Piotra Szymona (1957–2005) nigdy nie poznałem osobiście. Znałem i bardzo ceniłem jego fotografie z Grabarki. Jako kurator (drugim była Anna Radziukiewicz) pokazałem je na ekspozycji o polskim prawosławiu Światło ze Wschodu (Cerkiew Chrystusa Zbawiciela, Moskwa, 04.10–12.10.2005), a w roku następnym w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi[1]. Czas się zapętlił i te same prace z Grabarki zobaczyłem na monograficznej ekspozycji w Muzeum Śląskim w Katowicach w maju 2017 roku, której kuratorką była Ada Grzelewska. Wystawa zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie – była najciekawszą polską ekspozycją, jaką pamiętam z ubiegłego roku.
Kilka uwag o ekspozycji
W niełatwych przestrzeniach starego gmachu Muzeum Śląskiego pokazano 140 prac. Podzielono je na cztery części: pielgrzymi, Romowie, portret oraz eksperyment artystyczny. Na ile potrafię ocenić prace Szymona, należy łączyć je głównie z postulatem dokumentu fotograficznego, który stoi w ideowej sprzeczności z kategorią „eksperymentu”. Ten zarezerwowany jest dla modernizmu, a zwłaszcza awangardy fotograficznej. Oczywiście w ramach dokumentu można poszukiwać swojej formuły stylistycznej, ale nie należy jej określać eksperymentem. Zamiast tego można było przykładowo wyodrębnić kolejną część wystawy Ex oriente lux, która znalazła się w katalogu z wystawy.
Jako całość ekspozycja prezentowała się bardzo ciekawie. Pokazano także wideo, w którym wypowiadali się znajomi artysty: Józef Wolny, Antoni Kreis, Piotr Muschalik, Arkadiusz Gola, Krzysztof Gołuch, w tym także bardzo ważny pedagog czeski, Vladimír Birgus. Zabrakło zwłaszcza Jindřicha Štreita, który w dużej mierze kształtował postawę Szymona w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie, a później się z nim przyjaźnił. Należy on do określonej tradycji, która poszukiwała znaczeń dokumentu fotograficznego w tradycji czeskiej (np. cykl Pielgrzymi z lat 60.–70. Markéty Luskačovej), gdyż w Polsce w tym czasie praktycznie nie było pedagogów potrafiących nauczyć dokumentu i reportażu fotograficznego. Dobrze się stało, że przedstawiono obszerne kalendarium życia opatrzone dodatkowo zdjęciami.
Kilka słów o katalogu
Ciekawie opracowany katalog (160 stron) wydany przez ASP w Katowicach (red. naukowy Piotr Muschalik) różni się w nazwie od tytułu ekspozycji w muzeum. Pokaz miał nazwę Piotr Szymon. Fotografia, natomiast katalog Piotr Szymon. Fotografie, a w tym zakresie powinna być zgodność. Wydawnictwo nie odpowiada wystawie, przynajmniej częściowo, ale taka była umowa miedzy wydawcą ASP w Katowicach a organizatorem pokazu, czyli Muzeum Śląskim. Można mieć także zastrzeżenia, co do czytelności przypisów, ale to drobnostka. Liczy się co innego: opublikowane teksty oraz wybrane fotografie. Zastanawiam się dlaczego ani na wystawie, ani w wydawnictwie nie pokazano pierwszych prac artysty z wystawy z 1986 roku, Kirkuty – zabytki zapomniane, która pokazywana była długo potem, jeszcze za życia Szymona. Przy pokazach monograficznych szczególnie istotne jest to, jak artysta zaczynał swą karierę, i jak się ona zakończyła.
Mam poważne zastrzeżenia, co do tekstów i ich pewnej nieokreśloności czy powtarzalności wątków. Autorzy, np. Dorota Głazek, Piotr Muschalik przywołują fragmenty życiorysu Szymona, czasu studiów, gdyż punktem do powstania tekstów była biografia, a nie podział jego twórczości na cztery motywy. Jedynie Elżbieta Łubowicz skoncentrowała się na Drodze i pielgrzymce, ale jej tekst jest zbyt ogólny i niepotrzebnie traktujący Szymona jako amatora (s. 11), którym szybko przestał być. Nikt nie rodzi się profesjonalistą. Najwięcej interpretacji (w tym np. o Grzegorzu Dąbrowskim z Białegostoku) oraz osobistych wspomnień zawarła żona artysty, Bożena Cząstka-Szymon, która jako jedyna pokusiła się o dogłębną analizę jego twórczości: „Ile fotografii Piotra przetrwa kolejną próbę czasu, nie wiadomo.” (s. 24). I precyzuje: „Z pewnością przetrwają pątnicze, dające świadectwo wiary, duchowości, nadziei. Przetrwają też zdjęcia Romów, ukazujące widzom pozornie hermetyczny, nieznany świat ludzi szczęśliwych, choć ubogich, spontanicznych i swobodnych, dla których ważne są takie wartości, jak rodzina oraz solidarność grupowa.” (s. 24). Są to bardzo trafne słowa. Autorka – co bardzo cenne – opracowała także szczegółowe kalendarium.
