W Centrum Kultury w Lublinie z okazji jubileuszu odbyła się wystawa zdjęć Lucjana Demidowskiego powstałych od końca lat 50., zatytułowana Lucjan Demidowski. Pół wieku z fotografią. Pokazała potencjał artysty i część z ogromnej ilość prac, które wyrosły z tradycji konceptualnej lat 70., zaadaptowanej do ukazania własnego świata, a nie tylko do badania medium. Dlatego cieszę się, że tą twórczością, która powinna być pokazywana w Europie, zainteresowała się warszawska galeria Raster.
Bardzo dobrze prezentują się wystawa i album Adama Lacha Nibyland pokazana na rynku we Wrześni. O albumie pisałem szczegółowo w tekście na łamach O.pl.
Wystawa z galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego pt. Fotografia poruszona. Witold Krymarys jest także przykładem długofalowej strategii zdjęć poruszonych, które mają charakter konceptualny i ludyczny, ponieważ wyrastają z tradycji lat 70. i z Kultury Zrzuty. Artysta potrafi pokazać również określone oblicze miasta (np. Łodzi czy Berlina), majestat górskich pejzaży i życie ulicy.
Jan Styczyński. Panteon była wystawą-odkryciem zapomnianej twórczości portretowej z lat 70. fotografa, który podobnie, jak Tadeusz Rolke, działał w środowisku plastycznym głównie Warszawy. Wnikliwie dokumentował otoczenie artystów, starając się przedstawić portretowaną osobę w różnych możliwych konfiguracjach, także prywatnie np. w domu. Kurator wystawy, Waldemar Zdrojewski – fotograf dokumentalista, miał także interesującą ekspozycję w Warszawie w Państwowym Muzeum Etnograficznym, poświęconą najnowszym przeobrażeniom i zagrożeniom ekologicznym dotyczącym Morza Martwego.
Na wystawie prac Krystyny Andryszkiewicz pt. Prześwity-fotokompozycje z lat 2006–2016 (Polska Filharmonia Bałtycka im. Chopina, Gdańsk) pokazano cykle Motyle I i II, Thanatos, Ludowo, Koncert i Martwe natury. Należą one do najważniejszych w obszarze fotografii cyfrowej. Twórczość Andryszkiewicz wywodzi się z fotomontażu czarno-białego, w którym stworzyła ciekawy styl jeszcze w latach 80. Artystka kilkakrotnie nagradzana była na konkursie Cyberfoto w Częstochowie. Cieszyły też prace innych artystów pokazane na konkursie Cyberfoto w 2016, w tym o tematyce szamańskiej i mocno plakatowe Kamili Rosińskiej, a także Anny Andrzejewskiej, kwestionujące określoną tożsamość. W tym kręgu sztuki cyfrowej można umieścić także zdecydowanie bardziej feministyczną twórczość Magdaleny Samborskiej, pokazaną na eklektycznej z złożenia wystawie zbiorowej Między-obrazy na festiwalu labirynT (Słubice, Frankfurt).
Sputnik Photos. The Lost Territories w CSW w Warszawie to ambitna ekspozycja. Artyści zrezygnowali, w ramach pracy zbiorowej, z indywidualnego traktowania poszczególnych zdjęć, co jest zabiegiem rzadko stosowanym w praktyce twórczej. Myślę, że w określonej przyszłości dowiemy się, kto wykonał poszczególne prace. Nie była to zła wystawa, ale nie była też wybitna. Świadomie zatracono w wielu zdjęciach walor dokumentalny na rzecz działania o charakterze malarskim i scenograficznym. Zwracała uwagę bardzo ciekawa aranżacja. CSW miała także miejsce bardzo ciekawa ekspozycja Kuby Bąkowskiego, którą recenzowałem na łamach O.pl.
Ryszard Czernow na wystawie w łódzkiej galerii FF pt. Martwe z natury łącząc formy nieożywione z organicznymi, zwierzęce z ludzkimi, w pesymistycznym postapokaliptycznym nastroju pokazał, że obraz ponowoczesny jest nie tylko płynny i zmienny, ale także łączący uznawane za przeciwstawne sobie formy. Zwracała uwagę wyrafinowana kolorystyka malarska i plakatowe traktowanie części montaży.
Odnotować należy dwie ekspozycje Andrzeja Różyckiego – moim zdaniem najwybitniejszego żyjącego polskiego fotografa. Cały cykl Fotoandrzejozofia pokazany został jako wstęp do wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet (Galeria Wozownia). Na wystawie tej znalazły się także niepokazywane nigdy dotąd dokumentalne, łódzkie prace Tomasza Sobieraja, portrety Piotra Kosińskiego, będące religijnym namysłem nad kondycją człowieka, czy wspólna architektoniczno-portretowa realizacja Mateusza Palki i Macieja Hermana. Różycki pokazał także ciekawą wystawę w Galerii Wschodniej, w ramach wspólnego pokazu z Józefem Robakowskim Od zera do nieskończoności, w której odniósł się do ważnych wydarzeń artystycznych ze swojego życia, dzieląc je na kilka części i stosując w swoich starych pracach różnego rodzaju interwencje kolorystyczne i kolażowe.
