W ważnej sprawie…
O.pl Polski Portal Kultury pragnie przyłączyć się do bardzo ważnego apelu, o którego rozpowszechnienie poprosiła nas galeria Foto-Medium-Art. Problem jest o kluczowym znaczeniu dla poziomu polskiej krytyki artystycznej. Treść apelu publikujemy w całości na łamach Magazynu O.pl.
AKTUALIZACJE
O.pl polski Portal Kultury podjął się zdania “reportażu” dotyczącego rozwoju sytuacji wokół tematu OBIEGowa „prawda” – Apel o elementarną uczciwość krytyki
Dla pełnej czytelności w tym miejscu prezentujemy listę z odnośnikami do poszczególnych reakcji:
- 2009-02-17: OBIEGowa „prawda” – Apel o elementarną uczciwość krytyki (Krzysztof Siatka)
- 2009-02-19: Żonglerki autorami i treściami ciąg dalszy…
- 2009-02-19: Refleksja (Beata Wąsowska)
- 2009-02-19: Po „Apelu” Krzysztofa Siatki. Nie trzasł tylko strzelił (Adam Mazur)
- 2009-02-25: Reakcja Krzysztofa Siatki (Krzysztof Siatka)
Redakcja,
O.pl Polski Portal Kultury
2009-02-17 | Krzysztof Siatka
OBIEGowa „prawda” – Apel o elementarną uczciwość krytyki
Od kilku dni w dziale „Teksty” portalu internetowego „Obieg” pod linkiem http://obieg.pl/teksty/7342 można było przeczytać tekst zatytułowany Trzydzieści lat minęło jak z bicza trzasł. Przypadek Foto-Medium-Art poświęcony w pierwszej części historii galerii Foto-Medium-Art, a w kolejnej omówieniu wystawy zatytułowanej Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art, która odbyła się w dniach od 7 listopada do 21 grudnia 2008 roku w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu. Tekst, o którym mowa, datowany był na 6 stycznia 2009 roku i podpisany wówczas nazwiskami tandemu autorskiego Ewa Tatar i Dominik Kuryłek.
Mniej więcej od połowy lutego 2009 roku link nie działa, natomiast na „Obiegu” pod adresem http://obieg.pl/teksty/7530 pojawił się ten sam tekst, datowany na 13 lutego 2009 i zatytułowany podobnie – Trzydzieści lat minęło jak z bicza strzelił. Przypadek Foto-Medium-Art, sygnowany jednak inaczej – tym razem przez Adama Mazura. Treść obu artykułów jest identyczna! Na stronach „Obiegu” nie można teraz obu porównać, dlatego przezornie przygotowaliśmy załączone do niniejszego listu zrzuty ekranu, które dowodzą manipulacji autorstwem i czasem publikacji tekstów.
Podobnie wyszukiwarka internetowa Google uwzględnia nadal obie wersje artykułu,
co można obejrzeć pod tym linkiem:
Poprzednią wersję artykułu, niedostępną już na portalu, Google zarchiwizował pod linkiem:
Na stronach portalu, który pretenduje do bycia uznawanym za opiniotwórczy, takie postępowanie, urasta do rangi zwyczajnego oszustwa!
Tekst, aktualnie Adama Mazura, który w chwili wysyłania niniejszego listu wciąż dostępny jest na „Obiegu”, jest dobrym złego przykładem – zbiorem wniosków i autorytarnych stwierdzeń, których zaś podstawy nie są wyjaśnione w tekście. Autor nie podaje tak elementarnych i nieodzownych informacji każdego omówienia jak nazwy i daty powstania dzieła. W ten najprostszy sposób dokonuje nadużyć i nadinterpretacji, nie zawsze jasnych przecież dla czytelnika, który wystawy nie widział. Nie poznamy nawet pełnej listy nazwisk artystów, którzy wzięli udział w wystawie. Nie zadbano również o podpisy pod zdjęciami widoków ekspozycji, nie wspominając już o zupełnie podstawowej potrzebie podania autora pozyskanych fotografii.
