W odróżnianiu od wielu innych organizowanych w Polsce imprez typu biennale czy triennale, koncentrujących się na określonej technice artystycznej (grafika, malarstwo, fotografia, wideo) lub pozbawionych określonej idei, tematyka Piotrkowskiego Biennale, począwszy od drugiej edycji z 2013 roku, jest ścisłe zawężona do problematyki przemian ideologiczno-filozoficznych. Druga edycja dotyczyła tematu Koniec człowieka?, trzecia – W postapokaliptycznym świecie. Iluzja czy droga wyjścia/dojścia ku?, obecna zaś nosi tytuł Nowy człowiek? Stare prawdy czy nowe mity? Nigdy jako jurorzy nie narzucaliśmy określonej interpretacji tematów, nie preferowaliśmy danej techniki, czy środowiska. Zakładaliśmy pluralizm i próbę kształtowania określonej opinii o świecie, co miało podkreślać „filozofujący” wymiar wydarzenia[1]. Oczywiście nie mając bezpośredniego kontaktu, z nieznanym lub mało popularnym twórcą, trudno zweryfikować autentyczność przekazu ideowego. Ale takie ryzyko w przypadku konkursów istnieje zawsze. Czy tego typu impreza, jak biennale w Piotrkowie, sprawdzi się w sensie artystycznym, zobaczymy w dłuższej perspektywie, jeśli twórcy, których prace zostały nagrodzone, zaistnieją na szerszym polu artystycznym. Niestety pisma artystyczne, poza „Formatem”, nie interesują się biennale w Piotrkowie. Żyjemy w świecie korporacyjno-biznesowym, coraz mniej w artystycznym.
Założenia biennale
W tekście zapraszającym do konkursu, umieszczonym na stronie Ośrodka Działań Artystycznych w Piotrkowie oraz w opublikowanym katalogu napisałem: „W XXI wieku kształtuje się nowa postawa, która w dalszym ciągu dotyczy istoty człowieczeństwa w jego relacjach filozoficznych, ideologicznych i oczywiście religijnych. Na gruncie humanistyki można ją badać także w perspektywie post-humanizmu, ale w takim spojrzeniu, także artystycznym, istota ludzka zostaje strącona ze swego dominującego piedestału. Na Zachodzie Europy popularna jest teoria post-kolonializmu rewidująca dotychczasowy prymat kultury o europejskim rodowodzie, oraz badająca najnowsze wersje neokolonializmu.
Filozofowie, artyści, teoretycy kultury stoją przed szansą przybliżenia, czy wręcz stworzenia, nowego wizerunku człowieka. Czy nowy człowiek będzie istotą uwiedzioną przez najnowsze technologie i tzw. nowe media oraz skoncentrowaną tylko na konsumpcyjnym stylu życia? Czy sztuka elitarna ma jeszcze sens, a jeśli tak, to jaki? Gdzie szukać kulturowego oparcia, kiedy dotychczasowy świat jest coraz bardziej chaotyczny i eklektyczny w sztukach wizualnych. Może to być utopia konstruktywizmu, oniryzmu, surrealizmu czy krytyczny potencjał pop-artu”[2].
Kwalifikacje, czyli etap pierwszy. Kontrowersje
W tym roku czterech jurorów: Marcin Berdyszak, K. Jurecki, Julia Kurek, Wojciech Pukocz punktowało nadesłane prace w skali od 0 do 10. Najwyżej oceniani dostali się do wystawy głównej, przy czym zwracaliśmy uwagę na najwyższą punktację, która dawała większą szansę przejścia do kolejnego etapu. Oczywiście jurorzy, do których w drugiej turze dołączył dyrektor Ośrodka Działań Artystycznych Piotr Gajda, mieli różnorodne preferencje artystyczne. Musieliśmy wybrać spośród 335 autorów, którzy przysłali 695 prac. Wymienię jednak artystów, którzy moim zdaniem powinni dostać do wystawy głównej, ale tak się nie stało: Kama Rosińska (tryptyk Wędrowiec), Lena Achtelik (Tajemniczy ogród), Aleksandra Prusinowska (m.in. Uczta). Do drugiego etapu nie zaklasyfikowano kilku znanych artystów, w tym profesorów ASP, a także Natalii Rybki (ur. 1988), która zdobyła Grand Prix na Festiwalu Malarstwa Współczesnego w Szczecinie (2016). Do konkursu w Piotrkowie artystka zgłosiła trzy obrazy: Prawda wyzwala, Sens nie filozoficzny i Obraz z czerwienią. Warto zastanowić się nad odrzuceniem jej realizacji. Mam poważne wątpliwości, co do jej zbyt oczywistych deklaracji religijnych oraz panteizmu prac. Ale być może się mylę. Gdybym miał jeszcze raz głosować, także tym razem byłbym przeciw[3].
