Nietrudno zauważyć, że wiersze Szymborskiej poświęcone prywatnej filozofii spotkania mają charakter polemiczny, przewartościowane bowiem zostają społeczne mniemania o pierwszej miłości, która – wedle porzekadła – „nie rdzewieje”. Już w wierszu Pod jedną gwiazdką (ze zbioru Wszelki wypadek) przeczytamy: „Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą”. Podobne ujęcie tematu czytelnicy rozpoznają w dyptyku Miłość od pierwszego wejrzenia oraz Pierwsza miłość – odczytywanym często z wierszem Miłość szczęśliwa. W ten porządek wpisuje się też Seans, w którym – za pośrednictwem języka konwersacji – rozpatrywane są budujące i radosne igraszki przypadków, nie tylko zresztą miłosnych. Jednak ekstatyczna radość z powodu szczęśliwych przypadków okazuje się „rozjaśniająca i złudna”.
W wierszu Miłość od pierwszego wejrzenia sporządzony został katalog znaków zapowiednich, które sugerują, iż mikrohistoria codzienności długo pracowała na to, by dwoje ludzi mogło się spotkać. Wolno się domyślać, choć nie zyskamy żadnej pewności, że zamazane i rozproszone w drobinach codziennych wypadków fatum naznaczało życie obojga partnerów, o czym oni sami nie mogli wiedzieć. Zauważmy, że poetka wyznacza różnicę między przypadkiem a losem:
Bardzo by ich zdziwiło,
Że od dłuższego już czasu
Bawił się nimi przypadek.Jeszcze nie całkiem gotów
Zamienić się dla nich w los(Miłość od pierwszego wejrzenia)
Taki domysł kwestionuje koncepcję spojrzenia-olśnienia-miłości. W gruncie rzeczy w subtelnych rozważaniach o spotkaniu międzyludzkim kryje się przesłanie, że skupiać się należy na pojawiających się możliwościach i deszyfrować uważnie księgę życia, która – jak przeczytamy w tym liryku – jest „zawsze otwarta w połowie”.
Kolejna wariacja – Pierwsza miłość (z tomu Chwila) – utrzymana jest w poetyce wyznania. Potoczne przekonanie windujące na wyżyny debiut doświadczenia miłosnego okazuje się sprawą dyskusyjną. Romantyczna inicjacja, taka jak Mickiewiczowskie „pierwsze kochanie”, która mogłaby stać się emocjonalnym kapitałem na całe życie, w rachunku wspomnień Szymborskiej traci moc symboliczną i mityczną. Zamieranie pamięci ewokuje myślenie o pustce, o nieobecności, a więc spokrewnione jest ze śmiercią:
Inne miłości
głęboko do tej pory oddychają we mnie.
Tej brak tchu, żeby westchnąć.
(…) niepamiętana,
nie śniąca się nawet,
oswaja mnie ze śmiercią.(Pierwsza miłość)
Spotkanie po latach bywa niebezpieczne, uświadamia bowiem rozmiar zrujnowania, jakiemu uległo dawne uczucie. W wierszu Pierwsza miłość przeczytamy: „Nasze jedyne spotkanie po latach / to rozmowa dwóch krzeseł / przy zimnym stoliku”. Martwy dialog przypomina martwotę mebli, a bezradna obecność dwojga ludzi – niegdyś sobą zafascynowanych – jest właściwie duchową nieobecnością. Odwołując się do tytułu cyklu malarskiego Andrzeja Wróblewskiego, można powiedzieć, że „ukrzesłowienie” Szymborskiej to grzęźnięcie w uprzejmościach, w zaklinaniach, w których głos kłamie intencjom, a mdła poprawność panuje nad prawdą. W tym miejscu przypomina się sytuacja przedstawiona we wcześniejszym wierszu Niespodziane spotkanie (ze zbioru Sól) i zapewne ten intertekstualny odsyłacz nie jest ani przypadkowy, ani marginalny.
Bestiarium namiętności zostaje poskromione, gry mocnych afektów nie mają już znaczenia, dawne szały zastępuje zabijające zobojętnienie. Nikt już nikogo nie pożre w miłosnym zapamiętaniu:
Nasze tygrysy piją mleko.
Nasze jastrzębie chodzą pieszo.
Nasze rekiny toną w wodzie.
Nasze wilki ziewają przed otwartą klatką.
