Siedemnastowieczny Śląsk. Teren, który od początków XVI wieku stanowi swoiste centrum rozkwitu reformacji, staje się polem konfesyjnych sporów pomiędzy panującym domem Habsburgów, ostoją katolicyzmu a ewangelicką ludnością prowincji. W konsekwencji ciągle nasilających się konfliktów wyznaniowych, Śląsk uwikłany zostaje w wojnę trzydziestoletnią, przez co jest polem walk i celem grabieży rozmaitych wojsk. Naturalne więc, że można wątpić, zadając sobie pytanie, czy tak niespokojne czasy stanowią dogodny moment dla rozwoju sztuki.
Mająca obecnie miejsce we wrocławskim Muzeum Narodowym wystawa pt. Wrocławska Europa, eksponująca blisko 150 obrazów, grafik, rozmaitych przedmiotów rzemiosła artystycznego oraz obiektów numizmatycznych, udowadnia, iż ludzka potrzeba duchowej ekspresji nie zważa na trudne warunki. Gromadząca między innymi dzieła Bartłomieja Strobla, Wilhelma Hondiusa, Tobiasa Kramera, Hansa Riegera oraz Johanna Pfistera prezentacja mogłaby stanowić wspaniałą opowieść o bogactwie sztuki siedemnastowiecznego Śląska oraz jego historycznej stolicy, Wrocławia. Jednakże ten oczywisty przekaz, który bez wątpienia stanowi jeden z głównych celów autorów ekspozycji, niknie w mnogości podjętych wątków.
Głównym punktem odniesienia wystawy Wrocławska Europa jest obraz Bartłomieja Strobla Uczta u Heroda i ścięcie Jana Chrzciciela, który ze względu na liczne trudności techniczne, jakie wiązałyby się z przewiezieniem go ze stałego miejsca ekspozycji, a mianowicie z Muzeum Prado w Madrycie do wrocławskiego Muzeum Narodowego, nie mógł zostać zaprezentowany. Między innymi z tego powodu powstał przygotowany przez Lecha Majewskiego, reżysera filmowego i teatralnego, pisarza, poetę i malarza, inspirowany pracą Strobla wideo-art, zrealizowany w dwóch dwudziestoośmiominutowych cyklach dialog współczesnego odbiorcy z dziełem sprzed czterech stuleci. To bezpośrednie nawiązanie do Uczty u Heroda i ścięcia Jana Chrzciciela jest koniecznym elementem wystawy, zważywszy na fakt, iż właśnie to dzieło łączy Bartłomieja Strobla oraz Karola Ferdynanda Wazę, a więc postaci, których organizatorzy uczynili głównymi bohaterami ekspozycji. Dla widza wybór ten może być niejasny, zwłaszcza, że sami autorzy prezentacji potwierdzają wątłość związku siedemnastowiecznego malarza z królewiczem i mecenasem sztuki. Klucz do rozwiązania zagadki stanowi właśnie nieobecny na wrocławskiej wystawie obraz z Muzeum Prado, gdzie w obrębie dzieła autorstwa Strobla odnaleziono herby dziekana katedry wrocławskiej, Nikolausa von Troilo. Dzięki temu faktowi można dociekać – wydawałoby się niemożliwych dziś do ustalenia – kontaktów luterańskiego środowiska malarza z katolickim, obarczonym szeregiem ortodoksyjnych zasad, kręgiem mecenasa Karola Ferdynanda Wazy. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę nasilenie konfesyjnych sporów w momencie powstawania płótna, te niejasne międzywyznaniowe koneksje, na które dowodem jest dzieło Strobla, stanowią fascynujący fakt. Powstaje jednak pytanie, czy dla odbiorcy, który odwiedzi wystawę ze względu na możliwość obcowania z niezwykłymi eksponatami sztuki tworzonej na Śląsku i importowanej na Śląsk w XVII stuleciu, tajemnicze związki środowisk protestanckich i katolickich, a zatem tym bardziej niejasne relacje Strobla i Ferdynanda Karola, stanowią tak istotną kwestię, by czynić ją wiodącym wątkiem całości ekspozycji?
