Listopad i grudzień, w „gorączce” licznych festiwalów młodej sztuki, to szczególny czas dla artystów wchodzących na scenę artystyczną. Z jednej strony takie wydarzenia są dla nich szansą zaistnienia i odnalezienia się pośród różnorodnych kierunków oraz tendencji w sztuce, a z drugiej strony festiwale młodej sztuki mają również istotne znaczenie dla galerników i kuratorów wystaw. Warto w tym miejscu postawić pytanie o wartość, jaką dziś ma młoda sztuka. Czy aktualne kierunki w sztuce są dyktowane trendami, decyzjami i wyborami galerników i kuratorów, pieniędzmi wraz z rynkiem sztuki, czy też może istnieje jeszcze pojęcie „niezależności” młodych artystów?
Do udzielenia kolejnej opinii zaprosiliśmy Bartosza Kokosińskiego – młodego artystę, laureata wyróżnienia regulaminowego 41. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2013.
Zapraszamy do lektury!
Najczęściej młoda sztuka jest określana jako tworzona przez artystów do 35 roku życia. W ostatnim czasie to sformułowanie kojarzę głównie z aukcjami artystów mniej znanych. W domyśle – obiecujących, czyli tych, których można kupić okazyjnie, co nie zawsze jest zgodne z cezurą 35 lat. Sam nie widzę różnicy między sztuką a młodą sztuką. Nie dostrzegam takiego podziału. Odczytuję to bardziej jako symboliczną nazwę.
Małe kroki ku zaistnieniu w świecie sztuki
Wierzę, że zaistnienie artysty w świecie sztuki zależy głównie od własnej twórczości. Oczywiście do tego dochodzą elementy, takie jak szczęście, marketing itp. Ważne jest, aby znaleźć ludzi przekonanych do swoich działań, bez ich pomocy ciężko poruszać się w świecie sztuki, a pewnie w ogóle w życiu.
Tu jako jedną z metod wymieniłbym branie udziału w konkursach i przeglądach sztuki, aby pokazać swój dorobek, który ma szanse zainteresować kuratorów, historyków sztuki czy starszych artystów, zasiadających w jury. Może się to przełożyć np. na zaproszenia do wystaw i przyczynić do promocji artysty. Udział w polskich konkursach i wystawach dla młodych, typu Konkurs Gepperta, Triennale Młodych w Orońsku, Rybie Oko, Przeciąg jest wstępem do funkcjonowania w świecie sztuki. Jednak nie liczyłbym na spektakularne odkrycia i tzw. szybką karierę w związku z wygraniem krajowego konkursu.
Artyści wobec polskiego rynku sztuki i sceny artystycznej
Można wiele napisać na temat sytuacji artystów w ogóle. Na przykład o problemach z ubezpieczeniem społecznym, o wypożyczaniu prac za darmo na wystawy w państwowych galeriach, o pokrywaniu kosztów organizacji wystaw w tychże.
Nie chcę psioczyć, ale sytuację rynkową (materialną) młodych polskich artystów oceniam jako złą. Ciężko jest żyć ze swojej sztuki szczególnie kilka lat po studiach. Związane jest to z raczkującym rynkiem sztuki w Polsce oraz z niewielkim zainteresowaniem kupnem prac przez ludzi nie kolekcjonujących sztuki. Nie wspomnę już, że w Polsce sprzedaż sztuki nowych mediów jest niewielka. Poza kolekcjami publicznymi prawie żadna. Dla porównania, odbiorcy w Niemczech prawie równie chętnie, jak malarstwo kupują prace wykonane w nowych mediach. Jestem przekonany, że aktywność artystyczna poza granicami kraju jest ważnym elementem poprawy sytuacji rynkowej.
Myślę, że przedostanie się do jeszcze szerszej sceny artystycznej ułatwia współpraca z zagraniczną galerią, międzynarodowe rezydencje, projekty, Internet oraz inne indywidualne, kreatywne pomysły artystów.
Uważam, że warto wspierać młodych artystów, dbać o różnorodność postaw oraz głosów dla wzbogacania i trwania naszej kultury. Jaka jest wartość młodej sztuki? A jaka jest wartość młodych obywateli dla państwa? Myślę, że ogromna – np. dla rozwoju polskiej kultury, tożsamości, poszerzania patrzenia na świat. Mam tylko wątpliwość: czy kogokolwiek to interesuje? Zresztą, patrząc na estetykę miast, wszechobecne reklamy, sposób ubierania się, architekturę itp., wątpię, czy Polaków interesuje sztuka, choćby w sensie estetyki. Podstawowa wrażliwość na kompozycję, kolor, proporcje wydaje mi się być poza obszarem zainteresowań społecznych, nie mówiąc o głębszych pokładach wrażliwości poruszanych przez sztukę.
Dla innych młoda sztuka ma wartość inwestycyjną. „Kupię tanio na aukcji Młodej Sztuki i kiedyś będę miał drogocenne dzieło”. Jednak gdy praca zostaje kupiona za 500 zł, z czego artysta dostaje 250 zł minus podatek i materiały (co najwyżej), tenże artysta może zwątpić w sens swojej profesji. Przy takim „wsparciu”, poprzez zakup na aukcji, raczej nie ma co liczyć na rozwój naszych młodych artystów, którzy często muszą zająć się zarabianiem na życie, zamiast rozwijaniem własnej ekspresji.