Powody, które skłaniają artystę do ciągłych poszukiwań w obrębie formy oraz podejmowanej w pracach problematyki, mogą być różnorakie. Silnym bodźcem do wprowadzania zmian na polu własnej artystycznej aktywności jest przede wszystkim ciągłe poszerzanie granic samoświadomości, zarówno w dziedzinie sztuki, jak i w ogóle emocjonalności czy wrażliwości człowieka. Temu artystycznemu ewolucjonizmowi, wynikającemu jak w przypadku każdego z nas z nieustającego kształtowania tożsamości, sprzyjają istotne, czasem wręcz przełomowe wydarzenia, którymi doświadcza nas życie. Niebagatelną rolę w przeobrażaniu twórczości odgrywają obowiązujące w danym czasie tendencje i nurty artystyczne, którym autor poddaje się w całości bądź czerpie inspiracje jedynie z ich wybranych elementów. Wydaje się, że w przypadku Miry Żelechower-Aleksiun wszystkie spośród wymienionych przyczyn wywarły niemały wpływ na ukształtowanie obecnego charakteru jej prac. Wystawa 50+, czyli pół wieku twórczości Miry, zainicjowana we wrocławskiej Galerii Miejskiej, ukazuje widzowi historię życia autorki, akcentując jego najważniejsze etapy, które okazały się niezwykle istotne dla jej rozwoju jako artystki, a także, po prostu jako człowieka. Ekspozycja tworzy więc opowieść, jednakże ciągle pozbawioną końca. Zdaje się raczej jednym z obszerniejszych rozdziałów, dokumentujących życie i twórczość Miry Żelechower-Aleksiun.
Wystawa pomimo swojego retrospektywnego charakteru jest jedynie kolejnym podsumowaniem ciągle przybierającego na różnorodności dorobku artystki. Jego uważny przegląd, dokonywany zgodnie z każdym następnym etapem na twórczej drodze, uświadamia bowiem widzowi, jak wiele ma ona jeszcze do opowiedzenia. Treść to jednak nie wszystko – zestawienie najważniejszych dzieł malarskich Miry pokazuje, że również w kwestii samej formy ma nam jeszcze sporo do zaoferowania. Z pewnością dlatego ekspozycja w pierwszej kolejności prezentuje najbardziej aktualne prace artystki, by na osi jej twórczego rozwoju zaznaczyć punkt, w którym znajduje się ona obecnie, i by jednocześnie pokazać, że kolejny etap jej wewnętrznej wędrówki, dokumentowanej na płótnach, właśnie w tym momencie urzeczywistnia się poza murami galerii.
Autorzy wystawy zdecydowali się skonfrontować widza zaraz po jego wkroczeniu w przestrzeń ekspozycyjną z najnowszym cyklem malarskim Miry, poświęconym starotestamentowej Księdze Rut (2015). Seria prac stała się dla artystki świadectwem wyczerpujących doświadczeń i emocji towarzyszących trudnemu okresowi jej choroby. Ciemna kolorystyka, dosadne, szybkie pociągnięcia pędzla, rozmywająca się figuratywność oraz nieostre rysy mglistych ludzkich twarzy oddają zresztą w pełni posępną atmosferę melancholii i udręczenia. Jednakże wbrew temu, co ukazuje forma obrazów, ich treść wypełniona symbolami bliskości, ufności i oczekiwania, za które uchodzą przedstawienia matki i dziecka w rodzicielskim geście objęcia czy też wyobrażenia splecionych jakby do modlitwy dłoni, wydaje się neutralizować to na pierwszy rzut oka dosadne wrażenie przygnębienia. Wizerunki te, otoczone aurą niepokoju, w samej swej treści epatują poczuciem siły i nadziei. Autorka bowiem tworzyła je z konieczności poszukiwania w sztuce pewnego rodzaju duchowego wsparcia w tym trudnym momencie życia. Podjęcie tej swoistej terapii wymagało z pewnością od Miry wiele niezłomności i odwagi, które pozwoliły jej na przepracowanie traumy choroby w taki właśnie sposób. Jak podkreśla artystka, również stworzenie własnej wykładni Księgi Rut wiązało się z koniecznością osiągnięcia wielkiej dojrzałości. Niesamowite, że gotowość do osobistej reinterpretacji starotestamentowej Księgi oraz opowiedzenia o cierpieniach niedomagającego ciała przyszła w tym samym momencie i pozwoliła artystce na stworzenie wizualnej, jednoczącej oba wątki historii.
