Tegoroczny Miesiąc Fotografii w Krakowie odbywający się pod hasłem Przestrzeń przepływów. Obrazowanie niewidzialnego upłynął jak spokojna, trzymająca się swojego toru rzeka, konsekwentnie realizując założenia programu głównego. Dyrektorka wydarzenia, Agnieszka Dwernicka, programowanie festiwalu powierzyła tym razem holenderskiej kuratorce Iris Sikking, która skoncentrowała się na trzech, bardzo aktualnych tematach: migracji, danych cyfrowych oraz ochronie środowiska. Zgodnie z założeniem programu, fotografie w wielu przypadkach stały się niewidzialnym, poznawczym nośnikiem kryjących się za przeźroczami historii. Był to cel zamierzony, choć doświadczenie wystaw pozostawiło niedosyt w zakresie refleksji nad samym medium – fotografią niezaangażowaną.
Po Miesiącu Fotografii nie ma już fizycznego śladu, warto jednak wspomnieć o ważnych projektach, które pozostały w pamięci. Festiwal, jak pisze Dwernicka, „prowokuje do bardziej świadomej, elastycznej i empatycznej reakcji na problemy, z którymi obecnie boryka się ludzkość”. Początkowo możemy odebrać te słowa jako patetyczne – nic bardziej mylnego – artyści prezentujący swoje prace raczej zwracali uwagę na historie często niewidoczne; nie pouczali, ale pozostawili wybór. Można przejść obojętnie obok fotografii Evy Leitolf Pocztówki z Europy albo sięgnąć po jedną z nich i zobaczyć drugie, mroczne oblicze fotografowanego miejsca. Czy patrzeć? To wciąż kwestia decyzji.
Bogaty program główny, rozłożony na dziesięć lokalizacji, wydarzenia towarzyszące i sekcję ShowOff podsumować niełatwo. Poszukując narzędzia systematyzacji można posłużyć się kluczem, który narzucają co roku kuratorzy formułując hasło festiwalu. Iris Sikking skorzystała z pojęcia hiszpańskiego socjologa Manuela Castellsa, „przestrzeń przepływów”, docinając tematykę festiwalu do często niezauważalnej migracji, wirtualnego przepływu danych cyfrowych czy bagatelizowanej kwestii ochrony środowiska. W przeciwieństwie do zeszłorocznego Miesiąca Fotografii, w tym roku programu głównego nie dało się skwitować słowami, że się „nie klei”.
Migracje
Choć migracje towarzyszą ludzkości od zawsze, w kontekście ostatnich kilku lat i tzw. „kryzysu uchodźczego” nabrały negatywnie nacechowanego charakteru. Próbą ujęcia tematu z metaforycznej, nieantropocentrycznej perspektywy były dwa projekty autorstwa Anaïs López i Daniela Friebel. Pierwszy z nich – cykl fotografii Migrant. Uciekający ptak autorstwa López – opowiadał historię wyjętą wprost z Małego księcia, o żółtodziobym szpaku, którego sprowadzili z indonezyjskiej wyspy mieszkańcy Singapuru, zapominając o odpowiedzialności za to, co oswojone. Ptak, nazwany przez lokalne gazety „nowym terrorystą”, nie nadążył za zamianami jakie nastąpiły w chińskiej metropolii. Z uroczej maskotki stał się niechcianym mieszkańcem ulic, którego trzeba było się pozbyć. López przez kilka lat śledziła ścieżki niezwykle fotogenicznego, wpisującego się w zurbanizowany krajobraz szpaka. Śledztwo udokumentowała cyklem fotografii, zawarła także w książkach, które odczytywać można jako miniaturowe przedstawienie teatralne (czego doświadczyli zresztą uczestnicy festiwalowego spotkania z artystką). Potraktowana użytkowo przez López fotografia przekroczyła tradycyjne rozumienie tego medium stając się nośnikiem alegorycznej historii o egzotycznym ptaku w betonowej dżungli.
