Niewiele jest imprez filmowych o tak integracyjnym charakterze jak Kino na Granicy. U podstaw odbywającego się w Cieszynie przeglądu leży łączenie – narodów, kultur, kinematografii. Organizatorzy tego wydarzenia za główny cel stawiają sobie promowanie dokonań filmowców z Polski, Czech i Słowacji, a także innych środkowoeuropejskich państw, takich jak Węgry czy Ukraina. Niezwykle przyjazna atmosfera, która panuje po obu stronach biegnącej przez śląskie miasteczko granicy powoduje, że owa promocja nie odbywa się w sposób odrębny – programerzy festiwalu zawsze dbają o to, by podkreślić, jak silne relacje łączą nas z południowymi sąsiadami, zwłaszcza na polu filmowym. Tytuły takie jak Ja, Olga Hepnarova musiały więc znaleźć się w repertuarze Kina na Granicy.
W tym roku uwielbiany przez publiczność przegląd osiągnął pełnoletniość – kinomani zjechali się do Cieszyna już po raz osiemnasty, ale po raz pierwszy odkąd dyrektorem programowym imprezy został Łukasz Maciejewski, znany i ceniony krytyk filmowy. Dziś już możemy stwierdzić, że zmiana na jednym z najważniejszych stanowisk nie zaszkodziła Kinu na Granicy – w programie festiwalu jak zawsze znalazło się miejsce dla wielu retrospektyw indywidualnych (m.in. zmarłego w tym roku czeskiego reżysera Ladislava Helgego, aktorek Agaty Kuleszy i Anny Geislerovej czy słowackiego reżysera i wykładowcy Dušana Trančíka), a także dla cyklów tematycznych, w których królowała tematyka wchodzenia w dorosłość („Osiemnastka na osiemnastkę”) oraz szeroko rozumianej inicjacji (sekcja „Parno nie porno”). Jak przyznał sam debiutujący dyrektor programowy, udało mu się ściągnąć do Cieszyna wszystkich zaplanowanych gości, dzięki czemu uczestnicy przeglądu mieli okazję porozmawiać z wieloma znakomitościami polskiego, czeskiego i słowackiego filmu.
Oprócz bohaterów wybranych retrospektyw uczestnicy, którzy w tym roku przybyli do przygranicznego miasteczka w rekordowej liczbie (ponad 1500 osób!), mogli zadawać pytania m.in. Markowi Koterskiemu, Jolancie Fraszyńskiej czy Tomaszowi Wasilewskiemu, nagrodzonemu niedawno berlińskim Srebrnym Niedźwiedziem za scenariusz do Zjednoczonych Stanów Miłości. Ze względu na umowy dystrybucyjne nie mógł on przywieźć do Cieszyna swego najnowszego filmu i była to chyba jedyna spośród najważniejszych polskich produkcji ostatnich miesięcy, których zabrakło na festiwalu. Jak zwykle bowiem na polsko-czeskim pograniczu można było nadrobić zaległości – w programie znalazły się zatem Córki dancingu Agnieszki Smoczyńskiej i Moje córki krowy Kingi Dębskiej (obie panie były gośćmi przeglądu), a także Czerwony pająk Marcina Koszałki, Intruz Magnusa von Horna czy – nomen omen – Na granicy Wojciecha Kasperskiego. Czyżby Cieszyn miał słabość do debiutów?
Pierwszym mocnym akcentem tegorocznego przeglądu Kino na Granicy był film otwarcia. Jeszcze niedawno Kosmos – ostatnie dzieło zmarłego w lutym tego roku Andrzeja Żuławskiego – nie miało polskiego dystrybutora. Film, który przyniósł Polakowi nagrodę za reżyserię w Locarno, mógł przepaść w morzu arthouse’owego kina, które nie zainteresowało ludzi odpowiedzialnych za promocję ambitnych projektów w Polsce. Na szczęście ryzyko dystrybucji Kosmosu postanowił podjąć Bomba Film, specjalizujący się we wprowadzaniu niszowych tytułów do polskich kin. Adaptacja ostatniej powieści Witolda Gombrowicza wiernie oddaje surrealistyczny, chaotyczny charakter literackiego pierwowzoru, porównując proces twórczy do postępującego szaleństwa. Żuławski po raz ostatni w swej obfitującej w sukcesy karierze powrócił do jednego z ulubionych motywów – napędzanego pożądaniem obłędu.
To, co najbardziej cenię w wyjątkowym charakterze Kina na Granicy, to niezwykle różnorodny program, pozwalający na zapoznanie się ze wszystkimi odcieniami kinematografii z Polski, Czech i Słowacji. Mogłem więc po raz pierwszy w kinie obejrzeć czechosłowackie arcydzieło Małgorzatę, córkę Łazarza, nadrobić zupełnie zignorowanego w Polsce Klezmera Piotra Chrzana czy dać się ponieść abstrakcyjnej wizji Juraja Jakubisko i jego Ptaszków, sierot i głupców z 1969 roku. Gwiazdą pierwszego i ostatniego z tych tytułów była Magda Vášáryova, siostra Emilii, bohaterki zeszłorocznej retrospektywy. W latach 60. i 70. ubiegłego stulecia Magda uważana była za jedną z największych gwiazd i nadziei czechosłowackiego kina, jednak ze względu na chęć kontynuowania edukacji i liberalne poglądy nigdy nie zrobiła kariery, jaką jej wróżono. W wolnej Europie zapracowała jednak na nazwisko jako „polityczka” (określenie, którego użyła podczas spotkania z publicznością) i dyplomatka, także jako ambasador Słowacji w Polsce w latach 2000–2005. Młodsza z sióstr Vášáryovych w ostatnich latach rzadko wypowiadała się publicznie na temat swej kariery aktorskiej, lecz przyjęła zaproszenie organizatorów Kina na Granicy. I był to prawdziwy strzał w dziesiątkę! Spotkanie przeprowadzone po seansie Ptaszków, sierot i głupców było prawdziwym popisem Magdy, która swobodnie „przełączała” się pomiędzy językiem polskim, słowackim i czeskim, żartując i sięgając po liczne anegdoty. Często podkreślała niezwykłą rolę kina w budowaniu zjednoczonej Europy, której istnienie w ostatnich miesiącach wydaje się zagrożone. Ci, którzy mieli okazję uczestniczyć w spotkaniu z Magdą Vášáryovą, chętnie zamieniliby niejeden seans filmowy na kilkanaście dodatkowych minut ze słowacką legendą.
I w tym tkwi cała magia Kina na Granicy – nigdy nie wiadomo, z której strony nadejdzie prawdziwe olśnienie. W bogatym programie zawsze ukrytych jest mnóstwo pereł, których odkrywanie stanowi największą przyjemność płynącą z uczestnictwa w cieszyńskim przeglądzie.