Wystawa Kochanek wyobraźni w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha jest prezentacją ilustracji i grafik Maxa Ernsta. W pierwszej sali odnajdujemy głównie charakterystyczne, surrealistyczne kolaże wykorzystujące stare sztychowane ilustracje. W kolejnych salach możemy zaobserwować przesunięcie zainteresowań artysty w kierunku grafiki.
Ernst na pytanie „Co lubisz robić najbardziej? odpowiadał zawsze: Patrzeć!”[1]. Było to jednak spojrzenie niezwykłe. Patrzenie nie było bowiem dla niego bezsensownym wpatrywaniem się. Stanowiło akt kreacji. Pod wpływem intensywnego spojrzenia obiekty zmieniały swoje kształty – wystarczyło jedynie użyć wyobraźni. Kiedy w 1897 roku artysta zachorował na odrę, gorączka wywołała halucynacje – słoje na boazerii zaczęły przypominać różne kształty. Mały Ernst bardzo polubił ten stan – później „sam wywoływał podobne halucynacje wpatrując się w drewniane boazerie, chmury, tapety, niemalowane ściany i puszczając wodze wyobraźni”[2]. Intensywne spojrzenie połączone z siłą imaginacji pozwalało na odkrywanie nowego świata, który do tej pory pozostawał ukryty. Znajome i codzienne przedmioty mogły stać się czymkolwiek chciał, wystarczyło jedynie otworzyć się na – czasem zaskakujące – skojarzenia. Spojrzenie nie było jedynie rejestracją rzeczywistości, pozwalało na jej kształtowanie według własnej imaginacji. Kiedy w wieku 6 lat odkrył tą szczególną właściwość wyobraźni, wtedy właśnie stał się surrealistą. Surrealizm jest bowiem przede wszystkim spojrzeniem, które pozwala wyizolowywać przedmioty z ich codziennego otoczenia, odkształcać je i umieszczać w zaskakujących zestawieniach i kontekstach. Ernst opanował ową, niemalże magiczną, zdolność do perfekcji. Przedmioty i obiekty z jego kolaży są jakby w nieustającym procesie przemiany. Niczym w Metamorfozach Owidiusza, ludzie, zwierzęta i rośliny nie mają jednej, określonej postaci, łączą się ze sobą i przenikają. Wyobraźnia artysty przepełniona jest dziwnymi, ludzko-zwierzęcymi hybrydami.
Chociaż pierwsze kolaże Ernsta określane są jako dadaistyczne, to jednak widoczny jest ich odmienny charakter. Owa odmienność związana była z ich literacko-intelektualnym wyrazem. Brak im charakterystycznego dla dada buntowniczo-prześmiewczego rysu. Zamiast tego, widoczne jest zainteresowanie podświadomością oraz pewna doza poetyckości. Jego kolaże tworzą narracje, są przepełnione tajemnicą i nieokreślonym niepokojem. Zaanektowanie twórczości artysty przez surrealizm nie stworzyło żadnych problemów – jak już zaznaczyłam, sama jego wyobraźnia miała „surrealistyczny” charakter. Dlatego też, pomimo tego, że w jego twórczości nie nastąpiła żadna znacząca zmiana, możliwe stało się włączenie go w krąg surrealistów.
W latach trzydziestych XX wieku Ernst tworzy cykle kolaży, które następnie wydawane są w albumach. Na wystawie możemy zobaczyć ilustracje powstałe w tej technice, w tym te pochodzące ze znanych cyklów, takich jak Stugłowa kobieta, Tydzień dobroci lub siedem grzechów głównych i Sen dziewczynki, która chciała wstąpić do Karmelu. Powstała na gruncie dadaizmu technika kolażu stała się jednym z ulubionych narzędzi surrealistów. Pozwalała na dowolne zestawianie fragmentów rzeczywistości i tworzenie nowych powiązań pomiędzy nimi. Ernst poprzez zestawianie ze sobą dwóch, nieprzystających do siebie realności uzyskuje efekt „wyobcowania”. Wrażenie dziwności i niesamowitości budowane jest poprzez zaskakujące asocjacje. Jego kolaże prezentują się odbiorcy jako zaszyfrowane teksty, które należy odczytać. Aby jednak to uczynić, konieczne okazuje się odnalezienie zasady, według której połączone zostały poszczególne elementy. Zasada ta tkwi jednak poza racjonalną logiką, zbudowana jest w oparciu o skojarzenia i wyobrażenia artysty. „Wyobcowywanie” było dla surrealistów czymś więcej niż tylko zabiegiem estetycznym. Jak zauważała Krystyna Janicka, miało także za zadanie wytrącić odbiorcę z automatyzmów codziennego funkcjonowania. Naruszanie przyzwyczajeń i rutynowych wyobrażeń otwierało widza na nowy typ spojrzenia na rzeczywistość. Charakteryzowała je kreacyjność, a także zdolność ujawniania przypadkowości, chaotyczności rzeczywistości. Nic nie jest takim jak się wydaje, a to co jest naprawdę istotne, skrywa się pod powierzchnią.
