Dzisiaj nikt już nie wątpi w fakt, że Internet odgrywa znaczącą rolę w sferze komunikacji i edukacji. Z tego niezwykle użytecznego narzędzia z coraz większym przekonaniem korzystają obecnie wszystkie dyscypliny naukowe. Także sztuka nie ustępuje innym dziedzinom badawczym pod względem upowszechniania swoich treści w wirtualnym świecie, starając się tym samym zarówno ułatwić dostęp do wiedzy entuzjastom tematu, jak i dotrzeć do internautów wcześniej niezainteresowanych tego typu problematyką.
Forma prezentacji obiektów w sieci zyskała popularność za sprawą Muzeum Historii Nauki w Oksfordzie, które w 1995 roku zdecydowało się upublicznić wystawę dotyczącą narzędzi pomiaru i flamandzkiego obrazu matematyki w XVI stuleciu, a także początków fotografii. W tym samym roku z inicjatywy Smithsonian Institution Libraries powstała międzynarodowa baza danych wirtualnych wystaw zarówno ze zbiorów instytucji edukacji, takich jak biblioteki, archiwa, towarzystwa historyczne, jak i z kolekcji sztuki. Na początku jej działalności z łatwością można było dostrzec, iż większość wirtualnych wystaw funkcjonuje jako uzupełnienie ekspozycji prezentowanych w przestrzeni rzeczywistej. Jednakże ta tendencja szybko zaczęła ustępować wystawom istniejącym wyłącznie w sferze on-line. Obecnie niezwykle popularną platformą jest Owlstand, serwis przeznaczony dla twórców indywidualnych, galerii oraz organizacji artystycznych, który daje możliwość kreowania własnych wirtualnych wystaw, co w konsekwencji ułatwia promocję sztuki i handel nią.
W internetowych ekspozycjach można z łatwością dostrzec wiele zalet. Największą z nich jest oczywiście możliwość prezentowania obiektów na skalę globalną. Dla instytucji kultury udostępnianie zbiorów za pośrednictwem Internetu wiąże się także z dużą oszczędnością, gdyż tego typu forma prezentacji nie generuje kosztów związanych z transportem, montażem oraz ubezpieczaniem dzieł. Rozwiązuje ona również problem konserwacji i ochrony eksponatów, tak powszechny w przypadku nietrwałych, łatwo ulegających zniszczeniu obiektów.
Z pewnością wszystkie spośród wyżej wymienionych aspektów wpłynęły na sporą popularność wirtualnych wystaw w Polsce. Tutaj jednak największą rolę w rozpowszechnieniu swych zbiorów przypisać należy bibliotekom oraz archiwom. Realizowane przy pomocy Internetu wystawy powstawały w ogromnej większości w oparciu o zasoby własne tychże instytucji nauki, ze szczególnym uwzględnieniem najcenniejszych kolekcji, decydujących o wyjątkowym charakterze pokazów.
Jednak w jaki sposób sytuacja ekspozycji on-line z obszaru sztuk wizualnych przedstawia się w Polsce? Z pewnością zaobserwować można tu dwie wiodące tendencje. Pierwszą z nich jest nadawanie wystawom wirtualnym charakteru dopełnienia projektów ekspozycyjnych w przestrzeni rzeczywistej, co jest jednocześnie interesującym instrumentem promocyjnym. Drugą natomiast – ich funkcjonowanie jako całkowicie samodzielnych tworów.
Obecnie pierwsza z wymienionych koncepcji okazuje się w naszym kraju bardziej powszechna. Z wirtualnej formy prezentacji swoich zbiorów korzystają takie instytucje jak Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Poznaniu, Muzeum Zamek Królewski w Warszawie, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN czy Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK. Wspomniane placówki udostępniają za pośrednictwem Internetu część bądź całość swoich stałych ekspozycji, których zwiedzanie przybiera formę wirtualnego spaceru po kolejnych pomieszczeniach budynku. Za wzór może posłużyć Muzeum Narodowe w Krakowie bądź Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, które umożliwiają internetowe zwiedzanie wybranych wystaw stałych oraz archiwalnych. Z kolei Muzeum Narodowe w Warszawie pozwala internautom na zapoznanie się z niemal tysiącem najważniejszych, gromadzonych tam przez dziesiątki lat obiektów. Muzeum Narodowe w Poznaniu zaś prezentuje całość swojej ogromnej kolekcji, pozwalając widzowi swobodnie spacerować po wszystkich przestrzeniach ekspozycyjnych. Podobnie Zamek Królewski w Warszawie otwiera przed zwiedzającym sale swych galerii. Inną koncepcję przeglądu zgromadzonych dzieł realizuje natomiast Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK, które umożliwia odbiorcy zapoznanie się jedynie z archiwalnymi kolekcjami. Wiele muzeów decyduje się również na stworzenie wirtualnych wycieczek po ekspozycjach. Takie cyfrowe spacery trafiają później do Internetu, gdzie dają użytkownikom możliwość przemieszczania się między wnętrzami budynków, obracania kamery o 360 stopni oraz zbliżania widoku najciekawszych dzieł sztuki. Do instytucji kultury, które zdecydowały się zaprosić widza na tego typu cybernetyczny spacer, należą między innymi Muzeum Ziemi Lubuskiej, Muzeum Zamkowe w Malborku, Muzeum Zamojskie czy Muzeum Fotografii w Bydgoszczy.
