Trudno byłoby znaleźć polskiego twórcę, o którym badacze napisali więcej niż o Adamie Mickiewiczu. Wśród osób zajmujących się życiem i dorobkiem autora Pana Tadeusza znajdujemy uznanych i najznamienitszych historyków literatury, takich jak Wacław Borowy, Stefan Kawyn, Juliusz Kleiner, Stanisław Pigoń, Zofia Stefanowska czy Alina Witkowska. Mogłoby się zatem wydawać, że w mickiewiczologii nie ma białych plam, a nam pozostaje tylko rozwijanie wątków i pogłębianie pomysłów interpretacyjnych. A jednak jest to przekonanie błędne. W styczniu 2014 r. w gdańskim wydawnictwie słowo/obraz terytoria ukazała się praca Stanisława Rośka Mickiewicz (po śmierci). Studia i szkice nekrograficzne, będąca kontynuacją wydanej 7 lat temu książki tego autora Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety. Tytuły obu publikacji wskazują, iż przedmiotem hermeneutycznych dociekań gdańskiego badacza jest nie dzieło narodowego wieszcza, lecz graniczny moment jego biografii – śmierć ze wszystkimi jej konsekwencjami, zarówno w aspekcie społecznym, materialnym, jak i symbolicznym.
Zresztą – czy jest coś bardziej naturalnego, a zarazem bardziej nurtującego ludzki umysł niż śmierć? Powszechnie odczuwa się ją jako niezgłębioną tajemnicę, budzącą atawistyczny lęk. Jako taka śmierć ulega marginalizacji i usuwana jest ze słownika współczesnych ludzi. Ze społecznego niebytu wyprowadzają ją filozofowie, teolodzy i artyści, czyniąc integralnym składnikiem życia. Dla dwudziestowiecznej humanistyki ważnym wydarzeniem była publikacja książki francuskiego historyka Philippe’a Arièsa Człowiek i śmierć, która do dziś cieszy się niemałym uznaniem. Do niej właśnie odwołuje się Stanisław Rosiek w rozdziale zatytułowanym Cmentarz i idea (nie)równości. Niewątpliwie fascynacja problematyką tanatologiczną bliska jest autorowi Mickiewicza (po śmierci), czemu dał wyraz w 2002 r., gdy wydał antologię Wymiary śmierci. Przygody ciała, obejmującą teksty dwudziestowiecznych badaczy francuskich. Wielogłosowa publikacja stanowiła próbę uporządkowania obszaru, w którym śmierć się uobecnia. Jej ślady czytelnicy odnajdywali w filozofii, teologii, sztuce, literaturze, naukach biologiczno-medycznych, psychoanalizie, a także w semiotyce.
Co istotne, we wstępie do Wymiarów śmierci Rosiek zawarł słowa, które równie dobrze mogłyby się znaleźć w książce poświęconej Mickiewiczowi: „nie zostaje się tanatologiem ot tak, po prostu. Zawsze stoi za tym mniej lub bardziej jawny (i zrozumiały) powód prywatny. Chętnie się z tym poglądem godzę. Jestem żywym przykładem, że tak właśnie bywa. Przez lata zajmowałem się kultem pośmiertnym Adama Mickiewicza. A ściślej: dziejami zwłok poety. Nie wybrałem tego tematu. To raczej zwłoki Mickiewicza mnie odnalazły i wybrały”[1]. We wstępie do antologii pojawia się również dość przewrotna konstatacja, którą potraktować można jako komentarz dotyczący sposobu ujęcia tematu i przyjętej przez autora Studiów i szkiców nekrograficznych konwencji: „O śmierci powiedziano i napisano już dostatecznie dużo. (…) Są tylko umarli i o nich warto (i trzeba) mówić. A także o żywych, którzy się obok umarłych pojawiają jako uczestnicy zbiorowych rytuałów żałobnych lub jako rozpaczający wedle prywatnej reguły. (…) Cała reszta, szczególnie zaś teologiczne, moralistyczne czy filozoficzne próby zbliżenia się do śmierci i jej istoty, to na ogół pusta gadanina, która jest nie do zniesienia zwłaszcza wtedy, gdy stroi się w szaty wyszukanego stylu. Im piękniej, tym gorzej”[2].
Książka Mickiewicz (po śmierci). Studia i szkice nekrograficzne wydaje się egzemplifikacją tego założenia. W Słowie wstępnym czytamy, że jej bohaterem jest zmarły funkcjonujący jako byt dwoisty – materialny i symboliczny – i co więcej: od początku podejmujący z żywymi grę komunikacyjną. Nie bez znaczenia pozostaje to, iż chodzi o relacje bilateralne, bo także żywi prowadzą ze zmarłym (i jego zwłokami) grę w sferach patriotycznej, politycznej, społecznej czy osobistej. Dlatego stali się bohaterami nekrografii, którą według Rośka można uznać za drugą część biografii: „Jest wobec niej przesunięta na osi czasu, lecz dopiero obydwie łącznie stanowią całość dyskursu na temat Mickiewicza”. Nic więc dziwnego, że punktem wyjścia do swoich rozważań autor uczynił prace biograficzne. Stwierdza jednak zarazem, że we współczesnym „żywotopisarstwie” zaznaczają się dwie tendencje. Pierwsza z nich polega na traktowaniu drobnych skandali jako faktów izolowanych, zgodnie zaś z drugą – skrajną – są one pomijane. Pomiędzy tymi tendencjami plasują się różnorodne formy dyskretnego wyciszania bądź marginalizacji. W przypadku Mickiewicza może to być pokłosie dziewiętnastowiecznego tworzenia „spiżowego” wizerunku poety, którego życie osobiste bez wątpienia budziło liczne kontrowersje. Jako przykład autor przywołuje epizod z kwietnia 1821 r., kiedy to w kowieńskim salonie Karoliny Kowalskiej młody Mickiewicz uderzył świecznikiem w głowę szambelana Nartowskiego.