Autor poddaje powierzchownej analizie dzieła, przekształca ich podstawowe znaczenie i tak Marzenia Brunhildy (film Natalii LL z 1994 roku) nazywa „filmową Brunhildą”, dzieło Kingi Dunikowskiej Alfa, Beta, Gama, Delta, Epsilon (2007), inspirowane motywem literackim z prozy Aldousa Huxley’a, skraca do „Alfa, Beta…”, dzieło CODEMANIPULATORA, Dekalog (PL) z 2007 roku to „interaktywny komentarz artystyczny do Dekalogu”, Program bieżący XIX: gówniana afera (1994/2008) Wincentego Dunikowskiego-Duniko, powstały na podstawie lejtmotywu artysty z lat 70. (Moim najlepszym wideo jest program bieżący, 1974), nazywa jedynie: „gówniana afera”, pomijając również istotne cytaty na tym obiekcie. Ten ostatni, nad wyraz czytelny przykład posłużył autorowi do wyciągnięcia ogólnych wniosków na temat twórczości innych artystów, które nie tylko świadczą o niskim poziomie krytyki autora i medium, które reprezentuje, ale również są na granicy naruszenia dóbr osobistych artystów. Zacytujmy: „Z drugiej strony »Gówniana afera« jest całkiem niezła jeśli porównać ją z prawdziwie gównianymi, nowymi filmami Sosnowskiego”. Zaprawdę prawdziwy popis „erudycji”.
W innym fragmencie krytyk/(krytycy?) stwierdza: „…pogubił się Olek. Wchodząc w kolejne coraz bardziej hermetyczne i mistyczne rejony właściwie zgubił jakikolwiek kontakt z rzeczywistością inną niż to, co ma w głowie on sam. Nieprzypadkowo w katalogu z Radomia Olek proponuje zamienić tautologię na „tautoluzję” (obrazową tautologię)… Gdyby tautoluzję dało się stopniować to wszystko, co robi byłoby coraz bardziej tautoluzyjne. Tautologia to tautologia”. Trudno powiedzieć, co właściwie jest tu zarzutem? Czy to, że twórczość jest hermetyczna, czy, że artysta realizuje własne pomysły, bo na pewno nie znajdziemy tutaj argumentów obalających wieloakapitowy wywód Jerzego Olka o tautologii i iluzji.
Efektem niechlujstwa lub celowego oszustwa autora / (autorów, portalu?) jest przeinaczanie faktów związanych z twórczością CODEMANIPULATORA. Przeczytać można: „Codemanipulator powraca do działań artystów net-artu z lat 90.”. Uczciwe podanie okresu powstania dzieł, o których mowa (HTML-Malevich, 1996 czy Interactive-Painting, 1996) pozwoliłoby autorowi na ustalenie, że widział prawdziwe „zabytki net-artu”, tu w szczególności WWW-artu, a nie ich naśladownictwo. CODEMANIPULATOR od początku eksplorował tę nową dziedzinę i jest absolutnym prekursorem sztuki języka HTML.
W stosunku do dzieł Romualda Kutery, Anny Kutery i Jana Stanisława Wojciechowskiego autor pisze: „To wszystko brzmi i wygląda jak studenckie próby a nie jak prace mistrzów. Widocznie zbyt długa była przerwa w twórczości, zbyt okrutne realia i historia pokolenia stanu wojennego”. Zupełnie nie jest jasne, na jakiej zasadzie autor klasyfikuje pokolenia. Wymienieni artyści są już w wieku starszym, i nie sposób nazywać ich „pokoleniem stanu wojennego”. Z kolei pisanie o „przerwie w twórczości”, której faktycznie nie było (praca Romualda Kutery pochodzi z 1981 a Jana Stanisława Wojciechowskiego z 1983 roku), świadczy o ewidentnych brakach w edukacji autora.
Zupełnie absurdalne, ale tym razem również śmieszne, są błędy językowe, którymi tekst jest wręcz najeżony. Oto kilka przykładów w pisowni oryginalnej nazw własnych wydarzeń, instytucji i dzieł sztuki: „fotografia jako film”, „wrocławska Galeria Fotografii”, „galeria Sztuki Aktualnej”, „sztuka postkonsumpcyjna” – o cyklu dzieł Natalii LL z połowy lat 70., „Foto-Medium” – to ostatnie w odniesieniu do galerii Foto-Medium-Art.
Zaskakujący jest stosunek współczesnego autora/autorów do awantury, którą w 1975 roku rozpętał Wiesław Borowski na łamach „Kultury”. Określił wówczas neoawangardowy ruch mianem „pseudoawangarda”. Wynurzenia Borowskiego, których tezy dewaluowały się równolegle do ich powstawania, wracają jak ponury koszmar na „Obiegu”, gdzie czytamy: „Z pewnością Olek doprowadził do ekstremum zainicjowany w latach 70. dość specyficzny, filozofujący język wypowiedzi. Język na tyle hermetyczny dla osób spoza środowiska, że aż proszący się o krytykę, którą w owych czasach sformułował Wiesław Borowski słynnym paszkwilem pt. Pseudoawangarda, a później w tylko nieco bardziej wyważony sposób rozwinął Piotr Piotrowski w kontrowersyjnej Dekadzie”. Andrzej Lachowicz ripostował niegdyś Borowskiemu celnym terminem „retroawangarda”. Może współcześnie warto nazywać krytykę, która nie potrafi jasno formułować swoich wniosków i umiejętnie ich dowodzić, parafrazując klasyka, mianem „retrokrytyka”!
