Andrzej Jarodzki, zapytany o początki swojej drogi twórczej, sięga do dzieciństwa, wymieniając pozornie niezwiązane ze sobą fakty. Po pierwsze, fascynację warsztatem dawnych mistrzów, zachłanne oglądanie albumów, próby naśladowania artystycznych szkiców ojca, architekta, a także przełomowe spotkanie z wujem, słynnym wrocławskim abstrakcjonistą, Konradem Jarodzkim, który przepowiedział kilkuletniemu wówczas chłopcu, że zostanie malarzem. Po drugie, marzenia o lataniu, które pojawiły się, gdy artysta miał trzy lata, podczas podpatrywania na lotnisku Czyżyny spadochroniarzy skaczących z samolotu. Wydarzenia z przeszłości Jarodzki traktuje równorzędnie. Jako istotne powinni również postrzegać je krytycy poddający analizie sztukę wrocławskiego malarza. Zarówno fascynacja doskonałym warsztatem dawnych mistrzów, jak i uparcie dające o sobie znać pragnienie oderwania się od ziemi, zdeterminowały bowiem twórczą osobowość Jarodzkiego.
Wrocław w roku 1985, kiedy to Andrzej Jarodzki ukończył studia na Wydziale Grafiki w dawnej Państwowej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, stanowił swoistą mieszankę wywodzących się jeszcze z lat 70. i napędzanych wciąż żywą legendą Jerzego Ludwińskiego, postaw postawangardowych, performatywnych działań Pomarańczowej Alternatywy, głoszącej konieczność zaistnienia nowej jakości kultury aktywności grupy Luxus, a także poczynań artystów skupionych wokół Galerii na Ostrowie, zlokalizowanej w murach kościoła św. Marcina[1]. Wśród twórców debiutujących w połowie lat 80. najchętniej wybieraną formą malarskiej wypowiedzi okazał się ekspresjonizm, objawiający się zarówno dynamicznymi, figuratywnymi przedstawieniami Krzysztofa Skarbka, czy Zdzisława Nitki, jak i energicznymi, sprawiającymi wrażenie akcydentalnych, abstrakcyjnymi kompozycjami, wzbogacanymi geometrycznym znakiem, które wychodziły spod pędzla Eugeniusza Minciela lub Lecha Twardowskiego. Chociaż Jarodzki uczestniczył w działaniach Luxusu, a także brał udział w akcjach Pomarańczowej Alternatywy, wydaje się, że w tamtym czasie najbardziej ulegał estetycznym wpływom „nowych dzikich”, stając się nawet jednym z uczestników kultowej dziś wystawy pt. Ekspresja lat 80. w sopockim BWA[2]. Jego ówczesne prace, powstałe często na przypadkowych papierach, kartonach, czy luźnych płachtach płótna, charakteryzowały się bowiem niesamowitą dynamiką, osiąganą dzięki żywiołowości malarskiego gestu, pod którego wpływem zamazywały się barwy i formy[3]. Niesamowitą ekspresją naładowane były również tworzone przez Jarodzkiego na przestrzeni lat 80. i 90. dużych formatów czarno-białe rysunki postaci z artystycznego i muzycznego środowiska Wrocławia, komentujące ówczesną rzeczywistość instalacje, murale realizowane w prywatnych mieszkaniach, czy też oprawy plastyczne do koncertów, mających miejsce w lokalu Martyny Jakubowicz „Gumowa Róża”. Wydaje się jednak, że praktykowany przez Jarodzkiego artystyczny chaos zaczął być stopniowo wypierany przez potrzebę kreacji harmonii. Tę z kolei twórca odnalazł w dziecięcych marzeniach o sztuce doskonałej i pragnieniu latania.
