Prace Davida Shrigley’a pokazują ograniczenia spontaniczności naszych środków komunikacji. Will Self, w tekście opublikowanym w Why we Got the sack from the museum (1998), opisuje prace artysty jako „shrigleyowski” świat, gdzie międzyludzkie relacje zostają sprowadzone do elementu składowego, a poszczególne członki zaczynają znaczyć więcej niż całe ciało1. Z rysunków Shrigley’a wyłania się świat kryzysu człowieka, którym rządzi armia mrówek i czarne bałwanki, a psy bronią dostępu do swoich dezodorantów. Artysta silnie identyfikuje się ze swoimi pracami, ponieważ sam należy do społeczeństwa, z którego próbuje się śmiać. Za pomocą zaledwie kilku kresek tworzy swojego rodzaju szkice, towarzyszących nam na co dzień kształtów, obiektów, ludzi i emocji, okraszając całość krótkim wierszykiem lub pointą, zmuszając tym samym widza do postrzegania rzeczywistości oczami artysty. Tej niewątpliwie trudnej sztuki dokonuje w zaledwie kilkudziesięciosekundowej animacji After You’re Dead (2002), w której niezgrabnie narysowane postacie zrzucają trumnę do głębokiej przepaści.
Krótkotrwałość tego przekazu potęguje niejednoznaczne uczucie z pogranicza śmiechu i przygnębienia, gdyż widz nie ma pewności, co tak naprawdę mogło się kryć pod wiekiem trumny. Shrigley sprytnie operuje symbolem śmierci, zajmując się doczesnością i nicością materialnego ciała, jednocześnie przedstawiając humorystyczną interpretację reakcji społeczeństwa na śmierć, która do tej pory pozostaje tematem tabu. Obraz, który mimowolnie przez swoją formę wywołał śmiech, zaczyna zawstydzać, pozostawiając widza z uwierającym poczuciem kompromitacji. Wszechobecny fatalizm w twórczości Shrigleya znalazł swoje odzwierciedlenie w kolejnej animacji, tym razem nakręconej na potrzeby teledysku brytyjskiej formacji Blur. Good Song (2003) opowiada historię miłości, nad którą ciąży fatum.
W prawdziwie szekspirowskiej atmosferze, rozgrywa się romans samotnego chochlika, tęskno wypatrującego swojego przeznaczenia oraz wiewiórki, namiętnie zagryzającej orzechy. Przeciwieństwo obu postaci, jak na dobrą tragedię przystało jest ogromne, ale Shrigley w zabawny i uroczy sposób opowiada historię miłości kochanków, która zostaje okrutnie przerwana w momencie, kiedy wiewiórka myli orzecha z głową chochlika. Zrozpaczona wiewiórka ginie tragiczną śmiercią zadaną przez grupę rozwścieczonych chochlików, którzy okładając swoją ofiarę siekierą, dokonują nieuzasadnionego samosądu w imię fałszywej sprawiedliwości. Shrigley wskazuje na autodestrukcyjną jakość miłości, która jest widoczna w każdej relacji między ludźmi, przysparzając często więcej cierpienia niż radości. Absurdalności całej sytuacji dodaje tajemnicza postać, wyłaniająca z lasu, z odkurzaczem do sprzątania liści. Zakrwawionego ciała wiewiórki nie można tak łatwo zdmuchnąć. Wkrótce człowiek-dmuchawa zaczyna dmuchać na wszystko – na kopulujące zwierzęta, samoloty, piłkę do golfa, która uderza zawodnika w pachwinę czy ostatecznie na domek z kart. Dmuchawa staje się złowrogim symbolem wszelkich jednostek organizacyjnych i prawnych, które poprzez swój konformizm zobojętniają człowieka na istotne kwestie jego duchowego życia. Ten niezwykle wesoły ciąg kontynuuje wątek śmierci chochlika i wiewiórki, jednocześnie pozwalając widzowi całkowicie zapomnieć o tragicznych okolicznościach historii. Powstała tym samym zabawna historia o śmiertelnie poważnych sprawach, na co dzień ukrytych pod dywanikiem normalności. Na pytanie, dlaczego główni bohaterowie tej animacji musieli umrzeć, artysta, z sobie właściwą prostotą odpowiada, że na każdego przecież przychodzi śmierć, czasami w zupełnie nieoczekiwanym momencie2.
4 comments
Filmy na drugiej stronie są rewelacyjne!!! Minimalizm rysunkowy i kwintesencja treści.
Powiedzmy, że w “After You’re Dead” to dość ponura wizja, jeżeli piszesz o kwintesencji. ;-)
No faktycznie After You’re Dead niby takie proste a tak dobitnie mówiące o marności żywota na tym padole ziemskim… choć może marność zaczyna się dopiero po..
Ach to taki czarny humor. Pierwsza reakcja: “Jaki śmieszny filmik”. Później okazuje się, że to taki śmiech przez łzy… ;-)
Comments are closed.