Dlatego też nie może być mowy o pełnym obiektywizmie: czytelnicy otrzymują różne wersje biografii Mickiewicza, zaś mickiewiczolodzy prowadzą ze sobą dialog bądź spór, korzystając jednak z dorobku swych poprzedników. Zdaniem Rośka nekrograf znajduje się w sytuacji o wiele trudniejszej, gdyż nie ma punktu odniesienia i skazany jest na to, że jego dyskurs będzie się rozwijał w próżni. Równie skomplikowaną kwestią pozostaje dostęp do źródeł, często rozproszonych lub mających formę rękopisów, tak jak listy Armanda Lévy’ego. Problemem okazuje się także kształt językowy pracy, który pozostawać powinien w opozycji do konwencji funeralnej. Badacz wspomina m.in. „grafomanię poetyckich nekrologów pisanych tuż po śmierci Mickiewicza” i zaznacza: „Miejsce nekrografii jest ponad nimi. Nekrograf nie jest (i nie powinien być) żałobnikiem”.
Pojawia się więc pytanie: jaką strategię metodologiczną przyjął w obliczu takich wyzwań gdański eksplorator? Pozornie najprostszą: zdecydował się na porządek chronologiczny. Porządek jego hermeneutycznych dociekań dotyczy epizodu końcowego w biografii poety, czyli pobytu Mickiewicza w Konstantynopolu. Rozważania kończą się zaś uwagami na temat ekshumacji zwłok poety w Montmorency w 1890 r., nie obejmują zatem uroczystego pochówku na Wawelu. Dlaczego więc strategia ta jest tylko pozornie prosta? Otóż dość szybko, gdyż już w drugim rozdziale, na chronologię nakłada się układ problemowo-tematyczny – warunkowany stosunkiem autora do przedmiotu jego rozważań. W jednym z początkowych fragmentów książki czytamy: „bezbronność zwłok jest bezgraniczna, (…) absolutna”, zaś ich dzieje publiczne zaczęły się od sporu, gdzie należy je pochować. „A zatem spierano się o to, do kogo umarły należy i kto ma prawo dysponowania jego doczesnymi szczątkami”. O tym, że poeta tuż po śmierci stał się obiektem sporów, wspominało wielu mickiewiczologów, jednakże Rosiek z ogromną pieczołowitością drąży spór pomiędzy Henrykiem Służalskim i Armandem Lévym z jednej strony a Stanisławem Drozdowskim – agentem Hotelu Lambert – z drugiej. Swe eseizowane dociekania autor poszerza, odwołując się do kontekstów kulturowego, historycznego, politycznego czy ikonograficznego. Wskazuje przy okazji, iż fakty pozornie dobrze znane da się interpretować na wiele sposobów i z reguły miewają one swój rewers. O iluzoryczności danych encyklopedycznych świadczyć może przykład daty śmierci Mickiewicza. Poeta zmarł 26 listopada 1856 r., ale wiedzieli o tym tylko świadkowie przebywający w Konstantynopolu. Dzięki telegrafowi wiadomość dotarła do prasy zachodniej kilka dni później i 2 grudnia pierwszy nekrolog zamieścił francuski „Le Constitutionnel”. Dawni przyjaciele, jak poeta Seweryn Goszczyński, dowiedzieli się o śmierci pisarza dopiero po miesiącu, brat Franciszek – prawie po roku. Zaś na Litwie, ze względu na cenzurę, Mickiewicz żył jeszcze długo.
Zmarły poeta w pracy gdańskiego naukowca staje się „zwłokami drugimi” i funkcjonuje podwójnie: jako przedmiot funeralny oraz effigie w ikonografii (maska pośmiertna, fotografie, rysunki, a także ich liczne repliki). Takie ujęcie tematu znajduje odbicie w tytułach kolejnych części książki, rozbitej na minieseje i szkice: Mickiewicz i każdy z nas, Zdarzenia i słowa, Słowa i sny, Pieniądze i rzeczy, Grób i proch. Cała publikacja aż skrzy się od paradoksów, gdyż autor z jednej strony podkreśla bezbronność umarłego, z drugiej zaś uwidacznia różnorodne sytuacje komunikacyjne, jakie zaistniały w krótkim czasie po zgonie poety. Oczywiście komunikatywność „drugich zwłok” staje się możliwa dzięki osobom żyjącym, dlatego książka Rośka to zbiorowy portret Polaków, zwierciadło, w którym przeglądają się nie tylko minione pokolenia, lecz także ich spadkobiercy, czyli ludzie współcześni. Ponadto autor Władzy słowa (2011) wiele miejsca poświęca lingwistycznej analizie tekstów powstających w różnym odstępach czasu po śmierci wieszcza. Należą do nich nekrologi, pisma kondolencyjne i konsolacyjne, mowy pogrzebowe, relacje z wydarzeń, wspomnienia, wiersze poetów romantycznych. Prezentacja owego językowego obrazu rzeczywistości uzmysławia nam, jakim przemianom ulegał „przedmiot żałobny” w świadomości żywych. Zdaniem autora: „czyjaś śmierć to wstęp do wielkiego gadania, do niezwykłego ożywienia działalności językowej tych, którzy pozostali przy życiu i rozpaczają po stracie kogoś bliskiego”.