W galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego można obejrzeć wystawę studentów i absolwentów Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi z Pracowni Autorskiej dra Piotra Komorowskiego. Warto nadmienić, że kurator ekspozycji jest też teoretykiem fotografii, w latach 80. był uczestnikiem programu „fotografii elementarnej”, zaś w latach 90. brał udział w wystawach środowiska jeleniogórskiego, które upomina się o tzw. „fotografię fotograficzną”, pozbawioną zarówno wewnątrzobrazowej manipulacji, jak też koncepcji inscenizacji.
Z tej drogi uprawiania twórczości Piotr Komorowski zrezygnował jednak w XXI wieku, opowiadając się właśnie za inscenizacją, nie zaś dokumentalizmem. Taki jest też program jego pracowni, która według mnie należy do najważniejszych w Polsce. Potwierdza to obecna wystawa, na której oglądamy kilka bardzo wartościowych prac. „Kwartalnik Fotografia” w kilku numerach poświęconych m.in. nauczaniu i fotografii studenckiej przedstawiał tylko autorów z Uniwersytetu Artystycznego z Poznania i Szkoły Filmowej w Łodzi, co nie odpowiada sytuacji najmłodszej fotografii polskiej.
Credo dydaktyczne
„Każda fotografia jest niepowtarzalna – uważa Piotr Komorowski. – Ale nie każda przenosi ważne znaczenia, istotne komunikaty. Fotografia autorska to taka, poprzez którą staramy się dotrzeć do własnego wnętrza i objaśnić je innym ludziom. To fotografia, która jest formą subiektywnej autoprezentacji, ale posługuje się językiem zrozumiałym dla odbiorcy. Jest zatem hermetyczna, symboliczna i wieloznaczna, ale jednocześnie syntetyczna i uniwersalistyczna w swoim przesłaniu. Ważnym narzędziem na etapie tworzenia takich zdjęć jest nieskrępowana stereotypem wyobraźnia, zaś na etapie odbioru – umiejętność poszerzonej, wieloaspektowej interpretacji ich treści.
Z uwagi na szczupłość miejsca na wystawę składa się tylko drobny, reprezentatywny zestaw prac studenckich z okresu pięciu lat działalności Pracowni”.
Dyplomy
Zgadzam się z Piotrem Komorowskim, że najważniejszą, choć oczywiście tylko częściowo pokazaną pracą w ŁTF-ie jest fragment dyplomu licencjackiego Katarzyny Sawickiej pt. Czy umiesz przestać widzieć, by dostrzec…, który jest odpowiedzialnym przekroczeniem kilku konwencji twórczych. Autorka zaprezentowała otwierane koszulki, ręcznie wykonane z gipsu, nawiązujące do formy malarstwa religijnego. W ich „wnętrzu” schowane zostały dokumentalne portrety ukazujące prawdę człowieczeństwa. Tak więc rzemiosło i fotografia są zaproszeniem widza do otwarcia koszulki i konfrontacji ukrytego w niej przedstawienia. Idea pracy odwołuje się do tradycji malarstwa ikonowego i do wielkiej tradycji twórczości Zofii Rydet, która wierzyła, że niebo otwarte jest dla każdego i potencjalnie każdy może być świętym. Religijne przekonanie i niebanalna sakralizacja „prostego człowieka” w pracach Sawickiej pokazują, że można wyjść poza zwykłą fotografię w stronę manualnego opracowania obiektu, a przekroczenie formalne każdego zdjęcia ma tu charakter działania pozytywnego, o charakterze bliskim modlitwie.
Swoją dojrzałością artystyczną i panowaniem nad formą wyróżniają się też trzy inne autorki. Zacznę od Haliny Marduły, która próbowała ilustrować swe sny za pomocą montażu komputerowego w wersji czarno-białej. Mamy tu próbę zapanowania nad marzeniami, a nawet ich zracjonalizowania, choć podczas oglądania obrazów pojawia się pytanie: na ile można zrozumieć i ukazać dominantę marzenia sennego? Autorka sięgając do teorii ideologii surrealizmu stworzyła prace, w których ważną rolę odgrywają zwierzęta, ukazane jako symbole odnoszące się do życia i sytuacji młodej artystki. Silne wrażenie wywołuje np. sylwetka słonia czy konia stojącego w muszli koncertowej, w tradycji widzenia związanej z perspektywą matematyczną, zakłóconą trochę poprzez świadome użycie montażu. Ukazany w zastygłej pozie koń stał się zastygłym pomnikiem marzenia, nie zaś rzeczywistości. Inne prace z tej serii były trochę bardziej ekspresyjne. Realizacje czarno-białe zachowały określony surrealny klimat.
Prace Katarzyny Krakowiak, tym razem z dyplomu magisterskiego, wyróżniają się wyrafinowanym połączeniem zdjęć czarno-białych z podobną przekonującą metaforyczną scenką w typie melodramatu, w której rozgrywa się jakiś rytuał – teatr bliski poszukiwaniu prawdy życia, z symbolicznie działającym światłem i prostotą układu pustego wnętrza. Świetnym pomysłem okazało się umieszczenie w tle wyobrażeń kuli ziemskiej i sylwetek ludzkich, które zgrafizowane i sprowadzone do prostego znaku „wykazywały” chęć do dialogu z zasadniczą częścią kompozycji. Ciekawe, że na ekspozycji w ŁTF-ie zobaczyłem nową, moim zdaniem lepszą wersję prac z dyplomu, co świadczy, że Krakowiak w dalszym ciągu poszukuje bardziej adekwatnej formy. Tym razem pokreśliła znaczenie motywu centralnego, osłabiając element dodany, który nie jest już tak dominujący.
Kolejna dojrzała i utalentowana autorka to Olga Karwowska. Zaprezentowała ona udaną realizację pt. Katalog ważnych spraw, mocno wkraczającą na teren fotografii feministycznej, choć nie do końca. Miała bowiem wyrażać zagrożenia czyhające na młodą kobietę oraz problemy ponowoczesnego życia, takie jak klonowanie, materializm życia czy religijność. Realizacje przybrały formę trochę plakatową, ilustrując określoną tezę w sposób może zbyt jednoznaczny.
W wycinanych i klejonych czarno-białych pracach odżyła tradycja fotokolażu, przywołana została także twórczość Zofii Kulik z lat 90., jako jedno ze źródeł inspiracji dla Karwowskiej. Prace są odważnymi aktami-autoportretami i w tym aspekcie są postfemisnityczne.