Ktoś kieruje naszymi krokami w sposób trudny do przewidzenia. W Paryżu mieliśmy się zatrzymać w Instytucie Kultury Polskiej, ale w ostatniej chwili okazało się, że nie będzie to możliwe. Tuż przed odlotem z Warszawy gorączkowo szukałem nowego miejsca zakwaterowania, aż po którejś z kolei rozmowie telefonicznej zgodziły się nas przyjąć – w drodze wyjątku – siostry miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, zwane potocznie szarytkami. Dopiero kiedy stanęliśmy przed gmachem paryskiego klasztoru przy ulicy Chevaleret 119, doznałem olśnienia, że to przecież ów słynny zakład świętego Kazimierza, przytułek dla sierot, osób ubogich oraz weteranów powstań listopadowego i styczniowego, gdzie przez ostatnich sześć lat życia mieszkał i tworzył Cyprian Kamil Norwid.
Na ascetycznej, surowej fasadzie niezbyt okazałego, trzypiętrowego budynku wmurowano tablicę pamiątkową, na której umieszczono u góry napis w języku francuskim: „Tu żył od 1877 roku i zmarł 23 maja 1883 roku Cyprian Kamil Norwid, polski poeta”, poniżej zaś wymowny cytat po polsku z Norwidowskiego wiersza Do obywatela Johna Brown[1] – „Bo pieśń nim dojrzy, człowiek nieraz skona, / A niźli skona pieśń, naród pierw wstanie”[2].
Klasztor usytuowany jest blisko centrum miasta, w trzynastej dzielnicy chińskiej, która ma jednak wygląd europejski. Kiedy mieszkał tu Norwid, były to jeszcze odległe przedmieścia Paryża. Aby dotrzeć do centrum, poeta podróżował dorożką do Sekwany, a potem przesiadał się na mały statek, co trwało razem kilka godzin. W pobliżu istniała już stacja kolejowa Austerlitz – nazwana tak na pamiątkę słynnego zwycięstwa Napoleona – z której przewożono wozami do centrum stolicy towary. Przy ulicy, gdzie założono przytułek, znajdowały się stajnie z końmi pociągowymi, stąd jej nazwa – Chevaleret, czyli „Konikowa”. Konie były zapewne wielkie, pociągowe, jest więc w tej nazwie chyba duch francuskiej przekory i humoru, a może także i współczucia dla ciężko pracujących zwierząt. Dzisiaj obok dawnych domów wznoszą się nowe, wielopiętrowe budynki, a w pobliżu znajduje się wspaniała, nowoczesna biblioteka im. François Mitteranda. Ponadto gigantycznie rozrosły się stacja kolejowa oraz wielopoziomowe metro, żyjące w spazmatycznym, pospiesznym rytmie – kolorowe, ludzkie kretowisko. Nieopodal żurawie dźwigów wznoszą codziennie setki ton betonu i stali, systematycznie zabudowując niebo. Przypomina mi to sarkastyczny wiersz, w którym Josif Brodski opisuje dokonania Le Corbusiera:
Gdzie spojrzeć, sterczą bryły nowych bloków.
Le Corbusiera to łączy z Luftwaffe,
że i on działał z werwą, bez ogródek
na rzecz przemiany oblicza Europy.
Co rozwścieczone pominą cyklopy,
Tego dokończy rzeczowy ołówek[3].
Do centrum dojechać można metrem w kilkanaście minut. Ale ulica Chevaleret jest nadal cicha, trochę senna, wciąż jeszcze jakby prowincjonalna.