Nasze miasta zmieniają się bardzo szybko, zmienia się też klimat – za tymi przemianami nie nadążają zwierzęta. Dowodem na potwierdzenie tej tezy może być drugi projekt dotyczący migracji ptaków – Auspicia – w którym szpaki stały się problemem europejskiej metropolii, Rzymu. Gatunek nie zawsze zimował w stolicy Italii, w tym sezonie zadomowił się w Europie dopiero w latach 70. XX wieku, na skutek ocieplenia klimatu. Chmura skrzeczących ptaków szczególnie upodobała sobie rejon cmentarza Campo Verano, corocznie pokrywając jego teren deszczem odchodów. Ich obecność tworzy spektakl nietypowych kompozycji – ludzie zasłaniają nagrobki foliami i innego rodzaju zabezpieczeniami – których fotogeniczność dostrzegła Daniela Friebel. Efekty jej pracy można było oglądać, w zbyt małym dla tego projektu, pomieszczeniu w Muzeum Etnograficznym. Zapisana w formie eseju wizualnego historia zyskałaby znacznie gdyby obrazy przeplatano z tekstem z większym oddechem. Z jednej strony w odbiorze wystawy brakowało odejścia, z drugiej zaś zyskiwały małoformatowe wydruki hord ptaków tworzących esencję rozpływającą się na tle nieba, które można było zauważyć jedynie z bliskiej odległości albo w wersji cyfrowej fotografii na stronie festiwalu.
Ostatni projekt wpisujący się w hasło migracji i „tego, co ludzie sami sobie zgotowali” to Klincz. Nowa Architektura granic europejskich Łukasza Skąpskiego. Artysta zaprezentował przeskalowane modele murów granicznych wzniesionych na terenie Europy po 2008 roku. „Kryzys uchodźczy i migracyjny wywołał efekt domina – wprowadzenie kontroli granicznych oraz budowanie ogrodzeń i montowanie urządzeń monitoringowych”, czytamy w opisie wystawy. Mury budowano zawsze, nowością może być ich nowoczesny wygląd i funkcje jakie posiadają – w tym zakresie wzorowano się zapewne na jednym z przodowników tego typu architektury – Izraelu – którego mur, jak pokazuje aktualna sytuacja na froncie, jest niebezpieczny nawet z dużej odległości. Czy takie modele potrafią jednak wzbudzić grozę lub przerażenie? Na wystawie można było obejrzeć raczej finezyjne architektonicznie bryły, w niewinnym białym kolorze, które nie skłaniają do myślenia o tym, że za tą, tu zupełnie niegroźną, architekturą stoją wielkie pieniądze i niezliczone, już niewidzialne życia.
Dane cyfrowe
Punktem wyjścia dla programu głównego, jak wskazuje Sikking, było społeczeństwo, w którym „geograficznie odległe od siebie elementy łączą się, często w sposób ciągły i w czasie rzeczywistym”. To oczywiste odniesienie do obywateli online tkających niewidzialną sieć komunikatów. Zwykle nie myślimy jednak o tym, że za tę wirtualną chmurę informacji, na równi z użytkownikami, odpowiadają potężne serwery wspierane przez kapitał. Melodię takiej serwerowni uchwycił w projekcie Nieuchwytny dźwięk. Odkrywanie wirtualnego Salvatore Vitale w jednej z Galerii MOCAKu. Vitale chcąc prześledzić migrację nieuchwytnych danych przeprowadził śledztwo na terenie Szwajcarii i podjął próbę zobrazowania ścieżki oraz systemu zabezpieczeń cyfrowego archiwum. Fotografie miejsc ściśle strzeżonych, „wnętrzności internetu”, połączone z instalacją wizualno-dźwiękową, pozwoliły chociaż pozornie doświadczyć ich materialności. Po raz kolejny obrazy zostały uzupełnione elementami pobudzającymi inne zmysły, a Vitale ー wykorzystując uczucia zagubienia czy niezrozumienia, które przecież towarzyszą użytkownikowi sieci każdego dnia ー zaproponował ciekawą synergię doznań.
Zdecydowanie najmocniejszą propozycją zahaczającą o dane cyfrowe, a właściwie o dane osobowe albo nawet wprost – dane osoby – był prezentowany w Bunkrze Sztuki film Operatorzy i cele Rune Peitersena. Video opisuje relacje między wojskowym operatorem drona a (dla niego) bliżej niezidentyfikowanym celem. Śledzenie i późniejszy atak operatora redukuje się do podglądu ruchomego punktu na monitorze, rejestracji jego ścieżek, a następnie wciśnięcia przycisku i obserwacji głuchego rozbłysku. Operator nie słyszy nic, cel natomiast od początku wie, że znajduje się na celowniku; w rejonach objętych wojną nawet małe dzieci są w stanie rozpoznać po dźwięku rodzaj drona – zwiadowcę lub niszczyciela. Ze znalezionych w sieci materiałów Peitersen stworzył ruchomy kolaż, za pośrednictwem którego uchwycił sylwetki śledzonych „celów”. Dopiero dzięki artyście zyskały one choćby „zarys” człowieczeństwa.
