W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie trwa właśnie wystawa poświęcona Stambułowi i jego historii pomiędzy połową XIX i XX wieku. Stambuł. Dwa światy. Jedno miasto to ekspozycja zbudowana przede wszystkim na archiwach – fotografiach, pocztówkach, miejscami także plakatach – ilustrujących przemiany, jakie w tym okresie następowały w mieście słusznie nazywanym pełnym sprzeczności – mieście Imperium i jego upadku, bogactwa i skrajnego ubóstwa, obezwładniającego piękna i nieoczekiwanej brzydoty, tradycji i nowoczesności.
Pomysł ekspozycji narodził się podczas wystawy Orientalizm w sztuce polskiej (2014–2015) w Muzeum Pera w Stambule, zorganizowanej w 2014 roku w ramach sześćsetlecia polsko-tureckich stosunków dyplomatycznych. Również dlatego pokazywane na wystawie prace zostały wzbogacone dziełami polskich artystów, którzy nie kryli swojej fascynacji tym regionem świata: Jana Matejki, Jana Ciąglińskiego czy Stanisława Poraja Chlebowskiego. W Krakowie widzowie mogą oglądać także fragment kolekcji liczącej ponad siedem tysięcy zdjęć starego Stambułu. I to właśnie wokół niej została zbudowana narracja wystawy – melancholijna opowieść o świecie, którego już nie ma. O świecie wypartym przez nowoczesność i polityczne transformacje.
Zwiedzanie ekspozycji rozpoczyna część poświęcona słynnemu Orient Expressowi, a także stopniowemu rozwojowi żeglugi morskiej. W dziewiętnastowiecznej Europie podróż na Wschód była czymś modnym, wręcz obowiązkowym. Stambuł rozpalał wyobraźnię pisarzy i artystów, zachwycających się niezapomnianymi widokami oraz architekturą pełną przepychu i egzotyki. Charles King, amerykański historyk, w swojej książce O Północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu pisał, że wyprawy te były najczęściej chęcią zaspokojenia fantazji o sułtanach, haremach i derwiszach[1]. Miasto stanowiło przystanek w podróży do Ziemi Świętej, a ze względu na liczne luksusowe hotele, czy wspomniany wcześniej Orient Express, stał się symbolem bogactwa oraz rozwoju gospodarczego, który przyciągał turystów nie tylko z samej Europy, ale i innych zakątków świata. Najsłynniejszym hotelem w tym mieście stał się, zbudowany według projektu Alexandra Vallaury’ego, Hotel Pera Palace. Powstałe w najmodniejszej dzielnicy Pera miejsce, jako drugie na świecie (po wieży Eiffla), miało windę oraz luksusową, barokową jadalnię. Hotel przyciągał zarówno osobistości ze świata polityki i sztuki, jak i wszelkiej maści dziwaków, samobójców i oszustów. To tu przebywał Ernest Hemingway i Agatha Christie, a także tajni agenci i szpiedzy. Stambuł był idealnym miejscem do pozyskiwania informacji dla tajniaków – prawdopodobnie podczas II wojny światowej w tym mieście działało aż siedemnaście ekspozytur obcych wywiadów, a w Hotelu Pera Palace obsługa prosiła agentów na usługach samego sułtana o odstępowanie stolików klientom lokalu[2]. „Gdyby człowiek cisnął kamieniem z okna dowolnego pierwszorzędnego hotelu, niemal na pewno trafiłby w tajnego agenta”[3] – mawiał o Stambule tamtych czasów Ira Hirschmann, amerykański przedsiębiorca i autor audycji poświęconych muzyce klasycznej, który przyczynił się do uratowania wielu Żydów podczas II wojny światowej. Pera Palace to także słynny, do dziś stanowiący atrakcję turystyczną miasta, Apartament 101, w którym przebywał twórca Republiki Tureckiej, Mustafa Kemal Atatürk.
