– Co tu robisz?
– Stoję.
– Przyłapałem cię; jesteś tu z kimś umówiony.
– To ja przyłapałem teraz ciebie; jakie ci chodzą po głowie myśli.
– No to co tu robisz?
– Powiedziałem ci. I mam zamiar jeszcze trochę tu postać, a ty możesz iść gdzieś się wybrał.
– Nigdzie się nie wybrałem i też sobie tu z tobą postoję. Miły wieczór, co Mikado?
– Dość.
– A co tam chowasz w rękawie?
– W rękawie chowam kwiatuszki bo jestem tu z kimś umówiony a ty mnie na tym przyłapałeś; miły wieczór, co Gioconda?
– Zwłaszcza kiedy widzę w nim ciebie z kwiatkami. Z kwiatkami jeszcze cię nie widziałem.
– To mnie zobaczyłeś. Poczekaj jeszcze chwilę, zobaczysz więcej. O, pociąg już wjeżdża.
Pociąg wjechał na stację. Wyszło z niego kilku ludzi. Pociąg ruszył, odjechał.
– To możemy już iść.
– Nie przyjechała.
– Idziemy do miasta. Gioconda, masz na kawę albo na piwo?
– A dla kogo miałeś te kwiatki?
– Wcale to nie tak jak ci się zdawało. Spotkałem wczoraj Baśkę i chciałem żeby mi postawiła kawę, widziałem że ma pieniądze, ale mówiła że musi kupić jakieś kwiatki, na imieniny, ciotki czy kogoś tam, więc jej powiedziałem że po co kupować gdy pełno ich w lesie i obiecałem jej przynieść, miała mi za to postawić jeszcze kawę czy piwo, ona wraca zwykle tym pociągiem i zresztą mi powiedziała że tym przyjedzie i żebym tu na nią czekał.
– I nie przyjechała.
– I chodziłem do lasu zbierać kwiatki jak jaki głupi.
– Poczekaj, dlaczego je wyrzucasz?
– To sobie możesz je wziąć. Mnie wystarczy już że za nimi łaziłem.
Gioconda schylił się, pozbierał je:
– Hejże ino, fijołeczku leśny…
– Czemużeś się nie rozwinął wcześniej? Na co ci te kwiatki?
– Damy je komuś.
– Komu?
– I zerwę kwiat pełen rosy i dam go mojej dziewczynie aby go wpięła we włosy.
– Co cię nagle zebrało tak piosenkowo?
– Piosenkowo wiosenkowo. Wiesz komu je damy?
– No?
– Oczywiście Inez.
– Dobrze, możesz jej zanieść. Ja tam nie idę
– Poczekasz pod domem, ja pójdę ją wywołać.
– To idź sam.
– Mikado, to przecież fajny kawał, te kwiatki już przecież wyrzuciłeś a ona będzie myśleć że…
– a, dobrze, ale pójdziesz po nią.
– Cześć Mikado. Dawno cię nie widziałam.
– Cześć. On ci mówił?
– Co?
– Że przyniosłem ci kwiatki.
– To nieprawda. – O, fiołki! ale ładne! Skąd je wziąłeś?
– Poszedł po nie do lasu, specjalnie dla ciebie – powiedział Gioconda.
– Nie wierzę.
– Możesz nie wierzyć. Ale byłem przed chwilą w lesie, żeby ci przynieść tych fiołków.
– Zdaje się bujasz. Ciebie zbierającego kwiatki to już sobie nie potrafię wyobrazić.
– Może się więc zdarzają rzeczy przerastające ludzką wyobraźnię. Naprawdę byłem przed chwilą w lesie, po te fiołki.
– To musiało być ładne. Chciałabym cię zobaczyć jak zbierasz w lesie kwiatki.
– Jak jeszcze kiedy pójdę do lasu na kwiatki to wstąpię po ciebie i wtedy zobaczysz.
– Jakie śliczne. Nie wiedziałam że już kwitną. Dziękuję ci. Ale ciągle jeszcze mi się trochę nie mieści w głowie, ty i te fiołki, i że poszedłeś po nie do lasu.
– Jak zobaczysz Baśkę to się jej spytaj, przekonasz się.
– Widziała cię?
