Uchodźcy witajcie!
Wypierdalać! Tu nic nie ma
Jesteśmy w porządku. Jedni z wielu. Żyjemy do końca życia
Codziennie dobrowolnie. Babilon nas dzieli od niedzieli do niedzieli
Powstańcie wojownicy z folii
Jebać islam!
Wyzysk. Kapitalizm. Nędza.
Rozpierdol. Chaos. Bałagan
Zrób komuś loda na dzień dobry.
Najlepsza mama na świecie.
Twoja córka złamała zakaz
Chuj ci w dupę. Myślcie, to nie boli.
Kręć komuś numer. Łączność. On. Off
Matka Boska Rowerowa
Polska dla robaków. Nekroromantix
Łamanie barier. Stop demokracji
Należysz do stada
Bauman won!
Lepiej być martwym niż czerwonym
Ludzie to kurwy
Pozamykali nasze dzieci. Tragedia
Stadion to nie teatr. Na tych samych stadionach ratuj Tybet
Fanatyzm uzależnia. Każda władza zabija
Więcej miłości. Jeśli jesteś w porządku lubię cię
Żyjemy do końca życia. Myśl
Artyści pierdolą. Generalnie dramat.
Uwaga! Silny efekt cieplarniany
Wolne konopie. Tiry na tory.
Głupiejesz?
Zapal i posłuchaj muzyki
TFURCA
To, co zobaczyłem na murach Wrocławia, skłania mnie do przekonania, że z malowaniem po ścianach jest trochę jak z samą Polską. Każde poruszenie ręki jest z innej parafii, każda kreska pędzi gdzieś w sobie tylko znanym kierunku, bez ładu i składu, nie wiadomo gdzie, wszystko razem wzięte poplątane i pomieszane. Bo to, co na nich przeczytałem, przedstawiam Czytelnikowi, podpisując się jako TFURCA tej ściennej antologii.
Jest taki motyw graficzny na ścianie młyna na Ostrowie Tumskim, na którym widzimy przepołowiony napis „Wrocław”. Ten malunek jest świetną metaforą wszystkich polskich murków i ścian, gdyż faktycznie w mieście, i zapewne w całym kraju, królują dwie ścienne narracje, mające ścisłe odwzorowanie w aktualnej rzeczywistości. Jedna jest tolerancyjna, pacyfistyczna, nastawiona na myślenie i empatię, europejska. Druga zaś tonie w agresji, w głupocie, nacjonalizmie, prowadzi nas prosto w objęcia faszyzmu i niestety, rośnie w siłę. To już nie jest miasto spotkań i to już nie jest nasz wspólny kraj.
Kibice mają swoją umowę ze ścianą – futbol uzależnia i basta. Aneks do tej umowy też z grubsza jest przewidywalny – Powstanie Warszawskie, żołnierze wyklęci, Żydzi, lewactwo, komuniści, szubienice i swastyki. Liryczni zaś, zagubieni artyści malują romantycznie. Na przykład śródmiejskie jaskółki krążące po tynku przed deszczem, jak to zobaczyłem na podwórku przy Prusa.
Są murale miejskie, festiwalowe, promujące akcje społeczne, z pieczątką lub bez pieczątki Gminy Wrocław, picuś glancuś, mucha nie siada, ładnie i pięknie. Są szablony o podłożu egzystencjalnym – często mądre i śmieszne, jednak ich ekspresja nie podejmuje gry z przestrzenią miejską, ogranicza się do motywu, raczej bez artyzmu, z określonym przekazem.
No i na koniec Zbiok, bo to osobna bajka. Jego prace na Sokolniczej czy w podwórkach na tyłach Sienkiewicza pękają, odpadają wraz z tynkiem, zarastają trawą, pędzą w niepamięć – jednym słowem, stały się organiczne. Dzieła Zbioka w przestrzeni miasta są rzadkością. Zaraz, może za kilka miesięcy, może za rok, będą legendą, gdyż okaleczone przez upływ czasu topnieją w oczach. Być może takie jest ich przeznaczenie.