niedokończonym brulionowym szkicu – opracowanie historii Wołynia, a szczególnie jego ówczesnej stolicy, czyli Włodzimierza Wołyńskiego; tekst zatytułowany Włodzimierz – książąt stolica dotyczy burzliwych dziejów Wołynia w czasach kształtowania się państwowości ruskiej i polskiej (w wiekach od X do XII) i oparty został na słynnej kronice Nestora. W obrazie pierwszych stuleci Wołynia szczególnie wyeksponowane zostało nieustanne zmaganie się żywiołów wewnątrzruskich i władców polskich (np. Bolesława Chrobrego, Bolesława Śmiałego czy Bolesława Krzywoustego), którzy niejednokrotnie w spory wołyńskich i kijowskich książąt ingerowali.
Później – o czym Czechowicz w szkicu już nie wspomina – ziemie te próbowała przejąć władza litewska, następnie – za panowania Kazimierza Wielkiego – znaczna część Wołynia, ze stołecznym Włodzimierzem na czele, stała się lennem Królestwa Polskiego (1366), aż wreszcie po unii lubelskiej (1569) wraz z zasadniczą częścią innych krain ruskich weszła w skład Korony Królestwa Polskiego w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Stan ten utrzymał się do drugiego rozbioru Polski (1793), a ostatecznie ziemie owe padły łupem Rosji po trzecim rozbiorze (1795). Sytuacji nie zmieniły wojny napoleońskie, gdyż Wołyń i inne tereny ruskie nie stały się częścią kadłubowego Księstwa Warszawskiego (1807-1812) ani tym bardziej – okrojonego po kongresie wiedeńskim – Królestwa Polskiego. Dopiero konsekwencje I wojny światowej oraz zwycięska wojna polsko-bolszewicka sprawiły, że Wołyń z powrotem znalazł się w obszarze Rzeczypospolitej, na krótko zresztą, bo już w 1939 roku Rosja bolszewicka – na mocy układu z hitlerowskimi Niemcami – zagarnęła ziemie wołyńskie w swoje „opiekuńcze ramiona”. I w nich pozostałyby zapewne do dziś, gdyby Ukraińcy nie postanowili „wybić się na niepodległość”, czego jesteśmy świadkami i – jak sądzę – życzliwymi sojusznikami od 1991 roku.
Innym tekstem publicystycznym Czechowicza dotyczącym tematyki wołyńskiej jest bogate studium Zabytki włodzimierskie, które wydrukowano w „Przeglądzie Lubelsko-Kresowym” w 1925 roku[5]. W artykule owym pojawia się m.in. taka melancholijna refleksja: „Dziś nie ma prawie śladu dawnej świetności stolicy książąt wołyńskich” (PZ 5, 272). Studium poświęcone zostało przede wszystkim licznym włodzimierskim zabytkom sakralnym, niestety – w większości zrujnowanym lub chylącym się ku upadkowi. W nim też znajdujemy wyraziste świadectwo Czechowiczowskiej wrażliwości: „Szczególnie pięknie tu na wiosnę, gdy kwitną sady na stoku wzgórza i dookoła cerkwi rozrzucone” (PZ 5, 274).
Wśród tekstów Czechowicza związanych z miastem Włodzimierz na szczególną uwagę zasługuje szkic Poezja Wołynia, który ogłoszony został drukiem wiele lat po opuszczeniu przez poetę wołyńskiej krainy[6] i stanowi dowód, że autor miał ją nieustannie w pamięci. W artykule zawarł jakże przenikliwe i uderzające myśli, inspirowane – być może – przez Józefa Łobodowskiego: „Ta ziemia, odwiecznie polska z ducha i historii, ma ludność rdzennie ruską i językiem ludu jest wołyński dialekt z grupy dialektów ukraińskich. Czerpać zeń dla celów poetyckich to tyle, co ruszczyć mowę polską. (…) Poeci wołyńscy nie mogą się oprzeć na polskiej gwarze wołyńskiej, bo takiej nie ma w grupie naszych gwar kresowych. Wobec tego ich związanie z ziemią rodzinną ukazuje się przeważnie w tematyce, toteż sielanka wiejska, sceny leśne, wodne, słowem – pejzaż, stają się dla nich koniecznością i granicą” (PZ 5, 224-225).
