To dwie książki o różnym ciężarze gatunkowym, ale przecież jakoś się uzupełniające[1]. Złota 9 jest wyborem refleksji spisywanych przez ojca Tomasza Dostatniego w postaci cotygodniowych krótkich felietonów, ukazujących się zazwyczaj w lubelskiej „Gazecie Wyborczej”. W książce tej zachowany został styl wcześniejszych zbiorów autora: Zza bram klasztoru (2005) i Przekraczać mury (2007). Felietony składają się na rodzaj dziennika „szybkiego reagowania”, zapisu doświadczeń, wydarzeń i przeżyć dnia bieżącego oraz przemyśleń, jakie on przynosi, sytuowanych zazwyczaj w szerszym kontekście. Refleksje zebrane w obecnym tomie, obejmujące dłuższą perspektywę czasową, dają również ogólne pojęcie o osobowości autora, jego zainteresowaniach, postawie filozoficzno-społecznej, a nade wszystko o katolicyzmie, jaki praktykuje jako zakonnik i duchowny, oraz o jego aktywnej obecności w życiu kulturalnym Lublina. Jest to pisanie na ogół łagodne, refleksyjne, kontemplacyjne, a jeżeli polemiczne, ostre i pod prąd, to z preferencjami dla dialogu. Felietony ojca Dostatniego często wkładają kij w mrowisko bieżących spraw i problemów naszej codzienności, ale jednocześnie – zdając relację z lektur autora, ze spotkań z ludźmi, z namysłu nad losem człowieka – są również zachętą do mądrej dyskusji. Niektóre z tych felietonów, to z oczywistych powodów ledwie sygnały spraw i problemów bardzo ważnych, złożonych, palących. Język także bywa doraźny, skrótowy; wyraziście szkicuje obrazy i myśli, z akcentami położonymi na to, co dla autora istotne, a jeżeli czasem pobrzmiewa nutą kaznodziejstwa, to w tym dobrym, tradycyjnym znaczeniu.
Gdy ukazał się pierwszy z wymienionych tomów, Adam Michnik pisał: „Co uderza w tej książce? Ton, który zdefiniowałbym jako duch dialogu, duch przekraczania granic, duch zaciekawienia tym, co odmienne. Kiedyś Tadeusz Mazowiecki, precyzując swój pogląd na to, jakie chciałby widzieć społeczeństwo w naszym kraju, użył sformułowania «społeczeństwo ekumeniczne». Więc rzec by można, że ojciec Tomasz Dostatni jest duszpasterzem ekumenicznym takiego ekumenicznego społeczeństwa” („Gazeta Wyborcza”, 15.02.2006). Michnik podkreśla, że książka jest wielowątkowa, każdy może znaleźć w tych felietonach interesujące wątki, on zaś zwrócił uwagę na fakt przywoływania słowa ewangelickiego męczennika II wojny światowej – pastora Dietricha Bonhoeffera, który wywarł wpływ na formowanie się polskiej opozycji demokratycznej. Ojciec Dostatni cytuje Bonhoeffera, gdy ten konstatuje, że głupota jest groźniejszym wrogiem dobra niż przewrotność, albowiem przeciw złu można protestować, a wobec głupoty jesteśmy bezbronni. A o dlatego, że argumenty na człowieka głupiego nie działają, faktom on nie wierzy, więc próby przekonania głupca – i pod tym podpisuje się ojciec Dostatni – odwołujące się do sedna rzeczy są bezsensowne i nawet niebezpieczne. „To wszystko razem dobrze ilustruje stosunek autora do rzeczywistości i do pułapek, które ta rzeczywistość zastawia na nas” – konstatuje Michnik o ojcu Dostatnim. My zaś dodajmy: swoistość pisania autora Złotej 9 tkwi też w tym, że często spełnia się ono w swoistej rozmowie ze znawcą, autorytetem, z osobą szczególną, formułującą przemyślenia, które ojciec Dostatni popiera bądź postrzega jako potwierdzenie ważności podejmowanych kwestii – felietonista dialoguje bowiem z postaciami i opiniami, które go inspirują, wzmacniają, są świadectwem istnienia wspólnoty pewnych cennych postaw i idei, dają mocny intelektualny i historyczny punkt wyjścia do tego, aby ustosunkować się do aktualnych wyzwań, pytań, problemów. W tomie Złota 9 również zacytowany został Dietrich Bonhoeffer, a konkretnie jego myśl zapisana w celi więziennej tuż przed wykonaniem kary śmierci, na którą został skazany: „człowieka nie czyni chrześcijaninem religijny akt, ale uczestnictwo w cierpieniu Boga w świecie” (s. 64). W kontekście sporów o obecność krzyża w przestrzeni publicznej ojciec Dostatni stwierdza: „Te słowa stoją w dysonansie do popularnej katolickiej odmiany przeżywania swojej wiary tylko poprzez zewnętrzne przejawy religijności” (s. 64). Zewnętrzny akt religijny jest często pusty i fałszywy. Tak samo fałszywe jest traktowanie obrazu krzyża wyłącznie jako znaku cierpienia, podczas gdy stanowi on także zapowiedź zmartwychwstania, znak nadziei, a nawet „drzewo życia”. Cierpiętnictwo, obnoszenie się z cierpieniem to zapominanie o zmartwychwstaniu.