Ciężkie wrota zakładu otwiera sympatyczna siostra staruszka i kiedy się przedstawiamy, mówi: „Przepraszamy, ale niestety dysponujemy tylko skromnym pokojem tuż obok dawnej celi Norwida”. Dla mnie jest to oczywiście niezwykły przypadek, wielki dar losu. Kiedy wchodzimy w głąb, ogarnia nas miła atmosfera; siostry i pensjonariusze mówią po polsku i francusku, uśmiechają się. Zaraz za ciężkimi wrotami z prawej strony, w sieni, widnieje wizerunek Norwida w brązie, płaskorzeźba według projektu Czesława Dźwigaja (taki sam, tylko większy, znajduje się w Krypcie Wieszczów w podziemiach katedry królewskiej na Wawelu[4]). Dalej – nad wiklinowymi fotelami i ławą – portret królowej Marysieńki i króla Jana III Sobieskiego, który zawsze kojarzy mi się w pierwszej chwili z Żółkwią mojej mamy i ze Lwowem oraz zamkiem w Olesku, a dopiero później z wiktorią wiedeńską. Tutaj jednak szczególnie przypomina mi, że Norwid był po kądzieli potomkiem Sobieskich.
Plącze się i macha ogonem mały, czarny piesek, sympatycznie wielorasowy, który wita każdego wchodzącego i odprowadza go dalej; widocznie umyślił sobie, aby czynić honory wszystkim tu przybywającym. Otrzymujemy klucze do pokoju na pierwszym piętrze, tuż obok dawnej celi autora Promethidiona; stąpamy po tym samym korytarzu, który tak sugestywnie opisał w wierszu Do Bronisława Z.[5]:
Wnijdź – ma się pod wieczór, mniemałbyś może,
Iż na Malcie w zakonu gdzieś rycerskiego ostatku
Zatułałeś się… tu, tam – uchylone Ci drzwi okażą
Rdzawą na murze szablę albo groźny i smętny profil:
O mało nie stuletni owdzie mąż w konfederatce, jak cień
Nie dołamanej chorągwi przy narodowym pogrzebie,
Przeszedł mimo i zgasł w długim jak nicość korytarzu – –
Czujesz dzieje, jak idą, niby stary na wieży zegar,
Nie pytający się o miasto, któremu z chmur bije godziny.
Wiek tu który? który rok? niedola która?[6]
Korytarz jest ciemny, bo nie ma okien, a nowe drzwi do kolejnych pomieszczeń błyszczą w sztucznym świetle. Nietrudno sobie wyobrazić, że kiedy przechodził tędy Norwid – ów „prorok niechciany”[7] – zza uchylonych drzwi wyłaniały się w blasku świec postaci weteranów powstań: chorych, starych, rozgoryczonych, skłóconych, nieszczęśliwych, biednych, zdziwaczałych, a przecież godnych najwyższego szacunku – rycerzy niepodległości, którzy schronili swoje głowy w tej cichej przystani przed ostateczną zagładą. Cela Norwida była bardzo mała, skromnie wyposażona: łóżko, stolik z krzesłami, półka na książki, świecznik. Ogrzewana jedynie rurą z ciepłym powietrzem poprowadzoną wzdłuż ściany.
Poeta miał ten sam widok, który oglądamy z naszego okna – na podwórko wewnętrzne klasztoru, na ogród, kilka drzew, na niewielką wieżę kaplicy, jej mury i okna. W kaplicy owej często modlił się przed wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej – Królowej Korony Polskiej, nad którym widnieją wciąż: Orzeł, Pogoń i Archanioł, czyli znaki trzech bliskich sobie narodów, tworzących ongiś I Rzeczypospolitą. Za taką właśnie ojczyznę – w granicach przedrozbiorowych – walczyli powstańcy. Norwid napisał w tym przytułku szereg utworów: m.in. – oprócz wspomnianego już wiersza Do Bronisława Z. – Assuntę, poemat o miłości chrześcijańskiej, której pragnął całe życie; Kleopatrę, dramat wyrażający oczekiwanie pogańskiego świata na Gwiazdę Betlejemską; sławne rozprawy Milczenie i Boga-Rodzicę czy znakomitą prozę poetycką – arcydzieła polskiej nowelistyki – Ad Leones oraz Stygmat.
