– Tak, i z rana, kiedy ich wzięli na te całe spisywania, łącznie z braniem odcisków palców, Maciek myślał że ich wypuszczą, a tu nie, i dowiedzieli się że w poniedziałek rano zostaną odwiezieni na kolegium, rozprawa w trybie doraźnym,
– poczekaj, za co Maćka wtedy przymknęli?
– No normalnie, coś wypił i wydziwiał. Ale jak już się pogodził z tą myślą o kolegium i skończył kombinowania ile mu też wlepią kary i ile na tę forsę będzie musiał pracować no i kiedy sobie potem trochę podjadł – bo tamten gość zmartwiony nic z tego jedzenia co mu przyniosła żona prawie nie tknął – i gdy zapalili sobie w tym piecu i zrobiło się tam dość przytulnie, zaczął sobie tak dość pogodnie pogwizdywać.
– opowiadał że byłoby już całkiem fajnie gdyby sobie mógł jeszcze pogwizdać, ale się nie dało
– bo ten gość natychmiast do niego: „oj synu, synu, za swoje własne pieniądze zrobić się taką świnią że aż zamykają a ty zamiast się tym martwić gwiżdżesz sobie tutaj?”
– z tą świnią to on też pod swoim adresem bo również jego zwinęli gdy po pijanemu rozrabiał.
– No i przepadło. Maciek mówił że byłoby już nie najgorzej gdyby tam siedział z którymś z chłopaków a nie z tym gościem, można by sobie pogwizdać i pośpiewać, byłaby to dość udana niedziela, a tak?
– co tylko trochę się zapomniał i zaczynał znów pogwizdywać to tamten od razu „oj synu, synu…”
– Maciek do dziś mówi że była to jedna z jego gorszych niedziel.
– Głównie przez to że sobie nie mógł tam zagwizdać
– i musiał siedzieć spokojnie a jeszcze udawać zmartwionego
– i słuchać jak tamten po każdym takim „synu, synu…” zaklina się że on nigdy już nie tknie wódki czy wina, i opowiada o żonie o dzieciach o znajomych i jaka to hańba i wstyd że on w kryminale za pijaństwo, i że Maciek, taki młody chłopak, powinien póki czas opamiętać się i postanowić sobie że też już nigdy i że w dodatku za własne pieniądze taką świnią
– a po tym kolegium, gdzie im wlepili dość słone te kary, jemu zresztą więcej niż Maćkowi i zmartwiło go to może bardziej jeszcze niż cała ta hańba i wstyd, powiedział „chodźże chłopie na kielicha, zostało mi jeszcze parę złotych, strzelimy sobie na to zmartwienie”
– a zdaje się Maciek mu na to: że sobie postanowił że już nigdy i nie tylko za swoje ale i za cudze pieniądze
– zły na niego że mu tak popsuł całą tę niedzielę
– Ta Magdotka to chyba ma ze sześćdziesiąt lat
– i właściwie nie wiadomo co ona robi i tak się tu podobno pojawia a potem znika na miesiąc czy więcej i pojawia się znowu
– ktoś ją tu bierze czasem do jakiejś roboty, gdy na przykład jest sprzątanie po jakimś malowaniu mieszkania, czy do roboty w gospodarstwie, w polu przy żniwach czy kopaniu ziemniaków, tak na dzień albo dwa, dostaje jeść, czasem też jakieś pieniądze
– ona wygląda na trochę niedorozwiniętą umysłowo
– i jest też trochę głucha, choć niektórzy mówią że jest głucha akurat wtedy gdy chce i kto wie czy z tym jej niedorozwinięciem nie jest podobnie
– tam na tym kolegium też była głucha, „co panie?” pytała na wszystko co kto do niej mówił.
– Ją milicjanci zabrali zdaje się za to że pokazywała komuś goły tyłek w „Turystycznej” czy w gospodzie
– bo kiedy dostaje jakieś pieniądze idzie sobie na piwo i to chyba z wódką, setkę wlewa sobie do tego piwa, i zaraz jest dość podochocona i roześmiana i czasem ktoś ją wtedy zaczepia bo w dodatku uważa się ją za tę nienormalną, i w tamten sobotni wieczór było chyba też tak że ją ktoś zaczepił a ją to zezłościło i pokazała mu ten tyłek.