Co wynika z przeglądu nagrodzonych prac?
Wszyscy zgodni byliśmy, co do nagrody Grand Prix, które przypadło malarzowi Piotrowi Koltlickiemu za kilkuminutowe wideo, które poza nietypową formą i nieoczywistą sytuacją, przywołuje wiele skojarzeń z twórczością Jeffa Walla oraz tradycją malarstwa czternastowiecznego i tradycją literacką (Dante, Piekło). To praca badawcza w aspekcie percepcji, gdyż jest oparta na bardzo płaskim planie, w który wmontowano szereg „realnych” postaci wraz z monologiem filmowym znalezionym w Internecie i za zgodą filmowca wykorzystanym, który, co niezwykłe, pasuje do obrazu swymi pytaniami, niedowierzaniem autora i poszukiwaniem przez niego „czegoś” niezwykłego. Powstaje pytanie, czy ten zaskakujący obraz filmowy, który nie ma swego odpowiednika, zwiastuje narodziny czegoś nowego? Tak, jeśli powstaną nowe utwory filmowe przełamujące stereotypy i dające tak dużo do myślenia na temat uniwersalnej i poniekąd ponadczasowej struktury świata, jak praca Hej tam w dolinie # 6.
I miejsce, po ciekawej dyskusji jury, otrzymał artysta ukryty pod pseudonimem Kasper Lecnim za wideo Remisja, oparte na zaskakującym montażu i tradycji filmu strukturalnego z lat 70. Czy artystę stać, aby kategorie myślenia humanistycznego połączyć z zasadami semiotyki lub tradycji montażu konstruktywistycznego? Przypomina się postać Wojciecha Bruszewskiego, który mógłby coś powiedzieć w tej sprawie. Zobaczymy…
II nagroda przypadła Małgorzacie Wielek-Madreli za jej obraz malarski. Byłem nawet zdania, że należało się jej pierwsze miejsce, ale zostałem przegłosowany. Dużych rozmiarów płótno doskonale wpisywało się w klimat tegorocznego konkursu. Pokazała bardzo dużą siłę wyrazu, jakim może dysponować nie tak dawno skazane na zapomnienie malarstwo sztalugowe. Artystka sięga do tradycji Maxa Ernsta i klasycznego surrealizmu francuskiego, ale czy w dzisiejszych ponowoczesnych czasach można być rewolucyjnym anarchistą, jak np. Ernst?
III miejsce przypadło Lunarisowi, który, podobnie jak Wielek-Madrela, nagradzany był już w poprzedniej edycji biennale. Lunaris, fotografujący tylko w świetle księżyca, określonym rytuałem pragnie powrócić do aury dawnej sztuki, jej transcendentalnego charakteru. Pokazuje, że fotografia może skutecznie konkurować z techniką malarską. Artysta, wykorzystując camera obscura tworzy też małe obiekty fotograficzne w postaci oświetlonych wnętrz, do których trzeba zajrzeć. Jest to fotografia aranżowana, o charakterze perfomatywnym, zbliżająca się do kategorii foto-peformance i skutecznie przeciwstawiająca się zalewowi banalnej fotografii prasowej, z jaką mamy powszechnie do czynienia.
Przyznaliśmy także dwa wyróżnienia. Jedno przypadło młodej artystce Paulinie Gołaś za obiekt przestrzenny (instalację) w postaci gniazda powstałego z fragmentów autentycznego domu jej dziadków, ale o silnej strukturze obrazowej, wewnątrz zaś treści metaforycznej. W ten nietypowy sposób dom, a właściwie jego fragmenty, został ocalony i artystycznie skonceptualizowany. Drugie wyróżnienie otrzymała rzeźbiarka Katarzyna Adaszewska za rzeźbę bez tytułu, w zaskakujący sposób odnoszącą się do atmosfery zagrożenia. Zwracała uwagę agresywna kolorystka połączona z przemyślaną formą niezwykłej, groźnej w przesłaniu postaci.
