Człekopejzaż to szczególny rodzaj pejzażu. Człowiek nie jest w nim jedynie sztafażem – elementem dodanym, zgodnie z etymologią wyrazu – przyozdabiającym kompozycję dzieła. Jego obecność jest równoważna wobec tła, stanowi zwornik całej struktury, jego integralną część. To przedziwna symbioza pozornie nielicujących ze sobą światów, w której (nie)codzienność wypełniona jest rytmem prozaicznych czynności, błahostek i niedających się zmierzyć imponderabiliów.
Człekopejzaż rozumieć możemy także inaczej – jako pejzaż funkcjonujący podobnie do żywego organizmu – jako pejzaż „człekopodobny”. I nie będziemy się mylić. Ludzka sylwetka oraz elementy fauny i flory stapiają się w jeden twór, będący sennym majakiem o romantycznej proweniencji, lecz nieokreślonym położeniu. Człekopejzaż jest gdzieś pomiędzy – pomiędzy jawą a snem, życiem a śmiercią, w końcu pomiędzy naturą a kulturą. To przestrzeń niepokojąca, tajemnicza i groźna, choć oswojona – zamieszkana zarówno przez ludzi i zwierzęta, jak i postaci fantastyczne: duchy, nimfy i syreny. Piękno przeplata się tu z brzydotą, a tragizm z komizmem, czyniąc z człekopejzażu makabryczną groteskę, której wytwornego smaku dodaje krzta goryczy, zrodzona z refleksji o życiu. I nie wiemy już sami, czy kropla na naszym policzku to łza radości, smutku, żalu czy strachu? Jak zauważa John Harvey: „w tej wizji przyrody porusza nas również to, że ukształtowała się po II wojnie światowej w Polsce i jest naznaczona jej historią. Ale Człekopejzaże choć mówią o sprawach posępnych i strasznych, nie są przygnębiające, gdyż cieszą oko”[1].
Człekopejzaż to nazwa pierwszego dojrzałego cyklu obrazów pochodzącej z Krakowa artystki – Ewy Kuryluk. Tytuł ten ona sama rozszerza na wszystkie prace, w których przedstawia wizję (sym)biotycznego świata. Nawiązanie do niego pojawia się również w tytule wydanego przez krakowską Galerię Artemis polsko-angielskiego katalogu, prezentującego twórczość Kuryluk z lat 1959-1975.
Książka-katalog Człekopejzaż. Prace na papierze 1959 – 1975 została wydana z okazji dwóch wystaw: mającej miejsce we wspomnianej krakowskiej galerii, której wernisaż odbędzie się 12 maja bieżącego roku oraz planowanej na przyszły rok ekspozycji w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu. Rok 2016 jest zatem istotnym momentem w życiu Ewy Kuryluk, nie tylko ze względu na 70. urodziny tej uznanej malarki, rysowniczki, fotografki, autorki instalacji, pisarki i poetki, której renoma sięga znacznie dalej niż granice Polski. Jej prace znajdują się w zbiorach publicznych w Europie i Stanach Zjednoczonych, a w Polsce można je zobaczyć w Muzeach Narodowych Warszawy, Krakowa, Poznania, Wrocławia i w Muzeum Sztuki w Łodzi.
Szczególny to czas również ze względu na kilka wystaw prezentujących jej twórczy dorobek. Poza wymienionym pokazami, w dniu urodzin artystki – 5 maja tego roku, otwarta zostanie w krakowskim Muzeum Narodowym obszerna wystawa jej malarstwa, na którą będzie się składać 50 płócien wybranych przez artystkę. Pomimo tego, że ekspozycja stanowi ważne podsumowanie jej malarskiej spuścizny, nie będzie miała charakteru retrospektywy. Kuryluk bowiem, wciąż aktywna zawodowo, ma jeszcze wiele do powiedzenia. Niemniej będzie to sentymentalna podróż, ponieważ artystka porzuciła malarstwo ostatecznie w połowie 1978 roku na korzyść innych środków twórczego wyrazu. Czy to dlatego, że – jak skonstatował Jean Baudrillardd – „malarstwo zapiera się siebie, samo siebie parodiuje, samo sobą wymiotuje”[2]?