„Obieg”, publikując tekst na takim poziomie, nie może, chociaż najwyraźniej bardzo mu na tym zależy, „obrazić” galerii, która siłą rzeczy na każdy rodzaj krytyki przygotowana być musi. Zaniża domniemany poziom inteligencji czytelników, co wybaczyć przychodzi znacznie trudniej. Niniejszy list nie jest reakcją na ujmę, którą paszkwil „Obiegu” próbuje uczynić wobec artystów i galerii. Negatywną krytykę trzeba przyjąć z godnością i wyciągnąć na przyszłość wnioski – jednak tekst zamieszczony na „Obiegu” nie zasługuje na miano krytyki ze względu na użycie sformułowań bliższych prasie bulwarowej niż poważnemu medium. Kuriozalny w obliczu uchybień pozostaje fakt, że „Obieg” był patronem medialnym wystawy Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art. Od patrona nie można wymagać pochlebstw, ale na pewno profesjonalizmu i poważnego traktowania swojej pracy.
Niejasny autor „Obiegu” uzurpuje sobie prawo do bycia autorytetem – skoro radzi, opiniuje, poucza, wytyka błędy, jednak nie spełnia zupełnie podstawowych reguł etyki krytyka. Tekst wypełniony jest przeinaczonymi faktami – razi w nim brak dogłębnego poznania przedmiotu krytycznej eksploracji. Takim wybrykiem nie tylko naraża siebie i medium na śmieszność, ale krzywdzi wielu wybitnych artystów i ludzi, których celem jest promocja rodzimego ruchu artystycznego i unikatowych w nim zjawisk.
Powyższe fakty, jak również wiele innych wyżej nieprzytoczonych, ujawniają manipulacje i oszustwo, stosując które portal internetowy „Obieg” przejmuje populistyczne sformułowania i retorykę rodem z marginesu politycznego. O jakie „OBIEGowe interesy“ tutaj chodzi? Te fakty skłaniają do powstania apelu o elementarną uczciwość krytyki, którym to apelem ten list jest w rzeczy samej. Tekst opublikowany na „Obiegu” nie zasługuje wobec powyższego na polemikę.
W imieniu Artystów i Zespołu galerii Foto-Medium-Art,
Krzysztof Siatka
Dyrektor galerii Foto-Medium-Art
Kurator wystawy Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art
W wystawie Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art, która była prezentowana w MCSW „Elektrownia” w Radomiu w dniach od 7 listopada do 21 grudnia 2008 roku, wzięli udział:
Jan Berdyszak, CODEMANIPULATOR, Zbigniew Dłubak, Tomasz Dobiszewski, Kinga Dunikowska, Wincenty Dunikowski-Duniko, Fantastic Nobodies, Michał Jakubowicz, Anna Kutera, Romuald Kutera, Natalia LL, Andrzej Lachowicz, Tadeusz Mysłowski, Jerzy Olek, Clement Page, Ewa Partum, Józef Robakowski, Tadeusz Sawa-Borysławski, Steve Schepens, Zdzisław Sosnowski, Teresa Tyszkiewicz, Jan Stanisław Wojciechowski.
Informacje na temat wystawy, można zasięgnąć pod poniższymi linkami:
http://foto-medium-art.com/prasa/teraz-artysci-galerii-foto-medium-art/
Galeria fotografii:
http://foto-medium-art.com/prasa/teraz-artysci-galerii-foto-medium-art/galeria-fotografii/
2009-02-19 | Redakcja O.pl
Żonglerki autorami i treściami ciąg dalszy…
Nadużycia redakcji „Obiegu” trwają. Apel o elementarną uczciwość krytyki wystosowany przez Krzysztofa Siatkę został opublikowany na tej samej stronie co tekst sygnowany aktualnie przez Adama Mazura. Dla niezorientowanych, nowych, czy też nieuważnych czytelników za autorów obu tekstów mogą uchodzić Adam Mazur i Krzysztof Siatka.
Drodzy Czytelnicy,
do Redakcji O.pl napłynęło wiele głosów wspierających apel pod tytułem OBIEGowa „prawda” – Apel o elementarną uczciwość krytyki.
Wśród tych głosów pojawił się list od pani Beaty Wąsowskiej, który poza czystym wsparciem apelu, rozwija tematykę i próbuje dać odpowiedzi/propozycje w jaki sposób redakcje portali powinny reagować na uchybienia w treściach, których publikacji się dopuściły.