– Na tym posterunku siedziała oczywiście nie z Maćkiem i tym drugim lecz obok i kiedy w niedzielę rano wzięli ich na te spisywania – a ona zresztą nie miała żadnego dowodu osobistego tylko jakiś stary wyciąg metrykalny czy coś w tym rodzaju – Maciek opowiadał że z nią wyglądało to tak:
„Jak się nazywasz? – spytał milicjant.
„Co, panie?”
„Jak się nazywasz?”
„E, nic nie zrobiłam, poszłam se tylko na piwo, panie.”
„A tyłek kto pokazywał?”
„Co, panie?”
„Gdzie masz jaki dowód osobisty, to tylko ten świstek?”
„Co, panie?”
„Jak się nazywasz?”
„A, Magdalena Fiks.”
„Chyba Krucy-fiks! – milicjanta już poniosło – Kiedy w tych twoich papierach stoi inaczej. I na imię ci Maryśka.”
„A, to po mężu, panie.”
„Miałaś to męża?”
„Miałam, panie, tylko był niedobry, tom go wygnała.”
„Albo on ciebie.”
– i jeszcze te odciski palców. Magdotka ma palce takie trochę pokurczone, może od roboty, może też od reumatyzmu, choć i nie wiadomo czy z tym nie jest też tak jak z jej głuchotą, i co milicjant wyprostował jej ten palec i umazał tuszem i chciał odbić to natychmiast ten palec jej się zginał i on odbijał tylko paznokieć, i tak parę razy, wreszcie złapał jej obie ręce wsadził do tej mazi i tak jak je trzymał z tymi wyprostowanymi palcami odbił całe na tym papierze „no i psiakrew jest” powiedział przyglądając się tym odbitkom
– w poniedziałek rano wsadzili Maćka i tego gościa i Magdotkę w samochód i wsiadło z nimi w tę „warszawę” dwóch milicjantów, i do powiatu, na to kolegium. Magdotka była ożywiona „panie – mówiła do milicjanta, gdy wjechali na szosę – przecież to nie tu się leci na Kraków”, „ale na Paryż – mruknął milicjant – będziesz tam mogła nawet chodzić z gołym tyłkiem, nie tylko go pokazywać”. Siedziała obok Maćka i tak się rozglądała po tym samochodzie i patrzyła też na milicjantów, trąciła Maćka: „panie, ale nas wiezą, pod paradą, nie?”, zdawała się być tym wszystkim uradowana, przez całą tę jazdę uśmiechała się, coś tam zagadywała do Maćka lub do milicjantów
– a kiedy przewodniczący kolegium zaczął jej czytać to oskarżenie
– nie, chyba nie doszedł do tego bo najpierw te wstępne formalności, nazwisko czy coś tam jeszcze, to ona na to już tylko „co, panie?” i wreszcie on trzasnął tymi papierami w stół i do milicjanta: „psiakrew, że też wy zawsze musicie tam od was przywozić tu jakieś dziwolągi!”, a do Magdotki: „do domu!”, i to Magdotka już usłyszała – „a, dziękuję, panie”.
– a zdaje się dziękowała bardziej za całe to przeżycie niż za to że ją puścili.
– Wiesz co, dziś nie mam już ochoty na żadne opowiadanie. Będziesz jutro w mieście?
– Zwłaszcza że sobie już opowiedzieliśmy.
– O Magdotce Fiks?
– No.
– A co ty mi miałeś powiedzieć? pamiętasz mówiłeś mi że sobie coś przypomniałeś.
– O Magdotce Fiks.
– E.
– Bo mi się zdawało że dla ciebie ten dzisiejszy wieczór był dość kiepski, przez tę Inez, i przypomniałem sobie jak to Maciek miał też taki kiepski wieczór.
– Głównie przez to że sobie nie mógł zagwizdać. Ale nie wieczór, tylko cały dzień, tę niedzielę, choć i łącznie z wieczorem.
– A tak, nawet też to, więc to byłoby już raz.
– Raz? A dwa? I w ogóle o czym ty gadasz?
– Bo gdy wziąć jeszcze pod uwagę że tobie po tym spotkaniu dziś z Inez nie było tak za bardzo do zagwizdania sobie, czyli jakbyś podobnie nie bardzo mógł. Ale myślałem o wieczorze jaki miał Maciek tydzień temu czy dwa, opowiadał jak wyszedł sobie z domu w ten ładny wieczór
– poczekajże, o czym ty tu mówisz?