Jean Marcel określał cykle kolaży Ernsta „wielkimi księgami obrazów poetycko-rewolucyjnej myśli”[3], zwracając uwagę na fakt, że posiadały one także wymiar krytyczny, skierowany przeciwko instytucjom, takim jak kościół czy rodzina. Widoczne jest to przykładowo w prezentowanym na wystawie kolażu Rome z cyklu Stugłowa kobieta, ukazującym papieża u stóp tajemniczej postaci. Jak zauważała Janicka, pomimo tego, że ideologiczno-krytyczne ostrze kolaży stępiło się, siła ich poetyckiej ekspresji nie zmalała.
Oprócz ilustracji opartych na kolażach, na wystawie możemy zobaczyć także późniejsze grafiki Ernsta. Wydaje się jednak, że brakuje im lekkości i specyficznego, oniryczno-poetyckiego nastroju, tak charakterystycznego dla kolaży artysty. Widoczna jest w nich tendencja do geometryzacji lub specyficznej „prymitywizującej” stylizacji. Wyobraźnia Ernsta bez wątpienia najpełniej wyrażała się w kolażach i malarstwie. Jego twórczość graficzna pozbawiona jest spójności oraz charakterystycznego stylu – tylko w niektórych przypadkach jego ręka pozostaje wyraźnie rozpoznawalna.
Na ekspozycji możemy zobaczyć także cykl ilustracji Pan nóż, Panna widelec wykonane według frotaży. Frotaż jest autorską techniką Maxa Ernsta polegającą na uzyskiwaniu rysunku poprzez przyłożenie kartki do wybranej powierzchni i pocieranie jej grafitem. To kolejny przejaw zainteresowania artysty powierzchniami i fakturami. Odkrycie tej techniki miało być związane z fascynacją fakturą drewnianej podłogi, w której, jak zwykle, zaczął doszukiwać się fantastycznych kształtów. Ernst zaczyna eksperymentować ze swoją techniką odbijając różne powierzchnie: liście, płócienny worek, nitki. W efekcie powstaje, prezentowana także na wystawie, Historia naturalna. W cyklu tym w pełni ujawnia się siła jego pomysłowości i wyobraźni. Karty Historii naturalnej zamieszkują fantastyczne zwierzęta i hybrydyczne stwory. Artysta za pomocą prostej techniki frotażu stwarza cały wszechświat z dziwnymi krajobrazami i tajemniczymi postaciami. Niczym mag wyczarowuje z powierzchni zwyczajnych, codziennych przedmiotów całe uniwersum zrodzone w jego wyobraźni. Jak pisała Janicka, jego frotaże odsłaniają wrażliwemu odbiorcy „niewidoczne dla wzroku strony rzeczywistości materialnej, którym, dzięki trafnemu użytkowi tego prostego sposobu tworzenia, artysta potrafi nadać duchowy wyraz”[4]. Kawałki drewna, niewielkie kamyki, sznurki, wszystkie codzienne elementy pobudzają wyobraźnię artysty. Pod wpływem jego spojrzenia przekształcają się w fantastyczne istoty i krajobrazy. Tajemnica twórczości Ernsta zdaje się więc tkwić w spojrzeniu, które przenika powierzchnię rzeczy i dociera do tego, co niewidoczne. Dlatego też jedyne, co jest potrzebne artyście, to otworzyć się na wyobraźnię i patrzeć.