(…) Nasi ludzie
nie umieją mówić z sobą.(Niespodziane spotkanie)
Drapieżnicy zachowują się niezgodnie ze swoją naturą. Te alegorie zwierzęce, które uznać można za negatyw rajskiego porządku znanego z Biblii, nie są u Szymborskiej znakami zrozumienia, lecz wyrażają bezradność. „Wyciszone emocje” wzmagają obcość, paraliżują mowę, zatrzymując w martwym punkcie możliwość jakiejkolwiek komunikacji. Podobnie jak apatia działa wytrenowana poprawność. Oto konstatacja Doroty Wojdy: „to, co (…) ludzkie, nie umie podjąć ze sobą dialogu, a to, co bestialskie, nie powoduje już emocji”. Persony spełniające niewygodną misję, wydelegowane do niechcianego kontaktu, skazane zostały na klęskę.
Kryzys kontaktu i dialogu
W tym miejscu uchwytna staje się kwestia komunikacyjnego porażenia. Język nie tworzy przestrzeni mediacji, nie sprzyja rozumnemu i rozumiejącemu spotkaniu. Przeciwnie: okrucieństwo rozstania, gorycz obojętności, bezwzględność pretensji zostają podkreślone w mowie i milczeniu. Od zamkniętego we własnym ego postrzegania rzeczywistości nie sposób już przejść do wspólnotowego „my”. W wierszu Szymborskiej ludzie-monady, wchodząc w relację niby-dialogową, nie widzą się nawzajem i – nie chcą słuchać. W tych wypowiedziach nakładają się na siebie oniryczne wizje katastrofy (zapewne zapowiadają one koniec świata tworzonego przez dwoje ludzi), obrazy odniesionych ran psychicznych, podejrzenia i oskarżenia, wyznania, relikty czułej relacji. Tytułowa „wieża Babel” to – według formuły Anny Węgrzyniak – „konflikt nieprzenikliwych, osobnych świadomości”. Ze strzępów dialogu miłosnego nie wyłoni się pomysł naprawienia związku, bo też zasłyszane wzory języka panują nad rozmówcami. Niejako automatycznie banalizują oni dyskurs miłosny. Znów nieodparte pozostaje wrażenie teatru pustych słów, daremnych gestów. Na tej scenie wyczerpuje się przekazywana w języku energia spotkania.
Sytuacje, w których pozostaje się bez słowa, przedstawione zostały przez poetkę w wierszach Bez tytułu oraz Ballada. W pierwszym utworze rozpad więzi burzy istniejący mikrokosmos relacji, w drugim – duchowe unicestwienie kobiety, porównywane przez poetkę do morderstwa, każe bohaterce żyć w namiastkach dawnego życia. Jak nakręcona lalka kobieta automatycznie podejmuje czynności codzienne. W odwecie skierowanym ku wiarołomcy zniszczone zostaną pamiątki, wywabiona – jego obecność. Podobny scenariusz nieodwołalnego rozstania odnajdziemy w wierszu Bez tytułu. Analizowana jest w nim niemożliwość jakiegokolwiek ruchu, mającego na powrót zbliżyć partnerów, ale krytyczny osąd obejmuje również brak stylu i klasy w tego rodzaju próbach. Mówiąca zwraca uwagę na materialność faktu, na dręczącą realność, od której odwołania nie będzie, bo fantazje i fikcje literackie nie mają tu nic do rzeczy, podobnie jak dwa miliony nakładu greckiej mitologii (Bez tytułu).
Zmiana się nie zdarzy, ciężka, dręcząca obecność kobiety i mężczyzny, już dla siebie obcych, potwierdza i podwaja odbicie w obiektywizującej (osądzającej) chłodnej tafli lustra. Bohaterowie „pozostali sami, / tak bardzo bez jednego słowa” (Bez tytułu). „Niemiłość” nie może być nawet zwerbalizowana, gdyż poraża rozumienie i zrozumienie. Kryzysowi miłosnej relacji odpowiada kryzys języka. Jednocześnie w utworach Wisławy Szymborskiej to, co się nie zdarza, porównywane jest z możliwościami spełnionymi, z pozytywną wersją wypadków. W wierszu Dworzec udane spotkanie rozgrywa się „poza zasięgiem / naszej obecności // W raju utraconym / prawdopodobieństwa”, czyli na wyspie utopii szczęśliwych kochanków.