Uwypukleniu sekretu nieoczywistych relacji bohaterów wystawy towarzyszy jednak inna, łatwiej uchwytna motywacja organizatorów, a mianowicie przypomnienie ważnych dla historii kulturalnego rozwoju Śląska postaci, jakimi byli malarz Bartłomiej Strobel oraz mecenas sztuki Karol Ferdynand Waza. Pierwszy z nich wciąż pozostaje dla mieszkańców Śląska twórcą mało znanym, chociaż z powodu aktywnej działalności we Wrocławiu w I połowie XVII wieku stanowi postać niezwykle istotną dla artystycznego rozkwitu miasta tego okresu. Fakt ten zaskakuje, zwłaszcza, że malarz obecnie uważany jest za jednego z najwybitniejszych artystów Europy Środkowej tego stulecia. Na wystawie pokazano kilkanaście prac Strobla, zarówno tych wykonanych jeszcze w rodzinnej miejscowości (np. Portret Vogta), jak i tych stworzonych już po jego emigracji w 1634 roku z Rzeczpospolitej do Prus Królewskich (np. Portret Martina Opitza), które w całym dorobku malarza stanowią większość. Prócz obiektów malarskich na ekspozycji znalazły się rysunki tego twórcy.
Karol Ferdynand Waza, prawnuk Zygmunta Starego i biskup wrocławski w latach 1625-55, jest również obecnie postacią zapomnianą. Dlatego też Wrocławska Europa, prezentując obiekty rzemiosła artystycznego, zwłaszcza w zakresie złotnictwa, przywołuje fakt jego kolekcjonerskich zamiłowań głęboko zakorzenionych w rodzinnych tradycjach, natomiast wskazując na jego hojne darowizny dla licznych kościołów i zakonów, podkreśla znaczenie działalności Karola Ferdynanda dla rozwoju śląskiej sztuki sakralnej. Jakkolwiek konieczność uczynienia tych dwóch ważnych postaci głównymi bohaterami wystawy ze względu na znaczenie, jakie ekspozycja nadała obrazowi Uczta u Heroda i ścięcie Jana Chrzciciela z madryckiego Muzeum Prado wydaje się mieć swoje logiczne uzasadnienie, to jednak tak wyraźne ich wyróżnienie na tle innych wspaniałych siedemnastowiecznych artystów, takich jak Matthäus Wallbaum, Wilhelm Hondius, Caspar Pfister, czy też wzbudzający coraz większe zainteresowanie Michael Lucas Leopold Willman może poczytywane być za przecenienie roli Strobla i Karola Ferdynanda w rozwoju nowożytnej sztuki śląskiej bądź niedowartościowanie pozostałych mistrzów.
Wątpliwości budzi również sam tytuł wystawy. Kurator, Ewa Houszka, opisała ekspozycję jako: „[…] pokaz sztuki pierwszej połowy XVII wieku na Śląsku tworzonej i na Śląsk importowanej, przy czym to drugie nie jest bez znaczenia, ponieważ w dużym stopniu zaświadcza o estetycznych ambicjach tutejszego społeczeństwa”[1]. Zgodnie z tą deklaracją obszar zainteresowania organizatorów malarstwem i rzemiosłem artystycznym obejmuje nowożytny Śląsk, a nie jedynie jego historyczną stolicę. Być może autorzy wystawy, decydując o jej tytule, brali pod uwagę fakt powiązania głównych jej bohaterów z miastem. Jednak o ile postać pierwszego z nich, Bartłomieja Strobla, posiadała wyraźne związki z miejscem swego urodzenia, o Karolu Ferdynandzie wiadomo, iż jako biskup wrocławski, a zarazem książę Nysy, na terenie diecezji wrocławskiej przebywał w ciągu całego swojego życia tylko czterokrotnie, przy czym jego obecność we Wrocławiu nigdy nie została potwierdzona. Innym wytłumaczeniem na użycie w nazwie ekspozycji odwołania do stolicy Śląska może być miejsce jej realizacji, jednak taka wersja wydaje się zbyt banalna, zważywszy na mnogość niejednoznaczności przy określaniu przez autorów jej istoty, tematyki i intencji. O ile, wziąwszy po uwagę wypożyczenia przy okazji organizacji wystawy dzieł z Oksfordu czy Berlina, nawiązanie do europejskości jest jak najbardziej adekwatne, to samoistnie nasuwa się postulat zastąpienia tytułowego Wrocławia Śląskiem. Taki zabieg słusznie wskazałby na szerszy kontekst całości ekspozycji niż obecnie sugeruje jej nazwa.