Redakcja
O.pl Polski Portal Kultury
Treść listu pani Beaty Wąsowskiej:
2009-02-19 | Beata Wąsowska
Refleksja (Beata Wąsowska):
Jakiś czas temu prowadziłam polemikę na jednym z jak mi się wydawało profesjonalnych blogów. Dotyczyła korekt autorskich/redakcyjnych opublikowanego i komentowanego tekstu. Niestety nikt nie poparł mojego stanowiska, co dowodziło niskiej świadomości szkodliwości takich działań. Państwa problem jest przykładem i dowodem ich powszechności i to nie tylko na prywatnych blogach.
Napisałam wtedy:
Publicystów (także tych wirtualnych) obowiązują te same standardy i ograniczenia, które działają w „papierowej” publicystyce. Techniczna możliwość wprowadzenia takiej korekty nie usprawiedliwia jej. Publikujący, jeśli szanuje czytelnika, redaguje tekst uważnie. I tak:
1. nie wprowadzamy korekt do tekstu, który został opublikowany, a jeśli to robimy, to z przypisem, że taka korekta miała miejsce. Można prześledzić jak to się robi na Wikipedii lub w portalach społecznościowych.
2. Jeśli tekst jest omawiany, to nie wolno nam go zmieniać. Jeśli zbyt późno odkrywamy własny błąd lub nietakt, zamieszczamy sprostowanie lub przeprosiny, albo jeśli błąd jest poważny usuwamy całość razem z komentarzami i przepraszamy czytelników.
Teraz dodałabym, że nie wolno zmieniać, żadnego tekstu, chyba, że czytelnik ma możliwość porównania wersji u źródła i jest o tym (oraz o przyczynach zmiany) powiadomiony przez redakcję (i tylko w sytuacjach szczególnych).
Manipulacja, która ma miejsce w związku z omawianą publikacją podważa wiarygodność Obiegu. Taka nonszalancja redakcji zdumiewa w piśmie pretendującym do opinii profesjonalnego periodyku.
Z poważaniem,
Beata Wąsowska
Poniżej zamieszczamy odpowiedź pana Adama Maura na apel.
2009-02-19 | Adam Mazur
Po „Apelu” Krzysztofa Siatki. Nie trzasł tylko strzelił.
Tekst opublikowany na „Obiegu” nie zasługuje na polemikę, pisze Krzysztof Siatka. Na tym powinniśmy poprzestać, ale co zrobić z pozostałymi stronami tekstu, które rozlewają się po Internecie w tempie lawinowym? Co zrobić z Apelem, do którego każą stanąć wspierające Siatkę konkurencyjne portale? Jak na niego odpowiedzieć? Przemilczeć? Apel jest dramatyczny i symptomatyczny. Pojawiam się w nim jako szwarc charakter. Nie wiem jak Państwo, ale ja otrzymałem go na swojego maila bezpośrednio od Krzysztofa Siatki, o 5 rano, minut 43, więc wypada się ustosunkować, bo to pachnie desperacją.
Po pierwsze to miłe, że ktoś śledzi „Obieg” godzina po godzinie i nas czyta wnikliwie – ba! – nawet robi skrinszoty – w imieniu redakcji, dziękuję! Po drugie, to zaskakujące, że ktoś jeszcze pilniej śledzi archiwa szpiegów z google’a. Po trzecie, to niewiarygodne, że na tej bazie tworzy swoje własne archiwa tekstów, które wisiały chwilę, bo przepracowany administrator wrzucił omyłkowo wersję roboczą na stronę główną, na której omyłkowy tekst wisiał może godzinę, może dwie. Wreszcie, to smutne, że Krzysztof Siatka tak dokładnie przeczytał tekst i „pomylił” mój krytyczny sznyt z akademickim, troskliwym i wyważonym stylem Ewy Tatar i Dominika Kuryłka. Nie pomylił, kokietuje. Dobrze przecież wiedział, że piszę ten tekst. Z Radomia dzwonili do redakcji niemal codziennie – kiedy tekst?!, pisali, czemu ten Mazur się tak leni przez święta, był w grudniu, a tu luty i cisza, wystawa minęła, a macie patronat, kiedy wreszcie napiszecie? Kurator nie wiedział? Jeśli ktoś będzie zainteresowany, to mogę nawet udostępnić swoją wymianę meili z Krzysztofem Siatką, którego prosiłem o zdjęcia do tekstu. Szóstego stycznia mieliśmy przyjemność, ale nie osobistą, niestety. Zdjęcia przysłał, wprawdzie nieopisane, bez podania autora zdjęć, ale co tam, wrzuciliśmy, bo czekali przecież w Radomiu. Dodaliśmy, że fot. CSW Elektrownia/Radom. Z własnej inicjatywy. Ostatecznie, zdjęcia to nie reprodukcje poszczególnych prac tylko installation shots, więc bez przesady. Krzysztof Siatka w swoim mailowym apelu też nie podał pod zdjęciem czyje prace na nim widać. Trudno, zdarza się, nie będę apelował przecież o elementarną uczciwość galerzystów i dyrektorów. Nie podał też, co za tym idzie, w którym roku dzieła sztuki zostały wykonane. Pewnie założył, że czytelnik wie o co chodzi. Jest zredagowany przez Krzysztofa Siatkę katalog, jest funkcjonalna strona galerii, czytelnik wnikliwy przecież sprawdzi wszystko w sekundę. A mi „się nie chciało”, żaden ze mnie krytyk, retrokrytyk, zero krytyk. Ale się poprawię, daty dodam, podpisy pod zdjęcia z wystawy niekoniecznie. Redaktor Ewa Tatar nie raz i nie dwa mi mówiła, że jeśli polegnę, to przez brak dat, podpisów i przypisów. Pewnie ma rację.