W dalszej części ekspozycja skupia się na Stambule, który poprzez swoją malowniczość stał się wdzięcznym obiektem kadrowania. To także doskonała okazja do przypomnienia sobie historii dagerotypu, jak i działających na terenie Konstantynopola atelier ulicznych, które cieszyły się ogromną popularnością nie tylko wśród turystów, ale i mieszkańców miasta. Najsłynniejszym studiem stał się Abdullah Ferres, założony przez Ormianina Viçena Abdullaha, który wraz ze swoimi braćmi stworzył fotograficzne imperium, doceniane do dziś niemal na całym świecie. Pracownicy studia fotografowali miasto, władców, a w 1893 roku sułtan Abdülhamid II wysłał do Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych i Muzeum Brytyjskiego po dwa komplety albumów zawierających niemal 1800 fotografii[4] autorstwa pracowników słynnego studia.
Stambuł to także religia. W przededniu I wojny światowej największą ilość wyznawców stanowili w tym mieście muzułmanie (sunnici i szyici), zaraz po nich znajdowali się wierni greckiego prawosławia, Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, a także nieco mniejsze grupy żydów i katolików[5]. W Stambule do dnia dzisiejszego znajdują się najważniejsze i najcenniejsze relikwie islamu. W części wystawy poświęconej religijnemu życiu miasta, można oglądać pochodzące z końca XIX wieku zdjęcia muzułmańskich cmentarzy czy kadry meczetu Bajazyda II z początku XX wieku. Jedna z fotografii z przełomu XIX i XX wieku przedstawia chłopców w białych strojach okolicznościowych, przyodzianych z okazji ceremonii obrzezania (co ciekawe, podczas gdy w islamie obrzezanie dokonywane jest między 8 dniem życia a wiekiem 14 lat, w Turcji dopiero pomiędzy 8 a 12 rokiem życia). Kolejny kadr dokumentuje tymczasem mężczyzn niosących baranki przeznaczone do ofiarowania w Kurban Bayramı (Święto Ofiarowania) – jedno z najważniejszych, upamiętniających Abrahama, wydarzeń w islamie, podczas którego składa się w ofierze jednoroczne kozy i owce.
Bodaj najciekawszym elementem kulturalnego życia w Stambule był Teatr Cieni, w 2009 roku wpisany na Listę Niematerialnego Dziedzictwa UNESCO. Krakowska wystawa stara się przypomnieć losy tego, wciąż cieszącego się sporą popularnością, teatru – po dziś dzień wystawianych jest prawie 50 sztuk nawiązujących do jego tradycji, z czego 29 z nich uchodzi już za klasykę gatunku. Teatr Cieni to po prostu teatr kukiełkowy, którego bohaterami byli Karagöz i Hacivat, postaci, które nie wiadomo tak naprawdę jak trafiły do tureckiej kultury. Niektórzy badacze twierdzą, że pochodzą one z Chin, inni, że najprawdopodobniej z Jawy, Hiszpanii albo Portugalii. Istnieje także legenda o bohaterach Teatru Cieni: Karagöz i Hacivat byli robotnikami pracującymi przy budowie meczetu w XIV wieku. Zamiast jednak pracować, ciągle rozmawiali i przerzucali się kawałami, co wywołało opóźnienia w budowie. Sułtan, poirytowany ich zachowaniem, ostatecznie postanowił ich zabić. Współpracownicy i przyjaciele jeszcze przez długi czas wspominali wesołych kompanów, opowiadali o nich anegdoty i legendy, które z czasem urosły do rangi właśnie teatru. Teatr Cieni to jednak nie tylko żartownisie z budowy. Towarzyszy im plejada różnorodnych bohaterów: wyznawców innych religii, ulicznych pijaczków i rozbójników, dziwaków czy opiumistów. Samo przedstawienie okraszone jest zaś sporą dawką humoru, przeplataną tureckim śpiewem, muzyką i tańcem.
