Katarzyna Kowalska: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obraz polskiej kultury?
Krystian Lupa: Nie jest to łatwe pytanie. Takich zdarzeń jest parę i trudno porównywać ich skutki. Myślę jednak, że mają charakter negatywny i świadczą o tym, że dzieje się coś groźnego dla polskiej kultury. Są to właściwie wydarzenia polityczne, relacje pomiędzy władzami różnych szczebli rządzącej koalicji, odpowiedzialnymi za kulturę czy też kreującymi kulturę. Mówił o tym protest ludzi teatru, wyrażony listem „teatr nie jest produktem / widz nie jest klientem”.
Nie wiem, jak dzieje się w innych obszarach kultury. Można powiedzieć, że mniej zagrożone są te z nich, w których występuje „samotny” twórca; trudno sobie wyobrazić, żeby władza czy polityka kulturalna prowadzona w danym kraju szczególnie zaszkodziła pisarzom czy plastykom, chociaż i plastyka jest już inaczej funkcjonującą dziedziną sztuki. Moim zdaniem to szczególnie groźne dla tych rejonów kultury, gdzie tworzenie jest aktem zbiorowym, wiążącym się z instytucjami, które takie akty kreują, i oczywiście z pieniędzmi, za które te akty są kreowane.
Jeśli miałbym skomentować to, co się teraz w kulturze dzieje, odwołałbym się do sytuacji wokół Teatru Starego. Ten rodzaj „patologii dyskursu” na temat kultury i wartości kultury dokonuje się w dotyczącym tego teatru konflikcie, w którym zostają pomieszane dwie sprawy: pytanie o poziom artystyczny teatru autorskiego w wydaniu Jana Klaty (który nie do końca zgadza się z formą teatru narodowego czy też nie mieści się w ramach dyskursu kulturowego, jaki powinna kreować wiodąca scena danej metropolii) z awanturą polityczną prowadzoną przez prawicę. I to jest kolejna istotna sprawa – awantura o kulturę, prawicowo-prawicowa, bo z czymś takim mamy do czynienia, kompletnie rozmywa dyskurs na temat sztuki, kompromituje i dewaluuje rozmowę o wartościach.
Kto według Pana odegrał znaczącą rolę w polskim teatrze?
Mieliśmy „epokę” wielkich indywidualności, które ukierunkowały polski teatr. Działo się to bardzo dawno – mówię o reżyserach takich jak Swinarski czy Jarocki; było ich oczywiście więcej, nie wymieniam jednak całej plejady. Ci ludzie stworzyli tak zwany polski teatr artystyczny, teatr głębokich penetracji utworów literackich. Zaproponowali, by był dziełem autonomicznym, odrzucili jego literackość, ilustracyjność, mieszczańskość. Jeśli mówimy o rozwoju polskiego teatru, nie sposób nie wspomnieć o roli wielkich postaci awangardy, takich jak Grotowski czy Kantor – prowokacje też mają wpływ na rozwój sztuki. Nie chciałbym przedwcześnie oceniać zjawiska jeszcze wciąż trwającego, jakim jest teatr nowej generacji, ale mam nadzieję, że uniezależni się on od wpływów, szczególnie teatru niemieckiego, i stworzy własną drogę – drogę doświadczeń dotyczących nowego języka, formy narracyjnej, a także sposobu, w jaki odnosi się do rzeczywistości oraz w jaki może z rzeczywistości wychodzić. Zmniejsza się klasyczna rola literatury i teatru jako przedstawienia tej literatury; teatr staje się medium rzeczywistości, medium dyskursu o naszej kondycji politycznej, narodowej i wreszcie ludzkiej. Ogromną rolę odgrywa on w budowaniu nowej dyskusji o tolerancji, zmieniających się wartościach naszego życia.
Czy w historii polskiego teatru jest wydarzenie, które według Pana niesłusznie zostało pominięte lub niezauważone przez krytykę?
Powiedziałbym, że w momencie, kiedy zaczynają się dziać nowe rzeczy, mamy – jako twórcy teatru – wrażenie, ze krytyka nie nadąża. Kiedy ja zaczynałem uprawiać filozofowanie, będące nową, niepopularną wówczas „rozmową” o człowieku, także miałem wrażenie, że krytyka tego nie zauważyła; dostrzegła to piętnaście lat później. W chwili, kiedy powstawały nowe dzieła młodej generacji, parę lat temu, krytyka potępiała je i uznawała za szkodliwe. Dzisiaj ci sami ludzie, którzy wydawali wówczas takie opinie, w sposób mechaniczny i stereotypowy te dzieła uwielbiają, nie za bardzo zagłębiając się w to, o co w ich narracji chodzi. Wydaje mi się, że coraz więcej przypadkowych ludzi zajmuje się teatrem i nie widzę powodów, dla których to robią, bo tylko popełniają kolejne błędy i „rozmywają” dyskusję. Ale obserwując, co dzieje się we Francji, Niemczech czy w Austrii, widzę, że tu jest podobnie. Z pewnym podziwem patrzyłem na odpowiedzialność i powagę ludzi zajmujących się teatrem w Rosji; wydaje mi się, że jest to zjawisko odosobnione.
Czemu służy dziś teatr? Jaka jest jego największa wartość dla współczesnego człowieka?
Teatr jest miejscem, gdzie zostaje powołana do życia pewna rzeczywistość magiczna czy rytualna, w odróżnieniu od kina czy telewizji, w których mamy do czynienia z narracją fabularną lub zapośredniczoną. Jest miejscem, gdzie dokonuje się akt kulturowy. Powinno być też miejscem spotkań i doznań, które są czymś więcej niż oglądaniem spektakli. „Infrastruktura” wokół teatru, przyjmująca postać spotkań, wystaw, przeglądów, powinna sprawić, że stanie się on przestrzenią spotkań multikulturowych, przestrzenią do rozmów, konfrontacji, polemik. Bardzo niewiele jest w tej chwili miejsc, które tę rolę spełniają w sposób autentyczny, a nie hochsztaplerski, nastawiony na atrakcje medialne. Odwołując się do pytania pierwszego [o zjawiska wpływające na kształt polskiej kultury – dop. red.] – stało się to w wyniku totalnego cynizmu i ignorancji władz, które takie miejsca ignorują, uznając je albo za szkodliwe, albo wręcz wrogie, zarówno politycznie, jak i obyczajowo, a poza tym niekomercyjne, nieopłacalne finansowo.
1 comment
Polecam fajny projekt Lupy z krakowską fotograf: http://www.judytapapp.com/lupa.php
Comments are closed.