Reżyser niepokorny
W tym czasie wielkie sukcesy artystyczne twórcy Dotyku zła (1958) były już odległą przeszłością, a publiczność raczej niezdrowo emocjonowała się jego tuszą, uznając ją za przejaw tej samej frywolności, lekkomyślności i braku kontroli, które złamały jego karierę. Nie pomagał fakt, że znany był również z kapryśnego zachowania na planie, nawet jeśli chodziło o niewiele znaczące reklamówki. Zdarzyło mu się powiedzieć, że przecież nikt go nie może zmusić, aby przed kamerą stwierdził, iż wino Paul Masson jest lepsze niż Stradivarius, tak więc tego akurat spotu nie nagrano. Znany jest też zabawny zapis audio (najczęściej określany potocznie jako „Frozen Peas”) z nagrań do spotów dla brytyjskiej firmy Findus produkującej mrożonki, w którym Welles poucza reżysera, jak powinna wyglądać reklama, kilkukrotnie używając dość nieparlamentarnych zwrotów. Nagranie trwa kilka minut, podczas których Welles kwestionuje jakość tekstu, stronę wizualną planowanej reklamówki i wskazówki reżysera, a kończy się stwierdzeniem, że „to nie jest warte żadnych pieniędzy” i odgłosami sugerującymi raptowne opuszczenie studia.
Ponadto w Internecie łatwo można znaleźć pochodzący z prac nad jednym ze spotów dla firmy Paul Masson klip, na którym Welles kilkukrotnie próbuje wypowiedzieć swoje kwestie, będąc wyraźnie „pod wpływem”. Wiele osób zapewne zbyłoby to ironicznym komentarzem, sugerującym, że wszakże Welles musiał dogłębnie poznać reklamowany przez siebie produkt, aby przekonująco go polecić, gdyby nie fakt, iż niedługo później w jednym z wywiadów przyznał, iż nigdy nawet nie próbował wina tej marki. Ta wypowiedź sprawiła, że kilkuletnia współpraca z amerykańską firmą dobiegła końca, a jako twarz marki zastąpił go bardziej układny John Gielgud.
Incydenty takie jak ten, zwłaszcza w zestawioniu z faktem, że przez ostatnie 11 lat życia Wellesowi nie udało się ukończyć żadnego filmu kinowego (mimo dużego stopnia zaawansowania kilku projektów), sprawiły, że w pamięci wielu Amerykanów zapisał się jako pazerny utracjusz, troszczący się wyłącznie o własną kieszeń i żołądek. Kiepska reputacja ciągnęła się za nim nawet po śmierci, co udowadnia zrealizowany w 1999 roku film Tima Robbinsa Cradle Will Rock, w którym Welles (pokazany w pierwszych latach swojej kariery) zostaje sportretowany jako nadużywający alkoholu i pozbawiony skrupułów kabotyn, któremu wielka sztuka wychodzi jakby mimochodem.
The Orson Welles Show
Liczne spoty reklamowe były być może najbardziej kontrowersyjną częścią późnej działalności Wellesa, ale to wcale nie one zapewniały mu najwięcej czasu antenowego. Nieustanna obecność reżysera Wspaniałości Ambersonów (1942) w pejzażu medialnym Ameryki lat 70. i 80. była raczej efektem niezliczonych występów w wieczornych programach rozrywkowych, które mniej więcej od początku lat 70. przeżywały prawdziwy rozkwit. Ich magnesami była zazwyczaj charyzma i wyrazista osobowość prowadzącego oraz zestaw różnorodnych atrakcji, na które składały się wywiady, skecze, piosenki i co tylko przyszło do głowy kreatywnym scenarzystom.
Welles pojawiał się regularnie m.in. u Deana Martina, Dicka Cavetta, Merva Griffina czy Johnny’ego Carsona. Szczególnie chętnie bywał w The Tonight Show Starring Johnny Carson (emitowanym na antenie NBC nieprzerwanie od 1962 do 1992 roku), niejednokrotnie zastępując bardziej prestiżowych gości, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali ze swojego udziału, a czasem nawet samego Carsona – tylko w 1976 roku występował tam 12 razy, w tym dwa razy w roli prowadzącego. Zdarzały mu się poważne wywiady, w których chętnie rzucał anegdotami i opowiadał o swoim życiu oraz pracy (wznosząc się przy okazji na wyżyny mitomanii), przeważnie jednak sypał zaskryptowanymi dowcipami, odgrywał komiczne scenki, śpiewał, tańczył oraz, nade wszystko, pokazywał magiczne sztuczki.
