Tegoroczne Biennale Weneckie jest niepodobne do żadnego poprzedniego, jeżeli porównać je do ostatnich kilku edycji. Różnica ta uwidacznia się na przykładzie wystawy tematycznej Il Palazzo Enciclopedico, której kuratorem jest Massimiliano Gioni, ale jest także widoczna w tradycyjnej formule Biennale, jaką są prezentacje w pawilonach narodowych. Podstawową taktyką jest odwrócenie, które uwidoczniło się m.in. w zamianie między pawilonami niemieckim i francuskim, a także odejściu od typowych reprezentacji [1]. Francja, którą w ostatniej dekadzie reprezentowali m.in. artyści tacy, jak Sophie Calle (2007) czy Christian Boltanski (2011) wybrała na swojego reprezentanta albańskiego artystę, Anri Sala z projektem muzycznym Ravel Ravel Unravel. Natomiast Niemcy reprezentuje czworo artystów, również niebędących Niemcami z pochodzenia: Romuald Karmakar, Santu Mofokeng, Dayanita Singh i Ai Weiwei.
Ai Weiwei stał się powtórnie wielkim nieobecnym tego Biennale. Powtórnie dlatego, że w roku 2011 mury weneckich budynków oklejone były plakatami nawołującymi do jego uwolnienia. Nie było wówczas wiadomo, jakie są jego losy. Obecnie artysta, nie mogąc opuszczać Chin, przekazał na Biennale dwa projekty – jeden minimalistyczny, drugi realistyczny. Pierwszy, w Zuecca Project Space na wyspie Giudecca to stos zardzewiałych prętów zbrojeniowych, pochodzących ze szkół zburzonych podczas trzęsienia ziemi w Syczuanie w roku 2008. Minimalistycznej instalacji towarzyszy film, dokumentujący przebieg działań, który zmienił pogięte siłą wstrząsów sejsmicznych pręty w proste formy. Mozolny proces prostowania pogiętego siłami natury metalu jest analogią do rozpoczętego w roku 2011 zacierania śladów po syczuańskim trzęsieniu ziemi. Druga wystawa, na otwarcie której przybyła z Chin matka artysty, jest realistycznym zapisem epizodów z jego uwięzienia. Składa się na nią cykl prac S.A.C.R.E.D., prezentowany w kościele Sant’Antonin. Jednocześnie w oficjalnym pawilonie chińskim prezentowane są prace manifestacyjnie neutralne, epatujące cyfrową technologią i niepodejmujące wyrazistych problemów.
Pawilon polski ponownie stał się instalacją dźwiękową – wystarczy przypomnieć wyróżnioną instalację Katarzyny Krakowiak z ubiegłorocznego Biennale Architektury, zrealizowaną w tym samym miejscu. Jednak praca Konrada Smoleńskiego Everything Was Forever, Until It Was No More, ma zupełnie inny wymiar. Struktura instalacji jest równocześnie purystyczna i brudna, minimalistyczna i sensualna. Hipnotyczny dźwięk trwa i oddziałuje, choć inicjujące go dzwony nieruchomieją. Ściany budynku przenoszą drgania i rezonują dźwiękiem tak intensywnym, że przypomina on swoją siłą koncerty radykalnego zespołu Swans, czy eksperymenty typu site-specific realizowane przez Einstürzende Neubauten w Palast der Republik. Widzowie stają się rezonatorami a przestrzeń pawilonu – immersyjnym środowiskiem audio.
Za interesujące aranżacje w pawilonach narodowych można uznać nie tylko relacyjnie zestawione pawilony niemiecki i francuski. Znakomity jest także pawilon brytyjski, który wydaje się dobrze odzwierciedlać zarówno hybrydyczny i nieco manieryczny charakter brytyjskiej kultury, jak i postawę Jeremy Dellera – artysty, którego najbardziej znane prace odwoływały się do obiektów takich, jak Stonehenge, czy do wydarzeń takich, jak pacyfikacja protestujących górników odtworzona przez niego w projekcie The Battle of Orgreave. Wątek re-enactment powraca w pawilonie rumuńskim, gdzie w ramach projektu Alexandry Pirici i Manuela Pelmuş, The Immaterial Retrospective of The Venice Biennale, grupa performerów odtwarza historię Biennale przez pryzmat najważniejszych wydarzeń. Przypominają m.in. fakt zamknięcia przez Santiago Sierrę pawilonu hiszpańskiego w roku 2003 i selekcji odwiedzających według kryteriów narodowościowych.
- Nie jest to oczywiście sytuacja nowa, wystarczy przypomnieć projekt Yael Bartana …and Europe will be stunned reprezentujący Polskę przed dwoma laty.↵