Skoro iluzja ma być odbiciem, skoro jej powinnością jest ukazanie czegoś, czego de facto nie ma, skoro wreszcie – jak twierdzą niektórzy filozofowie – dane zmysłowe nie mówią o przedmiocie, o jego istocie, lecz o sobie samych, należałoby orzec, że na ogół nie z iluzją mamy do czynienia, tylko z nieluzją. W ten sposób pojmowana nie-iluzja zapożycza coś z wyglądów rzeczy, ale tak naprawdę niczego z nich nie przenosi. Nie dubluje realności świata, tylko go nihilizuje.
Iluzja jest złudzeniem i równocześnie ironicznym odżegnywaniem się od wiary w ułudę. Wrażenie jakie wywołuje jest kuszące dlatego, że daje legitymację zniekształconemu widzeniu przedmiotu oraz błędnej jego interpretacji, wyzwalając zachwyt nad nieograniczonością złudy, powodując oczarowanie nieokiełznaniem urojenia. Cóż bardziej od zwodniczości, czyli złudności, a więc pozorności, to znaczy nierealności a tym samym fikcyjności potrafi dać odprężenie oku, zmęczonemu „prawdami objawionymi”? Nic, zaiste. Oko uwolnione z porządkującej powinności zaczyna świat odbierać zupełnie inaczej. Nic nie musi być tym, czym się wydaje. Czy stół to rzeczywiście stół i tylko stół? Wszak każdy stół jest w stanie się odstolić, bądź też zestolić, a nawet rozstolić. Podobnie oko, które potrafi rozstroić Postrzegane, rozostrzyć Widziane i rozhermetyzować Percypowane. Na tym polega potęga oka, a właściwie sterującego nim mózgu. Elementarną powinnością twórczego umysłu nie jest potwierdzanie tego, co znane, lecz podważanie własnej nieomylności, a tym samym powątpiewanie w jakąkolwiek jednoznaczność ocen.
Ulegając iluzji, szukamy schronienia w nieluzji. Iluzja oszukuje tając oszustwo, nieluzja z urojenia czyni paradygmat. Kłamstwo udające prawdę jest po stokroć gorsze od kłamstwa, które ze swą kłamliwością się obnosi, proponując nieobciążone konwencją i stereotypami zanurzenie się w imaginatywności spontanicznej, wolnej od nawyków i przyzwyczajeń, obiecującej – o ile już nie samą prawdę, to przynajmniej najprawdziwszą nieprawdę, nie-prawdę przekonującą swoją jawną fałszywością.
3 comments
Przeczytawszy ten tekst pytam się siebie: czy ja to ja :-) I kim/czym jest to “ja” jeśli w ogóle istnieje.
Take the blue pill or take the red pill? That’s the question.
Iluzja, Iluzje
Ilu zje iluzja?
:)
Ciekawe spostrzeżenia. Ale czyż nie dotyczą głównie przedmiotów? Może wyłącznie? Wyłącznie przedmiotów będących w istocie rzeczy tworem człowieka.
Dla przykładu – bardzo cenię sobie cielesność mojej partnerki. Nie wyobrażam sobie „zachwytu nad nieograniczonością złudy”. Wykluczałoby to element miłości. Wręcz przeciwnie pragnę doświadczenia maksymalnie bliskiego moim wrodzonym zmysłom i postrzegania w najbardziej prymarnej formie.
Comments are closed.