Pojawiające się we współczesnych mediach wiadomości na temat ludzi kultury, nauki bądź sztuki dotyczą przede wszystkim – podobnie jak newsy poświęcone politykom czy aktorom – wydarzeń bieżących, w których owi ludzie uczestniczyli. Przy takim sposobie prezentowania bohaterów masowej wyobraźni nie może być mowy o psychologicznej głębi. Próżno też szukać w informacjach spreparowanych na potrzeby dzienników telewizyjnych jakichkolwiek refleksji nad ewolucją postaw światopoglądowych przedstawianych osób. Publicyści-moraliści z lubością dopatrują się w takich praktykach dowodów kryzysu całej współczesnej kultury. Kto wie jednak, czy zamiast wieszczonego przez nich upadku, nie mamy do czynienia po prostu z niewłaściwym przekazywaniem informacji. Jeśli chcemy zatem wyrobić sobie osobisty pogląd na temat znanych postaci, powinniśmy zapoznać się z publikacjami, w których są one prezentowane nie jak bohaterowie mediów, ale… ludzie posiadający własne przekonania i imponderabilia.
Łukasz Marcińczak, mieszkający w Lublinie redaktor, poeta i eseista, jest autorem zbioru piętnastu rozmów z wybitnymi reprezentantami lubelskiego świata kultury, nauki i sztuki. W książce Świat trzeba przekręcić. Rozmowy o imponderabiliach autor opublikował wywiady, które przeprowadził na przestrzeni ośmiu lat, od roku 2005 do roku 2012 (teksty tych rozmów były wcześniej cyklicznie zamieszczane w redagowanym przez Marcińczaka piśmie Stowarzyszenia Absolwentów UMCS „AS UMCS”). Lubelski literat, wzorem autorów „Znaku” – Katarzyny Janowskiej i Piotra Mucharskiego (vide cykl Rozmowy na nowy wiek), wydał książkę, którą można odbierać na wielu poziomach. Lektura poszczególnych tekstów pozwala poznać prezentowane osoby, przy czym wywiady pozbawione są nachalności i sztucznych zabiegów służących kreowaniu wizerunków przedstawianych postaci. Z publikacji owej – jak słusznie zauważył w Nocie o książce redaktor naczelny „Akcentu” Bogusław Wróblewski – przebija „trud dochodzenia do szeregu prawd na temat świata i jego przeżywania, możliwości poznawczych człowieka, historiozofii, które w takiej rozmowie, wspólnym wysiłkiem, mogą być odsłonięte”. Zbiór Świat trzeba przekręcić, ilustrowany ponad setką zdjęć pozyskanych od rozmówców, będzie również nie lada gratką dla miłośników dobrego warsztatu reporterskiego. Literackie know-how Marcińczaka nasuwa skojarzenia z pracą rzemieślnika, który wie, że aby powstało cenne rękodzieło, dobre jakościowo tworzywo musi zostać poddane obróbce przez utalentowanego wytwórcę.
Marcińczak uważa, że „wywiad (…) dałoby się porównać do zdobywania ośmiotysięczników – jeżeli nie postawi się stopy na szczycie, to znaczy nie dobije się pewnej prawdy, nie rozwikła jakiegoś ukrytego sensu”. To trafne porównanie można rozwinąć, zestawiając zadanie, jakie stoi przed recenzentem, z próbą wytyczenia trasy wspinaczkowej biegnącej górskim pasmem, którego koronami byłyby istotne dla autora tomu zagadnienia: praca, życie polityczne Lubelszczyzny, uniwersytet i studia, kultura żydowska oraz Lublin. Marcińczak niczym Szerpa prowadzi swoich rozmówców na wierzchołki owych gór, a ostateczny atak wspiera zmyślnie zadawanymi pytaniami. Dzięki temu wszystkie wywiady – choć dotyczą różnorodnych spraw – zawierają stałe całostki tematyczne.
