Z całą pewnością jedną z najciekawszych i najważniejszych galerii – tzw. galerii autorskich – współczesnego Lublina jest Galeria Biała. Powstała w 1985 roku przy Lubelskim Domu Kultury (przekształconym następnie w Centrum Kultury) z inicjatywy dwojga ambitnych artystów, w życiu prywatnym pary małżeńskiej – Anny Nawrot i Jana Gryki, uczniów prof. Mariana Stelmasika w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS (obecnie Instytut Sztuk Pięknych Wydziału Artystycznego UMCS). Oboje nie tylko stworzyli Galerię Białą, opracowali jej ciekawy i zróżnicowany program wystawienniczy, uwzględniając w nim także działania o charakterze edukacyjno-artystycznym, ale kierują nią – z powodzeniem – do dnia dzisiejszego. Kolejne wernisaże przyciągają każdorazowo grono wiernych widzów, znakomicie rozumiejących i czujących proponowaną im sztukę lub wydarzenie artystyczne, widzów, których systematycznie przybywa z roku na rok. Galeria od samego początku swego istnienia mieści się w zabytkowych pomieszczeniach dawnego zespołu kościelno-klasztornego ss. Wizytek w samym centrum miasta. Tylko w latach 2009–2013, kiedy w budynkach zajmowanych przez Centrum Kultury przeprowadzano kompleksowe prace remontowo-adaptacyjne, Galeria Biała przeniosła się do tymczasowej siedziby w budynku przy ul. Narutowicza 32. O dziwo, jak napisał w katalogu wystawy z 2014 roku Jan Gryka, był to najlepszy moment funkcjonowania galerii, która miała wówczas do swojej dyspozycji dużą pracownię z magazynem, przytulne biura, a nawet rabatkę. „Po remoncie Centrum Kultury w 2013 roku – czytamy dalej – wróciliśmy do starej siedziby, gdzie powierzchnia galerii wzrosła z 60 m² do niemal 600 m². Pojawiły się nowe typy przedsięwzięć: duże wystawy retrospektywne, kuratorskie wystawy zbiorowe, zupełnie inna oferta na miesiące wakacyjne. Wprowadzamy nowe programy edukacyjne, muzyczne i w inny sposób promujemy młodych artystów. Powierzchnia jest znacząco większa od dotychczasowej, natomiast jej wystawienniczą jakość określę jako trudną. Rozczłonkowanie sal oraz dzielący je korytarz powodują, że nie ma poczucia jednolitej przestrzeni, co stanowi rodzaj wyzwania nie tylko technicznego, ale także merytorycznego”[1].
Już z tego fragmentu wypowiedzi Jana Gryki wynika, że wraz z żoną Anną Nawrot za jeden z głównych celów właściwego funkcjonowania galerii uznali promowanie artystów młodych, dopiero rozpoczynających swoją karierę artystyczną, zainteresowanych realizowaniem śmiałych pomysłów w każdy możliwy sposób, z wykorzystaniem wszelkich współcześnie dostępnych technik i materiałów. Nic więc dziwnego, że małżonkowie szeroko otworzyli wnętrze galerii na prezentację prac rysunkowych i malarskich, kompozycji rzeźbiarskich, komiksów, różnego rodzaju fotografii, w tym fotografii collage’s, a zwłaszcza na tak bliskie obojgu tworzenie obiektów i instalacji, organizowanie rozmaitych akcji, podejmowanie działań typu performerskiego, multimedialnych oraz komponowanie bilbordów i plakatów. „Ta różnorodność jest cechą wspólną tego, co kiedyś określono «białą sztuką», i w dalszym ciągu tę konwencję nieustannie próbujemy utrzymać”[2] – konstatuje Jan Gryka.