W dalszej części szkicu poeta wymienia ważniejsze postaci tego ruchu poetyckiego czy raczej nawet ugrupowania literackiego, które – jako grupa Wołyń – działało w latach 1935-1938. Grupowej aktywności sprzyjało ukazywanie się w Łucku tygodnika „Wołyń”[7], w którego dodatku literackim („Wołyń Literacki”, „Literatura i Sztuka”), redagowanym przez Józefa Łobodowskiego, publikowali swe teksty m.in. Czesław Janczarski, Wacław Iwaniuk, Władysław Milczarek, Antoni Podmajstrowicz, Stefan Bordczak czy Stefan Szajdka. Aktywność grupy znacznie osłabła po wyjeździe Łobodowskiego (w 1938 roku), którego działalność stanowiła główną sprężynę owego ruchu literackiego i który ściśle współpracował z wojewodą wołyńskim Henrykiem Józefskim[8].
Wołyń, jak się przekonamy, pozostał w pamięci i wyobraźni poetyckiej Czechowicza na zawsze. Do tekstów prozatorskich powstałych na Kresach, w tym na Wołyniu, zaliczyć można zarówno debiut epicki poety, czyli Opowieść o papierowej koronie[9], jak również fragmentarycznie zachowaną w brulionie tzw. Opowieść o Hiramie-Czarnoksiężniku[10]. O tym ostatnim utworze Czechowicz pisał w tonie zwierzenia w liście do Wacława Gralewskiego z 14 maja 1823 roku: „W ciągu całych miesięcy przepracowuję ten temat w umyśle na arcydzieło. Pojedyncze sceny rodziły się w Wilnie (…). Inne w lasach wołyńskich, jeszcze inne, gdy pociąg z Litwy gnał w noce gwiaździste ku południowym kresom Rzeczypospolitej” (PZ 8, 30).
- Cytaty z pism Józefa Czechowicza podaję – jeśli nie zaznaczam inaczej – z najnowszej pełnej edycji: J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 1-9. Red. J. Święch i in. Lublin 2005-2013, Wydawnictwo UMCS (dalej skrót PZ, tom, strona); skróty oznaczają: PZ 1 – Wiersze i poematy. Oprac. J. F. Fert. Lublin 2012; PZ 2 – Wiersze i poematy. Utwory niepewnego autorstwa lub przypisywane poecie. Dodatek krytyczny. Oprac. J. F. Fert. Lublin 2012; PZ 3 – Utwory dramatyczne. Red. J. Nowakowska, J. Cymerman. Lublin 2011; PZ 4 – Proza. Red. T. Kłak. Lublin 2005; PZ 5 – Szkice literackie. Oprac. T. Kłak. Lublin 2011; PZ 6 – Przekłady. Oprac. W. Kruszewski, D. Pachocki. Lublin 2011; PZ 7 – Utwory dla dzieci. Oprac. E. Łoś. Lublin 2013; PZ 8 – Listy. Oprac. T. Kłak. Lublin 2011; PZ 9 – Varia. Oprac. J. Cymerman, A. Wójtowicz. Lublin 2013.↵
- PZ 1, 106; PZ 2, 123.↵
- Miejscowość jest zapewne położona blisko Brasławia, skoro poeta w swoim skrótowym dzienniczku pod datą 9 maja 1922 roku zanotował: „Wieczorem poszedłem pieszo do Brasławia” (PZ 9, 36).↵
- Publikacja ta ukazała się jako 2 numer serii PWKN, Lublin 1925, ss. 68-78.↵
- „Przegląd Lubelsko-Kresowy” 1925, nr 7 (marzec).↵
- „Kurier Literacko-Naukowy” 1938, nr 50. Por. W. Michalski: Odkryć Wołyń na nowo (Czechowicz, Iwaniuk, Łobodowski, Czaykowski). „Akcent” 2007, nr 1, ss. 35-44.↵
- Zob. J. Sawicka: Złota wołyńska struna. O Łobodowskim w tygodniku „Wołyń”. „Kresy” 1991, nr 16, ss. 54-59.↵
- „Na Wołyń, do redagowania pisma, zaprosił poetę wojewoda wołyński, Henryk Józefski” (tamże, s. 54).↵
- Bezimiennie ogłoszona opowieść w inauguracyjnym numerze pisma „Reflektor”, czerwiec 1923, ss. 4-28.↵
- PZ 4, 52-60; 225-240.↵