Przesilenia, wystawa prezentowana do 10 września w BWA Katowice, zbudowana została wokół fenomenu dźwięku, w praktyce jednak eksploruje także pozostałe doświadczenia zmysłowe. By wydobyć dźwięk z instalacji Izy Tarasewicz, należy zaangażować dotyk, Kropla Magdaleny Starskiej opiera się niemal wyłącznie na cielesnym doświadczeniu obiektu, podobnie rzeźby Damiana Reniszyna i wiele innych prezentowanych na wystawie prac. Galeria nie jest tutaj zatem miejscem prostego doświadczenia dźwiękowego, na co wskazywać mogłoby wyobrażenie o sound arcie, lecz staje się przestrzenią raz za razem doświadczanych performansów z udziałem odbiorcy.
Marta Lisok nie bez powodu kojarzy doświadczenie dźwięku z rytuałem – religijnym, inicjacyjnym, szamańskim etc. – którego punktem kulminacyjnym i jednocześnie celem jest zawsze doświadczenie transgresji. To właśnie do tego tajemniczego i irracjonalnego granicznego doznania nawiązuje tytuł wystawy, Przesilenia. Kuratorka pisze także, że najlepiej rozpocząć zwiedzanie ekspozycji od filmu Karoliny Breguły, Światłowstręt. Rzutowana na ścianę, trwająca dwadzieścia osiem minut projekcja, wydaje się jednak tutaj nie pasować. Jest kontemplacyjna, jako jedyna wymaga podążania za tradycyjnie rozumianą narracją. Siadając na podłodze, by skupić wzrok na filmie, niespodziewanie doświadczam przedziwnego uczucia opresji. Okazuje się, że zajmując miejsce na wprost filmu, znalazłam się dokładnie w centrum pola, którego granice wytyczają drewniane rzeźby Damiana Reniszyna. Na prawo duża, pusta wewnątrz kula z otworami, na wprost mnie podwieszona pod sufitem amorficzna forma, której ciemny otwór zieje pustką, za moimi plecami coś jak niewielki tunel, do którego wcisnąłby się średniej wielkości pies, z lewej strony jeszcze dwa mniejsze obiekty. Czuję się trochę jak w pułapce. Z perspektywy podłogi, te dziwne obiekty, których niewidzialne wektory skupiają się na mnie, robią mocne wrażenie. Rzeczywiście, nie można sobie wyobrazić lepszego „wejścia” w ekspozycję, niż ten niespodziewany rytuał. Obiektów Reniszyna można dotknąć, można nawet ich użyć – wejść do kuli, włożyć ręce, nogę, czy głowę w podwieszoną formę. Podobnie jest w przypadku Kropli Magdaleny Starskiej. Namiot z grubej, zmechaconej tkaniny jest otwarty. Z wnętrza przebija widok skotłowanych, ale z pewnością miękkich kołder. Artystka zaprasza, by wejść do środka i wsłuchać się w odgłosy swojego ciała. Podobnie jak w przypadku obiektów Reniszyna, nie ośmielam się, by skorzystać z zaproszenia. Dla mnie nie jest to unikatową okazją na kontakt ze sztuką, a wzięciem udziału w rozgrywce nie na moich zasadach. To gra na zasadach obiektów, względnie – artystów.
Duża część prac na wystawie (Tarasewicz, Reniszyn, Demko, Starska, Grzywnowicz, Frydrych) zachęca – bądź wymaga – by wejść z nimi w interakcję, dotknąć ich, wejść do ich „wnętrza”. Wydaje się to być przewrotną i niespotykaną zbyt często strategią w galeriach sztuki. Takie otwarcie na zwiedzającego może mu schlebiać, zwłaszcza jeśli nie jest on znawcą sztuki. Nadal bowiem wśród „zwykłych odbiorców” panuje modernistyczne wyobrażenie o muzeum, czy galerii jako świeckiej świątyni sztuki. Dzieła sztuki, których można dotykać, używać, wypróbować to z jednej strony zabieg uwodzący lud, z drugiej wytrącający świadomego odbiorcę z jego intelektualnego, dyskursywnego odbioru. Wielozmysłowość obecna na Przesileniach ma zatem drugie, mniej banalne dno. Wracamy do doświadczenia, transgresji, która opiera się dyskursywnej intelektualizacji. Wymaga otwarcia się na bodźce zmysłowe i poddania się im. I taka jest właśnie jedyna metoda na tę wystawę – poddanie się jej.