Ostatnie lata życia poety opisał ksiądz Aleksander Syski w książce Zakład św. Kazimierza w Paryżu, wydanej w Łucku w 1936 roku w Drukarni Kurii Biskupiej: „Mieszkał tu Norwid w pawilonie dla starców, w jednym z pokoików na pierwszym piętrze. Prowadził tu życie dość odosobnione. Śniadania i podwieczorki przynoszono mu do pokoju. Wychodził ze swego pokoju tylko na kolacje i na obiad do refektarza. Często stale do refektarza nie chodził i przynoszono mu także kolacje i obiady na górę. W niedzielę i święta nie opuszczał nigdy Mszy św. Przychodził też czasem na Mszę św. do kaplicy, ale wracał zaraz potem do siebie. Był stale zamyślony i małomówny i tylko dzieci miały do niego łatwiejszy przystęp. Uśmiechał się do nich i głaskał je nieraz po głowie, kiedy mu się kłaniały przy spotkaniu na podwórzu. Dzieci uważały go za wielkiego, smutnego pana, który jest bardzo, bardzo mądry. Patrzyły na niego zawsze z wielkim podziwem”[8].
Któż wtedy mógł przewidzieć, że Norwid stanie się w przyszłości – „po samodzielnych bojach” w literaturze – jednym z wieszczów narodowych, że rodacy wzniosą mu pomniki, że jego twórczość w sposób szczególny będzie wyróżniał w swych homiliach i encyklikach Jan Paweł II?[9] Wyjątkowy zupełnie wyraz uznania dla głębi myśli poety o sztuce dał Ojciec Święty w słynnym Liście do artystów[10].
Norwid blisko zaprzyjaźnił się w zakładzie świętego Kazimierza z Tomaszem Augustem Olizarowskim, absolwentem Liceum Krzemienieckiego, powstańcem, działaczem konspiracyjnym w Galicji, więźniem, a przede wszystkim utalentowanym poetą i dramatopisarzem, zaliczanym dziś przez historyków literatury do „ukraińskiej szkoły romantycznej”, z której – jak wiemy – najsławniejszą postacią był Juliusz Słowacki. Olizarowski tworzył poezje liryczne, powieści poetyckie, napisał ponad czterdzieści dramatów, odznaczających się dużymi walorami językowymi. Jego najsłynniejsza powieść poetycka Zawierucha, opublikowana w Poezjach w Krakowie w 1836 roku, zrodziła się z fascynacji folklorem ukraińskim, pieśniami i podaniami czumackimi oraz ziemią krzemieniecką.
Wypada wspomnieć, że Olizarowski był w latach 40. i 50. XIX wieku w Paryżu uczestnikiem wielu spotkań dawnych uczniów szkoły krzemienieckiej. Publikował swoje utwory związane z Krzemieńcem, m.in. Śpiew Krzemieńczan (1848), w paryskiej „Biesiadzie Krzemienieckiej” – piśmie, które zawiera wiele cennych informacji dotyczących sławnego liceum i losów jego absolwentów. Tradycje paryskiej „Biesiady Krzemienieckiej” po drugiej wojnie światowej podtrzymywano: od 1977 roku wychodziło w Londynie pismo pod tym samym tytułem, a obecnie ukazuje się „Dialog Dwóch Kultur”[11], który jest plonem spotkań pisarzy, malarzy, naukowców i muzealników, jakie wraz z żoną Urszulą organizujemy od kilkunastu lat w krzemienieckim Muzeum Juliusza Słowackiego. Warto też wspomnieć, że do wydawanego w mieście Słowackiego w okresie międzywojennym periodyku „Życie Krzemienieckie” nawiązuje publikowany w Poznaniu od 1991 roku półrocznik o tej samej nazwie[12].