Inną ulubioną rozrywką Turków, oprócz oczywiście spędzania czasu w kawiarenkach, herbaciarniach czy palarniach nargili, są do dziś tak zwane „tłuste” zapasy. Uczestnicy smarują oliwą ciało i własne spodnie, a następnie stają w szranki o zwycięstwo, o czym przypomina kolorowa pocztówka z końca XIX wieku, przedstawiająca mistrza świata 1898 roku, Koca Yusufa, oraz jednego z jego największych rywali, Kara Ahmeda. Krakowska wystawa powraca także do czasów pożarów domów mieszkalnych w Stambule pod koniec XIX wieku. Miasto, leżące w sferze aktywnej sejsmicznie, trawione było klęskami żywiołowymi, zwłaszcza trzęsieniami ziemi. Aby ograniczyć liczbę ofiar, za panowania Osmanów istniały przepisy nakazujące wznoszenie budynków z drewna zamiast kamienia. Labirynty wąskich uliczek sprzyjały pożarom, które niszczyły całe dzielnice i pochłaniały wiele istnień. Działał w tym przypadku talże czynnik ludzki spowodowany przepychankami i strzelaninami Janczarów, które wzniecały płomienie. Jak pisze Charles King, „zjawisko to było tak powszechne, że od XVII wieku w stambulskiej literaturze ludowej znane były «pożogowe eposy», dłuższe poematy opowiadające o walce z ogniem i cudownych ocaleniach[6]”. Pożary gasili tulumbacı, strażacy wyposażeni w pompę ręczną i przeraźliwy okrzyk Yangın Var! (pol. Pali się!), którym mogli zbudzić nawet umarłego. Przy większych pożarach burzono domy, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się ognia na dalsze zakątki miasta[7].
Ta część wystawy nawiązuje także do przemian społecznych, jakie nastąpiły w czasach Republiki, w tym sformalizowania praw kobiet w systemie równości wobec prawa. Jednak zmiana ta powstała tak naprawdę na męskich i religijnych warunkach, które wiele kobiet pozostawiło podporządkowanymi niemal wyłącznie życiu rodzinnemu i macierzyństwu. Do dnia dzisiejszego w Turcji znacznie mniej dziewczynek niż chłopców uczęszcza do szkół, w niektórych rejonach kraju wciąż żywe są tradycje aranżowanych małżeństw i honorowych zabójstw, kobiety padają ofiarą seksualnej i fizycznej przemocy.
Pisząc o Stambule, nie sposób nie wspomnieć jeszcze o najbardziej ikonicznych mieszkańcach tego miasta – kotach. Film Kedi. Sekretne życie kotów (2016, reż. Ceyda Torun) będący tak naprawdę dokumentem o życiu tych zwierząt w mieście, pokazuje, jak wielką czcią otaczane są właśnie te stworzenia, przez niektórych uznawane za wcielenia istot pozaziemskich. Pierwotnie to psy podbiły turecki krajobraz, dopiero XX wiek stał się erą całkowitej dominacji kocich osobników, które traktowane są jako nieodłączny element miasta. Do dziś budują charakter miejskiej przestrzeni Stambułu; dbają o nie nie tylko sami mieszkańcy, ale i lokalne władze. Jedno z pochodzących z początku lat 30. ubiegłego wieku zdjęć przedstawia dwóch uśmiechniętych mężczyzn, którzy trzymają w swoich dłoniach wałęsające się koty. Ta fotografia staje się niejako tureckim symbolem naturalnej relacji pomiędzy zwierzętami a człowiekiem. Jednak kocia historia ma swoje drugie, okrutne oblicze. Na początku XX wieku turyści przebywający w Stambule, zaczęli obawiać się o swoje bezpieczeństwo, panicznie bojąc się bezpańskich sfor psów, wałęsających się po ulicach. Ówczesne władze w latach 1909–1910 przy pomocy oddziałów policji Kurdów, postanowiło raz na zawsze rozwiązać psią kwestię. Zwierzęta zostały wywiezione na skalistą wyspę Oxia, bez wody i picia, gdzie w okrutnych cierpieniach dokonały swojego żywota. Mieszkańcy Stambułu jeszcze przez długi czas słyszeć mieli przeraźliwe wycie psów, które z każdym dniem stawało się coraz cichsze, aż pewnego dnia ustało całkowicie.
