Nie jestem chyba odosobniony w przekonaniu, że media – prasa codzienna i telewizja przede wszystkim – mają znaczny wpływ na recepcję faktów, w tym na poglądy, potrzeby i widzów i tzw. decydentów. Dziennikarz, redaktor gazety – muszą zdawać sobie sprawę z roli, które pełnią. Dopuszczając się świadomie czy nieświadomie ale stale selekcji informacji, wpływacie na opinie, decyzje, macie udział w kreowaniu hierarchii wartości.
Problemem Krakowa – i myślę tu nie tylko o kondycji “plastyki”, ale o wszystkich sprawach związanych z Kulturą, Twórczością, również o kwestiach związanych z planowaniem urbanistycznym i tzw. promocją miasta – leży u fundamentów, w stanie świadomości, w standardach estetycznych i wzorcach. Tutaj przynajmniej werbalnie zgadzam się z Katarzyną Bik – jest to wielka wina edukacji, w tym również tej formalnej. Musimy znaleźć odpowiedź na elementarne pytania: czy miejska społeczność rzeczywiście wyczerpała już swój potencjał twórczy, czy też Kraków jest po prostu źle rządzony? Ja dodatkowo stawiam pytanie: a może jest też źle, stronniczo opisywany?
Czytając Gazetę w Krakowie dość często, niemal codziennie ją przeglądając i rozmawiając o jej poziomie i ewolucji z wieloma osobami na przestrzeni lat, również porównując ją czasem z innymi lokalnymi dodatkami Gazety Wyborczej – mam jedno spostrzeżenie warte wzmianki. Dział sportowy już dawno nie tylko przerósł objętością miejsce poświęcane kulturze, ale również redagowany i pisany jest z większym nerwem i polotem. Ostatnie i pierwsze strony Gazety czyta się najłatwiej i z największa emocją. Środek jest nudny, mało profesjonalny.
Jesienią zrobiłem zakład z przyjacielem – na przestrzeni tygodnia przeliczyliśmy w Krakowskim Dodatku wymieniane nazwiska – nazwisk sportowców i trenerów było prawie trzy razy więcej, niż łącznie pisarzy, muzyków, plastyków i innego typu “artystów”. Czy jesteśmy Sportowym Potentatem?
Na koniec oddaję sprawiedliwość paniom Bik i Branickiej – potrafią wymienić kilka najbardziej rażących ekscesów artystycznych i porażek Krakowa, zauważają dominację “sztuki dworskiej”, tandety i kiczu. Dziwi mnie natomiast, że tak płytko szukają przyczyn, oraz że na co dzień w swej pracy nie wyciągają z własnych ocen praktycznych wniosków. Nie można wciąż czekać na “zamachowca” (Bik). Lepiej dobrze robić swoje. Czego Gazecie w Krakowie życzę.
Artur Tajber
Fort Sztuki