Olizarowski był również pierwszym tłumaczem francuskich dramatów Adama Mickiewicza. Przybył do zakładu św. Kazimierza w 1864 roku i mieszkał tam do swej śmierci w roku 1879. W paryskim przytułku pisał m.in. scenki dramatyczne dla tamtejszego amatorskiego teatrzyku, a także liczne wiersze okolicznościowe. Norwid twórczość przyjaciela cenił wysoko, czemu dał wyraz w Dwóch aureolach[13], eseju napisanym jedenaście dni po wstąpieniu do domu św. Kazimierza, a także w epitafium nakreślonym na odwrocie kartki nekrologu Olizarowskiego, krótkim, ale – jak to u Norwida – pełnym esencjonalnej refleksji: „W kilku tomach pozostałych rękopisów (które kiedy wydane będą???) pozostały i pozostaną arcywyjątkowe zalety i piękności – takie jednak, których żaden księgarski przedsiębiorca nie rozumie i nie ceni, bo ku temu trzeba osobnej nauki i obywatelskiej miłości rzeczy publicznej, nie zaś doraźnego interesu i wyzysku. Dodam jeszcze, że archaiczny, estetyczny i rytmiczny język polski stracił w Olizarowskim jednego z kilkunastu biegłych – więcej albowiem nad kilkunastu nie ma ich dziś w całej Polsce”[14].
Warto dodać, że niestety także i w tym wypadku słowa autora Promethidiona okazały się prorocze. Do dziś bowiem większość utworów Tomasza Augusta Olizarowskiego, w tym wspomniane ponad czterdzieści dramatów, czeka na opracowanie i wydanie. Pozostają nadal w rękopisach, które znajdują się w Bibliotece Polskiej w Paryżu, a także w Bibliotece Kórnickiej i Bibliotece Narodowej. Być może ostatnim wnikliwym czytelnikiem dzieł Olizarowskiego był właśnie Norwid.
- W Metrykach i objaśnieniach do wiersza czytamy: Apostrofa do Johna Browna (1800-1859), farmera ze Stanów Zjednoczonych, bojownika o wolność Murzynów amerykańskich, który 16 X 1859 r. dokonał w towarzystwie dwóch synów oraz kilku ochotników zbrojnego napadu na arsenał w Harpers-Ferry, pragnąc wywołać powstanie ludowe w celu zniesienia niewolnictwa. Raniony i schwytany podczas tego napadu, został postawiony przed sąd w Charlestonie (27 X), oskarżony o zdradę stanu, uznany winnym przez przysięgłych (28 X) i skazany na karę śmierci przez powieszenie (2 XI). List z wierszem Norwida musiał być wysłany do USA (prawie na pewno do Nowego Jorku, gdzie poeta miał znajomych) w drugiej połowie listopada 1859 r., gdy do Paryża doszły wieści o wyroku skazującym Browna (C. K. Norwid: Pisma wszystkie, t. 2, Wiersze, część druga. Zebrał J. W. Gomulicki. Warszawa 1971, ss. 364-365).↵
- C. K. Norwid: Do obywatela Johna Brown (w:) tegoż: Pisma wszystkie, t. 1, Wiersze, część pierwsza. Zebrał J. W. Gomulicki. Warszawa 1971, ss. 302-303. Norwid postaci Johna Browna poświęcił jeszcze jeden wiersz – John Brown (zob. tamże, ss. 304-306).↵
- J. Brodski: Dziennik rotterdamski (w:) tegoż: 82 wiersze i poematy. Wybór i opracowanie S. Barańczak, przedmowa C. Miłosz. Paryż 1988, s. 176.↵
- Brązowy pomnik – płyta nagrobna autorstwa Czesława Dźwigaja przedstawiająca postać Cypriana Kamila Norwida – został umieszczony przy wejściu do Krypty Wieszczów na Wawelu w 1993 roku, w 110 rocznicę śmierci poety. Obok – w 180 rocznicę urodzin, a więc w 2001 roku – ustawiono w małej wnęce brązową urnę z ziemią pobraną z grobu Norwida ze zbiorowej mogiły na cmentarzu w Montmorency pod Paryżem. Wcześniej ziemię ową poświęcił Jan Paweł II, który był – jak wiadomo – od wczesnych lat szkolnych zafascynowany twórczością Norwida.↵