Ewa Tatar i Dominik Kuryłek pojawili się przy tekście przez nasz legendarny „Obiegowy” chaos, za co ich przepraszam jako redaktor naczelny rzeczonego magazynu. W roboczym tekście roboczo podwieszonym, który omyłkowo zawisł na stronie głównej pod spodem zamiast mojego podpisu był zamarkowany link „Tatar/Kuryłek”. W domyśle link do rozmowy-rzeki przeprowadzonej przez rzeczony duet z dyrektorem Foto-Medium-Art. No i to niesamowite odkrycie Krzysztofa Siatki – Treść obu artykułów jest identyczna!. Bingo! Panie Krzysztofie, treść jest IDENTYCZNA, w czym zatem tkwi problem, gdzie ta manipulacja, gdzie oszustwo?1 Mocne słowa, słabe argumenty.
Będziemy się wszyscy w „Obiegu” w piekle krytyków smażyć. Prawie wszyscy, a na pewno ja. Za epitety i „gówniane” porównania (tytułem usprawiedliwienia i obrony własnej tylko napiszę, że przecież tego kału sam nie zapodałem, był na wystawie, tuż obok, artysta wciskał go w oczy publiczności smarując nim swoją pracę: „to” przecież „tam” było!). Za powoływanie się na starszych kolegów z Rastra, co swoimi „słownikami” nas na złą drogę sprowadzili w formalinie unurzali i brzydkich słów nauczyli2. Za niecelne parafrazy buńczucznych tytułów, których rzekomo nikt nie rozumie, a których przekręcenie prowadzi do deformacji intencji artysty, intencji tak doniosłych, jak tylko dekalog może być doniosły. Manipulować kodem i dekalogiem to artyście wolno, a krytykowi w tekście nawiązać do tytułu złośliwie nie wolno? Zwłaszcza, gdy praca artysty aż się o to prosi?
Przyjaciele mówią, z tym „gównianym” to przesadziłeś. Mają rację. Trzeba było napisać „słabszym”, „nieciekawym”, „wtórnym” albo nie pisać nic. To zwykle najłatwiej krytykom przychodzi. Nic. Zero. I po sprawie. W „Obiegu” tak nie lubimy, ale przyznaję, poniosło mnie, ręka nie zadrżała, przesadziłem, za co artystę niniejszym przepraszam i odwołuję. Mam nadzieję, że z jego dziełem jeszcze się kiedyś krytycznie zmierzę, ale nie tym razem. Zbyt wiele emocji3.
Prawidłowy tytuł dzieła Wincentego Dunikowskiego-Duniko to Program bieżący XIX: gówniana afera (1994/2008). Gdybym go użył, Krzysztof Siatka pewnie by nie apelował. Cytaty wysmarowane na szybach też pominąłem nieprzypadkowo, ale dociekliwi do pracy i tak dotrą, proszę wierzyć, cenię inteligencję i wiedzę naszych czytelników. Wpiszą w google „foto” potem „medium”, potem „art”, dodadzą „gówniana afera”, wcisną „szukaj” i już są na miejscu. Nie obalam argumentów Jerzego Olka. Nie oceniam go i nic nie zarzucam. Tautoluzja to tautoluzja, ekspert od fotomediów powinien wiedzieć w mig, o co chodzi. Wszak „Obieg” to pismo dla ekspertów. Codemanipulator pokazuje nowe prace i powraca na wystawie do lat 90., w czym problem? Nieważne, ale jest zamieszanie, a ważna dla galerii postać wypływa jeszcze raz jako „prekursor”. Foto-medium-art od zarania było galerią prekursorską.