Źródła fotografii, Polska i Czechy
Najważniejszym zagadnieniem jest określenie rodowodu jego fotografii. Źródła fotografii Szymona, podobnie jak w przypadku Andrzeja Lecha, łączą się z podwójną tradycją: polską i czeską. Jeśli chodzi o pierwszą należy wymienić: Stanisława Markowskiego oraz fotografów z czasów pierwszej Solidarności (Erazm Ciołek) z ich zaangażowaniem społeczno-religijnym, bliższym tradycji fotoreportażu. Ważna była dla Szymona religijna, wczesna twórczość Adama Bujaka, który, jak nikt wcześniej w Polsce, potrafił fotografować religijne misteria, w tym skryte życie klasztorne kamedułów na krakowskich Bielanach[2]. Czynił to w sposób przekonujący, z ekspresjonistycznym patosem. Dostrzegam w pracach Szymona odwołanie do tradycji prac Zofii Rydet z jej wcześniejszej twórczości, kiedy fotografowała dzieci (Mały człowiek) i starych ludzi, dla których ocaleniem może być religia (Medytacje). Praca Szymona, z trzymanym w ręce kamieniem pochodząca z cyklu Kalwaria Zebrzydowska (1992–2005), pozwala nam zwrócić uwagę na dwie tradycje: Stanisława J. Wosia, który wielokrotnie pochylał się nad tajemniczością natury, w tym kamienia, oraz bardziej konceptualną Zygmunta Rytki, który w niepowtarzalny, „biologiczny” sposób fotografował kamienie, także zestawiane ze swoim ciałem[3]. W końcu lat 90. Woś i Rytka mieli istotne wystawy w Polsce i dużo pisano na temat ich twórczości. Poza tym Woś animował PAcamerę Club, grupę fotografów i galerię w Suwałkach, która wpłynęła na życie artystyczne kraju. Z fotografów czeskich wydają mi się istotne dwie postawy: Markéty Luskačovej oraz zwłaszcza Jindřicha Štreita, z którym Szymon wielokrotnie podróżował do Kalwarii Zebrzydowskiej. Z innych czeskich fotografów z pewnością warto w tym kontekście wymienić Vojtecha Bartka, i Vladimira Birgusa. Jeśli odnieść się do czeskiej klasyki to trzeba wymienić Josefa Koudelkę. Szymon fotografując cykl U słowackich Romów (1999) starał się odróżnić od Koudelki i słusznie, gdyż podążając za jego widzeniem nie miał szans na wykonanie równie ekscytującego, nostalgicznego portretu zbiorowego. Wybrał inną metodę, przypominającą styl wczesnego Jana Sudka z lat 60., który w humanistyczny sposób akcentował motyw rąk, macierzyństwa i miłości ojca do dziecka.
Trudno określić, co było ważniejsze – inspiracje, wpływy, zależności polskie czy czeskie? Może jedno i drugie. Ale w tym zakresie potrzeba kolejnych analiz.
Wystawa Ex Oriente Lux
Myślę, że był to bardzo ważny kontakt i ciekawa inicjatywa, polegająca na pracy w zespole. Grupa www.fotodocument.pl skupiała fotografów z Białegostoku i Śląska, a niektórych z nich łączyły studia w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie. Dlatego zdjęcia Szymona w wielu momentach bliskie są twórczości Grzegorza Dąbrowskiego z Grabarki, który fotografował z bliska, niczym fotoreporter wojenny, świadomie deformując pierwszy plan. W jego fotografii można dostrzec zainteresowania fotografią litewską, przede wszystkim znanym w Polsce Anastasem Sutkusem oraz estetyką „wszechogarniającego światła”, jakby przejętą także z filmu, niezależnie od np. fotografii Sudka czy polskiej z lat 80–90. (Andrzej Lech, Ewa Andrzejewska). W podobnym stylu, jak Dąbrowski i Szymon, choć także w kolorze, prace poświęcone polskiemu prawosławiu wykonuje od końca lat 80. Tadeusz Żaczek używający szerokokątnego obiektywu, eksponujący walory piktorialnego, w domyśle mistycznego, nieba. Jest to oczywiście tradycja po Janie Bułhaku. Ekspozycja Ex Oriente Lux była ważnym kolektywnym doświadczeniem, jedną z wystaw, która po działalności suwalskiej Pakamery otworzyła zainteresowanie Wschodem Polski.