„W czasach komunizmu ciężko się było przebić w lotnictwie. Żeby zapisać się do aeroklubu trzeba było przejść specjalne badania – mój wzrok na to nie pozwalał, więc marzenia o byciu pilotem zostały zepchnięte na dalszy plan, a ja poszedłem w sztukę” – wspomina Andrzej Jarodzki[4]. Jednakże jego pragnienia dotyczące latania urzeczywistniały się w twórczości artystycznej. Jarodzki wyrażał je bowiem nie tylko bezpośrednio, sięgając po motyw samolotu – jedynej maszyny zdolnej przezwyciężyć bezwzględny żywioł powietrza. W jego pracach pojawiały się także świadectwa lotniczej pasji, ujęte w sposób niedosłowny. Artysta niejednokrotnie sięgał po obraz ptaka, zarówno ukazując jego wizerunek w locie, jak i przywołując go na zasadzie metafory, poprzez zasugerowanie konturów w kształcie kałuży. Zresztą dla Jarodzkiego samolot od zawsze jawił się jako mechaniczny, skonstruowany ludzką ręką odpowiednik ptaka – zrodzonego wprost z natury wyraziciela idealnej wolności. Dlatego też te podniebne istoty na płótnach artysty nierzadko przedstawiane były jako konstrukcje z zardzewiałych, starych elementów maszyn. Korzystając z aluzji twórca mówił więc o tym, że odwieczne, wynikające z obserwacji przyrody, ludzkie marzenia o oderwaniu się od podłoża mogą być realizowane w bardzo umiarkowanym stopniu, jedynie na miarę człowieka. Elementami przywodzącymi na myśl skojarzenia z lataniem, a chętnie eksplorowanymi przez Jarodzkiego w realizacjach malarskich są również ptasie pióra i skrzydła. Artysta niejednokrotnie w interesujący sposób ujmował także motyw nieba na obrazie, czyniąc z niego nie tylko istotny człon formalny, nadający całości kompozycji perspektywę i przestrzenność, ale wręcz sytuując go w pozycji autonomicznego tematu.
Jarodzki okazał się człowiekiem niezwykle konsekwentnym w dążeniach do realizacji swych dziecięcych pasji. „Pierwsze moje loty zostały zrealizowane w Stanach Zjednoczonych na Alasce” – mówi[5]. Dodaje także: „Kolekcjonuję różnego rodzaju przedmioty związane z lotnictwem, z samolotami”[6]. Jednym z takich obiektów, który uchodzić może za swoiste podsumowanie spełnionych młodzieńczych marzeń, jest lotnicza kurtka, uformowana przez twórcę w sposób sugerujący jej swobodne unoszenie się w powietrzu. W tej pracy swój osobisty element ubioru Jarodzki sprowadził do rangi dzieła sztuki, natomiast ze względu na doniosłość faktu realizacji dziecięcych pragnień, lotnicza odzież jako symbol ich urzeczywistnienia, zyskała walor artystyczny.
„Moim żywiołem jest powietrze” – mówi dziś Jarodzki[7]. W tym przekonaniu artysta utwierdził się w początkach lat 90., kiedy to wbrew panującym malarskim tendencjom, wybrał naturalistyczny sposób obrazowania własnych marzeń o oderwaniu się od podłoża, wzbogacany nierzadko elementami fantastycznymi. Pomimo iż zagadnienie latania, a także związane z nim motywy samolotów, ptaków, skrzydeł, piór, nieba, czy chmur w sztuce wrocławskiego twórcy stanowiły jednoznaczną deklarację lotniczej pasji, ściśle związane były również z szerokim pojęciem wolności i niezależności. Mowa tu także o twórczej autonomii i artystycznej swobodzie, definiującej sposób myślenia autora o sztuce. Z kolei pierwiastek surrealizmu obecny w dziełach twórcy, zważywszy na fakt, iż niezmiennie powołuje się on na nieodzownie towarzyszące mu młodzieńcze pasje, wydaje się w pełni uzasadniony.
