Ojciec Tomasz wierny jest fascynacji twórczością i postawą Ryszarda Kapuścińskiego, niezwykłego dziennikarza i pisarza, doświadczającego poprzez dziennikarską misję skomplikowanych i dramatycznych realiów życia społeczności różnych kontynentów oraz potrafiącego jako jeden z nielicznych w świecie zsyntetyzować wielość tych doświadczeń w refleksje uniwersalne. Młodzieńczy zachwyt przeszedł z czasem w głębokie zrozumienie. To symptomatyczne, że książkę otwierają refleksje oparte na bogatej, wcześniej niepublikowanej rozmowie z Kapuścińskim, przy czym sposób, w jaki została ona opisana, uzmysławia nam, że zakonnik z najwyższą uwagą słucha dziennikarza, a w myśleniu rozmówców oraz w ich staraniach o rozumienie świata i swego w nim miejsca istnieje podobieństwo. Gdy na początku rozmowy pada pytanie o fundament wiary, czujemy, że ojciec Dostatni pyta kogoś, kogo zdanie ceni sobie bardzo wysoko, i nie ma dla niego znaczenia, iż jest to osoba spoza kręgów Kościoła. W tym właśnie przejawia się charakter poznańsko-lubelskiego dominikanina, tak dobrze widoczny w jego wcześniejszej książce O dwóch światach (2010) – rozmowie-dialogu z Szewachem Weissem. Ojciec Dostatni jest otwarty na spotkania, cechuje go ciekawość i szacunek w stosunku do innych, dzięki czemu stają się oni dla niego źródłem inspiracji, a kontakt z nimi – będąc etapem życiowego wędrowania – daje szansę poznania wielości i różnorodności świata i ludzi. Kapuściński wyznaje, że kiedy jego życie było zagrożone, modlił się do Matki Boskiej, i zarazem przyznaje, że wiarę rozumie nierestryktywnie, bardzo szeroko i otwarcie. Wyjaśnia: „Wszyscy ludzie są wierzący. Bo wiara jest częścią naszego sposobu reagowania na świat. Naszego sposobu myślenia, naszego odczuwania. Jest częścią naszej osobowości. Nie mogę sobie wyobrazić, nigdy w życiu nie spotkałem człowieka bez wiary. (…) I to jest to, co łączy, co jest wspólne przez wszystkie szerokości geograficzne, przez wszystkie rasy, przez wszystkie religie, przez wszystkie kultury. I możemy przyjąć istnienie wiary w człowieku jako sprawę elementarną, fundamentalną, jako warunek, cząstkę jego osobowości. (…) O wierze nie da się mówić w sposób jeden i ostateczny. Czym jest wiara w tym najbardziej fundamentalnym sensie? To jest wiara w istnienie. Wiara, że się żyje dla czegoś (…). Wiara, że coś poza życiem dotykalnym, namacalnym jeszcze istnieje” (ss. 17, 18, 19). Zdaniem Kapuścińskiego ostatecznym kryterium życiowym i moralnym wspólnym dla wszystkich wierzących jest jedna zasada, elementarny i fundamentalny zakaz – nie zabijaj. „Wszystko inne zaczyna być uzależnione od kontekstu historycznego i od kontekstu kulturowego” (s. 43). Wydaje się, że dla ojca Tomasza cenne w owej rozmowie, obok możliwości dyskutowania na temat pryncypiów, są właśnie spostrzeżenia i sugestie dotyczące tego, że język – wpisany w różne konteksty, stosowany w sposób ahistoryczny – bywa barierą i przeszkodą w dialogu między ludźmi, zafałszowuje przekaz i jego sens, staje się sztuczny i fasadowy, zwalnia z odpowiedzialności i szczerości w kontaktach. Wezwanie z ambony „kochajcie swoich bliźnich” brzmi szablonowo, archaicznie i jakby nierealistycznie, prośba „bądź życzliwy” – to praktyczny, życiowy, możliwy do wykonania postulat.