Przytoczone słowa o charakterze i różnorodności prezentowanej w Galerii Białej sztuki, której twórcami są przede wszystkim ludzie młodzi (nie tylko ze środowiska lubelskiego), choć nierzadko przecież goszczą w niej także artyści już dojrzali i uznani, śmiało można odnieść również do twórczości Jana Gryki. Urodził się on w 1959 roku w Michałowie na Białostocczyźnie, ukończył świetne liceum plastyczne w Supraślu, a następnie – jak wspomniałem – studia w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS. Jednak ten uzdolniony uczeń Mariana Stelmasika, kulturalnego i wrażliwego kolorysty, twórcy orgiastycznie ekspresyjnych obrazów abstrakcyjnych, malowanych w sposób tradycyjny, na dwuwymiarowym płótnie, nie poszedł drogą zasugerowaną mu przez mistrza. Mając niewiele ponad dwadzieścia lat, szybko znalazł swoje własne miejsce w sztuce, która powinna według niego łączyć interdyscyplinarny charakter działań z elementami czasu i przestrzeni, a nierzadko powstawać też przy aktywnym udziale publiczności. Jan Gryka opowiedział się po stronie tworzenia zarówno pojedynczych obiektów i instalacji, jak i ich całych serii, a także inicjowania szeroko zakrojonych akcji, realizowanych w przestrzeni galeryjnej oraz poza nią, m.in. w zurbanizowanej przestrzeni miejskiej bądź w kontakcie z przyrodą, tą naturalną, jak i „poprawianą” ręką ucywilizowanego człowieka.
Takie podejście Jana Gryki do bardzo konkretnych gatunków i rodzajów sztuki ma swój pierwowzór w tym, co próbował stworzyć i realizował z powodzeniem na gruncie lubelskim Andrzej Mroczek (1941–2009), historyk sztuki, kurator i wieloletni dyrektor Galerii Labirynt i BWA. To dzięki niemu Lublin stał się w latach 70. i 80. XX wieku ważnym ośrodkiem działań typu performance w Polsce i do miasta zaczęli zjeżdżać wszyscy najwybitniejsi przedstawiciele tego rodzaju sztuki z kraju i zagranicy. Anna Nawrot i Jan Gryka postanowili kontynuować ten typ myślenia o sztuce, wzbogacając jednak tworzone przez nich samych, jak i pokazywane w Galerii Białej instalacje i obiekty innych twórców o coraz to nowe materiały i środki wyrazu, które pozwalały na zróżnicowanie ich formy plastycznej oraz rozbudowanie i pogłębienie sfery znaczeniowej i interpretacyjnej.
Patrząc na ponadtrzydziestoletni dorobek twórczy Jana Gryki, śmiało można uznać go za artystę prawdziwie renesansowego, interdyscyplinarnego, który potrafi wypowiadać się na różne sposoby, z wykorzystaniem wszelkich możliwych technik. Na początku drogi artystycznej bez wątpienia najbliższe były mu działania typu performance, w ramach których chętnie wykorzystywał własne ciało i twarz jako ważny element przekazu plastycznego. Obecnie zaś z godną pozazdroszczenia fantazją, zwłaszcza jednak konsekwencją, precyzją i starannością realizuje obiekty i instalacje, wzbudzające ciekawość, zaskoczenie, a nawet autentyczny zachwyt, przekraczającą wszelkie granice wyobraźni, szeroką gamą środków wyrazu.
Jan Gryka to nie tylko uznany artysta, ale również pedagog oraz kierownik Zakładu Intermediów i Rysunku na Wydziale Artystycznym UMCS. Niedawno (13 stycznia 2017 – 12 lutego 2017) Muzeum Lubelskie w Lublinie zorganizowało chyba pierwszą tak dużą jego wystawę o charakterze monograficznym. Przybyła wyjątkowo licznie na wernisaż publiczność miała okazję nie tylko obejrzenia wielu dzieł bohatera wieczoru, ale także powstających na ich oczach rysunków zaprzyjaźnionego z nim Mariusza Tarkawiana. Mogła też uczestniczyć w wydarzeniu Od renesansu do postimpresjonizmu – od van Gogha do Roberta Mapplethorpe’a, zorganizowanym z udziałem Katarzyny Cichoń, wizażystki, a zarazem szalejącej po wystawie „reporterki”, oraz Michała Stachyry, malującego wyjątkowo sugestywny portret, do którego pozował – w ekwilibrystycznej pozie – przebrany za prawosławnego popa Robert Kuśmirowski. Wystawie towarzyszył obszerny katalog, a właściwie bogato ilustrowany album z licznymi komentarzami samego artysty i dwoma ważnymi wstępami pióra kuratora Marcina Lachowskiego i współpracującego z nim Łukasza Wiącka.