Przyznano także wyróżnienia honorowe: rektora ASP w Łodzi Jolanty Rudzkiej-Habisiak dla Aleksandry Jakubczak za instalację z light boxów pt. Początek światła o fotograficzno-graficznej i nietypowej płynnej strukturze całości oraz przewodniczącego jury dla Izabelli Retkowskiej za pracę wideo, w którym poruszyła problem inercyjnego charakteru człowieka. Animowane postaci przypominały ludzki płód czy postać w letargu, która nie potrafi powstać. Bardzo sprawna była animacja dodająca figuracji dynamizmu.
Podsumowanie
Oczywiście na biennale przysłano bardzo różnorodne formalnie prace. Były takie o przesłaniu konceptualnym, a także, co zaskakujące, minimal-artowskim. Trudno powiedzieć, które techniki okazały się najważniejsze. Pamiętam ciekawe prace rysunkowe (Monika Polak) i graficzne (Natalia Kalisz-Patelek).
Przysłane realizację ukazują pesymistyczny obraz świata, często na granicy zatracenia (np. Bartłomiej Kownacki, Radosław Kozłowski). Mamy do czynienia z wizją końca dotychczasowego optymistycznego wizerunku człowieka, który został zdefragmentaryzowany, ale raczej nie stał się multikulturowym konstruktem, co zapowiadali niektórzy postmoderniści. Czasami artyści poszukują odrodzenia duchowości człowieka (Lunaris) czy istoty tożsamości (Patrycja Pawęzowska, Teoria strun). Czy tradycja antyczna ulegnie formule pop, jak pokazuje to Ewa Kuźniar-Niemkiewicz (Inwazja)? Niektóre prace przejaskrawiały akceptowany obraz dotyczący np. śmierci (Tomasz Skibicki), przez co przesuwały granicę etycznego odbioru aż do jej zatarcia. Następuje pomieszanie kulturowe i rodzi się nieoczekiwanie niebezpieczeństwo banalizacji (Maria Szachnowska).
Wydaje się, że bardzo mocną stroną biennale w Piotrkowie jest malarstwo. Nie tylko prace nagrodzone, już wymienione, ale także pozostałe, np. autorstwa Pawła Baśnika, Sylwestra Stabryły czy Beaty Cedrzyńskiej, a szczególnie główna nagroda – realizacja autorstwa Kotlickiego, która zrodziła się właśnie z myślenia kategoriami malarstwa oraz fotografii, co podkreśla sam autor.
Co przyniesie V Biennale? W jakim kierunku się rozwinie? Oczywiście przekonamy się w 2019 roku. Z takiej imprezy artystycznej Piotrków może być dumny. Podobnego wydarzenia nie ma w Łodzi, gdzie organizuje się m.in. festiwal Transatlantyk, w moim odczuciu przede wszystkim dla polityków i elit lub imprezy o charakterze wyłącznie rozrywkowym, jak Festiwal Światła, dofinansowany w tym roku kwotą ponad miliona złotych przez Miasto Łódź. Tylko co z takiego wydarzenia pozostanie? Jestem natomiast przekonany, że prace nagrodzone na IV Biennale w Piotrkowie mają trwałą wartość, przede wszystkim przejmujący głębią wizji obraz Wielek-Mandreli i dający nadzieję na odrodzenie duchowości w fotografii projekt Lunarisa.
- Wśród dotychczasowych jurorów można wymienić: dyrektora ODA w Piotrkowie: Piotra Gajdę, artystów różnych mediów: Edwarda Łazikowskiego (intermedia), Andrzeja Łubowskiego (malarstwo), Janusza Bałdygę (performance), Andrzeja Saja (krytyk sztuki) i w 2017: Julię Kurek (performance), która nagrodzona została, jako młoda artystka w 2011, Marcina Berdyszaka (intermedia), Wojeciecha Pukocza (malarstwo) i niżej podpisanego, krytyka sztuki ze specjalizacją w fotografii, od której odchodzi w ostatnich latach.↵
- K. Jurecki, Nowy człowiek? Stare prawdy czy nowe mity? [2016], http://odaart.pl/?post_type=wydarzenie&p=2795 [data dostępu 20.08.17 r.].↵
- Do wystawy głównej dostały się realizacje, których nie powinno być, np. abstrakcyjna praca Anny Kołackiej, czy o charakterze minimal-artu Adriana Kolerskiego, bez tytułu, (2016). Nie wiem dlaczego tak się stało, ale trzeba było uszanować decyzję jury.↵