Szkic drugi, Wolność i posłuszeństwo, który dopełnienia ten pierwszy, to w istocie pytanie kierowane przez ojca Dostatniego w pewnym stopniu do samego siebie – zakonnik zastanawia się, jak dają się połączyć posłuszeństwo w Kościele, w życiu zakonnym i wolność człowieka. Droga do odpowiedzi prowadzi między innymi przez dialog z dziełem siostry Miriam, franciszkanki z Lasek, z tekstami Andrzeja Kijowskiego i jezuity ks. Stanisława Musiała. Posłuszeństwo oznacza uwolnienie się od egoizmu, odkrywanie prawdziwego „ja”, rozumianego jako obraz Boga w człowieku. Odkrywanie to „jest procesem i równocześnie twórczością. Jest to wewnętrzne zmaganie, które czyni chrześcijański proces dojrzewania dynamicznym i, nie boję się tego słowa, fascynującym” (s. 50). Każdego dnia wieczorem trzeba zapytać siebie, czy umiało się przeżyć teraźniejszość „jako czas bardzo konkretny, który jest mi dany od Boga”, jako „zadanie do wypełnienia” (s. 53). W innym miejscu ojciec Dostatni konstatuje bardzo zwięźle i filozoficznie: „Droga jest sposobem życia chrześcijańskiego (s. 168), a pod koniec książki wyznaje – wiedziałem, że droga, którą idę, jest dobra” (s. 298).
Podobnie jak w pozostałych tekstach i w tym autor przetyka refleksje o sprawach ważnych, poważnych i zasadniczych fragmentami, w których dialoguje z innymi tekstami i osobami, wspomina zdarzenia i epizody ze swego życia prywatnego, aby prowadzić narrację w kilku przenikających się planach i w ciekawy dla czytelników sposób rozważyć bądź chociaż zasygnalizować złożoność poruszanych kwestii, wielość dróg dociekań i wniosków. Esej kończy wspomnieniem takiej chwili: gdy na początku swej drogi zakonnej pytał starszego kolegę, co w zakonie jest najważniejsze, otrzymał prostą odpowiedź – „Kochaj, i nic więcej nie powinno cię obchodzić” (s. 60). Jeżeli czytamy te słowa jako zapowiedź, że Bóg prowadzić będzie zakonnika dobrymi ścieżkami, to tym samym w postawie ojca Tomasza, wielkiego praktyka i pragmatysty dialogu ekumenicznego, zauważymy ukryty pierwiastek najwyraźniej mistyczny i metafizyczny.
Drugi rozdział książki, Mozaika żywych ludzi, to trzynaście krótkich opowieści z różnych stron świata – z miejsc, w których autor był i które teraz opisuje niezwykle barwnie, wprost kusząco, jak wytrawny reporter. Trafiamy do Brukseli, aby spotkać Krzysztofa Pomiana oraz dowiedzieć się, że w stolicy Europy, gdzie mieszka ponad 60 tysięcy Polaków, są kościoły, w których odprawia się po siedem mszy w niedzielę. Do Hradec Králové (gdzie biskupem przez lata był dominikanin, późniejszy arcybiskup Pragi, ojciec Dominik Duka) przyjeżdżamy ze spektaklem Do piachu wystawianym przez teatr Provisorium i Kompanię Teatr, a Amman oglądamy razem z reżyserem Pawłem Passinim w czasie Forum Abrahama. „Spotkanie ze światem arabskim, w tym przypadku z Jordanią, zawsze jest dobre, by zmienić swój styl myślenia i swoje patrzenie na islam. Życzliwość ludzi w każdej sytuacji. Chciałbym po prostu, aby tak było i u nas” (s. 134) – taką refleksją autor żegna Jordanię. Dalej mamy wizytę w Rzymie, beatyfikację Jana Pawła II i trafną uwagę o dziedzictwie polskiego Papieża: „chyba jest naszym, inteligencji, obowiązkiem, abyśmy nie pozostali na poziomie zdjęć, oleodruków i wrażeń ulotnych, ale przejęli się duchem Soboru Watykańskiego II i duchem Jana Pawła II” (s. 148). Potem udajemy się podróż przez Niemcy do francuskich sanktuariów, takich jak w Prouilhe („zawsze przyjeżdżam tu jak do źródła”, s. 152) czy Lourdes, gdzie można nieoczekiwanie znaleźć się w greckokatolickiej cerkiewce z ikonami Jerzego Nowosielskiego. W Rumunii („trochę nieba na ziemi i przedsionek raju”, s. 164) mamy szansę uczestniczyć w liturgii ekumenicznej na pięknie odrestaurowanym rynku w Sibiu („natrętna myśl, kiedy stary Lublin będzie tak wyglądał”, s. 163), a następnie przenosimy się na wschód, do Kijowa („cała Ukraina jest dzisiaj taką płonącą świecą”, s. 170) – miasta Rewolucji Godności, miasta cerkwi i miasta św. Jacka, pierwszego polskiego dominikanina. Jeżeli gościmy w Kijowie, warto też wspomnieć o metafizycznym doświadczeniu pobytu w Ławrze Peczerskiej. Są też refleksje z Schulzowskiego Drohobycza i Truskawca, pobytu na Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza w gronie najwybitniejszych polskich i europejskich polonistów, pisarzy i poetów, w tym ze spotkania z Alfredem Schreyerem („tylko w takim miasteczku jak Drohobycz można było tak cudownie mówić po polsku”, s. 173). Rzecz jasna, nie mogło zabraknąć Czech i czeskich niezwykłości, bo to przecież kraj, w którym ojciec Tomasz Dostatni spędził kilka owocnych lat swego duchowego wędrowania. Zajrzymy na przykład do klasztoru trapistów: „człowiek czuje się tutaj, jakby był nieodłączną częścią przyrody, świata stworzonego, który jest wkoło” (s. 186).
