Wystawa o jakże manifestacyjnym tytule Paweł Orłowski jest pierwszą indywidualną ekspozycją tego współczesnego twórcy w murach Muzeum im. Bolesława Biegasa – warszawskiej instytucji poświęconej młodopolskiemu mistrzowi. Choć prezentacja skupiona na najnowszych realizacjach krakowskiego rzeźbiarza charakteryzuje się klasyczną, nieco muzealną formułą ekspozycyjną, nie zabrakło w niej kilku niespodziewanych narracyjnych zwrotów, które prowadziły widza do odkrycia znaczących relacji pomiędzy twórczością Biegasa i Orłowskiego, jak również ukrytej wielowymiarowości sztuki tego drugiego.
Wykształcony na Wydziale Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Orłowski zrealizował swój dyplom w pracowni prof. Józefa Sękowskiego – rzeźbiarza, w którego artystycznej biografii niezwykle ciekawy wątek stanowią wciąż jeszcze średnio rozpoznane abstrakcyjne rzeźby, powstałe w 1975 roku dla miejskiej przestrzeni Tychów.
Twórczość Orłowskiego jest od początku podporządkowana artystycznej koncepcji surowego realizmu, którą przejął od Sękowskiego i miał okazję rozwijać podczas rocznego pobytu w Berlinie, gdzie kształcił się pod kierunkiem prof. Karlheinza Biederbicka. Nietrudno zauważyć, jak mocny ślad w sztuce Orłowskiego pozostawili obaj przedstawiciele modernistycznej rzeźby, dzięki którym artysta umiejętnie łączy rzemieślniczą dyscyplinę z plastyczną wyobraźnią. Dla Orłowskiego – ukształtowanego w duchu nowoczesności – od lat punktem wyjścia jest człowiek oraz cała gama zarówno jego doniosłych, jak i wstydliwych cech. Człowiek jako istota wrażliwa i uduchowiona, jako introwertyk akcentujący swoją indywidualność, jako marionetka i pozbawiona wnętrza skorupa, a w ostatnim czasie człowiek jako cyborg, ujawniający swoją labilną tożsamość – to tematy, które składają się na myśl przewodnią jego sztuki. Próba uchwycenia tego wątku z odmiennych perspektyw i cierpliwość w jego przepracowywaniu stanowią o wspomnianej wielowymiarowości, a jednocześnie o niebywałej odwadze artysty w dyskretnym kontestowaniu zmiennych prądów sztuki współczesnej. Fakt ten w sposób szczególny łączy jego realizacje z dokonaniami zarówno profesorów, u których się kształcił, jak i samego Biegasa, którego twórczość podczas wystawy w warszawskim muzeum stanowi efektowną oprawę dla rzeźb Orłowskiego.
Ekspozycja, na której znalazły się prace rzeźbiarza z lat 2013–2016, oparta jest na zasadzie kontrapunktów wyznaczanych przez obiekty obu artystów. Dzieła Biegasa z początku wieku nie są tu więc wyłącznie ramą dla dużo młodszej twórczości krakusa, lecz odgrywają rolę emblematów, za którymi podąża Orłowski. Sposób aranżacji, który zakłada przeplatanie się dwóch odmiennych opowieści, stylistyk i artystycznych dialektów, nadaje ekspozycji dynamiczny, aczkolwiek niezwykle harmonijny rytm. Mimo to akcent został położony na wspólny obu twórcom artystyczny temperament, ciążący wyraźnie w stronę geometryzacji i obiektywizacji form, dokładnego badania potencjału materii, przedkładania naturalnych właściwości surowców nad zabiegi stylizacyjne oraz warsztatowej precyzji. Nie oznacza to bynajmniej, że artyści przekazują unisono dokładnie te same wartości. Trzeba zauważyć, że to, co u Biegasa jest zwrotem w stronę kubizmu, u Orłowskiego staje się manierą prowadzącą do skrajnej niemalże geometryzacji i atomizacji bryły, a dążenie do formalnego upraszczania dzieł jest z kolei zastępowane silną syntetyzacją i estetyką bliską minimalizmowi w jego radykalnej odsłonie.
Umocowanie w tradycji utrwalonych w hierarchii historii sztuki nowoczesnych kierunków paradoksalnie pozwala Orłowskiemu pielęgnować swoją twórczą niezależność. Zgodnie z postawą modernistycznych mistrzów dla krakowskiego rzeźbiarza najważniejszymi artystycznymi stymulantami pozostaje wszak zarówno sztuka wielkich autorytetów, jak i aktywna krytyka ich dorobku, stosowanie riposty i manipulowanie wypracowanymi przez nich kanonami. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć niespodziewany zwrot w kierunku monumentalnych, posągowych, tworzonych z designerskim zacięciem rzeźb, które po wielu latach pracy w tradycyjnej technice odlewu w brązie formowane są ze stali i zyskują intensywny monochromatyczny kolor? Rzeźb, które w przeciwieństwie do kruchych Skorup (2010-2013) i małoformatowych, bryłowatych statuetek, jak np. Postać dynamiczna, Golem, czy Faun z 2015 r., wpisują się w mocno ostatnio eksploatowany dyskurs posthumanizmu? Ekspresja i siła wyrazu tych prac nie wynikają wyłącznie z demonstrowania warsztatowych umiejętności, ale przede wszystkim z biegłego łączenia kubizującej maniery oraz modernistycznej fascynacji formą i płodnością materii z ponowoczesną ucieczką od szlachetności w stronę materii multiplikowanej i przemysłowej. Warto dodać, że rodzaj warsztatowej dywersji nie jest czymś zupełnie nowym w działalności Orłowskiego – który z uporem deklaruje się jako rzeźbiarz sensu stricto. Już w początkach lat 90. skierował swoje zainteresowanie na medium rysunkowe oraz tak nieformalne środki wyrazu jak kolaż, których niestety zabrakło na jego pierwszej indywidualnej warszawskiej wystawie. Zakładam jednak, że organizatorom ekspozycji zależało po pierwsze na ukazaniu faktycznie istniejących relacji ze sztuką młodopolskiego mistrza, po drugie na podtrzymaniu takiego wizerunku artysty, który służy niezaprzeczalnej klasyfikacji jego dzieł jako realizacji rzeźbiarskich.
Zadośćuczynieniem dla tej nie do końca sprawiedliwej strategii są jednak wspomniane najnowsze prace Orłowskiego z serii BOTY, które wyraźnie zdominowały otwartą przestrzeń Muzeum Biegasa. Podejmują one zagadnienia nieistniejące do tej pory w sztuce krakowskiego rzeźbiarza i wyznaczają zupełnie nowy kierunek w jego dorobku. Power Violet, Orange czy Europa są świeżym głosem w polu aktualnego wciąż problemu związków człowieka z nowymi technologiami oraz podlegania powszechnej komputeryzacji i automatyzacji. Ostatnie prace artysty – przywołujące mit cyborga – są bez wątpienia niezwykle ożywczym wyjątkiem w jego jakże antropocentrycznej twórczości, zaświadczając jednocześnie – zgodnie z kuratorskim zamysłem – o niepodważalnej rzeźbiarskiej osobowości Orłowskiego.