Poddać się obiektom i bodźcom, otworzyć na ich oddziaływanie nie jest jednak łatwo. Prace prezentowane na Przesileniach gwałtownie, niespodziewanie, czasem zaskakująco skracają chłodny dystans, charakterystyczny dla wystaw zbudowanych wokół dyskursów. Pracami wyzwalającymi pewną zmianę w odbiorze ekspozycji, przynajmniej w moim odczuciu, są instalacje Michała Frydrycha i Iwony Demko. Dzieło Frydrycha – kompozycja z pomalowanych i obracających się płyt winylowych – z oddali sprawia wrażenie po prostu jednego z wielu elementów kompozycji. W towarzystwie kolorowej mufki Alicji Bielawskiej, instalacji Kuby Bąkowskiego, przy raz po raz mieszających się odgłosach prac dźwiękowych, współtworzy przyjemny wizualnie obraz ekspozycji jako całości. Frydrych zachęca do poddania się wizualnym oraz dźwiękowym bodźcom instalacji – przyjemnemu, niskiemu głosowi Boba Rossa (prezenter telewizyjny) – które razem miałyby wywoływać u odbiorcy ASMR, czyli uczucie przyjemnego mrowienia w ciele. ASRM nie doświadczyłam, jednak próbując się skupić na głosie Rossa, zawiesiłam na chwilę wzrok, by odkryć, że wirujące płyty stają się wtedy: po pierwsze – hipnotyzujące, po drugie – nagle okazuje się, że prędkość ich poruszania się wcale nie jest jednakowa. Subtelność ich różnic w tym dziwnym stanie zawieszenia nabiera intensywności. By tego doświadczyć, należało jednak wcześniej pozbyć się wszelkich prób analizowania doświadczenia jako dzieła sztuki.
Ze względu na swój performatywny charakter oraz konieczność poddania się formalnym założeniom instalacji, praca Iwony Demko działa na odbiorcę równie bezpośrednio, co The Joy of painting Frydrycha. W przypadku Protez Reniszyna, Kropli i Kroku Starskiej, oraz innych instalacji wikłających odbiorcę w performans, może on odmówić gry pozostając w bezpiecznej pozycji obserwatora. W przypadku Reprymendatora Demko nie ma takiej możliwości, instalacja jest bardzo opresyjna. By zobaczyć cokolwiek konieczne jest „włożenie” głowy i ramion do sześcianu, w którym wyświetlana jest projekcja wideo. Odbiorca na kilka minut staje się oprawcą, któremu artystka, reprezentująca społeczność kobiecą, udziela reprymendy. W przestrzennej izolacji Demko wypowiada to, co przez społeczeństwo zostaje zazwyczaj przemilczane, na zasadzie projekcji[1] odbywa się oczyszczenie. Artystka odwołuje się do rytuału Anlu, gdzie to dzięki kobietom możliwe jest oczyszczenie mężczyzny i to od kobiet zależy jego przyszły byt w społeczności oraz do działalności gangu kobiet w Indiach, które za pomocą kijów wymierzają sprawiedliwość mężczyznom znęcającym się nad kobietami. Reprymendator jest zatem pewną uniwersalną wypowiedziom o losie kobiet. Artystka odwraca role, wskazuje na istniejącą – a zatem możliwą – solidarność kobiecą oraz na miejsca, gdzie relacje społeczne oparte są na matriarchacie (anlu). W wideo artystka przenosi wspomniane doświadczenia na polskie podwórko, gdzie obecna jest niewykazywana w statystykach przemoc domowa.
