W obu przypadkach liczy się tylko skandalizujący aspekt całej sprawy, bowiem tylko to jest zauważalne. Strona moralna obu przykładów i wielu innych – lista nie ma końca i z pewnością znalazłaby się na niej wystawa anatomiczna Matthew Barneya – może posłużyć jako ostrzeżenie dla potencjalnego przemysłu “skandali”, jedynego skutecznego nośnika reklamy.
Moralny zakres działań Koonsa i firmy Benetton, podobnie jak większości artystów “zaangażowanych”, zdaje się mieć coś wspólnego z błędami Średniowiecza, kiedy to klasy wyższe “kupowały” księży, by zachować prestiż. Odnosi się wrażenie, że sztuka usiłuje odpokutować swe luksusowe życie w latach osiemdziesiątych i z powrotem “wkupić się w łaski”. Właśnie to zagadnienie jest tematem ostatecznej pracy Nathalie Heinich, młodej specjalistki w dziedzinie socjologii, Van Gogh, antropologie de l’admiration (Van Gogh, antropologia podziwu). Autorka przedstawia hipotezę, że obecnie niebywała popularność artysty spowodowana jest przede wszystkim zbiorowym pragnieniem “uzyskania przebaczenia za niedostrzeżenie go w odpowiednim czasie”. Wyjaśnia, że w przypadku Van Gogha mit niedocenianych artystów jest wielką pomyłką. Cieszył się bowiem znaczną popularnością i tylko wczesna śmierć nie pozwoliła mu kontynuować kariery i osiągnąć pozycji zasłużonego artysty za życia. Sztuka, która obecnie zajmuje się ewangelizacją na olbrzymią skalę, nigdy nie zajmuje się zagadnieniem skuteczności, bowiem najczęściej jest to tylko “szlachetny pretekst”.
Bardziej niepokoi jednak przerażenie wywołane twórczością, która nie chce słuchać rad, nie zastanawiając się nad ich wagą. Jeżeli American Psycho (Psychoza Ameryki) Breta Eastona Ellisa wywołała publiczny skandal (francuski wydawca autora nadal odmawia zezwolenia na tłumaczenie książki, a stały tłumacz autora wyjawił przez telefon, że książka jest “plugawa”), to dlatego, że czyny opisanego wielokrotnego mordercy są po prostu pokazane. Czytelnik ani przez chwilę nie odnosi wrażenia, że autor potępia złoczyńcę (który nigdy nie został aresztowany przez policję).
W przypadku Jamesa Ellroya kolejne morderstwa pokazywane są tak samo, jak to dzieje się w opowiadaniach – są odsłaniane stopniowo, na przekór policji. Dobry: Ellroy. Zły: Ellis. Można doszukać się tu pewnych podobieństw do sztuki; artyści, którzy poruszają problemy “wielkiej wagi” bez wydawania sądów stają się natychmiast podejrzani. I tak, w zakresie problemów rasowych, dobrym charakterem jest Renée Green, a złym – Pruitt Early. Green opiera swe wywody na temat dyskryminacji na solidnych naukowych, historycznych i kulturowych podstawach z wiarą nauczyciela. Pruitt Early pokazuje proste fakty z dziedziny kultury, bez wyciągania oczywistych wniosków. Można więc zrozumieć, że wspaniała dwuznaczność prac Larry Clarka tak samo wprowadza zamieszenie wśród mającej szlachetne intencje publiczności.
To “zobowiązanie moralne” wprowadziło absolutne zamieszanie. W rezultacie, Shopping Bags (Torby na zakupy) Sylvie Fleury (artystka, jak sama twierdzi, zdecydowanie nie jest zainteresowana ruchem feministycznym) zostały odebrane jako obraz degradacji kobiet, chociaż praca ta ma zupełnie inne odniesienia. Jeżeli więc musimy odnaleźć w dziele sztuki jakąś ideę, to niech to już będzie odniesienie do klasy średniej i to wszystko. W Les lettres francaises, Philippe Sollers tak ostatnio wyraziła się o Céline: “Gdybym musiała wydać ostateczną opinię, to powiedziałabym, że należy pogardzać wszystkimi pisarzami. I tak można by zakończyć całą sprawę. I na świecie będą sami dobrzy ludzie, z wyjątkiem pogardzanyh pisarzy. W ten właśnie sposób narażamy się na hipokryzję, w której nurzamy się bez przerwy w świecie, gdzie dobra materialne rządzą i określają pozytywny charakter postępowania”.
Na szczęście w tej sytuacji prawdziwa, czytaj: dyskretna, inteligencja widoczna jest w pracach niektórych artystów. Rysunki Lily van der Stokker, na przykład, można podzielić na dwie kategorie: prace “negatywne”, ubarwione słowami takimi, jak “zły” i “smutny”, oraz “pozytywne”, pełne odniesień do “dobra”, “przyjaźni” i “miłości”. Nie musimy podkreślać, że dzisiaj artystka przedstawia tylko prace “pozytywne” i nie pisze już “gówno! sztuka nie żyje” i tym podobne. Pruderyjny New York Times pisząc o artystce zacytował jedynie “sztuka nie żyje”. Dawno minęły czasy biednych artystów, żebrzących o kawałek chleba. Mamy teraz kwiaty i przyjemne formy w pastelowych kolorach.
Praca holenderskiego artysty, Renée Koola, zatytułowana “Oto sekret lat dziewięćdziesiątych: szukaj wartości pozytywnych” to zwykły łańcuszek, taki, jakie robi się ze srebra lub złota, tyle, że drewniany. Sama praca stawia ten pseudo-manifest na właściwym miejscu: przedmiotu o charakterze dekoracyjnym. I Renée Kool ma rację! Każdego dnia mamy coraz więcej ludzi myślących pozytywnie.
Eric Troncy jest krytykiem i kuratorem, mieszkającym na stałe w Paryżu.
Tłumaczyła z angielskiego Małgorzata Sągin-Urbanik.
Tekst udostępniony za zgodą Flash Art Polskie Wydanie (Artykuł z numeru 4/1994)