Dwie są najważniejsze osie ideowe, wokół których ojciec Tomasz wydaje się budować swoje patrzenie na świat i na siebie w tym świecie. W byciu w świecie szukać trzeba kontaktu z drugą osobą, uczyć się Innego, być ekumenicznym. Najlapidarniej mówi o tym ojciec Dostatni m.in. wtedy, gdy wspomina inicjatywy dialogu religijnego podejmowane w Lublinie w 2011 roku (rozmowy oraz modlitwy muzułmańskie, żydowskie i chrześcijańskie). Czytamy: „Muzułmańska perspektywa – jakże ważna w dobie medialnych sporów – gdzie widać odpowiedzialność przed Bogiem, przed sobą, przed wspólnotą. Jakże to podobne do refleksji chrześcijańskiej. Jednak przede wszystkim: gdy ludzie jakże różnych religii, narodowości i kultur chcą ze sobą rozmawiać, to zawsze buduje więź i uczy żyć ze sobą, a nie tylko obok siebie” (s. 65). Dominikanin nie ma złudzeń – codzienność bywa inna. Szczególnie w polskich warunkach, kiedy zapomina się, czym była epoka Jagiellonów, wskazywana przez Jana Pawła II jako złoty wiek kultury dialogu i tradycji wielości, bez których nazbyt często tworzymy sobie dzisiaj wizje polskości etnicznej, a nie kulturowej. Spadek barbarzyństw XX wieku, w tym nazizmu i komunizmu, nadal przytłacza, Polski Gomułki i Gierka wciąż tkwią w naszych umysłach, dlatego „ekumenizm i dialog międzyreligijny to zadanie na kilka pokoleń” (s. 59). Podobnie jest z dialogiem wiary i kultury. W tej materii ojciec Dostatni stawia jedno z fundamentalnych pytań debaty publicznej: „czy chcemy wytwarzać kulturę własną, tzn. chrześcijańską, czy też chcemy być jako chrześcijanie obecni we współczesnej kulturze?” (s. 15). Odpowiedź jest równoznaczna z określoną wizją chrześcijaństwa: „My, chrześcijanie, jesteśmy często ludźmi dobrego samopoczucia, ale trzeba pewnej pokory, także i wykształcenia, abyśmy umieli odczytać świat, w jego przejawach i jego kulturze, jako ten, który jest nam dany i przyjazny” (s. 15).
Zawsze dysponujemy czymś, co pozwala nam bronić się przed światem nieprzyjaznym, stwarzać przyczółek innego myślenia. To coś mamy w sobie – wielokrotnie przekonuje ojciec Dostatni, i to jest druga oś jego rozważań. „To, co najpiękniejsze, nosimy w sobie. Swój świat wewnętrzny, duchowy. Tam w sobie, w tej zamkniętej przestrzeni, jesteśmy wolni. To od naszego wysiłku zależy, jacy będziemy w relacji do siebie, do Boga, do innych. Nikt nam tego nie może zabrać, nie może zniszczyć” (s. 55). Dominikanin wyznaje: gdy świat wokół wariuje, „sam sobie, i coraz częściej, powtarzam: ty nie wariuj. Ty bądź dobry” (s. 55). Pisany we wrześniu 2012 roku felieton Mój świat: duży i mały kończy się bardzo intymnym zwierzeniem: „Te ostatnie dziesięć lat, w wymiarze cywilizacyjnym, to kryzys (…). Ale mój świat, mały i większy, zależy od tego, co noszę w sobie. Te ostatnie 10 lat, i nawet trochę więcej, przebywałem tu, w Lublinie, na Starym Mieście. To piękny czas, bo ludzie, których tu spotkałem, i których stale tu spotykam, są piękni. Jestem ciągle zapraszany przez innych, do ich wewnętrznego świata. Do osobistych, intymnych przestrzeni. I mogę stale się uczyć przyjaźni, dobroci” (s. 55).