Charakter wypowiedzi Demko jest ideologiczny, artystka nie stroni jednak od aluzji politycznych (artystka cytuje także Korwina-Mikkego, który niedawno powiedział w europarlamencie, że kobiety powinny zarabiać mniej, bo są mniejsze, słabsze i mniej inteligentne), co stanowi spory wyłom w Przesileniach. Prace prezentowane na wystawie unikają bowiem politycznych konotacji. To obiekty eksplorujące przede wszystkim kwestie formalne, estetyczne i przede wszystkim – zmysłowe. Jedyną obok Demko bezpośrednio krytyczną pracą jest So You Want to Be a Wizard Marcina Dudka. To instalacja składająca się z wielu elementów – metalowego wysokiego na dwa metry ogrodzenia, wybuchającego co parę minut dźwięku oraz rzędu fotografii zawieszonych na ścianie. To maleńkie fotografie stadionowych bądź ulicznych zamieszek z dającymi się tu i ówdzie wyłowić symbolami ultraprawicowych grup. Te maleńkie zdjęcia oprawione są w szerokie czarne passe-partout, jak gdyby oglądane były z bardzo daleka bądź poprzez migawkę aparatu. Na metalowym ogrodzeniu przyczepiony został mandat, jaki artysta dostał za zakłócanie porządku w miejscu publicznym. W pracy Dudka niebagatelna jest przestrzeń. Stojąc za ogrodzeniem maleńkie zdjęcia majaczą spomiędzy krat, kadry giną wśród płaszczyzny czarnej oprawy. Czy stojąc za ogrodzeniem doświadcza się pozycji ofiary, czy może służb, które ostro i wyraźnie widzą to, co widzieć jest łatwiej? Odpowiedzieć na to pytanie może każdy, kto stanie za kratami ogrodzenia.
Przestrzeń, która wyznaczała relacje między stronami w instalacji Dudka, jest jednym z kluczowych czynników w Przesileniach. W przypadku mieszających się z sobą dźwięków, siły ich rozchodzenia się, to przestrzeń wyznacza relacje zarówno między obiektami, jak i między obiektem a odbiorcą. Wprawiając w ruch instalację Izy Tarasewicz, wchodząc do namiotu lub stając na trampolinie Starskiej, naciskając guzik Grzywnowicz odbiorca wkracza w przestrzeń obiektu, bierze udział w rytuale, odgrywa role, które zaistnieć mogą jedynie w relacji do przestrzeni przynależnej obiektowi. Instalacja Tarasiewicz złożona z niezliczonej ilości drobnych elementów za każdym razem prowokuje zaistnienie innych relacji przestrzenno-zmysłowych. Krok Starskiej przestrzeń zawłaszcza, anektuje, podobnie jak odbiorcę, który zdecyduje się na udział w tej grze. Prowizoryczne trampoliny z desek, po bokach których rozpięta została szara folia, nie przywodzą jednak na myśl przedzierania się przez krzaki. Dotyk foli na mojej twarzy budzi grozę. Ciało otoczone zwojami plastiku przypomina raczej zwłoki pakowane do worka. Wrażenie to wzmaga dodatkowo wyświetlana nieopodal wielkoformatowa projekcja Stanie nad stygnącym ciałem wroga Bartka Buczka oraz widok jego głowy i ramion, które powoli znikają pod warstwami śniegu.
W Przesileniach Marta Lisok, kuratorka wystawy, prezentuje intrygujący kolaż rzeźb, instalacji, projekcji i innych hybrydycznych form. Wraz z artystami odwraca tradycyjny model odbioru dzieł sztuki. Prace prezentowane na Przesileniach konsekwentnie opierają się biernemu oglądowi, to one wyznaczają rytm i zasady zwiedzania. Przestrzeń galerii staje się tym samym miejscem symultanicznych, nieustających performansów, staje się przestrzenią rytualną. W strategii tej kryje się podwójny potencjał. Po pierwsze Lisok przywraca odbiorcy sztuki czyste doświadczenie, niejako zmusza go do porzucenia interpretacyjnych nawyków. Po drugie doprowadza do naruszenia stabilnej relacji z dziełem sztuki na zasadzie podmiot-przedmiot. W tej przestrzeni to przedmiot ustala zasady, odbiorca musi się mu podporządkować. Lub zrezygnować z (części) doświadczenia.
- W psychologii mechanizm projekcji oznacza przeniesienie swoich emocji, uczuć, stosunku etc. z pierwotnego obiektu, na inny – zastępczy – w celu rozładowania uczuć czy emocji, których rozładowanie na obiekcie pierwotnym nie jest z różnych powodów możliwe.↵