Znacznie mniej popularnym trendem okazuje się organizowanie wirtualnych wystaw o charakterze zupełnie samodzielnych tworów. Jeżeli już takowe powstają, dotyczą one zazwyczaj obiektów związanych z problematyką historyczną, jak na przykład zrealizowane przez Ośrodek Pamięć i Przyszłość projekty Sierpień ‘82 i (Nie)zapomniany bohater Wrocławia – trener Władysław Żmuda, przedsięwzięcie Lekarze w pasiakach. Służba medyczna na Majdanku przygotowane przez Państwowe Muzeum na Majdanku czy też prezentacje powstałe z inicjatywy Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, takie jak List 34 pół wieku później, a także Fotomania. Na tym tle stworzona przez Galerię Sztuki Współczesnej Limited Edition wystawa wirtualna fotografii Marcina Ryczka, zatytułowana The Moment, jawi się jako naprawdę wyjątkowe i ważne wydarzenie.
Marcina Ryczka można uznać obecnie za jednego z czołowych polskich fotografów młodego pokolenia. Wszystko to za sprawą pracy pt. Człowiek karmiący łabędzie, która w 2013 roku została ogłoszona przez „The Huffington Post” jednym z najbardziej poruszających zdjęć, zdobyła nagrodę Grand Prix w ramach International FineArt Photography Award, a także zasiliła zbiory prestiżowej kolekcji Bibliotheque Nationale de France. Od tego momentu o osiągnięciach artysty usłyszał cały świat, jego dzieła zaś zostały pokazane między innymi na wystawach w Nowym Jorku, Amsterdamie, Kopenhadze, Londynie czy Paryżu. Kiedy patrzy się na fotografie Ryczka, pierwsze, co ujmuje, to dyskretne, inteligentne posługiwanie się symbolem, przybrane w subtelną, minimalistyczną formę. Na zdjęciach artysty wyraźnie uwidacznia się fascynacja językiem geometrii, która przybiera charakter eksperymentu podejmowanego przy użyciu symetrycznych elementów, linearnych podziałów kadru, poziomych, pionowych i diagonalnych kierunków oraz konstruktywistycznych założeń. Znaczna większość jego prac zachowuje czarno-białą kompozycję, służącą zdecydowanemu akcentowaniu detali i wyostrzaniu konturów fotografowanych obiektów. Równocześnie jednak estetyka dzieł Ryczka wyraża się często w manierze bliskiej piktorializmowi, która pozwala osiągnąć efekt tonalności, malarskiego wykończenia, a także zróżnicowanej głębi ostrości. Tak szerokie spektrum artystycznych środków wyrazu nie tylko stanowi o niezwykłej wrażliwości autora i dużej świadomości jego własnych dążeń, ale też ukazuje nieprzeciętny efekt kompilacji elementów zaczerpniętych z tradycji fotografii artystycznej i reportażowej. Sam tytuł wystawy odnosi się do sposobu, w jaki Ryczek uporczywie próbuje rejestrować rzeczywistość. W otoczeniu szarej codzienności zwykłych miejsc stara się uchwycić moment tak, by jego zaduma nad ujętym w kadr obiektem bądź postacią stała sią uniwersalną narracją o współczesnej kondycji świata i człowieka. Wystawa The Moment to nie tylko prezentacja wybranych dzieł opatrzona wnikliwym komentarzem, umożliwiającym spojrzenie na fotografię z perspektywy koncepcyjnych zamierzeń autora, ale również próba zrozumienia artysty w jego pasji i dążeniach. W tych usiłowaniach z pewnością pomaga zarejestrowana w formie wideo rozmowa z Ryczkiem, stanowiąca doskonały wstęp do całości wystawy. Natomiast wyselekcjonowany zbiór ponad dwudziestu prac uzmysławia odbiorcy, czym jest dla fotografa ten tytułowy, wyczekany moment.
Faktem jest, że wirtualne wystawy nigdy w zupełności nie wyprą realnych, których ogromną przewagą jest dawanie widzowi możliwości intymnego obcowania z dziełem, które jest pozbawione dystansu wprowadzanego przez ekran komputera. Jednakże wspaniale zrealizowany internetowy projekt Limited Edition udowadnia, że tego typu przedsięwzięcia również są potrzebne, chociażby ze względu na fakt zgromadzenia i uporządkowania rozrzuconej po sieci wiedzy o artyście i jego twórczości. Można powiedzieć, że tę samą rolę odgrywają wystawy aranżowane w instytucjach kultury. One jednak mają swój koniec i początek. Po demontażu ekspozycji muzealnej zostanie jedynie dokumentacja i zdjęcia, podczas gdy wystawa wirtualna pozwala do siebie wracać, kiedy tylko tego chcemy.