Małgorzata Bielecka-Hołda w słowie wstępnym do Złotej 9 jakże trafnie nazywa ojca Tomasza Dostatniego rzetelnym lublinianinem, „a co najmniej semi-lublinianinem czy lublinianinem honoris causa” (s. 3), bo na każdej stronie książki jest Lublin, Stare Miasto albo klasztor oo. Dominikanów przy Złotej 9. Temat Lublina, świata lubelskiego i ludzi tego miasta to druga – obok problematyki filozoficznej, religijnej, społecznej i moralnej – składowa felietonów ojca Dostatniego. Niewątpliwie „ojciec Tomasz dobrze czuje się w tym miejscu” i jest człowiekiem z „wielkim talentem do zjednywania sobie ludzi” (s. 3). A jako zakonnik bywały w świecie, ma skalę porównawczą, dlatego chwała Bogu, że na Lublin patrzy tak przyjaźnie, a pręgierza krytyki używa z umiarem. Jest zatem kronikarzem kultury – tego, co w niej cenne i najcenniejsze – lecz zna też lubelskie wady, a że z tego powodu szat przesadnie nie rozdziera, trzeba go za to cenić. Niech za przykład posłuży pointa felietonu poświęconego obecności w Lublinie ducha i literatury Witolda Gombrowicza oraz samej Rity Gombrowicz, obdarowanej honorowym obywatelstwem miasta. Jak wiadomo, Gombrowicz nie wszystkim miły i na manowce młodzież może sprowadzić. „Lublinie, Lublinie, nie bój się samego siebie – pisze dominikanin. – Nie jest tak źle, ale też nie jest jeszcze dobrze. Tylko trzeba trochę fantazji, animuszu i otwartości, aby spojrzeć dalej niż na koniec własnego nosa. Odrobina Gombrowicza nie zaszkodzi. A może czasami i pomoże, i zbędne «gęby» oczyści” (s. 52). Bardziej zirytowała dominikanina inna sytuacja: próby polityczno-administracyjnej interwencji w samodzielność lubelskich instytucji kultury i w wolność sztuki, kiedy Rada Miasta „skrytykowała” jedną z wystaw za rzekome lekceważenie uczuć ludzi wierzących. Bluźnierstwa w inkryminowanych obrazach ojciec Dostatni nie zobaczył, dlatego podnosi palec: „Bardzo bym zachęcał do trzymania swoich rąk i języka z dala od sztuki, kultury, gdyż ani to nie robi dobrze polityce, ani politykom. (…) Jeśli Lublin chce być miastem kultury to dobrze, aby ci, którzy odpowiadają politycznie, umieli zachować zdrowy dystans i nie wciągali do swoich politycznych, doraźnych, przedwyborczych zachowań zarówno religii i sztuki” (s. 76).
Wątków w felietonach jest wiele, wspomnę jeszcze o dwóch. Bardzo silnie ojciec Tomasz podkreśla związek ze swoim zakonem w ogóle, a specjalnie lubelskim, tak wpisanym w naszą nie tylko lokalną historię i Stare Miasto; z braćmi, szczególnie z tymi wiekowymi, którzy z postaci cielesnych przybierają formę niemal legend, zawsze gotowi do rozmowy i do kontynuowania jakiegoś dzieła, któremu się poświęcili. Innym wyrazem tego związku jest duma z dokonań i fascynacja zarówno duchowym, jak i materialnym dziedzictwem lubelskich dominikanów i ich bazyliki. Wzrusza pamięć o zmarłych ludziach kultury, jakże dobrze, że w teraz wydanym zbiorze ponad sześćdziesięciu tekstów znajduję felieton sprzed lat przywołujący postać redaktora Wacka Białego, o którym chyba zapomniały jego macierzyste redakcje…
Duchowe wędrowanie jest innego kalibru, co zapowiada już sam dodatek tytułowy (Teksty osobiste i religijne) oraz kompozycja zbioru. Nie waham się uznać, że to najpełniejsza i najmocniejsza wypowiedź ojca Tomasza Dostatniego o charakterze religijno-filozoficznym i światopoglądowym, także politycznym. Nie sposób poddać ją tu szczegółowej analizie, warto do tych tekstów wracać, odnajdywać różne układy odniesienia, inaczej – rzecz jasna – odbierane przez osoby zaangażowane religijnie, a inaczej przez świeckie. Treść została podzielona na cztery rozdziały, każdy jest ważny, ale ten pierwszy, Wiara i niewiara, chociaż stylistycznie rozchwiany, wydaje się jednak najistotniejszy. Otwierające go dwa wcześniej niepublikowane, obszerne teksty: „Wiara i niewiara…”. Ryszard Kapuściński oraz Wolność i posłuszeństwo, podejmują najważniejsze pytania, jakie zdaniem ojca Dostatniego stoją przed człowiekiem współczesnym w perspektywie wiary. Kolejne teksty owego rozdziału, jakkolwiek samoistne, uzupełniają te dwa pierwsze. Zostały poświęcone Andrzejowi Kijowskiemu, Václavowi Havlowi, Dominikowi Duce OP, Tomášowi Halíkowi, Marcinowi Babrajowi OP i Hannie Suchockiej. To nie felietony, lecz rozbudowane, duże eseje, swoiste studia, a zarazem rodzaj dobrej i ciekawej publicystyki.
- Tomasz Dostatni OP: Złota 9. Warsztaty Kultury, Lublin 2015, ss. 78 + il.; Tomasz Dostatni OP: Duchowe wędrowanie. Teksty osobiste i religijne. Zysk i S-ka, Poznań 2015, ss. 308.↵