– O pewnym podobieństwie. Więc w ten ładny wieczór Maciek wyszedł z domu ładnie ubrany i z jakimś też wewnętrznym ładem czy też w nastroju bardzo zbliżonym do tego ładnego wieczoru i ten nastrój był może jeszcze elegancki jak to ubranko w którym Maciek wyszedł, i może dla dopełnienia tego wszystkiego wszedł zdaje się do „Turystycznej” na piwo, miał je sobie wypić w tym ładzie i ułożeniu czy jak to jeszcze nazwać, a była chyba niedziela i tam było dużo ludzi a w tym i różnych znajomych Maćka ale on nie podchodził do żadnego żeby sobie nie mącić tego wszystkiego co już tu określiliśmy, stanął z tym piwem przy bufecie, zobaczył nagle Magdotkę co też tam stała z piwem kawałek od niego, spojrzała w pewnej chwili w jego stronę, raz i drugi, za tym drugim razem może go już zobaczyła, uśmiechnęła się, i nagle podeszła do niego rozradowana: „panie – i to tak na cały głos że się wszyscy popatrzyli – panie, poznaje mnie pon? Razem my siedzieli!”, Maciek postawił to piwo którego prawie nawet jeszcze nie tknął i w nogi, i było już po całym tym wieczorze.
– Zdmuchnęła mu go Magdotka Fiks.
– Tak. A byłoby jeszcze coś w związku z tym dzisiejszym twoim wieczorem.
– Co?
– Pomyśl że ta Magdotka była kiedyś dziewczyną.
– I co?
– I może ktoś dla niej zerwał kiedyś kwiat pełen rosy.
– E, idę.
– I może był tak młody i przystojny jak Maciek.
– Powiedz mi, czy idzie ci może o to że te kwiatki lepiej było dać Magdotce?
– Zdaje się że to tobie o coś tu szło.
– Mnie?
– Przecież to ty się pytasz „i co?”. A te kwiatki – gdy już o nich mówisz – należało może dać Maćkowi
– żeby je sobie wetknął we włosy, co?
– dałby je może Magdotce gdyby ją gdzie spotkał, on ją jednak chyba dość lubi.
– Ja może dziś nie będę mógł długo zasnąć ale ty już mówisz tak jakbyś spał i przez ten sen majaczył, pleciesz już dość nieprzytomnie, idź się położyć bo śpisz już na stojąco.
– I jeszcze, że gdy ty czasem coś mówisz o całym tym twoim z Inez to się niektórzy śmieją jak gdy Maciek opowiada o Magdotce.
– I co jeszcze?
– No można by jeszcze, że jakie to było dla Magdotki tak jechać w tym samochodzie, a w osobowym może nigdy dotąd nie jechała, i to jechać tak nieomal pod rękę z Maćkiem, przystojnym dwudziestolatkiem, i jeszcze z tą milicyjną „paradą”, jak to mówiła ona, bo dla niej to była chyba naprawdę parada, że może nie zdarzyło jej się coś równie pięknego od czasu gdy kiedyś dawno dał jej ktoś ten może jakiś kwiat
– pełen rosy
– mogło to wszystko być dla niej jak jakiś piękny sen
– tak, twój, ten w którym ci się tak plecie, i obudź się bo masz iść jeszcze do domu zanim się położysz, dobrze ci zrobi wyspać się porządnie, choć kto wie czy ci się nie przyśni Magdotka.
– Mnie może nie, ale tobie Inez.
– Mnie się Inez śniła już raz, i z tego snu ja się dawno już zbudziłem.
– Tak się zbudziłeś że aż nie chcesz jej nawet zobaczyć, bo
– bo nie jestem Magdotka Fiks.
– Co?
– To, że nie chcę się odwracać w sny
– bo jakiś ten sen mógłby cię jeszcze raz omotać?
– i mam przed sobą zdaje się coś jeszcze prócz snów
– aha, a Magdotka już nic więcej, to miałeś na myśli? a czy
– miałem na myśli przede wszystkim to że Magdotka jest przecież niedorozwinięta
– a czy nie przypuszczasz że i tobie kiedyś tak nie zostanie nic więcej
– ty Gioconda, ja ci już powiedziałem żebyś poszedł się wyspać
– tak, idę, powiedziałeś mi też że z tego snu z Inez już się zbudziłeś
– już dawno
– i zbudziłeś się tak, że teraz gdy ją zobaczysz to potem w nocy długo nie możesz zasnąć. Cześć, mnie się naprawdę chce bardzo spać.
– Cześć.