Aby mówić o relacjach kultury artystycznej i globalizacji musimy porozumieć się w kilku dość fundamentalnych kwestiach.
Po pierwsze w kwestii pojęć. Zakładam, iż mówiąc o kulturze artystycznej dyskutujemy nt norm i wzorów o charakterze symbolicznym oraz praktykach artystycznych i ich publiczności, wraz całym instrumentarium instytucji, systemów finansowania i prawnym. Gdy mowa o globalizacji to mamy na uwadze pewien proces gospodarczy uzbrojony w pewne praktyki technologiczne (technologie, środki przekazu, media) i organizacyjne (koncerny, korporacje, banki i międzynarodowe fundusze) a więc proces rozwijający się w sferze kultury materialnej.
Po drugie warto porozumieć się w kwestii następującej: czy oprócz materialnych praktyk globalizacja posiada swoją AURĘ, (wytwarza ją lub skądś czerpie) symboliczną? Pytam czy zgodzimy się, iż procesowi globalizacji towarzyszą jakieś normy i wzory, czy szeroko rzecz ujmując towarzyszy temu jakaś mentalność. A także czy jest w niej (globalizacji) ziarno wartości? Jakie przesłanie redagowane w kategoriach kultury symbolicznej (jednej z kategorii tej kultury: sztuce, religii, nauce, zabawie) towarzyszy tym wielkim procesom gospodarczo/politycznym?
Kulturowe (w węższym rozumieniu jako kategorie kultury symbolicznej) atrybuty globalizacji były wielokrotnie analizowane i wszechstronnie prezentowane, w czasach gdy jeszcze święciła ona triumfy i przedstawiana była jako zapowiedź końca historii i rodzaj świeckiego zbawienia. Nauki techniczne uświęcały swój postęp technologii komunikacyjnych w społeczno/ustrojowej kategorii społeczeństwa komunikacyjnego, nauki ekonomiczne rozbudowały się dzięki wiedzy o zarządzaniu, nauki humanistyczne zafundowały nam cultural studies jako rodzaj humanistyki zintegrowanej, zorientowanej nie tyle na rozstrzyganie prawdy i fałszu, co podważanie roszczeń do prawdy, nieskończoną interpretację i dyskurs. Sztuka szukająca swego miejsca w perspektywie procesów globalizacyjnych również znalazła się w orbicie tak rozumianej humanistyki, eksploatując ten spadek po awangardzie, który eksploatował jej krytyczny potencjał, bądź drugie swoje oblicze – atrybut rynkowego towaru, wpisując się w ten sposób w logikę światowego wolnego handlu. Swoje złote lata przeżywa zabawa zarówno w swej postaci całkowicie urynkowionej zabawki (których symbolem stała się Barbie i klocki Lego), jak i w różnych ludycznych formach pop – kultury, w formach elektronicznych gier i sportu.
Rolę „czarnego luda” globalizacji przypadł jednej z fundamentalnych kategorii kultury symbolicznej, jakim jest religia. Miejsce religii (zwłaszcza źródłowej dla Zachodniej cywilizacji religii chrześcijańskiej) w procesach globalizacyjnych wymaga wnikliwszego naświetlenia, tu – upraszczając problem – wskażę na pewne jaskrawe i powszechnie dyskutowane fakty (wewnętrznych) krytycznych ataków na symbole chrześcijaństwa. Z drugiej strony islam stał się symbolem przeszkody, na która natknęła się globalizacja. Data 11 września stała się symboliczną czasową granicą pewnego etapu jej ekspansji. Jeśli w symbolicznej aurze globalizacji szukać religii to byłaby to zapewne jakaś jej nowoczesna mutacja na przykład scjentolodzy.
Gdyby zatem próbować pozytywnie odpowiedzieć na zadane na wstępie, drugie pytanie i – oczywiście w wielkim uproszczeniu – syntetyzować symboliczną kulturową AURĘ globalizacji, to składało by się na nią idea społeczeństwa komunikacyjnego (co w praktyce oznacza powszechny dostęp do Internetu i telefonii komórkowej), wyposażonego w rozbudowane uczelnie ekonomiczne i wydziały kulturoznawstwa na uniwersytetach oraz pracownie sztuki krytycznej wraz z zakładami teorii marketingu na akademiach sztuk pięknych, dodajmy: klubów fitness i, ewentualnie, kaplicami scjentologicznymi jako miejscami kultu religijnego.
Na kulturę artystyczną globalizacji uzupełnijmy spostrzeżenia dotyczące sztuki oprócz wskazanych już głównych nurtów krytycznego i komercyjnego składały by się także takie instytucje jak: stare (Biennale Weneckie, Kassel) i liczne nowe międzynarodowe wystawy sztuki, wielkie międzynarodowe kolekcje i przede wszystkim aukcje i targi sztuki.
Czy globalizacja wyposażona jest w inne jeszcze wartości? Odpowiadam – tak. Pierwsze z brzegu: pluralizm, tolerancja, wolność jednostki zabezpieczana prawami człowieka. Czy jest w niej ziarno tych wartości, które przyczyniły się wydatnie do zaistnienia i wzrostu cywilizacji europejskiej, takich np. jak: odpowiedzialność za własne czyny (i za innych), solidarność z drugim człowiekiem, realizm, tzn zgodności opisu i symbolu ze stanem materialnym, samoograniczenie, samowystarczalność. Odpowiadam – raczej nie.
Wreszcie kwestia najważniejsza: wartości trwają dzięki pewnej konstrukcji mentalnej, w której wartości te, jako czynniki świata duchowego, posiadały pewną autonomię wobec świata materialnego – gospodarczego. Były zinternalizowane (synkretycznie wpisane w te byty) bądź umocowane transcendentalnie. Słabością symbolicznej (by nie powiedzieć duchowej) AURY globalizacji jest problem jej legitymizacji. Zapytajmy wprost – kto chce umierać za globalizację? Raczej nie chcą, choć umierają, żołnierze amerykańscy, angielscy i polscy. Natomiast szczerze chcą umierać arabowie, ale p r z e c i w k o globalizacji.