Rytuał Narcyzów w orońskiej Galerii „Kaplica” na pierwszy rzut oka przekazuje nam dość pesymistyczną wizję świata współczesnego, w której nie liczą się wyższe wartości i więzi międzyludzkie. Lecz jednocześnie pojawia się nadzieja, że jednak nadal ktoś tam jest, że kontakt nie został całkowicie zerwany, tylko chwilowo zawieszony.
Postać Narcyza, a właściwie idea narcyzmu, zainspirowała Andrzeja Bednarczyka do stworzenia kompleksowego projektu artystycznego Pole Narcyzów, którego punktem wyjścia jest instalacja z pogranicza rzeźby, grafiki i multimediów. Do jednego z najbardziej rozpoznawalnych i uniwersalnych symboli próżności sięgali zarówno twórcy literatury, jak i reprezentanci sztuk plastycznych. Andrzej Bednarczyk powołał do życia Narcyza współczesnego, choć posłużył się kulturowym cytatem – wiernie odtworzył i powielił figurę znaną z obrazu Caravaggia. Materia rzeźbiarska jest przy tym wyłącznie tłem akcji, przekaz budują umieszczone na jej powierzchni kompozycje graficzne, tekstowe lub obrazowe komunikaty. Prezentowany w Orońsku Narcyz nie wpatruje się już jednak w taflę wody. Jego zwierciadłem staje się ekran telewizora, i to emitowane przez niego obrazy bez reszty go pochłaniają. Czy jest więc nadal reprezentantem miłości własnej czy wyznawcą nowych technologii, w których szuka rekompensaty deficytu uczuć i zrozumienia?
Orońska kaplica – niegdyś budynek sakralny, obecnie galeria sztuki – niezależnie od aktualnej funkcji, zachowała wyraźnie odczuwalny pierwiastek duchowości. W dużym stopniu wynika on z historycznego kontekstu miejsca, dostępnego w narracji ustnej i pisemnej. Ale powodem jest również charakterystyczna forma architektury, kojarząca się ze strefą kultu, ciemne, surowe wnętrze z rzędami tablic kommemoratywnych czy wreszcie wyjątkowa izolacja tej części zabudowy dworskiej. Wprowadzenie w taką przestrzeń wytworów sztuki, czy to dawnej, czy współczesnej, automatycznie pociąga za sobą zmiany w ich interpretacji. Artyści godzą się z sakralizacją swojej twórczości, gdyż wnosi ona w treść dzieła całkiem nowe, często bardzo interesujące aspekty.
Taką świadomą decyzję podjął Andrzej Bednarczyk, inicjując w Orońsku Rytuał Narcyzów, kolejną, po konińskiej, odsłonę projektu Pole Narcyzów. Wykorzystując podział kaplicy na nawę i zakrystię oraz dawną mensę ołtarzową, stworzył jakby namiastkę obrzędu liturgicznego. Na ceremoniał złożyło się kilka elementów: grupa ośmiu Narcyzów w nawie, pojedyncza figura w zakrystii oraz ustawiony na ołtarzu ekran.
Postacie Narcyzów ustawione pod ścianami nawy w karnych szeregach, są w pewnym sensie odzwierciedleniem zdyscyplinowanych uczestników mszy świętej. Skupieni i nieruchomi powielają odwieczny stereotyp mistycznego połączenia istoty ludzkiej z bytem absolutnym. Różnica polega na tym, że nadrzędną rolę ołtarza jako punktu, na którym zwykle koncentrują się wierni, zastąpiły tu ekrany telewizorów, rozłożone płasko na posadzce. Każdy Narcyz jest do ołtarza odwrócony tyłem, nie chce i nie potrzebuje kontaktu ani z sacrum, ani ze swoimi sąsiadami. Taki układ sugeruje, że mamy do czynienia z rytuałem bez współwyznawców, bez kapłana i bez Boga. Za to z nowym bytem absolutnym, jakim stały się współcześnie media. Narcyz zamyka się w ich świecie. To one dają mu poczucie wyjątkowości, której wyrazem zdaje się być odmienna dla każdej figury zewnętrzna powłoka. Jej zróżnicowanie ujawnia światopogląd artysty, jego przemyślenia, stosunek do istotnych problemów ludzkiej egzystencji. Każdy Narcyz reprezentuje inne wartości, które niewiele już mają wspólnego z antycznym mitem.
Narcyz „filmowy” stanowi alegorię bagażu kulturowego, jaki zastał artysta przychodząc na świat w 1960 roku. Ilustruje go collage zdjęciowy i migawki filmów z tego okresu.
Narcyz „powtórzonego prawa” wskazuje na tradycje religijne, które budują nie tyle mocną wiarę, co raczej niewzruszony kręgosłup moralny. Towarzyszący mu na ekranie „wielki błękit” w połączeniu ze śpiewem wielorybów daje do zrozumienia, że etyka bywa czasem czynnikiem krępującym, ograniczającym wolność osobistą.
Narcyz „kolczasty” symbolizuje wrażliwość i bezbronność człowieka wobec zewnętrznych zagrożeń czy ograniczeń. Wyświetlane na ekranie w systemie poklatkowym zdjęcia są możliwe do zarejestrowania przez ludzki narząd wzroku jedynie w niewielkim procencie. Kolce sugerują, że reakcją człowieka na własne słabości jest często wycofanie, zabarykadowanie się w swoim świecie.
Narcyz „okultystyczny” ujawnia dość wstydliwe dążenie ludzkości do odkrycia nowego porządku świata, rządzącego się pozarozumowymi regułami. Ilustrują go hipnotyzujące, koncentryczne linie pulsujące z ekranu oraz zwisający ze sklepienia pion murarski, będący nawiązaniem do idei środka świata – axis mundi.