Sztuka bycia samemu, trzeci rozdział książki, zbudowany został głównie z felietonów pisanych w ramach cyklu „Zza bram klasztoru” – często bardzo osobistych, wyciszonych, kreślonych tonacjami subtelnych przeżyć. W tekstach tych splatają się dwie perspektywy: tytułowe bycie samemu i bycie we wspólnocie – oto zaglądamy za bramy klasztoru, czytamy, jak za murami świętuje się Boże Narodzenie i jak przebiega czas postu. Dowiadujemy się o miłym prezencie choinkowym: ojciec Tomasz dostał kiedyś płytę z kolędami z prawosławnych monasterów w Polsce. „Wyrażają te same uczucia, tę samą wiarę. I przypominają, że więcej nas łączy niż dzieli” (s. 207) – pisze. Post przynosi inną refleksję: „tajemnica krzyża, religijne jego znaczenie, trzeba stale przypominać, aby nie stawał się znakiem siły, lecz pokory, aby nie był nadużywany do walki, gdy ma ukazać walkę wewnętrzną” (s. 210). Osobiste spotkania, osobiste wspomnienia, panorama tej prywatności, którą można ukazać innym.
Ostatni rozdział, Trampolina do nieba, spina całość niczym klamra. To opowieści o osobach, które odeszły, ważnych dla autora w perspektywie wiary i przekonań, siły woli i działania: Małgorzacie Braunek, arcybiskupie Józefie Życińskim, Krzysztofie Kozłowskim i Michale Czartoryskim OP. Wydaje się, że pierwsza i powtórzona jako ostatnia fraza z tekstu o aktorce i mistrzyni zen Małgorzacie Braunek mogłaby być podsumowaniem książki i dobrą charakterystyką jej autora. „Ja, chrześcijanin, ksiądz, dominikanin, przeszedłem z Małgosią Braunek kawałek drogi, jestem jej za to wdzięczny i wiem, że przenikanie się światów jest częścią naszej codzienności. I że możemy się spotkać, ludzie życia duchowego, i wiele się od siebie nauczyć” (s. 266).
Jednakże książkę zamyka innego typu tekst, Tysiąc lat pod wspólnym niebem, brzmiący niczym apel o to, o co światły ksiądz może apelować w Polsce przy okazji otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich: o zmianę świadomości społecznej i wyzbycie się antysemityzmu. To Jan Paweł II, gdy pisał: „polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie” (s. 301), nauczył ojca Tomasza Dostatniego, „że ksiądz nie może być antysemitą. I że akceptacja chrześcijańskiego antysemityzmu nie jest w porządku” (s. 298). Moglibyśmy uznać, że pisanie o antysemityzmie na nic się zdaje, podobnie jak przypominanie ekumenicznego przesłania pontyfikatu Jana Pawła II, skoro społeczeństwo raczej chyba radykalizuje swe postawy narodowe i katolickie, proboszczowie problemów nie widzą, a wiara bywa niekiedy za przyzwoleniem hierarchii narzędziem dzielenia i walki, konserwacji fanatyzmu i zwykłej ciemnoty. Ojciec Tomasz Dostatni jest innego zdania i konsekwentnie w tej materii działa, dlatego z ciekawością liczymy na kolejne książki. Zakończenie będzie banalne: ojcu Tomaszowi tematów z pewnością nie zabraknie. Liczymy również na ciekawe podróże.