Wystawa nie stanowi uporządkowanej chronologicznie analizy zjawisk artystycznych, które zaszły w XVII wieku w śląskiej sztuce. Słusznie nie dokonuje ona również klasyfikacji prezentowanych obiektów pod kątem ich kategorii. Obejmująca całość parteru, łącznie z holem i skarbcem muzeum oraz część pierwszego piętra, ekspozycja przemyślana została w ten sposób, aby wskazywać widzowi fakt niezwykłej różnorodności tamtejszej twórczości. Dlatego też w obrębie jednej sali prezentowane są zarówno obrazy, rysunki, dzieła malarskie o charakterze ołtarzowym i epitafijnym, jak też srebrne i złote precjoza. Dzięki takiemu sposobowi ekspozycji widz zapoznaje się z niezwykle szerokim spektrum ówczesnej działalności artystycznej bez konieczności dostosowywania się do ustalonego na podstawie określonych merytorycznych założeń planu wystawy. Jedynie numizmatyczna część prezentacji została oddzielona od malarstwa i rzemiosła artystycznego. Ta kategoryzacja wynika jednak z oczywistych rozbieżności pomiędzy obiektami o charakterze wyłącznie historycznym oraz działami szeroko pojętej sztuki. Odrębne miejsce w holu muzeum zajmuje także wspomniany wideo-art, który ze względu na nawiązanie do centralnego dla ekspozycji, choć nieobecnego dzieła, może posłużyć jednocześnie za wprowadzenie do wystawy oraz jej zwieńczenie.
Z pewnością wspaniałą inicjatywą była profesjonalna konserwacja kilkudziesięciu obrazów, wypożyczonych między innymi z klasztorów i kościołów przez wrocławskie Muzeum Narodowe na potrzeby planowanej wystawy. Dzięki tym działaniom zespół badawczy miał szansę dokonać wielu niezwykle istotnych z punktu widzenia historii sztuki odkryć. Wśród nich można wymienić chociażby odsłonięcie zamalowanej przez dziewiętnastowiecznego konserwatora sygnatury Strobla na obrazie z Grodziska Wielkopolskiego bądź odnalezienie korony władysławowskiej na dziele z Łoziny[2]. Dyrektor wrocławskiego Muzeum Narodowego, Piotr Oszczanowski, słusznie stwierdził, iż po zakończeniu wystawy, gdy eksponaty wrócą na swoje stałe miejsca, będą mogły zaświadczać o swojej wartości, którą odzyskały właśnie dzięki temu przedsięwzięciu.
Nie można zaprzeczyć, że Wrocławska Europa jest wystawą przygotowaną niezwykle starannie i gromadzącą rzadko prezentowane publiczności, godne podziwu obiekty zarówno z zagranicy, jak i z kraju, takie jak chociażby rubinowa sukienka częstochowskiej Madonny, czy złocona plakieta Wizja cesarza Konstantyna. Można jednak odnieść wrażenie, że organizatorzy nieco pogubili się w swoich dążeniach do uczynienia jej czymś więcej niż „tylko” ekspozycją opowiadającą o siedemnastowiecznej sztuce Śląska. Dlatego też całość prezentacji została uwikłana w sporą ilość nie zawsze czytelnych historycznych odwołań i powiązań. Wobec tego zamiast przejrzystej opowieści o artystycznym życiu Śląska widz otrzymuje pełną niedomówień, skomplikowaną treść, opartą na teoriach badaczy. W konsekwencji znajdowanie kolejnych elementów tej historycznej układanki, która pomogłaby wyjaśnić merytoryczne intencje organizatorów wystawy, ostudza radość płynącą z obcowania z ogromem naprawdę wspaniałych świadectw przeszłości. Nadmiar treści niekorzystnie wpłynął na odbiór wystawy. Ten fakt zasmuca, wziąwszy pod uwagę, że ekspozycja mogłaby obronić się jako „tylko” fascynująca opowieść o artystycznym Śląsku XVII wieku.
- Wrocławska Europa” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu – wywiad z kuratorem wystawy, Ewą Houszką, Portal Rynek i Sztuka, opublikowano w Internecie: http://rynekisztuka.pl/2016/09/28/wroclawska-europa-w-muzeum-narodowym-we-wroclawiu-wywiad-z-kuratorem-wystawy-ewa-houszka/, [dostęp: 08.10.2016 r.].↵
- „Wrocławska Europa” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu – wywiad z kuratorem wystawy, Ewą Houszką, Portal Rynek i Sztuka, opublikowano w Internecie: http://rynekisztuka.pl/2016/09/28/wroclawska-europa-w-muzeum-narodowym-we-wroclawiu-wywiad-z-kuratorem-wystawy-ewa-houszka/, [dostęp: 08.10.2016 r.].↵