Znamienny, nieco tajemniczy, bardzo literacki tytuł ekspozycji Jan Gryka. Małe Muzeum Drobnych Przejawów Mąki oraz inne wątki wskazuje nie tylko na talent językowy twórcy, który chętnie posługuje się w swoich działaniach również słowem (m.in. jako autor notatek z lat 1983–1996 ukrywający się pod pseudonimem Jan z Moszenek[3]), ale przede wszystkim zapowiada wspaniałą ucztę wizualną, która pozostawiła, przynajmniej na piszącym te słowa, ogromne i niezatarte wrażenie. W zbyt ciasnych i niedostosowanych do eksponowania tego rodzaju sztuki salach zamku lubelskiego mieliśmy rzadką okazję obejrzenia wielu dzieł, które oparły się zgubnemu upływowi czasu. W gruncie rzeczy zebrano wszystko to, co Janowi Gryce udało się zachować i zrekonstruować w stanie umożliwiającym ekspozycję. Głównym materiałem, z którego zostały wykonane prezentowane obiekty i instalacje, a także obrazy, była tak ulubiona przez twórcę – wydawać by się mogło całkowicie nieartystyczna – zwykła mąka pszenna.
Mąka jest obecna w działaniach artystycznych Jana Gryki od samego początku. Początkowo rozsypywana na podłodze rodzimej Galerii Białej, a następnie innych galerii w Polsce, formowana w najprostsze, zdecydowanie płaskie figury geometryczne, usypywana w stożki, z czasem także pakowana w woreczki, zawieszane w konkretnej przestrzeni lub też wsuwane i kładzione we wnękach i niszach – specjalnie wykutych przez artystę – w ścianach. Ale także mąka wymieszana z wodą, która posłużyła Janowi Gryce do pokrywania ścian galerii różnymi formami geometrycznymi, do oblekania zwykłych przedmiotów (m.in. butów, marynarek czy żyrandoli) organiczną warstwą zmieniającą ich pierwotny charakter i wygląd czy wreszcie do zamalowywania – w 2014 roku – gęstym ciastem zakupionych w sklepach oferujących towary z drugiej ręki kilkudziesięciu reprodukcji obrazów innych artystów, fotografii i plakatów, a więc do świadomego kreowania nowej rzeczywistości ujętej w tradycyjne ramy.
Z ogromnej masy różnorodnych realizacji autorstwa Jana Gryki, wobec których trudno jest przejść wrażliwemu widzowi obojętnie, chciałbym zwrócić szczególną uwagę wszystkich zainteresowanych tym rodzajem sztuki na instalację Typ 650, powstałą z wykorzystaniem mąki, wody, soli oraz jajek i pokazanej w Galerii Białej w 2001 roku. Instalację, która miała swój dalszy, jakże twórczy ciąg w latach następnych. Oto, co napisał o jej początku sam artysta: „Po kilkunastu latach sypania mąki po różnych zakamarkach, szczelinach i innych miejscach, w momencie kiedy zaczął się już tzw. rynek sztuki, zacząłem zadawać sobie pytanie, czy w tak odległych, prowincjonalnych miejscach coś, co określamy umownie sztuką, jest jeszcze komuś potrzebne? Pomysł wynikał z materii, którą się posługiwałem, czyli mąki. Kupiłem w supermarkecie 100 kg mąki pszennej, najtańszej, technicznie oznaczonej jako TYP 650. Był to również tytuł wystawy w Galerii Białej na początku 2001 roku. Na ścianach galerii wyznaczyłem siatkę kwadratów 50 × 50 cm i postanowiłem zaprosić do realizacji wystawy różne osoby, które miały wyklejać ciastem w autorski sposób wybrane kwadraty”[4].
Początkowo zgodnie z koncepcją artysty pierwsze kwadraty wykleiła najbliższa rodzina, później znajomi i wszyscy ci, których Janowi Gryce udało się spotkać i zaprosić do udziału w tym przedsięwzięciu. W ciągu miesiąca odbył rozmowy z ponad trzystoma osobami i 66 spośród nich nakłonił do współredagowania wystawy. W miarę upływu czasu kwadraty wysychały i odpadały, krusząc się na podłogę, w ich miejsce powstawały nowe. Niektórzy z uczestników akcji wyklejali więcej niż jeden kwadrat, inni próbowali przekazać ze swojej strony jak najmniej, ale każdy z uczestników szukał jednak własnej formy przekazu czy ekspresji. Przez cały czas trwania wystawy (akcji) artysta dokumentował jej poszczególne etapy, fotografując ściany galerii z zachodzącymi na nich zmianami strukturalnymi. „Ostatecznie po miesiącu – jak zauważył Jan Gryka – ciasto odpadło na podłogę i wówczas okazało się, że jest go bardzo dużo”[5].