Kolejną ciekawą propozycją zaprezentowaną w Bunkrze Sztuki był projekt Esther Hovers Fałszywie dodatni, wykorzystujący fotografie z kamer przemysłowych, które inwigilują społeczeństwo w większych miastach. Nienaturalne zachowania, takie jak zbyt długie stanie w jednym miejscu czy częste oglądanie się za siebie notowane są jako anomalie i mogą uzyskać status nawet podejrzanych. W politycznej dzielnicy Brukseli artystka wykonała matematycznie dopracowane fotografie, skomponowane, wydawać by się mogło, wyłącznie ze statystów. Hovers w analityczny i chłodny sposób zobrazowała tym samym społeczeństwo kontrolowane, konfrontując nas z faktem, że świadomie lub nie, w zatrważającej części naszego życia jesteśmy bohaterami spektaklu podglądactwa, który sprowadzić można ostatecznie do prostego, rysunkowego schematu.
Ochrona środowiska
W Bunkrze Sztuki mogliśmy zobaczyć także fragment projektu Agnieszki Rayss Ostatnia rozmowa z akademikiem Sacharowem, którego tytuł nawiązuje do wywiadu z twórcą bomby nuklearnej i późniejszym aktywnym działaczem na rzecz obrony praw człowieka. O tragedii mieszkańców terenów dotkniętych próbami nuklearnymi opowiadały zabytkowe już materiały wizualne i artefakty, które artystka zestawiła ze współczesnymi fotografiami. W Galerii Szara Kamienica zaprezentowano zaś angażujący projekt Axela Brauna Zakłócone harmonie. W stronę zrozumienia krajobrazów antropocenu ー kolejną pracę traktującą o dominacji człowieka nad naturą.
Po tak dużej dawce projektów zaangażowanych warto spojrzeć na dwa cykle fotograficzne prezentowane w ramach programu głównego i warto zrobić to z pominięciem opisu. Bo w przypadku Wydobycia Michała Łuczaka i 9 bram, z powrotem ani jednej Agaty Grzybowskiej zdjęcia bronią się same.
Kontekst krajobrazu w cyklu fotografii Michała Łuczaka jest bardzo osobisty. Fotograf spędził większość swojego życia na Górnym Śląsku, w rejonie górniczym i właśnie to środowisko obrał za swój reporterski cel. W Wydobyciu szczególnie przemawiające są wielkoformatowe portrety, uderzające detalem, gdzie w dużym kontraście dostrzec możemy każdy ślad ciężkiej pracy portretowanych. Zdjęcia Łuczaka z obszarów przemysłowych świetnie korespondują z obrazami Bieszczad, uchwyconymi przez Agatę Grzybowską. Grzybowska – fotoreporterka, która niejednokrotnie wpadała z aparatem w środek dynamicznych wydarzeń – wybrała się tym razem na odosobnienie. Kontemplowała bieszczadzkie samotne dnie, czasem w towarzystwie innych osób poszukujących ucieczki. I tak najlepiej te fotografie oglądać – w samotności – ewentualnie przy specjalnie skomponowanej instalacji dźwiękowej opracowanej przez Bartosza Dziadosza.
Towarzysząca projektowi Grzybowskiej publikacja 9 bram, z powrotem ani jednej ーprezentująca zatopione w szarościach, głuche, ale silnie przemawiające portrety i pejzaże ー stanowiła punkt wyjścia do szeregu festiwalowych dyskusji wokół książek fotograficznych. To właśnie w trakcie takich autorskich spotkań można było choć trochę podejrzeć stan polskiej fotografii współczesnej, wciąż jednak pozostając z uczuciem niedosytu. Chciałoby się oglądać więcej photobooków takich jak Subterranean River (Podziemna rzeka) – książki złożonej ze zdjęć Łukasza Rusznicy, wykonanych podczas rezydencji w Japonii. Celem artysty było sfotografowanie Yokai – potwora z legend. Mroczna natura, dzikie postaci (lub na odwrót) na zdjęciach Rusznicy zdają się być ujarzmione a jednocześnie żywiołowo wychodzą poza kadr. Każdy sfotografowany element natury ma duszę/ducha, a wszystkie te „potwory” artysta zamknął w innym, niewidocznym, choć rzeczywistym wymiarze – w Podziemnej rzece w formacie A4+.
To tylko subiektywny wybór kilku propozycji programu głównego 16. Miesiąca Fotografii w Krakowie. Prezentacje z sekcji debiutantów ShowOff pozostawiam pod dyskusję innym, bo niestety, z wyjątkiem projektów Rafy Raigóna i Anny Tiessen wybranych przez FIlipa Ćwika, pozostały dla mnie niewidzialne.