Podczas gdy wielu młodym ludziom PRL kojarzy się z gumą Donald, Peweksem i wodą z syfonu, Cezary Lisowski coraz częściej odkopuje zapomnianą lub kompletnie nieznaną architekturę z tamtego okresu.
Dominika Plewik: Skąd pomysł na zorganizowanie Festiwalu Tormiar?
Cezary Lisowski: Wszystko zaczęło się rok temu, dzięki działaniom skupionej przy toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej grupy osób, zainteresowanych architekturą i sztuką użytkową powojennego Torunia. Zaczęliśmy zapoznawać się z tym, co zostało z PRL-owskiej, toruńskiej achitektury, tworzyć dokumentację. Przestrzeń CSW pozwoliła nam rozwinąć skrzydła. Wtedy też pomyśleliśmy o zorganizowaniu festiwalu. Póki co jesteśmy bardzo zadowoleni z rezultatów, Tormiar przyciąga ludzi.
Sama nazwa grupy została utworzona na wzór popularnych w okresie PRL-u nazw zakładów przemysłowych, zawierających w sobie często skrót nazwy miasta lub państwa (Tor, Pol) a także słowa, odnoszącego się do ich działalności (Tormięs, Herbapol). Hasło festiwalu „Rehabilitacja wyobraźni” to apel projektanta i teoretyka Andrzeja Pawłowskiego, który zwraca uwagę, że architekturze i wzornictwu powinna towarzyszyć wspólna, twórcza aktywność.
Dlaczego wybraliście akurat wnętrza?
W tamtym roku skupiliśmy się na próbie ochrony Auli UMK, której była planowana przebudowa. Dwukrotnie udało nam się przyczynić do zablokowania przetargu, ale ostatecznie ta cała nasza debata, próby, które podejmowaliśmy, rozpoczęły się za późno, w auli zdążono wszystko zdemontować, zaczęły się pojawiać poważne projekty przebudowy.
Nie poddaliśmy się jednak. Było to dla nas motywacją, „kopniakiem” do dalszego działania. Stwierdziliśmy, że trzeba coś z tym zrobić, że wnętrza to element w ogóle niekontrolowany, element najszybciej znikający.
Co było kluczem do wyboru wnętrz, które postanowiliście zaprezentować na wystawie?
Tak naprawdę czas przygotowywania Festiwalu był dość krótki, sam pomysł narodził się stosunkowo niedawno – wszelkie działania podjęliśmy na początku tego roku. Sam festiwal nie był nawet zaplanowany w budżecie, więc tym bardziej musieliśmy się postarać. Nie chcieliśmy stworzyć monografii wnętrz toruńskich, chcieliśmy aby festiwal był przyczynkiem, aby ludzie zaczęli zwracać uwagę na wnętrza z tamtego okresu, w ogóle na architekturę wnętrz samą w sobie, która zawsze jest traktowana trochę po „macoszemu”, pojawia się albo przy temacie architektury, albo przy temacie designu. Mam wrażenie, że nie ma konkretnych opracowań, ani myśli o architekturze wnętrz jako dziedzinie sztuki samej w sobie. Sądzę, że „strzałem w dziesiątkę” było zorganizowanie konferencji naukowej, którą w ramach festiwalu stworzyliśmy. Konferencja odbyła się pod hasłem Rehabilitacja wyobraźni. Polska architektura wnętrz 2. połowy XX w.; sam temat wychodzi poza Toruń, na konferencji poruszone zostały różnorodne przykłady wnętrz w Polsce. Zgłosili się nie tylko specjaliści, ale także osoby z zewnątrz, które chciały przyjechać jako słuchacze, pojawiły się pytania, czy trzeba się zarejestrować, czy jest jakaś określona liczba miejsc, czy konferencja jest płatna. Oczywiście wstęp był wolny dla wszystkich.
Co można uznać za perełkę toruńskiej architektury okresu PRL-u?
Myślę, że Kampus UMK jest jedyną w swoim rodzaju realizacją nie tylko w Toruniu, ale także w Polsce. Nawet Międzynarodowe Stowarzyszenie Planistów i Urbanistów z Holandii w latach 90. uznało Kampus UMK za najwybitniejsze dzieło późnego modernizmu w całej Europie Środkowej. Być może nieco górnolotnie, ale ja także uważam, że to jest dobry projekt i dobra realizacja. Początek lat 70., to szczególny okres dla toruńskiej architektury. Wtedy powstają unikatowe wnętrza restauracji, hoteli itp. Dla Torunia ważny jest 1973 rok, związany z obchodami jubileuszu kopernikańskiego, bo wtedy powstawało dużo architektonicznych realizacji.
Czy myślisz, że wielu jest zwolenników architektury tamtego czasu?
Mam nadzieję, że coraz więcej. Podczas naszego festiwalu chcemy pokazać, że architektura wnętrz tamtego okresu była ładna, barwna, kolorowa, jak na przykład w projektach Franciszka Michałka, który dla wielu ludzi jest nowym odkryciem. Liczę, że to projektowanie powojenne doczeka się jeszcze większej liczby sympatyków.
Hasło „Rehabilitacja wyobraźni” odnosi się do słów projektanta i teoretyka Andrzeja Pawłowskiego. Myślisz, że architektura z okresu PRL-u był tworzone z większą wyobraźnią niż dziś?
Zdecydowanie tak. Myślę, że w dzisiejszych czasach w dużej mierze wyobraźnię zastępują programy komputerowe, projektowanie wnętrz odbywa się dziś nie na zasadzie kompleksowego projektowania wnętrza z wyposażeniem, tylko na zasadzie wstawiania mebli z katalogu. Krzesła, stoły, dekoracje na ścianach – to wszystko ma dziś swoje numery katalogowe. Kiedyś projekty powstawały indywidualnie do wnętrza, nawet jeśli były to dwa stoły czy krzesła, to były one projektowane dla danego pomieszczenia.
Planujecie kolejną edycję Festiwalu Tormiar?
Formuła festiwalowa zakłada to, że powinny być kolejne edycje. W tym roku wybraliśmy wnętrza, ale gdzieś po drodze „łapaliśmy” wszystkie materiały na które udało nam się natrafić. Na przyszły rok mamy kilka pomysłów. Może słowo „festiwal” w tym roku jest trochę na wyrost, bo nie jest to duże wydarzenie, ale stwierdziliśmy, że pierwsza edycja może być trochę mniejsza, druga na pewno będzie większa. Już teraz serdecznie na nią zapraszam.
Dziękuję za rozmowę.