To właśnie prestidigitatorskie popisy stały się jego znakiem rozpoznawczym – od prostych karcianych trików po rozbudowane scenki, w których na przykład przecinał na pół samą Marlenę Dietrich (wkrótce zastąpioną w tym numerze przez żonę reżysera, Ritę Hayworth). W jednym z wywiadów, które w latach 1969–1974 przeprowadził z nim Peter Bogdanovich (wydanych później w formie książkowej pod tytułem This Is Orson Welles), Welles twierdził, że magicznych umiejętności, które fascynowały go od dzieciństwa, nauczył się od samego Houdiniego. Najprawdopodobniej jest to jedna z wielu autobiograficznych bajek, które Welles chętnie sprzedawał publiczności, nie zmienia to jednak faktu, że był bardzo wprawnym sztukmistrzem, a swoje umiejętności doskonalił przez całe życie. Jeszcze wieczorem 9 października 1985 roku, zaledwie na kilka godzin przed śmiercią, brał udział w nagraniach do programu The Merv Griffin Show, gdzie pokazywał jakąś sztuczkę karcianą. Program został wyemitowany pięć dni po śmierci reżysera i był ostatnim z blisko 50 występów Wellesa u Griffina.
Na spotkaniu z paryskimi studentami, którzy w 1982 roku pytali go o jego pozycję jako reżysera w Ameryce, Welles mówił: „W Stanach zajmuję się rozrywką. Robię magiczne sztuczki, opowiadam dowcipy. Mam zupełnie inną karierę”. Pragnąc ją rozwinąć, nie poprzestawał na roli wiecznego gościa w programach prowadzonych przez inne sławy. Już w 1955 roku nagrał cykl sześciu telewizyjnych travelogue’ów zebranych pod szyldem Around the World with Orson Welles i opierających się na jego renomie obieżyświata. Zwiedzał w nich europejskie miasta, prezentując ich tło historyczne oraz kulturowe. Wiele lat później planował jeszcze jeden tego typu program – The Good Life, który miał być zestawem konsumpcjonistycznych przewodników po turystycznie atrakcyjnych miejscach, ze szczególnym uwzględnieniem sponsorujących program hoteli, restauracji czy biur podróży. Projekt skończył się jednak na sześciominutowym zwiastunie. Tego typu plany pojawiały się dość często, zazwyczaj jednak równie szybko znikały z horyzontu zainteresowań nadpobudliwego reżysera – Gary Graver, jego stały operator w tym czasie, wspominał nawet, że pewnego razu na planie F jak fałszerstwo (1973) Welles wpadł na pomysł realizacji programu kulinarnego, w którym on byłby prowadzącym i szefem kuchni.
Lista telewizyjnych show, które ostatecznie nigdy nie zostały wyemitowane, jest zresztą znacznie dłuższa. Miał być gwiazdą jednorazowego programu Orson’s Bag, filmowanego dla CBS w latach 1967–1971, w którym reżyser odgrywał komiczne scenki, wcielając się za każdym razem w kilka różnych postaci. Stacja przerwała projekt już w 1969 roku ze względu na problemy Wellesa z urzędem podatkowy w USA, ale on postanowił kontynuować prace na własną rękę, ostatecznie jednak program nie ujrzał światła dziennego. Podobny los spotkał Orson Welles Magic Show, który miał być całkowicie poświęcony magicznym popisom reżysera. Zdjęcia, realizowane z przerwami od roku 1976 aż do jego śmierci 9 lat później, skutkowały wieloma godzinami zarejestrowanego materiału, ale ani jedną emisją.
Welles nie zrażał się i zachęcany przez swojego dobrego znajomego, producenta The Dean Martin Show, Grega Garrisona, w latach 1978–1979 nagrał nawet pilot własnego talk-show (o mało oryginalnym tytule The Orson Welles Show). Zabrał się do tego po swojemu – zrealizował go za własne środki, w studiu filmowym, na taśmie i przy wykorzystaniu filmowej estetyki, a dopiero potem próbował zainteresować tym projektem jakąś stację. Głównym gościem 74-minutowego programu był jego dobry znajomy Burt Reynolds, ale poza tym pojawiały się oczywiście magiczne sztuczki, scenki z udziałem muppetów (w programie wystąpili także Jim Henson i Frank Oz, spłacając tym samym dług wdzięczności za występ Wellesa w Wielkiej wyprawie muppetów [1979, J. Frawley], do którego zdjęcia powstawały w podobnym okresie) i komediowe przerywniki. Szybko wszak okazało się, że żadna stacja nie chce zakupić tego formatu, a puszki z taśmą dołączyły do innych okaleczonych, niewyemitowanych lub nawet niezmontowanych materiałów filmowych oraz telewizyjnych, które Welles zgromadził w czasie swojej długiej kariery.