Narcyz „reklamowy” jest z kolei odpowiednikiem człowieka pop-kultury, pozbawionego głębi, dopasowującego się łatwo do zastanej rzeczywistości i czerpiącego z niej korzyści. Wyświetlana sieczka programów telewizyjnych ma uświadomić, że płynący do nas ze wszystkich stron strumień informacji jest tak naprawdę bezwartościową papką.
Narcyz „kartograficzny” jako jedyny unosi się nad ziemią. Pokrywające go mapy sugerują szersze perspektywy. Widok z Google Earth i dźwięk silników samolotu dają mu tymczasową przewagę nad towarzyszami, jednak rachityczne pióra nie pozwolą na dłuższe oderwanie się od ziemskich spraw. Lotnik może się szybko przeistoczyć we współczesnego Ikara.
Narcyz „ujawniony” wpatruje się w zdjęcia z poprzedniej odsłony projektu w Koninie. Można powiedzieć, że podziwia samego siebie, kreując specyficzny kontekst metawystawy. Jego ujawnianą tajemnicą jest obecność delikatnej, wrażliwej na piękno i zewnętrzne opinie tkanki, ukrytej pod twardą skorupą obojętności, prezentowaną zewnętrznemu światu.
Narcyz „martwy” jako jedyny posiada skórę pozbawioną jakichkolwiek nadruków. Na ten moment został odarty ze wspomnień i celu, pozbawiony znaczenia. Z jednej strony wyraża pustkę i obojętność, z drugiej jego czysta powłoka ciągle jest potencjałem, miejscem na coś nowego.
W taki uporządkowany i skupiony na sobie zespół indywidualistów artysta wprowadza dodatkowy element – telewizor, obiekt w tym kontekście raczej niepokojący czy nawet dystrakcyjny. Ustawiony na XIX-wiecznej mensie ołtarzowej emituje sygnał ciągły, a właściwie jego zakłócenie w postaci szumu. Miejsce ustawienia telewizora odpowiada pozycji tabernakulum w kościołach chrześcijańskich. W zamykanej nadbudowie ołtarza przechowywana jest zazwyczaj monstrancja z hostią i konsekrowane komunikanty. Tabernakulum symbolizuje zatem obecność Boga. Tutaj jednak ta obecność została podważona, śnieżący obraz oznacza raczej brak jakiegokolwiek kontaktu, zerwanie przekazu. Forma aranżacji wystawy w nawie wyraża właściwie podwójną negację religijnego rytuału. Z jednej strony odwrócone tyłem do ołtarza postaci Narcyzów są zaprzeczeniem wspólnoty religijnej, z drugiej martwy przekaz telewizora jest negacją duchowego połączenia wiernych z siłą wyższą. A jednak to, co się rozgrywa w przestrzeni kaplicy nadal jest rytuałem, nadal ma się wrażenie uczestnictwa w jakimś tajemniczym obrzędzie i nadal wnętrze emanuje mistyczną atmosferą. Wpatrując się w ekran na ołtarzu i nasłuchując jednostajnego szumu w tle, mamy nawet wrażenie, że za chwilę coś się wydarzy, że usłyszymy lub zobaczymy jakąś zmianę. Jak amerykańscy astrofizycy, którzy w ramach programu kosmicznego SETI próbowali wyłowić z galaktycznych szumów sygnał pozaziemskiej inteligencji, zadając sobie nurtujące ludzkość pytanie – Is anyone out there?
Ostatni element ekspozycji został umieszczony w zakrystii. Narcyz „wielu słów” zdaje się być ucieleśnieniem samego Andrzeja Bednarczyka – na skórze pojawiają się wydruki jego wierszy, a z ekranu przemawia on sam. Mowa artysty ma charakter niezrozumiałego słowotoku, męczącego w równym stopniu mówcę, jak i słuchaczy. Mimo całkowitego braku sensu przemowa jest tak ekspresyjna, pełna emocji, że skupia całą naszą uwagę. Powód wydaje się dość oczywisty – na tle wyalienowanej grupy z nawy tylko ten jeden Narcyz, a właściwie sam artysta, próbuje nawiązać z nami kontakt. Kontakt za pomocą poezji i stworzonego przez siebie języka. Być może ten schowany w zakrystii samotnik jest kandydatem do funkcji kapłana, celebransa? Może przygotowuje się mozolnie do przywrócenia łączności między Bogiem a ludźmi? Może właśnie jego nowomowa będzie językiem przyszłości, łączącym rozproszonych budowniczych wieży Babel? Może to właśnie emocje są odpowiedzią na pytanie – co poruszy współczesnych, zapatrzonych w swój świat Narcyzów? Paradoksalnie do tej z założenia nowoczesnej sytuacji najbardziej pasuje biblijne przesłanie z Listu do Koryntian – Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący2.
Instalację Andrzeja Bednarczyka można interpretować na wiele różnych sposobów. Nie istnieje jeden uniwersalny wykładnik treści, a artysta sam przyznał, że na tej płaszczyźnie projekt już dawno przerósł autora i jego oczekiwania. Rytuał Narcyzów w orońskiej Galerii „Kaplica” na pierwszy rzut oka przekazuje nam dość pesymistyczną wizję świata współczesnego, w której nie liczą się wyższe wartości i więzi międzyludzkie. Lecz jednocześnie pojawia się nadzieja, że jednak nadal ktoś tam jest, że kontakt nie został całkowicie zerwany, tylko chwilowo zawieszony. I wystarczy go, mówiąc językiem nowoczesnych technologii, po prostu zresetować. Jakaś sekwencja ctr + alt + del i znowu wszystko zacznie działać jak należy.