Orhan Pamuk w swojej książce Stambuł. Wspomnienia i miasto pisał, że jego dzieciństwo było jak czarno-białe fotografie tego miasta – „dwubarwne, zatopione w stalowoszarym półmroku”[8]. Dlatego też tak bardzo uwielbiał stambulską, szarą jesień, zwłaszcza ten moment, kiedy zapadał zmierzch, a ludzie w ciemnych uliczkach szybko przemykali do domu, by schronić się przed chłodnym wiatrem. „Kiedy ciemność nocy okrywa miękkim kocem nasze życie, nasze ulice oraz należące do nas przedmioty, a my jesteśmy bezpieczni w swoich domach, sypialniach i łóżkach, możemy wrócić w snach do minionej świetności i dawnych legend”[9] – pisał Pamuk, dla którego kluczem do mówienia o mieście stało się pojęcie hüzün – rodzaj melancholii, tęsknoty za przeszłością – definiujące stan psychiczny mieszkańców Stambułu. Taka też jest krakowska wystawa, będąca inspirującą wędrówką po czarno-białych i kolorowych zakamarkach Stambułu, w których kryje się historia, intymna biografia oraz jakiś podskórnie odczuwalny brak, którego precyzyjny opis dał także Gérard de Nerval w dziele Podróż na Wschód. Dla Nervala, wędrówka ulicami Stambułu przypominała spacer po Paryżu. Pisarz zachwycony był smakami, kolorami, luksusowymi witrynami sklepowymi, cukierniami i ambasadami, by nagle, z przestrzeni tętniącej życiem, znaleźć się w miejscach pozbawionych jakiejkolwiek energii, przytłaczających swoją biedą i pustką.
Krakowska wystawa, kładąca przede wszystkim nacisk na życie miasta na przełomie wieków, daleka jest od powracania do krwawych kart historii Turcji, które ukształtowały niepowtarzalny charakter Stambułu, dziś dalekiego od emocjonalnych uniesień i tęsknot, tak charakterystycznych dla literatury Pamuka. Jak pisze Max Cegielski w swojej książce Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu, tożsamość tego miasta ukształtowana jest przede wszystkim przez ciężką, codzienną pracę ludzi walczących o swoje być albo nie być, raptowną dubaizację, często kosztem terenów zielonych[10] czy pomniejszych dzielnic, jak historycznie zamieszkiwana przez mniejszość romską Sulukule[11]. Stambuł oglądany na tej arcyciekawej i świetnie zaaranżowanej wystawie już nie istnieje, ale można choć przez chwilę poczuć w trakcie jej zwiedzania niezwykłą atmosferę i osobliwy charakter miejsca, w którym mieszkańcy żyją pośród ruin dwóch Imperiów – Bizantyńskiego i Osmańskiego – o których historię można się potknąć niemal na każdym kroku. Oglądane na wystawie zdjęcia, obrazy i pocztówki, owiewają nas dziś oddechem przeszłości. Przeszłości, która już nie wróci.
- Ch. King, O północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, s.18.↵
- Tamże, s.299.↵
- Cyt za Ch. King, tamże. s. 296.↵
- W. Nowicki, Historia fotografii. Widok Konstantynopola, [w:] „Co Jest Grane 24”, Kraków, 15.06.2018, s. 3.↵
- Ch. King, O północy w Pera Palace. Narodziny współczesnego Stambułu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, s. 69.↵
- Tamże, s.33.↵
- Tamże, s. 33.↵
- O. Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 52.↵
- Tamże, s. 52.↵
- Zob. Ruch Occupy Gezi (2013).↵
- M. Cegielski, Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009, s.122–123.↵