Rzekomy absurd i błędy w rodzaju pisania zamiast pełnej nazwy galerii skrótu pomijam, bo jak się Siatka nie ma do czego przyczepić to się przyczepi, że piszę „Foto-Medium” zamiast „Foto-Medium-Art”. Z drugiej strony to znaczące, to rozdrabnianie przez Siatkę zasadniczej sprawy na drobne sprawki i rzekome oszustwa. Siatka przecież mógł napisać, co sądzi o tym, co pisałem o komercjalizacji dawnej „peerelowskiej awangardy” lub odnieść się do uwagi o wycięciu „elementaryzmu” z programu galerii. Innym domniemanym problemem, którego nie podjął, jest również wykorzystanie instytucji publicznej do lansowania galerii de facto komercyjnej. Już słyszę to larum krakowskich galerzystów: fundacja ma wystawę swoich artystów w CSW! Spisek, skandal, oszustwo! Ale jak Foto-Medium-Art ma wystawę w MCSW w Radomiu to wszystko gra, dlaczego? Są również pytania merytoryczne pozostawione przez Siatkę bez odpowiedzi: dlaczego medializm się wyczerpał? Dlaczego nowe prace starych mistrzów są tak słabe? A nie są? Panie Krzysztofie, poproszę o egzegezę „gównianej afery”? Przecież jest Pan nie tylko dyrektorem i kuratorem, ale również czynnym krytykiem i historykiem sprzedawanego w galerii nurtu awangardy PRL, no i z racji pracy nad katalogiem wie Pan aż za dobrze wszystko o eksplorowanym przez siebie temacie. Ale nie, to Obieg robi „OBIEGowe interesy”. Uderz w stół, Zderzak się odezwie. I już wszystko wiadomo.
Jeśli nie potrafię jasno formułować moich wniosków i umiejętnie ich dowodzić to chętnie zgodzę się na termin „retrokrytyka”. Dziś brzmi trochę bez sensu, ale jeśli Pan Krzysztof proponuje, jego prawo, mi się nawet podoba. Z drugiej strony, czy mój tekst był aż tak zawiły i nielogiczny? Wydaje się, że jest to chamska, siekierą wyrąbana krytyka rodem z tabloidu, a nie subtelności, smaczki i językowa swada. Czy nie taka prosto podana była ta wystawa przygotowana dla Radomia? Poczekam na argumenty merytoryczne. Moim celem – ani tym bardziej „Obiegu” – nie było „obrażanie galerii” Foto-Medium-Art.
Przy okazji: panie Krzysztofie, proszę wymienić w punktach pierwsze 10 podstawowych reguł etyki krytyka. Czy zasada nr 1 hipotetycznego kodeksu nie brzmiałaby – nie łączyć roli marszanda/dyrektora i naukowca, kuratora, krytyka?
Po co my się w „Obiegu” pchamy do sztuki, i do promocji? Ani wybitni, ani w temacie, tylko bruździmy w interesach, w promocji, w rzetelnej pracy w słusznej sprawie. Zła robota, koledzy, koleżanki!
Sens Apelu Krzysztofa Siatki to: nie warto polemizować. Dla nas to brzmi zdecydowanie egzotycznie. Nie czujemy się urażeni. Proponujemy polemikę mimo wszystko.
Adam Mazur
http://obieg.pl/teksty/7530
1Widoczną różnicą jest tytuł zaprezentowany jako dowód manipulacji przez Krzysztofa Siatkę, mało zręczne „trzasł” zostało zamienione na „strzelił”. Trzeba przyznać, że nie jest to afera na poziomie „lub czasopism”…
2Tak było przy wymianie zdań między innymi o „Powtórzeniu” Artuta Żmijewskiego, polemice wokół „Balu w Zalesiu”, dyskusji z Janem Michalskim, wymianie zdań z kuratorami „Nie ma sorry” i kontrowersjach dotyczących tekstu o „Sztuce cennniejszej niż budynek”. Tak też jest z „Trzydzieści lat minęło…”.
3Przy okazji przeproszę też za niezamierzony „ejdżyzm” w tekście o Kolekcji MSN. Z tym wiekiem przedemerytalnym i formaliną to była przesada. Dziękuję bliskim, że również na to zwrócili moją uwagę. Muszę znów dawać im częściej teksty do pierwszej lektury, bo koledzy z redakcji, „zepsutej, lewackiej, materialistycznej i wojennie nastawionej redakcji” mnie nie powstrzymują i takie sformułowania przepuszczają. Bliscy uprzedzają, nie bądź arogancki, nie pisz gówniany, ale koledzy w redakcji zachęcali, mówili, kiedyś to była krytyka, kiedyś to nawet wulgaryzmy ludzie pisali! Kiedyś czyli nawet jeszcze w epoce przed „semantyczną rewolucją Rastra”. Takie czasy drodzy galerzyści, taka sztuka i taka krytyka, o tempora, o mores, Panie Krzysztofie!