Okruchów drobnego ciasta o różnorodnych kształtach i wielkości, a także mącznego pyłu i drobnych fragmentów tynku i farby ze ścian uzbierało się aż kilkanaście pudełek. Artysta nazwał to medium drobinami ciasta z wystawy TYP 650 i uznał, że dzięki zawartej w nich energii (zwłaszcza potu, oddechu i linii papilarnych 66 współtworzących je osób oraz wchłonięciu energii setek wystaw wiszących przez kilkanaście lat na tych ścianach galerii) od tego momentu wyłącznie one mogą być medium jego przyszłych projektów. I tak też się stało. W latach następnych Jan Gryka zrealizował z Kolekcji drobin cały szereg instalacji i obiektów, zapraszając do współpracy przy realizacji wielu z nich grono zaprzyjaźnionych twórców – bawi go bowiem i cieszy działanie o charakterze zbiorowym, pozwalające na osiągnięcie bardzo różnorodnych i ciekawych rezultatów.
Zanim jednak do tego doszło, artysta postanowił najpierw zidentyfikować każdą z drobin przez nadanie jej numeru zarówno jednostkowego, jak i w ramach całego zespołu oraz stosownego opisu formalnego. W efekcie w lutym 2003 roku miała miejsce w Galerii Białej wystawa 2 lata po…, w ramach której drobiny powróciły w to samo miejsce, w którym powstały dwa lata wcześniej. Od tego momentu rozpoczął się tryumfalny pochód drobin i ich – coraz bardziej zauważalna – obecność w życiu wystawienniczym wielu miast polskich i zagranicznych, m.in.: w Galerii Miejskiej w Bańskiej Bystrzycy (2003), Centrum Sztuki Współczesnej w Kijowie (2004) czy West Cork Arts Centre, Skibbereen w Irlandii (2005), które to pokazy poprzedziła akcja z 2001 roku we Włoszech, kiedy Jan Gryka nakarmił 2773 drobinami gołębie na placu św. Marka w Wenecji. To przedsięwzięcie, podobnie jak wszystkie pozostałe akcje podejmowane przez lubelskiego artystę, zostało starannie udokumentowane za pomocą całej serii fotografii, pozwalających po latach na odtworzenie przynajmniej części tych ulotnych i nietrwałych działań.
Jan Gryka traktujący bardzo poważnie swoją działalność artystyczną (którą uważa nawet za rodzaj misji) jest jednocześnie człowiekiem niepozbawionym dużego poczucia humoru, czego dowodem m.in. podpisywanie własnych notatek wspomnianym już wcześniej pseudonimem Jan z Moszenek. Gdy pod koniec lat 90. XX wieku w kilkuset kilogramach mąki zgromadzonej w jego pracowni przy ul. Gościnnej w Lublinie pojawiły się wołki, które w błyskawicznym tempie zaczęły się rozmnażać, artysta większość mąki wyrzucił na śmietnik, a minimalne jej ilości w postaci sygnaturek w szczelnie zamykanych naczyniach wywiózł na wieś do domu letniskowego w Kolonii Garbów. Tak doszło do powstania Małego Muzeum Drobnych Przejawów Mąki. To w nim pojawił się z czasem Biały kwadrat na białym tle, który stanowił tworzywo filmu wideo o takim samym tytule. „Film był – jak napisał Jan Gryka w swoich notatkach – ciągłą rejestracją kwadratu usypanego z mąki, który w czasie 56 dni zamienił się w organiczną pleśń w barwach mutujących się od jasnego ugoru przez sepię po fiolety, błękity, aż po czerń”[6].
