Określenie „epoka Jagiellonów” w zbiorowej pamięci Polaków uchodzi, jak sądzę, niemalże za równoznaczne z pojęciem „złotej ery” dziejów, jeśli nie całej ludzkości, to z pewnością pars pro toto Królestwa Polskiego. Czym była jednak ta dynastia w Europie? Jaki wpływ wywarli Jagiellonowie na wielką politykę swoich czasów, na kształtowanie się społeczeństw żyjących w krajach przez nich władanych, a może wręcz bezpośrednio na życie poszczególnych obywateli? Omawiany tu projekt wystawienniczy stanowi próbę udzielenia odpowiedzi na powyżej postawione pytania. To także pokłosie wieloletniego projektu badawczego zatytułowanego Jagiellonowie w sztuce i kulturze Europy Środkowej, prowadzonego przez Geisteswissenschaftliches Zentrum Geschichte und Kultur Ostmitteleuropas w Lipsku (Centrum Nauk Humanistycznych Historia i Kultura Europy Wschodniej).
Wystawa Europa Jagellonica – taki jest jej tytuł przewodni – to przedsięwzięcie iście monumentalne, prezentujące przez ponad rok setki dzieł sztuki i pamiątek historycznych w trzech następujących po sobie odsłonach w Kutnej Horze, Warszawie i w Poczdamie. Kiedy ta krótka recenzja przybierze formę artykułu drukowanego w czasopiśmie, będziemy już mieć za sobą dwie pierwsze odsłony. Jest to więc dobry czas dla pierwszych podsumowań, tym bardziej że wystawę wciąż można odwiedzać w trzecim z kolei miejscu prezentacji i zweryfikować zawarte w tym tekście opinie. Jako punkt odniesienia niech nam posłuży wywiad udzielony kilka miesięcy temu „Herito” (1/2012, nr 6) przez Jiříego Fajta, kierownika wspomnianego już projektu badawczego i kuratora wystawy, będącej wówczas w fazie organizacji. Mówiąc o jej koncepcji, zapowiedział zdecydowane wyjście ze „szklanej wieży” hermetycznego języka naukowego i otwarcie się ku szerokiej publiczności. Zamiarem organizatorów było także odejście od wyłącznie historyczno-artystycznego ujmowania materiału zabytkowego poprzez ukazanie kontekstu kulturowego wystawionych dzieł.
W Warszawie do przestrzennego rozwinięcia tej koncepcji udostępniono organizatorom obszerne wnętrza Muzeum Narodowego oraz Zamku Królewskiego. Specyfika tych dwóch miejsc, pełniących nieco odmienne funkcje kulturowe, zaważyła także na formie przekazu i co za tym idzie, na tematycznej strukturze obu ekspozycji. Całość spiął podtytuł warszawskiej wystawy: Sztuka i kultura w Europie Środkowej za panowania Jagiellonów. W Muzeum Narodowym, które odwiedzający mogą kojarzyć przede wszystkim z prezentacją dzieł sztuki, akcent położono na artystyczne i kulturowe aspekty epoki. Już przy wejściu na wystawę, czytając z plansz obszerne, wprowadzające w tematykę teksty, mogliśmy się przekonać, że ekspozycja wymagała sporo uwagi. Teksty napisano bowiem językiem naukowym, tak jakby specjaliści mieli przemówić do specjalistów. W środku także nie było łatwiej, tym bardziej że opisy pod dziełami sporządzono drobnymi literami i nieraz ulokowano w miejscach trudno dostępnych do wygodnego czytania. Podział wystawy był przejrzysty. Pierwszą część uporządkowano według państw oraz krain historyczno-geograficznych, drugą zaś podzielono tematycznie, ukazując różnorodne aspekty życia, od kwestii gospodarczych poprzez religijność aż do ówczesnego postrzegania roli dzieła sztuki. Pierwsza, powiedzielibyśmy dziś „geopolityczna”, struktura bardziej odpowiadała jednak stanowi zachowania materiału zabytkowego niż znaczeniu poszczególnych regionów w tamtej epoce. Szczególnie dobrze pokazała to prezentacja Królestwa Węgier. Tu osobno ukazano Siedmiogród, który powstał jako księstwo dopiero po śmierci Ludwika II, ostatniego Jagiellona na tronie węgierskim. Korekty wymaga także utożsamianie z dzisiejszą Słowacją historycznego obszaru Górnych Węgier. Ta nazwa odnosiła się wówczas głównie do północno-wschodnich obszarów królestwa. Wyeksponowanie Siedmiogrodu i Górnych Węgier uzasadnia jednak to, że właśnie tutaj zachowały się w większości dzieła z omawianej epoki. Bogate w zabytki centralne części kraju doszczętnie zniszczono podczas trwających sto pięćdziesiąt lat wojen z Imperium Osmańskim.