Poniżej zamieszczamy odpowiedź pana Krzysztofa Siatki
2009-02-25| Krzysztof Siatka
Reakcja Krzysztofa Siatki
Szanowny Panie, Redakcjo!
Dziękuję za odpowiedź na mój apel. Forma Pańskiego listu i poruszone w nim wątki wymagają mojej reakcji i jasnej odpowiedzi.
Na wstępie pragnę podziękować za opublikowanie mojego apelu, chociaż zadziwia mnie umieszczenie go w formie niewydzielonej na tej samej stronie co artykuł, którego racje podważam. Został dosłownie wklejony w Pański tekst, bo przypisy do niego znajdują się pod moim apelem. Podobnie nasze nazwiska publikowane w jednej linii sugerują wspólne autorstwo, co pozostawiam bez dalszego komentarza.
Dokłada Pan wielu starań, aby sprawę zbanalizować, przedstawiając mnie jako histeryka, pieniacza i poszukiwacza taniej sensacji. Dziwi mnie obracanie całej sprawy w banał, żart, pomyłkę. Nazywa Pan mój, oparty o argumenty, Apel o elementarną uczciwość krytyki desperacją, w odpowiedzi dostaję nonszalancję i arogancję. Dużo miejsca poświęcił Pan emancypacji wulgarnego języka, który zwyczajnie obraża konkretne osoby. Ja tego nie akceptuję.
Do rzeczy. Po pierwsze śpieszę przeprosić Redakcję „Obiegu”, że niepokoiłem e-mailem o 5 rano minut 43. Pewnie komputery Redakcji same włączyły się o tej godzinie, widząc nadchodzącego e-maila. Jak działają systemy wysyłania masowej korespondencji elektronicznej łatwo sprawdzić w Google, który wbrew Pańskiemu przekonaniu, służy do czegoś innego niż szpiegowanie. Sądzę, że wówczas dla Redaktora Naczelnego medium internetowego sprawa będzie nieco jaśniejsza.
Tekst krytyki na „Obiegu”, opatrzony nazwiskami: Ewa Tatar i Dominik Kuryłek, datowany był na 6 stycznia 2009 roku, zatem funkcjonował na stronie serwisu znacznie dłużej niż Pan sugeruje. Nie godzinę, może dwie lecz miesiąc. Dla niezorientowanych – Google nie byłby w stanie odnotować publikacji, która trwa kilka chwil. Tekst sygnowany już przez Pana pojawił się 13 lutego. Zgadza się – dobrze wiedziałem, że Pan przygotowuje tekst krytyczny o wystawie, otoczonej patronatem medialnym „Obiegu”. Dlatego nieco zdziwił mnie artykuł sygnowany przez innych autorów. Cierpliwie czekałem na kolejny, już Pańskiego autorstwa. Zmieniło się tylko nazwisko. Nie znalazłem sprostowania Redakcji ani innych bieżących wyjaśnień. Medium internetowe ma tę właściwość, że błędy można szybko korygować, jednak złudne jest przeświadczenie, że nie ponosi się za nie odpowiedzialności!
Mija się Pan kolejny raz z prawdą insynuując, że otrzymał ode mnie materiały ilustracyjne bez podpisów. Wszystko było na przekazanej płycie CD. Jeśli nie mógł Pan sobie poradzić, może przez legendarny chaos w Redakcji, istnieją wynalazki takie jak telefon czy e-mail. Znając już moją nadgorliwość, otrzymałby Pan brakujące informacje w ciągu godziny. Zabawne są Pańskie refleksje typu: ale co tam, wrzuciliśmy, bo czekali przecież w Radomiu. Sądząc, że jest Pan zwolniony z tak „prozaicznych” obowiązków, narusza Pan zwyczajnie przepisy prawa autorskiego również w tym przypadku. Zarzucając mi hipokryzję, jakobym w niewystarczający sposób opisał fotografię dołączoną do apelu, proponuję obejrzeć ten e-mail raz jeszcze. Zdjęcie przedstawia widok ekspozycji i opisane zostało: Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art, fot. Zofia Waligóra, a widocznych jest na nim dziewięć dzieł sztuki, niektóre zupełnie nieczytelne. Cóż w tej sprawie nie byłem nadgorliwy, pół punktu dla Pana.