Jednakże okazuje się, że nie tylko samoloty i oferowana przez nie możliwość oderwania się od ziemi wzbudzała w artyście poczucie wolności. Przynosiły je również inne maszyny – przede wszystkim te stare, które ze względu na miliony przebytych kilometrów stały się niezdolne do użytku. W mniemaniu artysty nosiły one jednak w sobie ogrom przebytych doświadczeń. Twórca umiejscowił je w nietypowych realiach lub wręcz zmienił ich pierwotne funkcje, dając im w ten sposób nowe życie. Dlatego też na obrazie Jarodzkiego porośnięty gęstym lasem tankowiec swobodnie dryfuje po morzach lub dumnie spoczywa wśród piasków Sahary, stanowiąc swoistą fatamorganę dla zbłąkanego wędrowca. Samolot natomiast przemienia się w skalny obiekt, albo też szybuje, wkomponowany w wyrwany wprost z ziemi budynek. Z kolei stary, bezużyteczny pociąg zaadaptowany zostaje na miejsce schronienia dla zagubionych nomadów, bądź gna z niepowstrzymanym impetem w stronę nieba. W tym kontekście wolność jawiła się Jarodzkiemu nie tylko jako zwykłe oderwanie stóp od ziemi i porzucenia na moment przyziemnych, codziennych spraw. Pojęcie to artysta definiował w kategoriach zupełnej swobody twórczego działania, a więc również kreowania nierzeczywistych sytuacji i przemieniania rzeczy pospolitych w niezwykłe.
Wydaje się, że także zaaranżowana we wrocławskiej Galerii Miejskiej wystawa twórczości Andrzeja Jarodzkiego pt. Złodziej obrazów zrealizowana została w duchu gloryfikacji idei wolności, również artystycznej. Na fakt ten wskazuje już sama nazwa ekspozycji, gromadzącej zarówno dzieła pochodzące ze wszystkich etapów działalności autora, jak i materiały dokumentujące proces powstawania konkretnych prac. Wystawa stanowi więc sumę przetworzonych w ciągu całego życia emocji, wrażeń i fascynacji artysty, przełożonych na wizualny język. Dlatego też, jak twierdzi sam malarz, wszystko, co uwiecznione zostało w jego sztuce, jest skradzionym fragmentem rzeczywistości ulokowanym w obrębie artystycznego medium. Jednakże te zawłaszczone przez Jarodzkiego elementy przeszłości niezmiennie odwołują się do jego dzieciństwa, czasów poszukiwań prawdziwej sztuki oraz rozkwitu lotniczych pasji. To właśnie te najmłodsze lata są aktualnie dla Jarodzkiego znakiem prawdziwej wolności. I choć malarz przyznaje dziś z pewną goryczą, że nie żałuje wyboru życiowej drogi, ale „[…] jeżeli miałbym wybrać jeszcze raz, zostałbym pilotem, ponieważ człowiek bywa artystą jedynie w momencie tworzenia, a w sztuce pojęcie zawodowstwa po prostu nie istnieje”[8]. Znając wysoką rangę, jaką Jarodzki od zawsze przypisywał ideom autonomiczności i niezależności, obecnym przecież przede wszystkim w sztuce, słowa twórcy można potraktować jako pewną kokieterię względem widza.
- Piotr Stasiowski, Doświadczenia niezależności wrocławskiego środowiska w latach 80. [w:] Odrzucone dziedzictwo. O sztuce polskiej lat 80., Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2011, publikacja online (dostęp: 18-03-2017), Dostępny w Internecie: http://artmuseum.pl/public/upload/files/Odrzucone_dziedzictwo.pdf↵
- Lila Dmochowska, Oryginał [w:] Złodziej obrazów. Andrzej Jarodzki, Galeria Miejska we Wrocławiu, 2017, s. 24.↵
- Mirosław Ratajczak, Alias [w:] Złodziej obrazów. Andrzej Jarodzki, Galeria Miejska we Wrocławiu, 2017, s. 36.↵
- Kulturalny bajzel, audycja Radia Luz – rozmowa z Andrzejem Jarodzkim, autorzy reportażu: Daria Detlaf, Konrad Zalewski, emisja: 1 września 2014 roku.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