Sekcję wystawy, podzieloną zarówno na krainy, jak i tematycznie, wypełniono dziełami o wysokim poziomie artystycznym; wiele z nich gościło w Polsce po raz pierwszy. Nie wszystkie łączyły się jednak z wątkami kulturowymi, o których opowiadały rozwieszone w salach teksty. Osamotniona, bez kontekstu, stała na przykład znakomita rzeźba św. Jana Chrzciciela ze Schwabachu, którą ostatnio wielu badaczy uważa za dzieło Wita Stwosza. Pierwotnym zamiarem organizatorów było zestawienie tej figury z rzeźbą św. Jana Ewangelisty z kościoła św. Jakuba w Lewoczy, dziełem najlepszego naśladowcy Stwosza, Pawła z Lewoczy. Niestety tej ostatniej figury w końcu nie udało się na wystawę wypożyczyć.
Tematem ekspozycji w Zamku Królewskim byli sami monarchowie i inni członkowie dynastii. Atutem tej części wystawy było pokazanie ich nie tylko jako sprawujących władzę suwerenów, ale także „zwykłych” ludzi, mających bogate relacje rodzinne i będących w końcu także odbiorcami kultury, na której kształt nieraz bezpośrednio wpływali. Aranżacja tej ekspozycji, prezentowanej w wielu salach, była prawdziwie królewska, doborem kolorystyki i wysmakowanymi proporcjami całości odpowiadała wysokim walorom estetycznym wystawionych dzieł.
Czy kończąc zwiedzanie obu części, otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania, które postawiliśmy na początku? Wręcz przeciwnie, pytań mamy jeszcze więcej. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że różne środowiska naukowe dostarczają nam zgoła odmiennych odpowiedzi na te same pytania. Na wystawie warszawskiej wręcz zanotowano pod eksponatami stanowiska polskich badaczy, kiedy różniły się one zasadniczo od tych reprezentowanych przez kuratora i jego zespół. Wiele pytań rodzi się w nas także podczas zwiedzania – jako wyraz rozmyślań nad niektórymi aspektami niezwykle złożonej kultury epoki Jagiellonów. Wystawa stanowi dobry materiał wyjściowy do takiej osobistej refleksji.
Chcąc pogłębić naszą wiedzę, możemy także korzystać z bogato opracowanego, obszernego przewodnika. Jesienią tego roku ukaże się zaś monumentalna w założeniu publikacja, zawierająca rozprawy badaczy z krajów Europy Środkowej.
Pozostaje jednak pewien niedosyt. Wiemy, że wbrew usilnym staraniom organizatorów wystawa nie pojedzie do wielu miejsc, z którymi Jagiellonowie byli związani bardzo ściśle. Nie zawita ani na Litwę, ani na Węgry, nie otworzą jej także w Pradze czy w Krakowie. Powstanie wystawy i jej przebieg rodzi więc kolejne pytanie o stan dialogu między – nie tylko tymi – środowiskami kulturalnymi w Europie Środkowej.