Na pierwszy plan wysuwają się często kwestie zawodowe – niezwykle istotne zarówno dla rozmówców Marcińczaka, jak i dla niego samego. Autor zbioru jest literatem i redaktorem, zatem rozmowa o różnicy między notą prasową a reportażem może stać się dla niego okazją do skorzystania z doświadczeń koleżanek i kolegów po fachu. Od pytanej o to właśnie zagadnienie reportażystki Anny Kaczkowskiej dowiaduje się, że efekt pracy reportera można porównać do relacji zdawanej przez osobę opisującą rzeczywistość zza okien pociągu, podczas gdy reportażysta wysiada z tego środka lokomocji i bada zjawisko z bliska. „Reportaż powinien być taką głęboką rozmową, rodzajem zwierzenia się przyjacielowi do ucha” – stwierdza Kaczkowska, dzieląc się także innymi doświadczeniami zdobytymi w wyniku wieloletniej pracy w radiu. Interesująco opowiada m.in. o swej rozmowie z przestępcą, który regularnie włamywał się do sklepu spożywczego w Tomaszowie Lubelskim, za każdym razem kradnąc tylko butelkę wódki „żołądkowej” i paczkę papierosów. Jak się okazało, dla tego człowieka, niemającego innego pomysłu na życie, drobna złodziejska działalność stała się sensem egzystencji. Jeśli zsumować liczne odsiadki za niewielkie przestępstwa, wychodzi, że mężczyzna spędził za kratami ponad ćwierć wieku. „W każdym bogatym kraju z dobrze działającymi służbami społecznymi zostałby skierowany na leczenie i nie gniłby w więzieniu” – piętnuje polski system penitencjarny Kaczkowska.
Jej radiowa koleżanka, Maria Brzezińska, pracę w mediach publicznych określa mianem „prawdziwego, wieloletniego, (…) dożywotniego studiowania”. Ta reportażystka i autorka słuchowisk otwarcie przyznaje, że nowa rzeczywistość umożliwiła jej rozwinięcie skrzydeł – chwali elektroniczną rewolucję w mediach, a zwłaszcza wprowadzenie cyfrowych metod nagrywania i obróbki dźwięku. Z konstatacją ową współgra ostatnia kwestia wypowiedziana przez Brzezińską: „Liczy się czas teraźniejszy”. Marcińczak ciekaw jest także, który z jej gości w studiu nagraniowym wykazał się „największym radiowym temperamentem”. „Genialną rozmówczynią dla radiowca była Maria Kuncewiczowa” – odpowiada Brzezińska, dodając, że obdarzeni darem eleganckiego formułowania swoich myśli na falach eteru byli również nieżyjący już ks. Józef Tischner i wciąż aktywny twórczo Włodzimierz Odojewski.
O tym, że umiejętności zawodowe mogą być przydatne w sytuacjach zgoła niezwiązanych z pierwotnie wybraną profesją, dowiadujemy się, czytając wywiad z Ewą Dados – dziennikarką radiową, która z powodzeniem wykorzystuje swoje talenty aktorskie i redaktorskie do koordynowania akcji charytatywnej „Pomóż dzieciom przetrwać zimę”. Pomysł zorganizowania zbiórki żywności, odzieży, środków czystości, słodyczy i zabawek dla osób najbiedniejszych zrodził się w 1993 r., gdy „zaskoczona przez życie” redaktorka radiowa postanowiła swą energię twórczą i profesjonalizm zużytkować również na rzecz działalności społecznej. Zapoczątkowane przez nią przedsięwzięcie jest dziś drugą co do wielkości akcją tego rodzaju w Polsce (po Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy). A wielki rozgardiasz, który towarzyszy każdej jego odsłonie, bohaterka książki Marcińczaka potrafi doskonale okiełznać. Ta umiejętność dała o sobie znać również podczas rozmowy. W jej zakończeniu niespodziewanie pojawia się trzeci głos, należący do najmłodszego wolontariusza – Marcinka. Dados udziela chłopakowi wskazówek, płynnie powracając do przerwanej na czas wywiadu pracy.