Kolejne pomieszczenie galeryjne zostało w całości przeznaczone na prezentację obrazów z cyklu Kalendarz Pamięci (2007). Te inspirowane prozą Brunona Schulza, imponujące wielkością płótna stanowią wizualny zapis trzynastu miesięcy kalendarza żydowskiego, który Mira Żelechower-Aleksiun odkryła na kartach opowiadania Traktat o manekinach. Z pewnością łącząca ją z pisarzem tożsamość żydowska pozwoliła na oddanie z pełnym zrozumieniem ukrytego przez niego w słowach kodu, nadając całemu cyklowi charakter wielkiej malarskiej kroniki kalendarza żydowskiego. W ten właśnie sposób artystka skupiła na powierzchni jednego płótna magiczne prozatorstwo Schulza z najstarszą tradycją judaizmu, wykorzystując fragmenty tekstów pisarza oraz cytaty zaczerpnięte z Tory i sprawiając, że stały się one integralną częścią twórczej materii jej malarstwa. Inskrypcje wraz z ulokowanymi najczęściej na obrzeżach płócien figuratywnymi wizerunkami, umiejscowione na niezwykle barwnych, często jaskrawych i ubranych w kontrastujące ze sobą odcienie tłach sprawiają wrażenie idealnie wyważonego przedstawienia na linii słowo-obraz. Warto też zauważyć, iż palimpsestowa struktura, tak specyficzna dla twórczości Miry Żelechowej-Aleksiun, wspaniale odzwierciedla senną, magiczną aurę prozy Schulza, nie zacierając jednocześnie skomplikowanej, intertekstualnej wykładni, nadanej przez artystkę wszystkim spośród trzynastu prac cyklu.
Pomieszczenia piwniczne przestrzeni galeryjnej zostały zaadaptowane przez organizatorów wystawy przede wszystkim do prezentacji prac Miry Żelechower-Aleksiun z okresu najintensywniejszego poszukiwania własnej tożsamości religijnej. Wyeksponowano w tym miejscu dzieła z cyklów: Dziedzictwo (1995), Światło Midraszy (2006), Uciszanie demonów (2014). Do zastosowania w twórczości bezpośrednich odwołań do tradycji i kultury żydowskiej, czy raczej uczynienie z nich wręcz zasadniczej treści swych prac, zainspirowała Mirę podróż do Izraela w 1987 roku. To właśnie ten moment okazał się dla malarki przełomowy w docieraniu do swojej rzeczywistej tożsamości i choć – jak sama podkreśla – w jej przypadku zagłębianie się w judaizm było procesem powolnym i stopniowym, to tak naprawdę te trzy miesiące spędzone w Izraelu dały jej poczucie bycia Żydówką. Dziedzictwo, cykl będący swoistą deklaracją tego, z czym autorka silnie się utożsamia, zapoczątkował również kontynuowany przez nią później dialog polsko-żydowski i chrześcijańsko-judaistyczny[1]. Niejednorodne kompozycyjnie prace z serii Światło Midraszy autorka nazwała „pędzlem malowanymi komentarzami do Pięcioksięgu Mojżesza”[2]. Różnorodny warsztatowo i kolorystycznie cykl, obejmujący wizerunki figuratywne i przedstawienia zbliżone do form abstrakcyjnych, skupia się jednakże na jednym celu – osobistej interpretacji tekstów Tory. Z kolei Uciszanie demonów, inspirowane wypowiadanym w modlitwie przed zaśnięciem Psalmem 91, chroniącym amuletem artystki, swymi rozmytymi, przenikającymi się w niezwykły sposób barwami roztacza przed widzem magiczną, odległą aurę