Systematyczne powiększanie się zbiorów muzeum doprowadziło do powstania w 2007 roku filii w Młynie Gospodarczym w Garbowie. I chociaż wielu zwolenników inicjacji artystycznych Jana Gryki nigdy tam nie było i zapewne nie będzie, to jednak dzięki jego nieustającej potrzebie dokumentowania własnych dokonań za pomocą aparatu fotograficznego zainteresowany tematem widz otrzymał obszerne dossier pokazujące niezwykle frapującą „rzeczywistość”, w której istotną rolę odgrywa upływający czas. W bardzo konkretnej przestrzeni artysta ustawił niby przypadkiem cały szereg bardzo prostych – żeby nie powiedzieć zupełnie zwyczajnych – obiektów oraz instalacji sprawiających wrażenie rozpadających się, rozsypujących bądź uszkodzonych, lub po prostu usuniętych z codziennego życia, a następnie porzuconych i zapomnianych. Pozorny nieład i szczera aż do bólu „przypadkowość” czynią z Małego Muzeum Drobnych Przejawów Mąki i zgromadzonych w nim eksponatów wartość uniwersalną, prawdziwie humanistyczną, wartość, za którą w gruncie rzeczy tęsknimy wszyscy. Wchodzący do tego niezwykłego muzeum widz lub ktoś oglądający je na zdjęciach odbywa magiczną podróż w czasie. Niczym dorosły człowiek, który odnalazł po latach bliskie i cenne dla niego w dzieciństwie przedmioty, przeżywa wspomnienie szczęśliwej młodości.
Do 2010 roku drobiny mąki bez wątpienia zdominowały artystyczne oeuvre Jana Gryki. Ale lubelski performer, autor całego szeregu „białych” obiektów i instalacji, kocha przecież także barwy żywe, dynamiczne, wręcz jaskrawe. Jedną z takich realizacji był Błękitny obelisk z 2014 roku wykonany z suporeksu pomalowanego farbą akrylową na błękitno i ustawiony w przestrzeni publicznej Ośrodka Rozdroża w Lublinie. Inspirację dla tego dzieła stanowił z jednej strony projekt francuskiego artysty intermedialnego Yves’a Kleina pt. Błękitny obelisk z 1958 roku, który został zrealizowany w Paryżu na placu Zgody dopiero w 1983 roku, a z drugiej zakodowany w pamięci Jana Gryki błękit cerkiewek z rodzinnej Białostocczyzny. W zamierzeniu twórcy ów uniwersalny obiekt to synonim wolności, którą symbolizuje szlachetny błękit. Kolejnych sześć, nieco zmodyfikowanych egzemplarzy Błękitnego obelisku pojawiło się na dziedzińcu i przed wejściem do zamku lubelskiego w listopadzie 2016 roku i towarzyszyło wystawie monograficznej artysty w styczniu i lutym 2017 roku. Ku satysfakcji wielu zwiedzających muzeum stoją tam nadal.
Od 2010 roku – równolegle do kończącego się (czy rzeczywiście?) procesu związanego z drobinami ciasta – artysta rozpoczął kolejne realizacje w przestrzeni publicznej, których głównym elementem stały się tym razem sztuczne kwiaty o bogatym spektrum znaczeniowym. I tak w latach 2012 i 2013 w ramach drugiego i trzeciego Land Art Festiwal w Zwierzyńcu powstały realizacje: To nie są nenufary i To też nie są nenufary. Tym razem Jan Gryka, posługujący się równie chętnie obok zwykłej mąki słowem pisanym, zanotował: „Pierwsza była pływającą formą umieszczoną wokół wyspy z zieloną roślinnością i drzewami, na stawach, tuż przy kościele na wodzie. Ponieważ odbywają się w nim śluby, dość szybko powstała lokalna mitologia tej pracy. Ponieważ w czasie montażu i otwarcia nie zbliżało się żadne ważne lokalne święto kościelne, miejscowe Panie uznały, iż jest to dekoracja z okazji ślubów, które w najbliższym czasie miały się w pobliskim kościółku odbyć, no i że wreszcie jakiś dobry pomysł! Druga zaś realizacja powstała na sztucznej ruinie architektonicznej na kanale wodnym w Zwierzyńczyku. Tutaj sztuczne kwiaty wieńczyły kamienną formę, jakby na niej wyrosły i opadały do wody. Ponieważ woda tam płynie dość wolno, przed otwarciem wrzuciłem do niej jeszcze sporo kwiatów. Dawało to wrażenie, że kwiaty z tej formy się odrywają i płyną z nurtem gdzieś dalej”[7].