Doskonałym partnerem do rozmowy na temat życia politycznego Lubelszczyzny jest Jerzy Bartmiński – znany i ceniony w Polsce i za granicą językoznawca i folklorysta, który współtworzył siatkę lubelskiej „Solidarności” oraz był autorem założeń programowych NSZZ „Solidarność” w zakresie problematyki pracy. Po latach Bartmiński potrafi spojrzeć na ruch z dystansu, stwierdzając, że działacze opozycyjni, a w tym gronie także i on, „wielu rzeczy nie przewidzieli, gdyż nie sądzili, że tak szybko upadnie system komunistyczny”. Okrągły Stół ocenia jednak jako „sukces wszystkich Polaków”. To także wnikliwy obserwator bieżących wydarzeń społecznych (wywiad został przeprowadzony w 2005 r.), który krytyce poddaje działania politycznych ekstremistów, w tym gronie umieszczając m.in. ojca Tadeusza Rydzyka.
Kolejna rozmówczyni Marcińczaka, Małgorzata Bielecka-Hołda, spogląda na lokalną politykę z perspektywy człowieka związanego z mediami. Opowiada m.in. o narodzinach wolnej prasy na Lubelszczyźnie w początku lat 90. XX w. oraz o swej pracy zawodowej – w 2008 r., gdy powstał wywiad, Bielecka-Hołda była redaktor naczelną w lubelskim oddziale „Gazety Wyborczej”. Zaintrygowany tymi opowieściami Marcińczak dopytuje o „lubelski target” kierowanej przez nią gazety. „Tworzą go lokalni intelektualiści, akademicy, prawnicy, nauczyciele i lekarze” – stwierdza Bielecka-Hołda. W niemal wszystkich jej wypowiedziach na temat miasta położonego nad Bystrzycą pobrzmiewa żal, że Lubelszczyzna nie jest wystarczająco reprezentowana w krajowej polityce. „Może nad Lublinem wisi jakieś fatum…” – konstatuje redaktorka.
Choć dla Grzegorza Linkowskiego, człowieka teatru i dokumentalisty, zagadnienia polityczne stanowią tylko margines zainteresowań, Marcińczakowi i jego udało się skłonić do refleksji na ten temat. Dociekliwość autora zbioru została nagrodzona: Linkowski przywołał historię tzw. spacerów świdnickich, podczas których tysiące mieszkańców fabrycznego miasta w trakcie transmisji dziennika telewizyjnego udawało się na przechadzkę. Taka forma protestu przeciw wprowadzeniu stanu wojennego nie miała w Polsce precedensu. Linkowski żywi nadzieję, że jego film dokumentalny poświęcony samorzutnemu happeningowi ludzi pracy może przyczynić się do pełniejszego poznania regionu: „«Spacer z dziennikiem» jest zresztą kolejną moją próbą pokazania Świdnika, i w ogóle Lubelszczyzny, jako miejsca cały czas niedocenionego w przemianach demokratycznych”.
Marcińczak nie ma wątpliwości, że wybór kierunku studiów i lata spędzone w murach Alma Mater wywierają na człowieka niebagatelny wpływ, a wiedza o motywach podejmowanych w owym czasie decyzji może stać się „przesłanką prowadzącą do zrozumienia w nas czegoś najistotniejszego”. Dlatego pytania o te kwestie padają w każdej z rozmów. Sabina Magierska, filozof, dydaktyk i działaczka lubelskiej „Solidarności”, przypomniała postać Marysi Borkowskiej – nietuzinkowej sprzątaczki z UMCS. Zakład Filozofii stał się jej domem, a filozofowie – rodziną. Magierska snuje także rozważania na temat rozpadu uniwersytetu jako struktury feudalnej. Działania podważające wielowiekową strukturę akademii zapoczątkowali młodzi naukowcy spod znaku „Solidarności”, w gronie których znalazła się także ona sama. I choć planowanym zmianom przyświecały idee demokratyzacji, w szerszej perspektywie efektem okazał się „kapitalizm na uniwersytecie”.