– Ona ci powie. Cześć! Idziemy.
– Poczekajcie, może się z wami przejdę.
– Kiedy my… no mamy do załatwienia pewną sprawę.
– Nie wierz mu. Nic nie mamy do załatwiania – wtrącił się Gioconda.
– On mówi że macie. Zresztą jest już późno. Możemy się zobaczyć kiedy indziej.
– Ty Gioconda możesz z nią zostać, ale ja muszę już iść.
– To ja też.
– A idźcie. W każdym razie to bardzo miłe że mi przyniosłeś te kwiatki.
– Ja w ogóle jestem miły.
– Tak długo się spotykaliśmy i nigdy bym nie przypuszczała że…
– no widzisz, a tu ja poszedłem do lasu po kwiatki dla ciebie. I zapytaj się Baśki to ci powie.
– Zapytam się. Dobranoc.
– Cześć.
– Po cóżeś jej gadał o Baśce?
– To ty mi lepiej powiedz po coś mnie do niej wyciągał.
– Nie wiesz?
– Dawno już z nią skończone.
– No żeby tak dawno, to nie powiedziałbym. Ale skończone, i to na amen, tak?
– Tak.
– To dlaczego tak ci zależało żeby ona się dowiedziała jak było z tymi kwiatkami naprawdę? Nie rozumiem.
– Bo skończone ale we mnie samym ciągle jeszcze nie tak żeby mi nie zależało na niczym co jest jakoś związane z nią.
– No to tym bardziej nie rozumiem.
– Ja też nie.
– I czemu nie chciałeś żeby szła z nami, ja bym was zaraz zostawił samych.
– Właśnie dlatego że zostawiłbyś nas samych.
– Nic już z tego nie wiem.
– Ja wiem; że zapowiadał mi się pogodny czy przynajmniej spokojny wieczór a wyciągnąłeś mnie do niej i skończył mi się pogodny i spokojny.
– O, „Turystyczna” jeszcze otwarta. Chodź, postawię ci tę kawę.
– Już mi postawiłeś; będę się dziś w nocy czuł jak po co najmniej dziesięciu kawach,
– I będziesz się tak czuł całkiem za darmo, a pomyśl ile by trzeba było za dziesięć kaw zapłacić.
– Rzeczywiście, czysty zysk.
– A wieczór zapowiadał ci się dość nijaki.
– No…
– I po nim podobna noc.
–
– Ale zerwałeś kwiat pełen rosy.
– I dałem go mojej dziewczynie aby go wpięła we włosy.
–
– Życzę ci przyjemnych snów, i w ogóle nocy, takiej nie nijakiej.
– Poczekaj. To nie idziesz dziś ze mną? przez stację?
– Nie. Cześć.
– Nie mów cześć bo sobie coś przypomniałem.
– Więc mi to powiesz jutro. Cześć.
– Ale to jest w związku z tym.
– Z czym?
– Z tym dzisiejszym wieczorem.
– No?
– Ile lat może mieć ta Magdotka Fiks?
– To w związku z dzisiejszym wieczorem?
– E, nie chodźże tamtędy, chodź przez stację, masz przecież prawie tę samą drogę, i wiesz że sobie tam na tamtym rozstaju zwykle opowiadamy coś na dobranoc.
– Coś słodkiego.
– No to dziś możemy coś gorzkiego, gdy wolisz, tak dla odmiany, bo zwykle opowiadaliśmy sobie tam coś takiego po wieczorze który słodki nie był
– ani gorzki
– więc nijaki, a dzisiejszy nie był nijaki, przynajmniej dla ciebie… i co ci się dziś tak spieszy, spać przecież i tak nie będziesz mógł, sam to powiedziałeś. O, zapalimy sobie.
– …a najbardziej go martwiło że sobie tam nie mógł nawet zagwizdać.
– Bo po tamtej dość chłodnej nocy
– i dość głodnej
– no głodnym to może dopiero dniu, jak i nie zaraz po nocy a gdzieś koło południa czy po południu, gdy żona tego gościa z którym on siedział przyniosła jakieś jedzenie, milicjanci dali im zejść do piwnicy po węgiel i zapalić sobie tam w piecu,
– to była już niedziela.