W tym roku mija także dwadzieścia lat owocnej współpracy Ewy Kuryluk z Galerią Artemis, która już po raz piąty pokaże jej prace. Dla tej i pozostałych wystaw recenzowany przeze mnie katalog stanowi swego rodzaju preludium. Jak na preludium przystało książka ta, to doskonałe wprowadzenie do bogatej i bardzo różnorodnej, także w aspekcie technicznym, twórczości Kuryluk. Tym, którzy nie znają jej dorobku, nakreśla najważniejsze tendencje i motywy pojawiające się w jej dziełach. Z kolei obeznanym w świecie sztuki, systematyzuje wiedzę na temat jednej z najciekawszych postaci polskiej sceny artystycznej. Choć należy pamiętać, że Kuryluk to nie tylko artystka sztuk plastycznych – jest również historyczką sztuki i pisarką, która równie dobrze jak niegdyś pędzlem, posługuje się piórem (i nie mam tu na myśli piórka rysowniczego). Kuryluk opublikowała kilka książek, w tym prace z zakresu historii sztuki, książki autobiograficzne i tomiki poezji, które cieszą się uznaniem krytyków i publiczności.
O jej literackim talencie możemy przekonać się także sięgając do niniejszego katalogu. Tekstom krytyczek i historyczek sztuki: Janiny Górki-Czarneckiej – właścicielki Galerii Artemis, która przywołuje wszystkie zaaranżowane wespół z Kuryluk ekspozycje, Marty Smolińskiej i Kingi Kawalerowicz, towarzyszą obszerne komentarze samej artystki. Porywa ona odbiorcę intrygującą narracją, pełną nie tylko rozważnej zadumy, ale też i kpiny, w której wyraźnie pobrzmiewa nuta ironii. Prowadzi w głąb swego świata, w którym jest bez reszty zanurzona, gdzie „na krętych, do rzek podobnych drogach, ludzie przypominają pływaków i przywołują na myśl «prąd» dzisiejszego życia, jego pęd, pośpiech, wartkość”[3]. To ogromny atut tej publikacji – oprócz reprodukcji, które mimo swej jakości nie są w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu z dziełem, odnajdziemy w niej słowa autokomentarza, który ukierunkuje wzrok czytelnika, dzięki czemu zobaczy on znacznie więcej, a jeszcze więcej zrozumie.
Autorka Człekopejzaży opowiada o sobie w sposób szczery, śmiały i zabawny, dookreśla swą twórczość, która już od samego początku miała charakter autobiograficzny. Kinga Kawalerowicz – przyjaciółka artystki jeszcze z czasów studenckich, przywołuje w swoim tekście historię z dzieciństwa Kuryluk, kiedy to wiedeńska nauczycielka rysunku, nie mogąc porozumieć się z małą Ewą, pokazała jej puderniczkę i pędzelek. Ta symboliczna scena, przypominana wielokrotnie przez samą Kuryluk, urasta do rangi „mitycznego namaszczenia”, będąc źródłem autotematyzmu, który czyni z autoportretu przewodni wątek jej twórczości.
Niezwykle ciekawie na twórczość Ewy Kuryluk spogląda Marta Smolińska, która w rozdziale zatytułowanym Między czułością a agresją omawia taktylne aspekty jej obrazów. Pokazuje przykłady prac przeznaczonych nie tylko do oglądu, lecz również do dotykania. Jedynie wtedy, gdy zaproszony do fizycznego kontaktu odbiorca przekroczy konwencję, ich odbiór jest pełny i może, co podkreśla za Georgese’m Bataille’m Smolińska, „wprawić w drganie” skostniałe struktury. To za pomocą dodanych elementów: gwoździ, nitek, piór czy pluszowych maskotek artystka buduje głębię obrazu i silnie uwodzi zmysł dotyku, który służy w tym przypadku ujawnieniu skrywanych, wstydliwych emocji[4]. Myli się zatem każdy, kto bardzo różnorodną twórczość Ewy Kuryluk sprowadza jedynie do malarstwa hiperrealistycznego, które, przyniosło artystce największy rozgłos.