W ciągu dwóch ostatnich lat realizacji tego typu było znacznie więcej, artysta tworzył je z coraz większym rozmachem i swobodą, atakując widzów jaskrawymi kolorami i zróżnicowaną skalą kwiatowych płaszczyzn, od małych, kołyszących się spokojnie na tafli stawu (Amarantowe wyspy powstałe w ramach szóstego Land Art Festiwal, Zamek Biskupów, Janów Podlaski 2016), po bardzo duże i agresywne, wypełniające całe ściany lub ich fragmenty (m.in. Amorficzna ściana, Galeria Manhattan, Łódź 2015 i Ściana…, Galeria Biała, Lublin 2015).
Jak słusznie zauważył Marcin Lachowski, historyk sztuki i krytyk, a zarazem kurator wystawy artysty na zamku w Lublinie, Jan Gryka nawiązuje w swojej twórczości do realizacji artystycznych z końca lat 60. i 70. XX wieku, zwłaszcza do postminimalistycznych struktur Roberta Smithsona (amerykańskiego przedstawiciela land artu), Richarda Longo (także amerykańskiego malarza i rzeźbiarza) czy Josepha Beuysa (bardzo ważnego niemieckiego artysty i teoretyka sztuki, a zarazem pedagoga, działacza i reformatora społecznego oraz politycznego), a więc twórców zafascynowanych procesem rozpadu i dekonstrukcji. „Podobnie jak pionierzy współczesnej formuły sztuki instalacji podejmuje dialog z organicznymi, naturalnymi formami, aranżując je w nietrwałe systemy i formy wizualne. Twórczość Gryki mierzy się jednak nie tylko z materialnymi składnikami procesu, ale i z symbolicznym wymiarem użytych form. Ujawniane przez niego mikrodziałania i powolne przemiany nasycone są językiem symboli i mitów. Mąka, kwiaty, obeliski odwołują się do symboliki religijnej związanej z przemianą, sublimacją, uwzniośleniem złączenia życia i śmierci, sfery sacrum i profanum”[8].
I chyba dlatego tak chętnie patrzymy na obiekty i instalacje autorstwa Jana Gryki. Lubelski artysta za każdym razem ma bowiem bardzo dużo do powiedzenia wiernej publiczności, zarówno tu na miejscu w Lublinie, w „swojej” Galerii Białej, jak i w galeriach innych miast polskich. A to, co „mówi” za pomocą uprawianej przez siebie sztuki, jest nie tylko ciekawe i ważne, ale przede wszystkim autentyczne i inspirujące dla innych. I oby tak było zawsze.
- Jan Gryka: biala.art.pl (wstęp w:) biala.art.pl – przewodnik po wystawie [katalog wystawy], Lublin 11.07–21.09.2014, Lublin 2014, b.n.s.↵
- Tamże.↵
- Oto, co na ten temat napisał sam artysta: „«Jan z Moszenek» to nazwa firmy powstałej w momencie, gdy zamieszkałem w Moszenkach. Był to rodzaj pseudo-firmy powstałej na skutek chęci bycia zdeklarowanym performerem. Owa znacząca deklaracja pozbawiła mnie jednak przyjemności swojego rodzaju komfortu w wykonywaniu różnych prac plastycznych. Postanowiłem więc, że to, co robię „ręcznie”, będzie firmował Jan z Moszenek, resztę ja jako ja. Moszenki to była wieś oddalona od Lublina na tyle daleko, by móc się zmęczyć, idąc trzy dni pieszo” – Jan Gryka: Uwagi z autobiografii Jana z Moszenek (w:) Jan Gryka. Małe Muzeum Drobnych Przejawów Mąki oraz inne wątki [Katalog wystawy w Muzeum Lubelskim], Lublin 2016, s. 226.↵
- Jan Gryka: TYP 650 (w:) tenże, biala.art.pl, dz. cyt., s. 131.↵
- Tamże.↵
- Jan Gryka: Małe Muzeum Drobnych Przejawów Mąki (w:) tenże, biala.art.pl, dz. cyt., s. 202.↵
- Tenże: Sztuczne kwiaty (w:) biala.art.pl, dz. cyt., s. 230.↵
- Marcin Lachowski: Wędrówki sztuki (w:) Jan Gryka. Małe Muzeum Dawnych Przejawów Mąki oraz inne wątki, dz. cyt., s. 6.↵