Wywołuje mnie Pan do tablicy: Przy okazji: panie Krzysztofie, proszę wymienić w punktach pierwsze 10 podstawowych reguł etyki krytyka. Czy zasada nr 1 hipotetycznego kodeksu nie brzmiałaby – nie łączyć roli marszanda/dyrektora i naukowca, kuratora, krytyka? Wszystkie wymienione zawody wykonuję najlepiej jak mogę i wbrew temu, co Pan usiłuje sugerować nie ma w tym nic nieetycznego. Wspieram galerię i artystów z nią związanych na wielu polach. Promuję wartościowe zjawiska i istotne ogniwo niedawnej historii sztuki. Nikomu nie każę podzielać moich gustów. Cóż, moja działalność jako krytyka jest ograniczona, zawężona do jednego nurtu. Działam na rzecz artystów reprezentujących te zjawiska. W przeciwieństwie do Pana nie występuję w roli urzędnika państwowego.
Zarzuca mi Pan wykorzystanie instytucji publicznej do lansowania galerii de facto komercyjnej. Proszę sprawdzić listę wystaw w muzeach w Polsce i również w skali międzynarodowej – praktyka taka jest nienaganna i powszechna wśród największych i najlepszych instytucji kultury. Zadaniem galerii, proszę Pana, jest lansowanie nurtów sztuki, których emancypacja dokonuje się później w muzeum. Foto-Medium-Art przez trzydzieści lat działalności walnie przyczyniło się do upowszechnienia wielu wybitnych artystów, dlatego jej wkład został doceniony przez Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu. Podążając tokiem myślowym, który Pan lansuje, nie powinien Pan na „Obiegu” zamieszczać ani pół zdania na temat galerii komercyjnych i artystów związanych z nimi. W końcu „Obieg” jest dobrem publicznym. To absurdalna droga! Na marginesie, kiedy w październiku 2008 roku zapadła decyzja o objęciu wystawy patronatem medialnym przez „Obieg”, nie zgłaszał Pan zastrzeżeń w tym aspekcie. Co zatem sprawiło, że zmienił Pan zdanie kilka miesięcy później?
Wracając do kodeksu krytyka, nie wiem ile zawiera reguł, czy jest ich 10, 2 czy 128. Wiele z nich zawarłem w moim apelu i pozostają aktualne, gdyż dotyczą uczciwości. Dla mało uważnych:
– nie przeinaczać faktów,
– nade wszystko przeprowadzać analizy a nie formułować autorytarne i kontrowersyjne stwierdzenia, niepoparte pogłębionym wywodem.
Wówczas krytyka będzie polemiką o wartościach a nie przepychanką. Zasada „nie obrażać” jest znacznie bardziej elementarna i złudne jest Pana myślenie, że krytyki artystycznej nie dotyczy. Zabawne, że nie pisze Pan ani słowa o kodeksie Redaktora czasopisma internetowego. Czy wpadek nie koryguje się na bieżąco i nie informuje o nich dla dobra Redakcji i czytelników? Zwlekał Pan z tym obowiązkiem wiele dni.
Wzywa mnie Pan do postawienia argumentów merytorycznych. Dziwna to prośba, ponieważ Pańskie sądy nie są merytoryczne. Powtarzam po raz kolejny, bo najwyraźniej nie zostałem przez Pana zrozumiany, nie odnoszę się do Pańskich wniosków, lecz do sposobu ich formułowania w oparciu o niepełne dane i przeinaczone fakty. Pańskie tezy nie obroniłyby się, gdyby trzymał się Pan w tekście krytyki powyższych zasad. Może to było przyczyną, aby owe zdroworozsądkowe zasady odrzucić.
Zarzuca mi Pan pominięcie w koncepcji wystawy istotnych aspektów historii Foto-Medium-Art. Ekspozycja Teraz! Artyści galerii Foto-Medium-Art nie była ukierunkowana na eksplorowanie historii instytucji. Była wyborem dzieł dawnych i współczesnych, które podporządkowałem idei kuratorskiej. Nie znalazłem w Pańskim tekście nawiązań do zamysłu ekspozycji.
Na koniec ze smutkiem stwierdzam, że mój Apel, który zmusił Redakcję „Obiegu” do opuszczenia łóżek i rezygnacji z błogiego lenistwa, pozostaje aktualny. Podjęta przez Pana polemika nie odparła zarzutów. Pocieszająca jest czytelna między wierszami Pańskiego listu autokrytyka i przeprosiny za niektóre niedociągnięcia – czekam na ich realizację. Chociaż dalekie od przyzwoitości, w niewielkim stopniu mnie satysfakcjonują.
Z poważaniem,
Krzysztof Siatka
Chcesz zabrać głos w tym ważnym temacie?
Pisz na adres: apel@o.pl
Redakcja zastrzega sobie prawo do publikacji wybranych głosów.