Wystawa Fotorealizm w galerii Zderzak
W jaki sposób prace Szymona znalazły się na znanej ekspozycji zorganizowanej przez Wojciecha Wilczyka w 2003 roku, tego nie wiem. Prace Szymona z cyklu Opowieści pośpieszne I (Obserwacje pośpieszne) z 1995 roku, najbardziej oddaliły się od dominującej na tej wystawie problematyki transformacji ustrojowej, która była jej meritum. Niewiele poza ideą pozostało po tej ekspozycji, choć była istotna z dwóch powodów: ważnych zdjęć Sławoja Dubiela i Eryka Zjeżdżałki oraz z faktu, że fotografia zaistniała w jednej z najważniejszych polskich prywatnych galerii. Szymon poznał wówczas Ireneusza Zjeżdżałkę, który w 2004 roku został redaktorem naczelnym „Kwartalnika Fotografia” (do 2008), wiodącego wówczas pisma w naszej części Europy. Prace Szymona z tej wystawy, podobnie jak Andrzeja Ślusarczyka: Wałbrzych – Powidoki (1999), nie przemawiają jednak do mnie. Szymona są zbyt „pośpiesznie” wykonane, jedna z nich wręcz jest poruszona. To faktycznie eksperyment, który do niczego nie mógł doprowadzić. Autor zmierzał do idei dokumentu, a tu był bliższy fotomedializmowi z jego iluzją obramienia i zmiennego pejzażu.
Praca licencjacka i magisterska w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie
W przyszłości w kolejnym katalogu warto by opublikować wybrane fragmenty teoretycznych prac Szymona: licencjackiej o Jozefie Dańdzie i magisterskiej o Stanisławie Markowskim (165 s.). Z pewnością lepiej pozwolą one zrozumieć jego postawę, wybory i myślenie o fotografii. Tekst pisany jest ważnym składnikiem do analizy praxis – może wzmocnić bądź osłabić wymowę samych zdjęć.
Cecha najważniejsza? O wspólnocie religijnej….
Gdybym miał określić, na czym polega specyfika jego fotografii i potencjalna ich wartość dla fotografii polskiej lat 90. i początku XXI wieku, powiedziałbym, że podobnie jak w przypadku kilku innych fotografów, np. Tadeusza Żaczka, na fotografowaniu wspólnoty religijnej i próbie określenia stanu wizualno-psychologicznego chrześcijańskiego kultu religijnego.
Wystawa i obszerny katalog unaoczniły mi, że prace Szymona należą do ważnych osiągnięć w polskiej fotografii z przełomu XX i XXI wieku. Są to przede wszystkim cykle: U słowackich Romów, Ex Oriente Lux, Kalwaria Zebrzydowska, Grabarka, w których najbardziej zaznaczyła się specyficzna symbolika jaką stosował autor. Jaki wpływ miał zaś Szymon na swoich kolegów i wychowanków ze Śląska? To powinna określić i sprecyzować kolejna ekspozycja.
P.S. Za cenne wskazówki przy pisaniu tekstu chciałbym podziękować pani Bożenie Cząstce-Szymon, pomysłodawczyni ekspozycji i wydawnictwa, oraz Piotrowi Muschalikowi, za bezinteresowną pomoc.
- Szczegółowych informacji o tych ekspozycjach zabrakło w katalogu wystawy. Jest natomiast wzmianka o publikacji do wystawy w Moskwie. W „Kwartalniku Fotografia” (2006, nr 21) zamieściłem, dzięki przychylnej postawie Eryka Zjeżdżałki, rozszerzoną wersję tekstu Jak sfotografować polskie prawosławie? z dwiema pracami Szymona, z katalogu do wystawy w Moskwie↵
- Pisał o tym P. Muschalik, Piotr Szymon. Fotografie, ASP w Katowicach, Katowice 2017, s.15.↵
- Por.: Stanisław J. Woś. Szukam światła, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, Suwałki, 2007 oraz Zygmunt Rytka. Ciągłość nieskończoności, Muzeum Sztuki w Łodzi, Łódź, 2000, kat.↵