Razem i osobno
Opisywane paradoksy, gry możliwości oraz ujęcia negatywne uzupełnić chciałbym o szczególny temat twórczości Szymborskiej – o przewrotną apologię stanu, który nazwać by można wolnością od miłosnych zobowiązań. Taką dwuznaczną pochwałę znamy z wiersza Podziękowanie (z tomu Wielka liczba). Bez miłości bowiem plany się ziszczają, aspiracje realizują, równowadze psychicznej nic nie zagraża, a spotkania, kiedy Eros nie miesza szyków, są nieodmiennie udane. Zrozumienie bez miłosnych komplikacji zdaje się być pełne. W tak określonych warunkach „ja” wybacza innym to, „czego miłość nie wybaczyłaby nigdy” (Podziękowanie). Wolności, jaką dysponuje „ja”, nic nie ogranicza i nic nie przesłania uważnego spojrzenia na realną rzeczywistość. Cnoty oświeceniowe, takie jak rozum i tolerancja, przeciwstawiane są fanatyzmowi miłości.
Pokój i spokój bycia z ludźmi ewokują wizję idealną. Jednak nie można mówiącej do końca wierzyć, gdyż ironia zastawia na czytających pułapkę. Istnienie osobne, które obiecuje tak wiele, naznaczone jest właśnie brakiem więzi miłosnej. Powiedzmy w skrócie, iż homeostaza psychiczna i niepokój, jasny plan życiowy i zakłócenia przez niespodzianki, konsekwencja intelektualna i pierwiastek emocjonalny tworzą w wierszach Szymborskiej pełnię podmiotowego przeżywania świata. Zakładaną, trudną do osiągnięcia, bowiem to, co ludzkie, według rekonstruowanych przesłań, składa się z pęknięć, niekonsekwencji, sprzeczności.
Ekstazy miłosne, co poetka wiele razy udowadnia, szybko przechodzą we własne przeciwieństwo. Kulturowe (idealne) wzory dalekie są od spełnienia w prawdziwym życiu, a dyskursy miłosne ujawniają własną zapaść. Zastrzec jednak należy, że rozważania o relacjach międzyludzkich, choć mocny akcent pada na doświadczenia więzi intymnej, w wierszach Wisławy Szymborskiej mają charakter bardziej uniwersalny. W rozmowie, nawet banalnej, można się schronić przed wielką kosmiczną samotnością, przed enigmatem bycia w świecie. Jak zauważa Arent van Nieukerken, w tej poezji „niemożność ludzkiej komunikacji jest tylko jednym znikomym aspektem znacznie szerszego problemu naszej (mojej?) bezradności w obliczu milczenia wszechświata. Komunikacja nie wymaga zatem jedynie tego, byśmy opanowali lub rozszyfrowali jakiś kod, lecz zakłada pewną współmierność egzystencjalną między rozmówcami”.
Znamienne jednak, że wedle rozpoznań Wisławy Szymborskiej pragnienie kontaktu nie na wiele się zdaje. W spotkaniu z „sytuacjami granicznymi” – śmiercią, chorobą, cierpieniem, z wyrokami losu i historii, z nieprzejrzystością tajemnicy istnienia – człowiek pozostaje sam ze sobą. Wtedy dotkliwie odczuwa samotną obecność w świecie. Inny nie może przyjść z pomocą w przeżywaniu istotnych problemów egzystencji ani znacząco dopomagać w chwili zasadniczych wyborów życiowych. Drugi człowiek jest pomocnikiem bez mocy sprawczej, doradcą i prorokiem bez siły perswazji (Monolog dla Kasandry), nieskutecznym terapeutą przerażonym własną misją (Relacja ze szpitala), bezradnym świadkiem zdarzeń tragicznych (Wypadek drogowy, Identyfikacja).
W odczytywanych wierszach forma między ludźmi nie tyle się tworzy, ile – inaczej niż u Gombrowicza – rozpada się bądź traci wyrazistość. Nie sposób opracować nieporozumienia, każdy z partnerów zatrzaśnięty zostaje we własnym świecie. W wierszach Szymborskiej spectrum komunikacji międzyludzkiej rozciąga się pomiędzy lirycznymi opisami bycia wspólnego a bezradnymi rozpoznaniami utraty obszaru bezpieczeństwa oraz łagodności. Poetka nie cofa się przed sprzecznościami, odważnie ukazuje dylematy i dychotomie, wchodzi w spór z mitologiami miłosnych wtajemniczeń. W refleksji Wisławy Szymborskiej o światach międzyludzkich nie można rozdzielać smutku i radości, rozczarowania i pragnienia, nadziei pokładanej w obcowaniu dwojga ludzi – oraz przyjęcia reguł życia samotnego.