Książka prezentuje wczesny okres twórczości artystki, akcentując ewolucję stylu Kuryluk. Niosły ją bowiem różne prądy i fascynacje, pozostawiające na znaczonych przez nią płaszczyznach osobliwe ślady, będące zarówno świadectwem utalentowanego indywiduum, jak i znakiem czasów. Mieczysław Porębski zanotował o malarstwie Kuryluk: „należy do swojego czasu i tylko jemu daje świadectwo”[5]. Zdaje się jednak, że jej twórczość pozostaje aktualna także dziś – zwłaszcza wobec współczesnych prób zawładnięcia kobiecym ciałem (to motyw silnie eksplorowany przez Kuryluk). Nie ma znaczenia, że słowa Porębskiego tyczyły się malarstwa. Pomimo zmiany medium oś znaczeniowa całej twórczości Kuryluk pozostaje stabilna, niezmienna. Bez względu na to, czy patrzymy na rysunek, kolaż czy grafikę nie możemy wyzbyć się poczucia melancholii i senności, połączonych w przedziwny sposób z elementami perwersyjnej igraszki. Zmiana techniki nie idzie tu w parze ze zmianą języka. Biorąc pod uwagę jakości formalne, łatwo dostrzec upodobanie artystki do cienkiego konturu, którym obiega płaskie powierzchnie swoich przedstawień – ażurowych i delikatnych jak wycinanka. Głębia jej nie pociąga – z całą pewnością nie ta przestrzenna.
W katalogu zaprezentowano wyłącznie prace na papierze, być może dlatego, że malarska twórczość Kuryluk to rozdział zamknięty, dość dobrze znany i opracowany. Z kolei prace o niewielkim formacie to jest: rysunki, kolaże, akwaforty, litografie i linoryty są znacznie bardziej intymne, osobiste, a przez to bogatsze semantycznie. Sama artystka wyznaje w książce: „moją ikonografię marzeń, obsesji i koszmarów można poznać najlepiej, przyglądając się uważnie czarno-białym pracom na papierze”[6]. To w nich został ukryty klucz do człekopejzażu, dostępny jedynie tym, którzy odważnie zechcą wejść w jego głąb, cierpliwie rozplątując pogmatwany ornament z ciał ludzi, zwierząt i roślin.
Publikacja ta stanowi doskonały punkt wyjścia dla każdego, kto wraz z artystką zechce odbyć niezwykłą podróż. Droga wiedzie z Krakowa – miejsca narodzin artystki, poprzez secesyjny Wiedeń, warszawską ASP, Włochy, gdzie Kuryluk poznała twórczość renesansowych mistrzów, londyńską Woodstock Gallery, w której po raz pierwszy pokazała na indywidualnej wystawie swoje prace i Paryż, gdzie w Bibliotece Narodowej zgromadzono największą kolekcję jej grafik. Następne etapy wędrówki to zbliżające się wystawy w krakowskich instytucjach – Galerii Sztuki Artemis i Muzeum Narodowym. Warto być do nich przygotowanym, by świadomie zanurzyć się w tej kosmicznej przestrzeni. Dlatego też niniejszy katalog stanowi podstawowy element ekwipunku każdego, kto wybiera się w podróż razem z Kuryluk.
- J. Harvey, Człekopejzaż, [w:] Ewa Kuryluk. Obrysować cień. Malarstwo 1968–1978, Wrocław, Gliwice, Kraków 2011, s. 16.↵
- J. Baudrillard, Spisek sztuki, tłum. S. Królak, Warszawa 2006, s. 44.↵
- J. Harvey, Człekopejzaż…, s. 18.↵
- Zob. M. Smolińska, Między czułością a agresją, [w:] E. Kuryluk, Człekopejzaż. Prace na papierze 1959-1975, Kraków 2016, s.56.↵
- M. Porębski, Wstęp do katalogu wystawy malarstwa, rysunku i grafiki Ewy Kuryluk w Galerie Lambert, Paryż 1974, [w:] Ewa Kuryluk, Obrysować cień 1968–1978. Malarstwo, Wrocław, Gliwice, Kraków 2011, s. 29.↵
- E. Kuryluk, Człekopejzaż. Prace na papierze 1959–1975, Kraków 2016, s.56.↵