Pawilon nordycki był prawdopodobnie zamieszkany przez pisarza – geja, kolekcjonującego męskie slipki, pornograficzne ryciny i dzieła sztuki. Odbiorca wkracza do jego przestronnego, modernistycznego wnętrza o kilka chwil za późno: w basenie dryfuje trup, na brzegu stoją ułożone równo buty, na biurku obok niedokończonego maszynopisu erotycznego opowiadania leży niedopałek papierosa, przy łóżku zużyte prezerwatywy i książka zatytułowana Queer space. Pomimo brutalnego, całościowego odkrycia intymności i prywatności obu fikcyjnych rezydencji, tożsamość tajemniczych kolekcjonerów pozostaje ukryta. Spojrzenie skierowane na innego odsłania samego widza.
Dwukanałowe video Steve’a MacQuinna w pawilonie angielskim pokazywane jest na specjalnych prawach. Wyznaczone godziny projekcji sprzyjające ustawianiu się kolejek, obwarowanie szeregiem typowych dla kina norm zachowania, jak wyłączenie komórek, staje się dodatkiem do video. Już sam tytuł Giardini podsuwa serie rajskich skojarzeń, które znajdują odzwierciedlenie w wysmakowanych kadrach statycznego video, przedstawiającego ogrody, w których odbywa się biennale, poza sezonem: zimą i wczesną wiosną. Gwarne podczas trwania imprezy miejsce, dające przyjemny cień i gwarantujące swobodną atmosferę zwiedzania, zmienia się w podmokły, opustoszały park. Pozornie nic się nie dzieje, ale kamera McQuinna wyłapuje przeczące temu sygnały. Ogrody poza sezonem tętnią życiem, którego obserwowane w zbliżeniach przejawy, wydają się być równie interesujące pod względem estetycznym jak prace prezentowane na biennale. Wszystkie przemieszczenia i zmiany zdają się zachodzić w pewnym rytmie. Kolorowe kamyki na ścieżkach mokną przy wtórze gwaru dobiegającego z położonego nieopodal parku stadionu. Sportowa wrzawa zostaje zestawiona ze spacerami różnego rodzaju robaków i dżdżownic, obserwowanych przez McQuinna z zapałem godnym botanika. Wychudzone psy na tle jasnych brył pawilonów wytrwale grzebią w śmieciach w poszukiwaniu jedzenia, schowani w ciężkich kurtkach mężczyźni, niecierpliwie paląc papierosy, rozglądają się nerwowo, między zamkniętymi na głucho budynkami, przewalają się papiery i kartony, mokną porzucone niedbale sprzęty i stosy desek. Znudzeni filmem, ale przetrzymani regułami dobrego wychowania widzowie, którzy nie zdecydowali się wyjść przed końcem, powoli zaczynają narzucać na niego siatkę własnych oczekiwań. Odpoczywają od upału i natłoku wrażeń na zewnątrz. Zasypiają, żeby obudzić się wyciszonymi.