snu. Właściwa trzem wymienionym cyklom tematyka, dotykająca opartych na wersach Tory korzeni judaizmu, tworzących dziedzictwo tej religii, to nie jedyna rzecz zbliżająca do siebie dzieła tychże serii malarskich. Rozmieszczenie na płótnie niezwykle różnorodnych kolorów w formie nieregularnych, powstałych z energicznych pociągnięć pędzlem plam stało się cechą charakterystyczną twórczości Miry Żelechower-Aleksiun. Zmienna pozostaje jedynie paleta – łączące się z brązami zimne błękity w Dziedzictwie przechodzą w jeszcze ciemniejsze i bardziej posępne odcienie w Świetle Midraszy, by w Uciszaniu Demonów ustąpić miejsca jasnym zieleniom, fioletom, błękitom i czerwieniom. Również sposób przedstawiania pozostaje niezmienny dla wszystkich trzech cyklów – wyraźnie konturowane przedmioty i postaci przenikają się z formami niemal abstrakcyjnymi, mglistymi, rozmywającymi się na tle.
Ostatnie z pomieszczeń wystawienniczych poświęcono pracom w najbardziej bezpośredni sposób dotykającym życia osobistego artystki. Znalazły się tutaj najstarsze dzieła Miry, dziś klasyfikowane jako przykłady realizmu magicznego bądź nowego figuratywizmu, typowego dla lat 70. XX wieku. Płótna te bowiem w naturalistycznej, nierzadko wręcz fotograficznej formie oddają ówczesną rzeczywistość widzianą oczyma Miry, wówczas jeszcze studentki Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Jak wspomina artystka, w tych szarych wnętrzach i brzydkich twarzach, dokumentujących czasy pozbawione nadziei na lepsze jutro, poszukiwała szansy na zaistnienie jej własnego, wykreowanego świata. Podobnie sentymentalne znaczenie dla autorki ma cykl Wszystko się łączy (2013), również prezentowany w tym miejscu. Stanowi on podsumowanie jej twórczych dokonań, jak również swoisty zapis istotnych dla niej wydarzeń, emocji, wrażeń i postaci. Dlatego też, dokumentując zaistniałą przeszłość w bardzo realistyczny sposób, stworzyła ona dedykowane przede wszystkim rodzinie unikalne „pocztówki z dawnych lat”.
Wystawa 50+, czyli pół wieku twórczości Miry wydaje się spełniać dwie najbardziej znaczące dla widza role. Po pierwsze, stanowi wizualny dokument przeżyć, emocji, refleksji oraz inspiracji z całej twórczej drogi artystki. Tak powszechna w jej pracach metaforyka nawiązująca do tradycji judaizmu sprawia, iż nie jest to zapis łatwy do odczytania. Jeśli jednak śledzić w chronologicznej kolejności sekwencje powtarzalnych motywów, stanie się on w końcu szyfrem, którego znajomość jednoczy autorkę oraz widzów, pozwalając im zawrzeć ze sobą jakiegoś rodzaju duchowe porozumienie. Po drugie natomiast, ekspozycja wspaniale akcentuje zmiany, jakie dokonały się w dotychczasowej twórczości Miry, zarówno na płaszczyźnie artystycznej, jak i w zakresie życia prywatnego czy rozwoju własnej tożsamości. Te wewnętrzne metamorfozy autorki widoczne są tym bardziej, że jej prace połączone w cykle zdają się tworzyć rozdziały dopełniające całość opowieści. Natomiast „odwrócona chronologia” wystawy daje do zrozumienia, że opowieść ta wciąż wymaga kontynuacji.