Za granicą
Na Paris Photo w galerii François Paviot w doborowym towarzystwie sprzedawano nie po raz pierwszy prace Bogdana Konopki. Jeszcze innym polskim akcentem na tych najbardziej prestiżowych targach była Galeria Asymetria (m.in. Jerzy Lewczyński, Marek Piasecki i mało znany w Polsce, a lansowany jeszcze przez Lewczyńskiego Krzysztof Vorbrodt). Odbyła się także prezentacja polskiej młodej fotografii. Cieszy sukces Rafała Biernickiego w Chinach, który miał indywidualną wystawę pt. Acient Light na drugim festiwalu w Shenezen. Jest on czołowym przedstawicielem techniki mokrego kolodionu w Polsce. Obok niego wystawiała także artystka polsko-francuska Gabriela Morawetz (ekspozycja Vaishinng Deconstructions). Warto odnotować nowe prace (cykl Lethe), wystawy i publikacje Sylwii Kowalczyk. Cykl Lethe wynikający z wcześniejszej twórczości, opiera się na tych samych kadrach, ale jest bardziej kolażowy i „płaski” w warstwie formalnej. Interesująca jest jego idea mitologicznej drogi do antycznego Czyśćca. Cieszą sukcesy we Francji i w Finlandii Marty Zgierskiej za wystawę Post i album pod tym samym tytułem[3]. Co ciekawe, artystka po szkole filmowej w Łodzi ma w swej bibliografii prawie wyłącznie obcojęzyczne teksty.
Największe talenty
Dużym sukcesem jest wybór prac kilku polskich autorów na prestiżową wystawę Festival de la jeune photographie européenne w Paryżu w 2017 roku. Są to Wiktoria Wojciechowska (Sparks), Weronika Gęsicka – triumfatorka festiwalu Off w Krakowie (Traces), Jan Cieślikiewicz (Null hypothesis), Oliwia Rogalska (Medulla). Z tych wyborów najbardziej przekonuje mnie Wojciechowska i Cieślikiewicz, ale oczywiście w dalszej perspektywie trudno wyrokować.
Wystawa Wojciechowskiej w Kordegardzie w Warszawie, zatytułowana Sparks, niezwykle trafnie łączyła różne formuły: dokument z fotografią aranżowaną i fotografię z zapisem wideo. Ale najważniejszy był psychologiczny z założenia portret odnoszący się do wojny na Ukrainie.
Poza wystawami w Paryżu, czy w Warszawie, warto zwrócić uwagę na poznańską grupę Ciemnica (Filip Fornalik, Iwona Stopierzyńska, Sławomir Gierczyk, Matt Rutkowski) w udany sposób eksperymentująca z fotografią otworkową i wielokrotną ekspozycją w dużym formacie, czyli z najbardziej „prymitywną”, archaiczną formułą medium. Wystawę tej grupy można było oglądać na III Wielkopolskim Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki i była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Zaś sam gigantyczny festiwal ma duży potencjał, ale brakuje mu bardziej profesjonalnych i skoordynowanych działań.
Dokąd zmierza fotografia?
Największe zainteresowanie wywołują tzw. selfie, zdjęcia piesków, kotków i koni oraz podróże publikowane oczywiście na Facebooku lub Instagramie. Spełnia się zapowiedź Susan Sontag z lat 70., dotycząca związków fotografii z turystką i konsumpcyjnym trybem życia. Fotografia o znaczeniu artystycznym pokazywana jest w galeriach i muzeach, ale i tam coraz częściej pojawiają się zdjęcia przedstawiające świat celebrytów. Wszystko nieuchronnie zmierza do banalizacji znacznej części praktyki fotograficznej, ale na szczęście nie całej fotografii. W dalszym ciągu wydawane są monumentalne albumy, jak Zofia Rydet. Zapis socjologiczny 1978-1999, ze wstępem Wojciecha Nowickiego (Muzeum w Gliwicach), będącym próbą innego, bardziej literackiego spojrzenia na twórczość Rydet. Jej twórczość, jako pokłosie ekspozycji w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, pokazano nie w Paryżu czy w Arles, ale w Jeu de Paume Château de Tours (19.11.16-28.05.17 r.), z czego należy się cieszyć.
- Cytowane nazwiska potwierdzają od kilku lat dominację absolwentów łódzkiej filmówki na fotograficznej scenie polskiej.↵