Zdobywców Orłów bez wątpienia wytypować jest zawsze dużo łatwiej niż laureatów Oscarów. Nie tylko z powodu rozmiarów rodzimej kinematografii, ale i dlatego, że Polska Akademia Filmowa swoją ceremonię przygotowuje długo po festiwalu w Gdyni oraz po przemarszu polskich filmów przez kinową dystrybucję. Stąd ryzyko zachowawczych wyborów – nagradzania tych, których docenili już widzowie, jurorzy, dziennikarze. Tegoroczne rozstrzygnięcia również specjalnie nie zaskakują, ale i nie powinny wzbudzać wielkich kontrowersji.
Orzeł za najlepszy film zasłużenie trafił do Idy – najpierw zdobywczyni Złotych Lwów, a potem frekwencyjnej niespodzianki we francuskich kinach. Trudno też mieć zastrzeżenia do wyboru laureatów nagród aktorskich. W pojedynku na perfekcję mimikry, walczący z własnym ciałem Dawid Ogrodnik (Chce się żyć) pokonał zmagającego się z prezydenckim akcentem Roberta Więckiewicza (Wałęsa. Człowiek z nadziei). Wielokrotnie nagradzana Agata Kulesza (Ida) równie mocnej rywalki nie miała. Ucieszyły mnie nagrody dla drugoplanowej obsady filmu Pieprzycy – to ona bowiem wynosi tę niebezpiecznie sentymentalną opowieść (nagroda za scenariusz to jednak gruba przesada) ponad poziom telewizyjnych historyjek o ludziach poranionych przez los. Specjalna nagroda publiczności pokazuje, że takiego dobrego „kina środka” widownia potrzebuje.
W starciu operatorskich duetów liczyły się tylko zdjęcia czarno-białe. Tym razem uhonorowano starych wyjadaczy (Ptak-Staroń) kosztem mieszanki rutyny i nowego spojrzenia (Lenczewski-Żal). Pozostałe nagrody dla Papuszy (muzyka, scenografia, kostiumy) potwierdzają tylko audiowizualne wyrafinowanie filmu małżeństwa Krauze.
Na koniec moje dwa prywatne przytyki. Jedynie ujmującej bohaterce (Danuta Szaflarska), której podczas gali zaśpiewano cokolwiek dwuznaczne 100 lat, skromniutki i obciążony tautologicznymi napisami Inny świat może zawdzięczać przewagę nad polifonicznym historyczno-muzycznym portretem, jakim jest znakomita Miłość Filipa Dzierżawskiego.
Z kolei zagraniczny Sugar Man niewątpliwie zdobył wielu fanów także w Polsce (o czym świadczy także gigantyczne zainteresowanie trasą koncertową jego bohatera), ale wyróżnianie mianem najlepszego europejskiego filmu ubiegłorocznego laureata Oscara, będącego w obiegu festiwalowym już od początku 2012 roku, może tylko pogłębić dyskusje o nagrodach PAF jako o spóźnionych laurach. Oby za rok wszystkie Orły przybyły we właściwe miejsce o właściwym czasie.