- Adresatem tego listu (wiersza) był Bronisław Zaleski (1819-1880), historyk, publicysta i rytownik, rozwiedziony mąż Michaliny Dziekońskiej, osiadły w roku 1861 w Paryżu, gdzie stał się najbliższym przyjacielem Norwida. Poetycki list został wysłany do Zaleskiego pocztą w dniu 21 I 1879 r. (C. K. Norwid: Pisma wszystkie, t. 2, Wiersze…, dz. cyt., s. 407).↵
- Tamże, s. 238.↵
- Taki tytuł – Cyprian Norwid. Prorok niechciany – nosiła głośna wystawa zorganizowana w Warszawie w 2001 roku przez Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza we współpracy z Muzeum Narodowym w Warszawie i z Biblioteką Narodową. Ekspozycji towarzyszył katalog (pod tym samym tytułem) z licznymi reprodukcjami dzieł Norwida. Autorami wystawy byli Aleksandra Melbechowska-Luty, Anna Lipa i Łukasz Kossowski.↵
- A. Syski: Zakład św. Kazimierza w Paryżu. Łuck 1936, s. 235.↵
- Jan Paweł II bardzo często w swych homiliach, encyklikach i książkach cytował słowa polskich poetów okresu romantyzmu, ale najczęściej, bo aż siedemnaście razy, Cypriana Kamila Norwida.↵
- Papieski List do artystów został odczytany w Niedzielę Wielkanocną Zmartwychwstania Pańskiego w 1999 roku. Jego myślą przewodnią były rozważania na temat zbawczej mocy piękna prowadzącej człowieka na powrót do utraconej rajskiej rzeczywistości. W liście przywołany został najsłynniejszy chyba fragment Norwidowskiego Promethidiona: Bo piękno na to jest, by zachwycało / Do pracy – praca, by się zmartwychwstało. List ten został przełożony na setki języków, popularyzując nazwisko i myśl Norwida na całym świecie.↵
- Dotychczas opublikowanych zostało pięć roczników „Dialogu Dwóch Kultur” (zeszyt pierwszy jest zapisem spotkań literackich, muzealniczych i naukowych, zeszyt drugi, tzw. poplenerowy, rejestruje warsztaty kulturowo-artystyczne). Od 2006 roku organizatorem Dialogu Dwóch Kultur i wydawcą roczników było Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, w 2011 roku Polskie Towarzystwo Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Krzemienieckiej w Poznaniu. Impreza i wydawnictwo są od początku powstania finansowane przez Kancelarię Senatu RP za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, a od roku 2013 także przez Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Zob. też M. J. Olbromski: Krzemienieckie spotkania „Dialog Dwóch Kultur” (w:) Dziedzictwo i Pamięć Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Materiały I Muzealnych Spotkań z Kresami zorganizowanych przez Muzeum Niepodległości w Warszawie w dniach 26-27 maja 2008. Red. A. Stawarz, Warszawa 2009, ss. 267-273.↵
- „Życie Krzemienieckie. Półrocznik społeczny” wydawany jest od 1991 roku przez Polskie Towarzystwo Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Krzemienieckiej w Poznaniu, skupiające głównie absolwentów Liceum Krzemienieckiego, byłych mieszkańców miasta Krzemieńca i Wołynia. Dotychczas ukazało się 41 numerów. Periodyk wydawany jest w Poznaniu przez komitet redakcyjny w składzie: Bogdan Jankowski (red. naczelny), Janina Bożenek, Zofia Józefowicz-Niedźwiecka, Kazimierz Denek i Wojciech Opolski.↵
- C. K. Norwid: Pisma zebrane, t. 4, Proza. Wybrał i oprac. J. W. Gomulicki. Warszawa 1968, ss. 341-344.↵
- Tamże, s. 99.↵